Nauczyciele coraz starsi
Żaden nauczyciel mojej szkoły nie odszedł na emeryturę. Dawniej co roku ubywało kilka osób, a na ich miejsce przychodzili młodzi, teraz jest inaczej. Robimy się coraz starsi, młodzi przychodzą i odchodzą, a starzy zostają. Myślę, że prawie połowa nauczycieli w moim liceum jest po pięćdziesiątce. Po czterdziestce mamy trzy czwarte załogi. Młode osoby uczą tylko angielskiego, tzn. jedna osoba ma ponad 50 lat, jedna ponad 40, jedna ponad 30 i dwie są tuż przed trzydziestką. Jak na realia szkoły, to taki układ oznacza, iż angliści są młodzi (średnia 35 lat). Jeśli chodzi o język polski, to średnia wieku nauczycieli wynosi 45 lat. W innych przedmiotach jest podobnie albo gorzej. Co do dyrekcji, średnia wieku 55 lat.
Grupa zawodowa nauczycieli starzeje się błyskawicznie, a wszystko przez to, że nabór młodych kadr jest znikomy. Nic nie dały podwyżki dla najmłodszych pracowników, był to raczej chwyt polityczny obecnego rządu niż praktyczne działanie. Młodzi nie podejmują pracy w szkolnictwie, ponieważ nie ma dla nich miejsc. Mimo że starsi mogliby już odejść na emeryturę, to prędko tego nie zrobią, ponieważ nauczycielska emerytura po 30 latach pracy jest głodowa. Trzeba więc pracować tak długo, ile się da. Należy się więc liczyć z tym, że z każdym rokiem nauczyciele będą coraz starsi, bowiem kadra nie będzie się odmładzać.
Taka sytuacja zrodzi swoiste problemy, wynikające z coraz większej różnicy wieku między nauczycielami a uczniami. Do tej pory zawsze w gronie pedagogicznym było sporo osób, z którymi uczniowie z racji wieku mogli łatwiej się dogadać. Teraz młodzieży wśród belfrów jest jak na lekarstwo, za to starych pryków aż nadto. Należy się więc spodziewać, że głównymi problemami edukacji w najbliższych latach będą sprawy wychowawcze, ponieważ kindersztuba najbardziej leży na sercu właśnie starszym pedagogom. Będzie też zwiększało się wrażenie nauczycieli, że uczniowie są coraz gorsi. Młodzież wprawdzie będzie taka sama jak zawsze, ale nauczyciele coraz starsi, czyli bardziej wrażliwi na zachowanie i tzw. ogólną ogładę. Starszych nauczycieli trudniej też zadowolić, więc uczniowie będą coraz bardziej drażliwi, a nawet agresywni.
Uważam, że rząd nie powinien ustawać w poszukiwaniu skutecznych rozwiązań ww. problemów. Sama podwyżka wynagrodzeń dla młodych nauczycieli to kropla w morzu potrzeb. Starzenie się grona pedagogicznego to nie jest błahostka. Niedługo szkoła zamieni się w dom starców, do którego od czasu do czasu przychodzi młodzież, częściej jednak wybiera wagary. Myślę, że głównym problemem szkolnictwa w najbliższych latach będzie coraz niższa frekwencja. To rodzi dalsze negatywne konsekwencje, takie jak przemoc na ulicach czy w centrach handlowych. Jak ktoś nie wierzy, że jedno ma z drugim ścisły związek, niech się przyjrzy najnowszej historii społeczeństw zachodnich. Tam też wszystko zaczęło się od liczbowej przewagi starych nauczycieli w radach pedagogicznych, a potem ruszyła lawina katastrof.
Nie twierdzę wcale, że starsi nauczyciele są odpowiedzialni za te katastrofy. Winna jest struktura wiekowa. Dominacja jakiejkolwiek grupy wiekowej zrodziłaby podobne następstwa. Byłoby tak samo źle, gdyby w radzie dominowały chłystki. Najlepszy dla rozwoju umysłowego i psychicznego uczniów jest układ zróżnicowany. Ideałem jest, gdy wszystkie grupy wiekowe są tak samo reprezentowane w radzie pedagogicznej. Niestety, coraz bardziej odchodzimy od tego ideału.
