Kosztowny błąd OKE
Fatalne wieści z Łodzi. Około stu maturzystów otrzymało świadectwa z zaniżonymi wynikami. Jak donosi „Dziennik Łódzki”, niektórzy absolwenci najpierw dowiedzieli się, że nie zdali, a dopiero teraz przyszło sprostowanie, że jednak zdali. Niestety, część z nich nie zdążyła ze złożeniem dokumentów na uczelnię i z tego powodu nie wezmą udziału w rekrutacji.
Skutki tego bałaganu są dla niektórych osób znaczne. Miały szansę dostać się na kierunek w uczelni publicznej, ale z powodu błędu urzędników będą musiały zapisać się tam, gdzie zostaną wolne miejsca, czyli najprawdopodobniej na płatne studia. Błąd urzędników Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Łodzi ma zatem wymierną cenę, którą zapłacą poszkodowani maturzyści.
Błądzić jest rzeczą ludzką, ale też osoby poszkodowane mają prawo dochodzić zadośćuczynienia i wyrównania strat. Jeśli w wyniku błędu urzędnika poszkodowany nie bierze udziału w rekrutacji, to ma to wymierną cenę (konieczność podjęcia studiów płatnych). Uważam, że poszkodowane osoby powinny wystąpić do sądu z wnioskiem o odszkodowanie pieniężne, np. o 100 tys. zł (konkretną sumę powinien ustalić biegły).
Takie błędy mogą zdarzać się częściej. Dlatego urzędnicy OKE powinni być ubezpieczeni od niezawinionych pomyłek. Nie chodzi przecież o szukanie winnego wśród pracowników, to zadanie pozostawiam dyrektorowi tej instytucji. Nie wolno natomiast darować tego, że OKE dopuszcza się tak fatalnych błędów.
Łódzka OKE w dalszym ciągu zachowuje się nieodpowiedzialnie, ponieważ zwala winę na drukarnię (że źle wydrukowała test, dlatego był problem z poprawnym obliczeniem punktów). To wytłumaczenie jest dziecinne. Za właściwy przebieg egzaminów na swoim terenie odpowiada OKE, ponosi także odpowiedzialność i to całkowitą za pracę swoich podwykonawców. Na powołanej przez MEN instytucji spoczywa obowiązek kontrolowania pracy firm, które sama zatrudnia. Ewentualna wina drukarni to wewnętrzna sprawa OKE. Uczniów też nie interesuje, który konkretnie urzędnik zawinił. To także wewnętrzna sprawa Komisji Egzaminacyjnej.
Poszkodowani absolwenci powinni wystąpić z pozwem przeciwko OKE i nie dać się nabrać na tłumaczenie, że winien jest ktoś trzeci. Świadectwo wystawia OKE, więc ta instytucja musi ponosić odpowiedzialność za to, na czym przybija swoją pieczęć i co podpisuje. Wystawione zostały błędne świadectwa, które spowodowały konkretne straty. Uważam, że nie można tego puścić płazem. Jeśli sprawą nie zajmie się prokurator i sąd, sprawca błędu uzna, że dopuścił się drobnostki i za rok będziemy mieli lawinę podobnych pomyłek.
PS: Warto dodać, że kilkaset maturzystów wystąpiło z wnioskiem o przejrzenie swoich prac, ponieważ w ich przypadku też mogło dojść do pomyłek, ale nikt tego jeszcze nie odkrył. Czyżbyśmy mieli do czynienia ze stajnią Augiasza?
Komentarze
Myślę, że bez względu na wynik tej afery osoby odpowiedzialne za te błędy już szukają innego zajęcia. Ale cóż…co kraj , to obyczaj!
Wygląda na to, że wrocławski OKE też dał ciała. Kilkoro moich znajomych również miało zaniżone wyniki, o czym dowiedzieli się po ponownym sprawdzeniu swoich prac. Dzisiaj kolej na mnie. Tylko co potem?
Pozbycie się osób odpowiedzialnych za aferę nie jest żadną okolicznością łagodzącą dla takiej instytucji jak OKE. Ciekawe, czy znalazłby się w Łodzi prawnik, który poprowadziłby tę sprawę „pro publico bono”? A może samym poszkodowanym się nie chce?
Witam serdecznie!
Odwiedzam i czytam z zaciekawieniem już od dawna. Z ostatnim wpisem zgadzam się w 100% z Gospodarzem. Absolwenci powinni wystąpić z pozwem przeciwko OKE. Tak nie powinno być. Dlaczego za błedy OKE mają płacić uczniowie?
