Guma w nauczycielskiej gębie
Trzeba się będzie wycofać z pedagogicznej zasady, że żucie gumy na lekcji nie przystoi ani uczniom, ani tym bardziej nauczycielowi. Należałoby przeprosić wszystkich, którym zabraniano tej czynności. Niestety, nauka udowodniła, że żucie gumy przynosi wiele korzyści organizmowi, więc nie można z nich rezygnować w imię anachronicznego savoir-vivre’u (zob. np. ten tekst). Wprawdzie tradycja głosi, że takie zachowanie jest niekulturalne, ale przecież „człowiek nie świnia, poglądy zminia”.
Nauczyciele powinni zmienić przyzwyczajenia i zamiast ganić uczniów za żucie gumy na lekcji, niech ich do tego raczej zachęcają. Najlepiej własnym przykładem, czyli żując gumę podczas prowadzenia zajęć. Zwykle w pracy towarzyszyła mi kawa, ale od nowego roku szkolnego zamierzam zastąpić ją gumą do żucia. I właśnie z gumą w gębie planuję rozpocząć pierwszą lekcję (o ile ze wstydu się nie spalę, gdyż wcale nie tak łatwo zmienić przyzwyczajenia).
Oglądam namiętnie różne filmy, w tym co sensowniejsze seriale. W starych produkcjach widywało się aktorów z papierosem w ustach, co w przypadku kobiet było sexy, a mężczyznom nadawało cechę macho. Zastanawiam się, z czym kojarzyć się będzie żucie gumy. Widziałem w serialu „Ostry dyżur”, jak pewien lekarz non stop żuje gumę, nawet podczas wykonywania operacji, także w trakcie rozmowy z szefem. Lekarz ten kreowany jest na osobę niezależną, oryginalną, nieco kontrowersyjną, ale oddaną swojej pracy – po prostu taki współczesny mistrz, trochę luzak, trochę spec, a guma ma pokazać, że nie traci kontaktu z rzeczywistością, lecz jest cały czas na bieżąco. Właśnie dzięki gumie w pysku nie stwarza dystansu, lecz jest bardzo ludzki, przyjazny, sympatyczny. A nawet jak się złości, krzyczy i strofuje, to od takiego łatwiej przyjąć reprymendę, bo to swój człowiek.
Żucie gumy pomogłoby nam, nauczycielom, w zmianie wizerunku na cieplejszy, bliższy uczniom. Poza tym poprawiłoby nasze pH, a z tym nieraz nie jest najlepiej. Przykry zapach z ust to jedna z naszych chorób zawodowych. Chorujemy często na gardło, więc nic dziwnego, że bakterie rzucają się nam także na zęby. Dlatego nie ma co grymasić. Guma do żucia to produkt idealny dla nauczycieli.
A tak na marginesie. Jak guma w gębie stanie się znakiem rozpoznawczym nauczycieli, to ręczę, że uczniowie przestaną ją żuć.
Komentarze
Gdy ja chodziłem do szkoły, żucie gumy kończyło się zawsze jednym. Trzeba było ją wypluć na podłogę, przydeptać nogą, podnieść ją, a na koniec wyrzucić do śmieci. Prawdziwie pedagogiczne podejście do sprawy. Ale taki był u nas zwyczaj.
Ironizuje pan i narzeka na gumę do żucia, a przyznaje się do picia kawy na lekcji, co jest równie „dobrym” obyczajem i równie popularnym, rzecz jasna, wśród nauczycieli. I myślę, że uczniowie na rzeczoną kawę spoglądają tak samo krytycznie jak ich belfrowie na gumę w ustach. I jedno, i drugie, zaryzykuję stwierdzenie, na przerwie by uchodziło.
O nie, tylko nie żucie gumy. Miałem wykładowcę, który żuł gumę podczas wykładu. To było ohydne. Zamiast słuchać patrzyło się jak guma wędruje od lewej strony szczęki do prawej. Proszę żuć ostentacyjnie gumę, to tylko pokaże, że nie zawsze jest to właściwe i „luzackie”.
No tak, ale ja mam sztuczną szczękę. Żucie gumy ma to do siebie, że się czasem do szczęki przyklei. Czy byłoby to estetyczne, gdybym razem z gumą wypluł szczękę?