Komentarze
Oj, gospodarz myli się trochę w swojej diagnozie. Sam jestem młodym nauczycielem (tym do 30) i nie widzę braku chętnych do tego zawodu. Przyczyna starzenia się tej grupy zawodowej jest inna – to starsi niechętnie idą na emeryturę, blokując miejsca. Nie ma problemu, jeśli są to ludzie, którym ciągle chce się pracować. Ale najczęściej niestety traktują swoją posadę jako miejsce, gdzie nic nie robiąc, mogą spokojnie zarabiać, nie ponosząc żadnych konsekwencji. A młodzi, choćby „stawali na głowie” i sypali dobrymi pomysłami nie mają szans w konfrontacji z nimi.
rabbani,
tak właśnie napisałem, czyli że „Młodzi nie podejmują pracy w szkolnictwie, ponieważ nie ma dla nich miejsc” (akapit 2). A zatem zgadzamy się, że starsi nie odchodzą na emerytury i blokują miejsca młodym. Może „blokują” to złe słowo, każdy przecież ma prawo do życia i godziwych dochodów, a przejście na emeryturę oznacza degradację, znaczny spadek poziomu życia. Co do konfrontacji młodych i starych, to nie uważam, że młodzi nie mają szans, wręcz przeciwnie, nieraz wygrywają. W każdym razie obecność młodych, tak nielicznie reprezentowanych w radzie, frustruje starszych pracowników. Nie byłoby tego, gdyby proporcje były pół na pół. I o to mi właśnie chodzi, a właściwie najlepszy układ jest taki: jedna trzecia seniorów, jedna trzecia w średnim wieku i reszta młodzi. Wtedy nie tworzą się dwa obozy: silny obóz starców i słaby młodych. Najzdrowiej jest, jak siły są wyrównane.
Pozdrawiam
DCH
…ja myślę, że Gospodarz ma nieco racji, ale także histeryzuje nieco.
Przed 37-laty uczyła mnie chemii samodzielna już wtedy nauczycielka. Ćwierć wieku później uczyła chemii moje młode.
Uczy do dzisiaj 🙂
Pani profesor nie ma po prostu dokąd pójść. Potwór jest ona od lat.
I tu się wyłania bardzo ważna kwestia – czy nie należałoby po prostu z jakimś elementem ‚przymusu’ wysyłać na emerytury nauczycieli mających takie prawa, a na dokładkę wyeksploatowanych psychicznie i emocjonalnie???
Zrobił by się ruch w kadrach i może by się coś w jakości kształcenia zmieniło. Bo wychowawczyni mojego młodego, do prowadzenia lekcji używała konspektów napisanych w okresie stażu.
*
A histeryzuje Gospodarz pisząc o głodowych nauczycielskich emeryturach. Bo mam ja koleżankę, która poszła na nauczycielską emeryturę najszybciej, jak się dało.
I dostaje dziś ‚na rękę’ o grosze mniej niż bliska mi osoba, absolwentka prestiżowego uniwersytetu i jedyny w powiecie specjalista od pewnych kwestii społecznych. Pracuje czasem sześć dni w tygodniu, czasem w domu, musi uczestniczyć w różnych konwentyklach poza ustawowymi godzinami pracy. Na osłodę ma dziesięć dni dodatkowego urlopu.
Co trzy lata.
…uzupełnienie:
‚Zrobił by się ruch w kadrach i może by się coś w jakości kształcenia zmieniło. Bo wychowawczyni mojego młodego, do prowadzenia lekcji używała konspektów napisanych w okresie stażu.’
*
…konspekty były napisane w początku lat 80-tych ub.w.
Podobne zjawisko obserwuję w innych dziedzinach życia społecznego. I tak np. w aparacie skarbowym (z którym związana jest znaczna część mojej rodziny- choć nie ja) niemal nie sposób skłonić starszych pracowników do ustąpienia miejsca młodszym. Wcześniejszych emerytur właściwie nie ma, wynagrodzenia są znacznie wyższe niż w przypadku nauczycieli (a już zwłaszcza w razie dostania się w szeregi SC), emerytury również. Mimo to również i w tym przypadku weterani wolą pracować niż zażywać rozkosznego żywota emeryta (a nawet w przypadku udanego wysłania na zasłużony odpoczynek na ogół i tak pracują w szeroko rozumianym doradztwie podatkowym).