Ale teraz na inny temat. Miałam przyjemność uczestniczyć w zajęciach prowadzonych przez Gospodarza i chce mu tutaj ze nie podziękować. Pana wyklady są naprawdę rewelacyjne i można tylko żalować, że już się skończyły. Nie tylko ja tak uważam, spora część studentów jest tego zdania. Potrafi Pan dotrzeć do studentów i przekazać wiedzę w bardzo przystępny sposób. Tak trzymać:) Pozdrawiam
A od kiedy to wszyscy maturzyści muszą iść na studia? I dostać się na nie?
Jeżeli najpierw był wynik nie zaliczający, a później zaliczający to i tak pewnie wyniki nie poszybowały w górę aż tak bardzo aby mogli w kierunkach i uczelniach wybierać do woli.
Asia >> gdy pójdziesz do szpitala ze złamaną nogą a tam przez niedopatrzenie lekarza zostanie złamana Ci druga noga to przyjmiesz za zasadne tłumaczenie, że ” i tak musiałabyś chodzić o kulach, więc właściwie nic się nie stało, nie wszyscy muszą biegać”?
Jeżeli pechowi maturzyści nie mieli wysokich wyników to w sądzie nie powinni domagać się pokrycia kosztów studiów płatnych, ale samo odszkodowanie za popełniony błąd się należy. Jeżeli wyniki wystarczyłyby aby dostać się w pierwszej rekrutacji na studia to trzeba pomyśleć ile ten błąd będzie kosztował i zażądać odpowiedniej sumy.
Co to kwoty 100 000 złotych, jaką wydumał Autor bloga, to zdecydowanie przesadził. Takiego odszkodowania można byłoby się domagać za medycynę może i to nie w gotówce, tylko jako opłacanie czesnego za studia.
Obecnie większość kierunków prowadzona jest w systemie bolońskim, a czesne za semestr to gdzieś od dwóch do trzech tysięcy złotych. studia licencjackie kosztują więc średnio około 15000 złotych (6*2500).
Pokaż mi jak się chodzi o kulach z dwoma złamanymi nogami?
Błąd co najwyżej można porównać do zaklasyfikowania urazu jako złamania i wsadzenia w gips, gdzie za czas jakiś lekarz stwierdzi że to było jednak tylko zwichnięcie.
Pierwsza rekrutacja ma najwyższe progi, błąd pewnie nie był aż tak znaczny. Nie wszyscy maturzyści musieli gdzieś się rekrutować bo nie wszyscy chcą studiować. Skąd takie założenie?
Odszkodowanie tak, ale niech pokryją je winni a nie państwo.
Proszę zapoznajcie się z komunikatem OKE
http://www.komisja.pl/komunikaty.php?a=276
Oczywiście. krzywda jednego człowieka, to cały wszechświat, ale poraża skala problemu (0,3% wszystkich sprawdzonych prac).
Asia>> Owszem, nie każdy maturzysta musi chcieć studiować, ale decyzja w tej sprawie należy do konkretnej jednostki i nie powinna zależeć od błędów ze strony organizatora całej imprezy.
Co do wymyślonego przykładu może przesadziłem, ale Twój także bym poprawił. Mamy więc diagnozę=złamanie, gips, ominięte ważne zawody sportowe, a na koniec okazuje się, że pomylono zdjęcia RTG i nóżka wcale złamana nie jest, a ból wynikał z solidnego obicia.
Co do odszkodowania, jeżeli zostałoby zasądzone, to właśnie państwo winno je wypłacić. Państwo firmuje egzamin i jest tym samym odpowiedzialne za wszystkie błędy, później może dochodzić kosztów odszkodowania od podmiotu, który rzeczywiście zawinił.
błędy popełnili ludzie, a nie państwo więc jeżeli ma być odszkodowanie to od osób które zawiniły – niech poniosą konsekwencje źle wydrukowanych testów i źle podliczonych punktów.
Asia >> „Państwo” nie jest w stanie popełniać błędów, gdyż samo nigdy nie działa, zawsze w jego imieniu działają ludzie.
ja nie zdałam matury z biologii brakowało mi 2 pkt nigdy bym sie tego nie spodziewała poniewaz dobrze mi poszło ! i byłam w oke w jaworznie ogladałam swoja pracę i te 2 pkt powinnam dostać napewno bo mialam tak jak w kluczu a punkt nie został przyznany. teraz czekam na telefon od OKE ..
mam wielka nadzieje ze przyznaja mi te 2 pkt ale sama nie wiem jak oni na to patrza…
jak myslicie uda mi się ??
Tyle już było kompromitacji systemu CKE/OKE, a nadal stabilnie rządzi nim towarzystwo wzajemnej adoracji dobrane jeszcze przez Dzierzgowską(Konarzewski też przecież był w gronie ojców i matek-założycieli)!!!
I tym razem nikt żadnych konsekwencji nie poniesie.Poza maturzystami, rzecz jasna…;-)))
Ma Pan rację