Ongiś czytałem, że wychowawczo Gosdpodarz zażądał podzielić jabłko, które ukradkiem uczennica jadała na tyle części ilu jest osób w klasie. To było ładne.
Ciekaw jestem czy Gospodarz równie ochoczo dzieli się kawą z uczniami?
Żucie gumy dla zdrowotności – tylko 10 minut, czyli tyle, ile trwa przeciętna przerwa. Nie potrzeba nam nowych rewolucji od września Gospodarzu! Wystarczy nowa podstawa programowa:)
Podczas nauki resuscytacji krążeniowo-oddechowej spotykałem uczennice, którym guma nie przeszkadzała w wykonywaniu sztucznego oddychania. Zwalczam ten nawyk. Żującym w czasie lekcji gumę, wskazując na kosz sugeruję oddanie gumy do przechowalni…z możliwością odbioru po zakończeniu lekcji
Piotr Saj,
Pamietam to kontrowersyjne jablko:)
Uczniowie tez pewnie sobie pochlipuja kawke.
W mojej szkole „dostalo” sie nauczycielowi za butelke mineralnej:) na lekcjach.
Nie przesadzajmy w żadną stronę – butelka mineralnej, czy filiżanka kawy to nie zbrodnia. Nie wyobrażam sobie aby wykładowca miał prowadzić wykład przez 1,5 godziny nie wypijając przy tym nawer kropelki. Tak jak nie wyobrażam sobie aby wykładowca zabronił pić studentom, z wyjątkiem laboratorium czy pracowni antropologicznej, ale to dla bezpieczeństwa studentów;)
W liceum też nikt nie zabraniał mi pić na lekcji. W podstawówce zabraniali i pamiętam lekcje, zwłaszcza w lato kiedy nie dało się wysiedzieć bez picia i prawie każdy urywał się pod pozorem pójścia do toalety, aby się napić.
Picia nikomu nie zabraniam (choć zastrzegam, że siorbanie jest całkowicie zakazane- no i napoje procentowe również), ale na jedzenie się nie zgadzam- podobnie jak nie toleruję urzędników, spokojnie pałaszujących drugie śniadanie na tym samym biurku, przy którym przyjmują interesantów. Konwersatorium to konwersatorium, a przerwa śniadaniowa to przerwa śniadaniowa.
Zaś do gumy mam stosunek neutralny- sam nie żuję, innym nie zabraniam, jednak swój pogląd na poziom kultury różnych „gumożujów” (ciekawe, czy jest takie słowo?) sobie wyrabiam. Jako że pracuję już z ludźmi dorosłymi, więc nie mam też zamiaru ich wychowywać ani karać, jednak swoje wiem.
ja spotkalem sie chyba z dwojgiem nauczycieli, ktorzy zuli gume na lekcji.
w przypadku jednej nauczycielki bylo to najwyzej troche smieszne (nie wiem, czy to bylo celowe, ale zdarzalo sie jej zuc dosc ostentacyjnie), ale drugi przypadek, to zupelnie inna historia: facet, praktykant z angielskiego, na kazdej lekcji mial w ustach gume i przez to mowil jeszcze bardziej niewyraznie niz normalnie. ogolnie nie mam nic przeciwko zuciu gumy, ale mowienie z czymkolwiek na jezyku – wlacznie z guma do zucia – jest nie tylko niekulturalne, ale i – bardzo czesto – niewyrazne.
Jednak w Polsce to jest „fajnie”. Pic mozna na lekcjach i gume zuc. Raj dla luzakow. Moze wroce… Lekkie takie zajecie na starosc sobie znajde…Kawy nie lubie, zamiast kawy bede sobie rosolek popijala. Oczywiscie bez siorbania.
Ten nauczyciel od wody mineralnej do dostal joby nie za picie tej wody tylko za brak „samokontroli”, ktorej nauczania, poprzez dawanie przykladu, rowniez od niego sie oczekuje. Jakiej samokontroli? Takiej, ze przed lekcja nie przeglada sie tylko materialow ale i mysli o wlasnym ciele, odpowiednio przygotowujac je (cialo) do zajec.
45 min, hmm… zwykle nie mam czasu pomyslec o piciu. Przyznaje jednak, ze 1,5 h i dorosle audytorium to juz cos innego.