Być może zatem zjawisko to ma znacznie szerszą skalę występowania (co wymagałoby dalej idących badań) i wynika raczej z ogólnego rozziewu między wynagrodzeniem a emeryturą (na niekorzyść tej drugiej).
W pełni zgadzam się z prognozowanymi skutkami tego stanu w szkolnictwie.
Bardzo lubię czytać pana blog. Właściwie ujmuje Pan wszystkie sprawy związane ze szkołą od strony nauczyciela. Często natychmiast chcę coś jeszcze dopisać, ale czy to coś zmieni? Poczuję się lepiej! Czy nie można normalnie ze sobą współpracować: młodzi i starzy. Ja chętnie zrobiłabym miejsce młodym-ambitnym , ale zabrakło mi roku do emerytury. I co mam zrobić? A pracuje mi się doskonale, bo najważniejsze, że jeszcze dogaduje się z uczniami.
Super, to wzywam moich kolegów po 50-tce do przejścia na emeryturę.
Ja już to zrobiłem.
A tak na poważnie. Uważam, że problem jest bardziej złożony. Do szkoły przychodzą młodzi, którzy generalnie (są wyjątki) nie zamierzają angażować się w życie szkoły. Przeważnie są to jednostki mało aktywne, którym nie zależy. Radzą sobie inaczej, a szkołę traktują jako zabezpieczenie socjalne. Może i niektórzy z nich daliby coś z siebie, ale zasady wynagradzania i premiowania nauczyciela aktywnego szybko utwierdzają go w przekonaniu, że byłby „jeleniem” pracującym „ku chwale ojczyzny”. Natomiast jednostki ambitne (ale nie nawiedzone poczuciem misji) po szybkim namyśle i analizie sytuacji zrobią wszystko, aby się przekwalifikować i nie pracować w szkole, bo to nie ma sensu ze względu na brak perspektyw w utrzymaniu rodziny.
Dopóki polskie społeczeństwo (większość wyborców) będzie przekonana, że zawód nauczyciela jest „zawodem misyjnym” i zwyczajowo nisko wynagradzanym, to politycy większą wagę będą przykładali do spełnienia zachcianek rolników i górników. Oczywiste jest, że wtedy nie starczy na godziwe wynagrodzenai dla pracowników oświaty. Z moich danych wynika, że w Polsce jest 17,5 mln obywateli, którzy powinni płacić podatki. Jednak w tej grupie znajduje się ok. 11 mln. rolników, którzy podatków nie muszą płacić. Tą grupę społeczną się w oczywisty sposób dotuje. Ubezpeczenia rolnicze to też śmieszne pieniądze – dotuje się ich drugi raz. Do tego dochodzi Kościół, który się też dotuje. Natomiast przyzwolenie społeczeństwa, dziennikarzy (temat tabu w gazetach), polityków – głównych sprawców tego ambarasu (robią to ze strachu) utrwala ten patologiczny stan rzeczy. Dopóki obecni 20-30 latkowie nie będą stanowili większości wyborców, nie ruszymy z miejsca. Patologi będzie się utrwalać, a praca w oświacie będzie oznaczała marginalizację finansową i krytykę większości społeczeństwa.
A właściwie czemu mieliby przechodzić od razu na emeryturę? Skoro reszta ludzie w tym kraju pracuje (przynajmniej teoretycznie) do 65 roku życie to nauczyciele chyba również powinni dawać z siebie nieco wiecej. Zdaję sobie sprawa, że posada nauczycile to nie jest lekki chleb (moja mama pracowała w tym fachu), ale wiem też, że jest wiele innych zawodów, które są bardziej męczące zarówno pod względemy fizycznym i psychicznym. Może warto by pomyślec o przkwalifikoaniu się? Może trzeba znaleźć sobie nowy zawód? Ale żeby znaleźć sobie pracę na konkurencyjnym (uwaga – nowe doświadczenie po latach pracy w środowisku pełnym układów i układzików) rynku pracy trzeba coś sobą reprezentować, trzeba coś umieć i umieć to sprzedać. A lata spędzone pod parasolem ochronnym karty nauczyciela raczej temu nie służą.
