Kuźwa, dłużej nie wytrzymam!
Przeklinają wszyscy, nawet jeśli twierdzą, że tego nie robią. Najczęściej wulgaryzmów w ogóle nie dostrzegamy, mimo że w pracy stanowią one ok. 10 procent wypowiadanych słów, a w kontaktach niezawodowych ok. 15 procent. Akceptacja dla wulgarnego zachowania jest tak wysoka, że za dziwaków uznaje się ludzi, którzy zabraniają innym bluźnić.
Dobrze, jeśli ktoś stosuje zamienniki wulgaryzmów, gorzej, jeśli zna tylko przekleństwa na k…, ch…, pier…, jeb… itp. Zauważyłem, że mistrzami w posługiwaniu się takimi zamiennikami są nauczyciele, szczególnie ci, którzy uczą małe dzieci. Nie ulega wątpliwości, iż w przedszkolu nieraz dochodzi do sytuacji, że opiekunki muszą zakląć. Moja 4-letnia córka powtarza wszystkie te zawołania, ponieważ dobrze wie, że wulgaryzmy pomagają w rządzeniu ludźmi. Gdy zatem chce rządzić rodzicami, powtarza słowa, które służą przedszkolankom do panowania nad grupą. Na razie upodobała sobie „O matko i córko” oraz „kurde”. Natomiast gdy ja próbuję przy pomocy wulgaryzmów zapanować nad nią, zdecydowanie protestuje. Dzisiaj córka tłumaczyła mi, że słowa „rusz siedzenie” są bardzo brzydkie i nie powinienem tak do niej mówić.
Zastanawiam się, kto dzisiaj jeszcze, oprócz małych dzieci, przywołuje ludzi do porządku, gdy bluźnią. Ponieważ jestem nauczycielem, zdarza mi się zwracać uwagę uczniom, ale już nie przywołuję do porządku koleżanek i kolegów w pracy, gdy im się wymsknie coś mocniejszego. A już na pewno nie protestuję, gdy obcy dorośli bluźnią przy mnie. Mnie też nikt nie zwraca uwagi, gdy sobie pozwalam na wulgarność. Czasem po wyjściu jakiejś osoby faceci komentują, że komu jak komu, ale ładnej kobiecie, k…, nie wypada bluźnić. A jednak nikt jej uwagi nie zwrócił.
Podczas tegorocznej matury przywoływałem do porządku uczniów, którzy bluźnili na egzaminie ustnym. Były to tylko przekleństwa religijne (O Jezu, Chryste, o Boże, Matko Boska!) oraz zamienniki wulgaryzmów seksualnych, czyli „kurna”, „ja cię…”, „kurdę”. Zdarza mi się też zwracać uwagę studentom, aby w rozmowie ze mną nie bluźnili, nawet delikatnie. Zarówno maturzyści, jak i studenci nie wiedzą, o co mi chodzi, ponieważ tych przekleństw w ogóle nie rejestrują. Niestety, zwracam uwagę tylko osobom mi podległym, natomiast mowy osób równych mi stanowiskiem oraz moich przełożonych nie prostuję. Dlatego jak się do mnie koleżanka w komisji maturalnej odezwała „Kuźwa, dłużej nie wytrzymam”, to nie interweniowałem. Bo niby po co? Przecież walkę o zachowanie dobrych manier dawno już przegraliśmy.
Komentarze
Nie lubię przeklinania, chociaż zdarza mi się. Na szczęście kontroluję jeszcze swój język i wiem, kiedy mogę sobie na to pozwolić. W pracy (w szklole) nie toleruję, u przełożonyych też. Faktycznie stosuję zamienniki w kontakcie z małymi dziećmi i dopiero, gdy z ich ust słyszę „O Matko!” włos mi się jeży na głowie i staram się bardziej kontrolować.
Może warto jednak poprzeklinać sobie czasem terapeutycznie? ;))
http://zdrowie.onet.pl/1562860,2041,,,,przeklenstwa_lekiem_na_stres,psychologia.html
„Czasem po wyjściu jakiejś osoby faceci komentują, że komu jak komu, ale ładnej kobiecie, k?, nie wypada bluźnić. A jednak nikt jej uwagi nie zwrócił.”
Co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie. Co wolno mezczyznie to nie tobie kobieto!
Jak ja nie cierpialam, za dziewczecia, tych wychowawczych instruktarzy: taka dziewczynka to powinna to czy tamto. Dziewczynce nie przystoi to i owo.
Nie uzywam przeklenstw. Mysle, ze glownie dzieki mieszkaniu poza granicami naszego kraju. W kazdym jezyku istnieja wulgaryzmy, nie w kazdym sa one tolerowane w publicznej przestrzeni w takiej ilosci i natezeniu jak w Polsce. Lubimy sobie obrzydzac codziennosc.
Niektórzy muszą się wyrażać, aby wyrazić to co myślą
Gospodarz poruszył temat z kórym w życiu miałem problem gdy przyjechałem pierwszy raz do polski. Nie znałem wówczas dobrze języka polskiego , z biegiem czasu poznawałem kolegów, moich rówieśników, dwudziesto kilkulatków. Często słyszałem ten Skur………nie wiedziałem co to znaczy, ale domyślałem się że to coś nie dobrego, a wstydziłem sie zapytac o znaczenie tego słowa. Ze dwa lata żyłem w tej nieświadomości, aż w końcu sam rozwiązałem znaczenie tego słowa gdy rozdzieliłem sylaby. Ale w języku francuskim nie da się to tak powiedzieć jak w języku polskim
Tym razem Gospodarz Blogu dzieli włos nie na cztery części, ale co najmniej na szesnaście. Przekleństwa religijne?! BLUŻNIERSTWA???!!!
Polecałabym zapoznać się z definicjami słów: przeklinać, bluźnić, bluzgać i na przyszłość dwóch pierwszych nie używać wymiennie.
Ja w przekornie w obronie…
Ale zanim, pytanie: brzydkiej kobiecie wolno (wypada, przepraszam) bluznic?
Przeklenstwa, wulgaryzmy, sa czescia jezyka i jestem przekonana, ze maja w nim swoje miejsce i funkcje. Ba, co wiecej moga byc wykorzystane tworczo, badz tfurczo jak kto woli. Umiejetnosc dostosowania jezyka do sytuacji i interlokutora to „insza inszosc” natomiast brak soczystosci jezykowych mial by niewatpliwie negatywny wplyw na zwiezla wyrazalnosc niektorych emocji… Niech czekaja w pokoju na marginesie jezyka na takie okazje, w ktorych… dobre maniery sa bezuzyteczne.
manon_lescaut, Zozo, amen! Nienawidzę tego, gdy ludzie mylą bluzganie z bluźnieniem, bluzg z bluźnierstwem i bluzgać z bluźnić.