Moi teściowie całe życie ciężko pracowali, prowadzili własną działalność gospodarczą – kto spróbował ten wie ile trudu, pracy i nerwów kosztuje kierowanie firmą. Teraz mają około 50 lat i sa już zmęczeni, ale nie wybierają się na emeryturę. Właśnie kończą studia podyplomowe z zarządzania i obrotu nieruchomościami – to jest ich pomysł na ciekawą, ale lżejszą pracę na najbliższe 15 lat.
Zupełnie się z Panem nie zgadzam. Wiek nic nie ma wspólnego z „rozumieniem” młodzieży. Zaryzykowałbym twierdzenie, że ona tego nawet nie potrzebuje. Potrzebuje chyba raczej szacunku, rzetelności i poczucia, że sie jest sprawiedliwie ocenianym. Jeśli nie, to bezlitośnie to wykorzystuje i ma nauczyciela w d…. (excuses le mot). Wiek jest sprawą drugorzędną.
Jestem starszy od Pana, uczyli mnie nauczyciele, którzy pracowali w tym zawodzie jeszcze przed wojną.
Pamiętam pozytywnie z podstawówki starszego księdza (był czas za Gomółki, kiedy religii uczono w szkole!), starszego nauczyciela klas 1-3 i młodą absolwentkę. Z liceum 4 profesorów, jeszcze przedwojennych (tylko jeden był zły) i tylko 2 młode nauczycielki. Reszta to żałośni wyrobnicy.
Cóż, od Bieruta do Tuska na nauczycielach się „oszczędza”, więc nauczyciel to nieudacznik, któremu się nie udało znaleźć uczciwej pracy.
Co ma wiek z pańskiego felietonu wspólnego z tą społeczną opinią?
Pan też jest nieudacznikiem. Przebija z każdego pańskiego wpisu gorycz i frustracja. Słusznie – robi Pan zapewne to, co lubi, kosztem rodziny. Jest Pan egoistą. No chyba, że pańska żona utrzymuje rodzinę.
@kwant,
Kościół to dostaje miedziaki, prawdziwe pieniądze dałaby likwidacja samego KRUS-u (to jakieś 14- 16 mld złociszy).
najpierw piszemy i myślimy że należy wydłużyć do 65 lat wiek emerytalny dla
kobiet i mężczyzn a w następnych słowach mówimy o ludziach po 50 tce że nie nadają się do pracy bo są za starzy’do fizycznej pracy z powodów oczywistych a do umysłowej też z powodu sposobu myślenia 50 latków który jest diametralnie różny od świeżych absolwentów uczelni. CO NALEŻY
WIĘC ZAPROPONOWAĆ LUDZIOM PRZEZ TE 15 LAT.Może ktoś ma pomysł.
Hej, przecież 50-latek to nie jest stary człowiek!. Sama jestem belfrem, ale nie poszłam do pracy z myśla, że pójdę na emeryturę w wieku 50lat… w liceum nauczyciele tzw. ‚starej daty’ byli często lepsi merytorycznie (doświadczenie!) i bardziej sprawiedliwi niż młodsza kadra…ok są pewne przedmioty np. w-f, gdzie starsze osoby mogą ustąpić pola młodszym, ale dla każdego znajdzie się miejsce… Zgadzam się jednak z przedmówcami, że niestety Karta Nauczyciela blokuje ‚usuwanie’ tych ciał pedagogicznych, które się już do pracy nie nadają… i tu należy coś zmienić.
Valana pisze:
2009-06-23 o godz. 11:48
Dobra, które dostaje od Państwa Kościół w naturze nie nazwał bym miedziakami. Podatek związany z zapisami Konkordatu, też. A finansowanie nauczania religii ?
Albo płacenie przez księży podatków ryczałtem, albo zwolnienie ze składki na ZUS, albo…….. Tych „albo” jest dużo, tylko tego głośno się nie mówi ze względu na „dobro społeczne” – chćby remontowanie za Państwowe pieniądze obiektów sakralnych będących własnością Kościoła. To są naprawdę duże pieniądze, ale trudne do oszacowania, bo temat jest tabu.
Czy młodzi nauczyciele mają coś do zaoferowania swoim starszym kolegom poza „spieprzaj dziadu.”
Nie widzę powodu dzielenia nauczycieli na młodych i starych. Raczej na dobrych i kiepskich (kiepski tak prowokacyjne:) Tacy są wśród tych pierwszych i tych drugich.
Problemem jest gdy nauczyciel osiąga wiek emerytalny, a „trzyma” się stołka. Mogę to zrozumieć, bo praca niektórych definiuje, ale…
Natomiast nie rozumiem dlaczego starsi mieliby ustępować młodszym gdy nie mają zbytniej alternatywy. Wcześniejsza emerytura jest jedynie alternatywą dla osób schorowanych albo z alternatywnym źródłem utrzymania.
Czy jest ktoś, kto rozumie politykę kadrową naszego ministerstwa? Z jednej strony- duża podwyżka dla najmłodszych nauczycieli miałaby ich zachęcać do podejmowania pracy w szkole,z drugiej strony przeczy temu minimalna podwyżka dla nauczycieli mianowanych i dyplomowanych (też ludzi niestarych,bo często z ledwo przekroczoną trzydziestką), głodowe świadczenia kompensacyjne niższe niż zasiłki dla bezrobotnych (wszystko może się zdarzyć,zdrowie może zawieść…). Młody nauczyciel dostaje taki przekaz z MEN i od Rządu: Nie masz młody czego szukasz w szkole . Po 30-40 latach pracy twoja pensja wzrośnie najwyżej o 700-800 zl. Nie utrzymasz z tego rodziny, nie zwiedzisz Polski ani świata, nie będzie ciebie stać na książkę ,kino,teatr itp. Twoje horyzonty będą mniejsze niż uczniów,których uczysz….O co chodzi Rządowi,jaką politykę prowadzi już nawet nie tyle wobec nauczycieli, co wobec narodu? Z niecierpliwością czekam (wraz z Rzecznikiem Praw Obywatelskich) na odpowiedź MEN, jak powinien wyglądać i jak powinien być wyposażony warsztat nauczyciela ,jakie są obowiązki pracodawcy wobec pracownika-nauczyciela w tym zakresie?
Problem w tym, że spróbujcie jakiegoś starego nauczyciela oderwać od stołeczka;)od 6 lat szuka m pracy w szkole(polonistka)
Podzielam Pana obawy, bo pogłębiający się rozziew wiekowy może sprzyjać wojnie pokoleń. Chcę jednak zwrócić uwagę na pewne, z drugiego bieguna (zauważone z pozycji „praktykującego rodzica”) zjawisko Młodego Ambitnego Nauczyciela. Ów młody osobnik ortodoksyjnie stosuje wyuczone zasady wychowawcze skutecznie mobilizując uczniowski ruch oporu. Brak elastyczności, zasadniczość, brak zdolności do kompromisu wynikają z braku doświadczenia i stanowią protezę te braki zastępującą. Ta kategoryczność sądów i wymogów zderza się z lużną postawą uczniów, którzy skwapliwie korzystają z okazji i prowadzą do konfrontacji. Natomiast starsi nauczyciele potrafią uczniowskie emocje po pierwsze zredukować, po drugie skanalizować. Zatem, mamy dwie skrajności, w obu wypadkach szkodliwe dla systemu szkolnego.
Co tu gdybać, nauczyciele byli największą grupą pracującą na emeryturze i czy emerytury będą mniejsze czy większe, to jednak mniejsze niż wynagrodzenie. Gdyby emerytury były równe pensji to może…..
Jak na razie to widzę jedno: oddaliśmy emerytury – bez walki, Broniarz niejaki wynegocjował za to … dodatek do pensum, czyli odnieśliśmy „wielki sukces”. Jak był czas walczyć o prawa swoje i kasę, to siedzieliśmy na zadach ufając związkom. Teraz rząd ma wspaniały pretekst żeby się z nami dokładnie rozliczyć, jest kryzys, teraz łatwiej będzie resztki karty nauczyciela odesłać w niebyt, co więcej skasują te śmieszne awanse zawodowe i zupełnie oddadzą nas w niewolę lokalnym kacykom samorządowym. A ta niewola już jest faktem. Samorządy potrafią uczynić dyrektorem szkoły człowieka, który za nic nie pojmuje na czym polega egzamin zewnętrzny i daje matury po egzaminach, a cały tzw. zespół nadzorujący to ludzie wchodzący w skład jego Rady Pedagogicznej i, przynajmniej na razie jest cacy, a tego człowieka starosta przedstawia jako „menagera/menagerzycę” oświaty. I będziemy pracować za coraz mniejsze wynagrodzenia, będziemy pracować coraz dłużej i po wieki wieków. Trzeba było w tamtym roku nie zrobić tych śmiesznych matur.
„…kindersztuba najbardziej leży na sercu właśnie starszym pedagogom.”
Czy to coś złego?
No dobrze, od dziś , przepraszam od 1 września nie przejmuję się chamstwem.
.. jestem za wprowadzeniem górnego limitu wieku dla czynnego nauczyciela .. absolutnie nieprzekraczalnego ..
.. tak jak w przypadku sędziów piłkarskich zasada ta powinna obowiązywać zarówno miernoty jak i pedagogów wybitnych .. przestałby istnieć problem trzymania się stołka, gerontyzacji edukacji ..
.. uważam, że grubym przekłamaniem jest uogólnianie o rzekomo głodowo niskich emeryturach nauczycieli .. znam nauczycieli, którzy pobierają emeryturę w wysokości znacznie przekraczającej uposażenie n-la kontraktowego ..
aga.tas
a kiedy to miała być wysoka podwyżka dla młodych nauczycieli, a niska dla starszych?? Ja sobie takiej realnej propozycji nie przypominam.
tomek
Nie marudź tylko zmień zawód. Nikt ci nie każe być nauczycielem.
Do PANA PIOTRA SAJ; rozważam taką ewentualność, ale dzięki za radę!
Piotrze, tak mała róznica między zarobkami tych najmłodszych nauczycieli i kończących pracę ,nie jest dla tych pierwszych zachętą do podejmowania pracy w tym zawodzie i o tym jest mój post.Podobną (prawie) sytuację przeżyli niedawno lekarze,kiedy rezydentom zaproponowano pensje wyższe,niz mają ci od których mają się uczyć (za Gazetą Prawną). Z jednym muszę się zgodzić.Te wysokie podwyżki dla najmłodszych to przesada. Powinnam użyć słowa ” wyższe procentowo „.A ostatnie słowa nie przystoją koledze. Jeśli nie będziemy mieć dla siebie szacunku, nie spodziewajmy się go od społeczeństwa. Oczekuję merytorycznej dyskusji, a nie lekceważenia. Pozdrawiam wakacyjnie.
Mni, mam pytanie. Dzisiaj proponujesz górną granicę wieku dla nauczyciela. Będzie ona obowiązywać również dla Ciebie?
Problem wymiany pokoleniowej belferstwa jest bardzo złożonym i wymagającym nieco innych niż siekiera (którą proponuje Mni) instrumentów. Garść przykładów pozwoli przyjrzeć się temu problemowi i porzuciwszy emocje pochylić się nad nim.
Mój Ojciec rozpoczął swoją nauczycielską drogę w 1933, a zakończył w 1982. Od 1973 był formalnie emerytem. Wyjątkowość i waga naszego fachu były dla niego oczywistością.
Wśród moich przyjaciół są nauczyciele w wieku czterdziestu – czterdziestu dwóch lat, z dwudziestoletnim stażem w placówkach dla dzieci niepełnosprawnych intelektualnie w stopniu znacznym i głębokim. Im JUŻ należy się, moim zdaniem, nauczycielska emerytura.
Sam jestem od trzech lat emerytem, pracuję w niepełnym wymiarze i w r. 2009/2010 też będę pracował. Na prośbę dyrekcji.
Średnia wieku dyrekcji zespołu szkół, w którym pracuję, wynosi 36 lat. Wśród kadry są trzy osoby z pięćdziesiątką na karku, pięć w przedziale 40 – 45, pozostali to młokosy, średnia tej dwudziestki nie przekracza trzydziestu lat. W większości to nasi absolwenci, najmłodsi – roczniki 1983 i 1984. Wiedzą, że zakończą prace w latach czterdziestych. Ilu z nich dotrwa do emerytury? Ilu wymiotą kolejne „reformy”? Ilu wyeksploatuje się i wypali? Na razie nie są ani przyczyną, ani świadkami, ani uczestnikami konfliktu pokoleń, tego nieco wyolbrzymianego i demonizowanego problemu. Przynajmniej z naszej, małomiasteczkowej, perspektywy.
Pozdrawiam.
Mój ojciec do końca pracy w szkole nie był na ani jednym zwolnieniu lekarskim (ilu młodych nauczycieli tak potrafi, moje obserwacje podpowiadają, że nie jest z tym najlepiej). Jako stary, ale sprawny nauczyciel z doświadczeniem mógł sobie swobodnie pozwolić na wypowiadanie własnego zdania, nawet jeśli nie było po myśli dyrekcji. Lekcje prowadził na stojąco przechadzając się po klasie. Wiek dawał mu pewien dystans do uczniowskich zachowań, dodatkowo w połączeniu ze sprawnością oraz opinią jaką posiadał wśród obecnych rodziców, dawniej jego uczniów, w klasach do których wchodził czuł respekt i poszanowanie.
W tym samym bloku mieszka inny nauczyciel, który w podobnym wieku skorzystał z leczenia psychiatrycznego, ponieważ nie podołał trudowi wykonywanej pracy. Na marginesie to też trochę świadczy o obciążeniu jakiemu jesteśmy w naszym zawodzie poddawani.
Trudno jest jednym odgórnym cięciem sprawę załatwić dobrze. Nie znam się dobrze na przepisach, ale miłe by było rozwiązanie, które dobrym sprawnym nauczycielom by dawało prawo do dalszej pracy tak by nie czuli, że komuś przeszkadzają. Zarazem takie, które by pozwalało opuścić szkołę nauczycielowi bez sił, zdolności sprawnego reagowania, pamięci, czy też względnego kontaktu z rzeczywistością. Może chodzi tylko o dobra wolę a także zwykłą mądrość dyrekcji i rady pedagogicznej. Bez tego żaden przepis nie zrobi dobrze, bo życie nie jest równe.
Panie Gospodarzu!
Proszę napisać, czy młody polonista (dopiero po studiach) ma szansę w tym roku na pracę w szkole. Zastanawiam się jak to możliwe, że po obchodzie wszystkich (!) łódzkich szkół państwowych nie otrzymałam komunikatu: „tak, jest u nas wolny wakat”. Dosłownie wszędzie mówili mi, że nic z tego, że niż demograficzny, że zwalniają nauczycieli, że nawet jak zwolni się miejsce, to nikogo nie zatrudnią, bo nie ma potrzeby, że zatrudnili nauczyciela mianowanego, który został zwolniony z innej szkoły. Chciałam pracować w zawodzie, ale nie wyszło… Nie wiem, może jestem jakimś odrażającym typem, może trzeba mieć plecy, żeby wejść w środowisko, może uda się za rok.
Pozdrawiam,
Lena
Pani Leno,
przykro mi, ale młody polonista ma małe szanse, aby otrzymać pracę w łódzkiej szkole. Może miejsce trafi się ok. 1 września, gdy część nauczycieli pójdzie na urlop zdrowotny. Zwykle zaczyna się na zastępstwo albo na część etatu, a potem szanse rosną.
Pozdrawiam
DCH
Szanowny Panie Gospodarzu,
cieszę się, iż poruszył Pan ten temat. Jestem młodym nauczycielem historii, który właśnie szuka pracy w szkole. Niestety, pomimo wysłania ponad 130 aplikacji do szkół publicznych i prywatnych w Krakowie, raczej nie mam szans na znalezienie pracy szkole, gdyż po prostu w szkołach nie ma wolnych etatów dla historyków. Osobiście nie ma żalu do starszych nauczycieli, iż nie rezygnują z pracy w szkole, skoro nie widzą dla siebie lepszych alternatyw. Zastrzeżenia mam jednak do naszego systemu edukacji, który przyczynia się do powstania zjawiska „nadmiaru” nauczycieli na rynku pracy. Sądzę, iż wyjściem jakie mogłoby naprawić sytuację byłoby ograniczenie miejsc na tych kierunkach studiów, po których wiadomo, iż po ich ukończeniu trudno o znalezienie pracy w zawodzie.
Pozdrawiam,
Marcin_M.
Marcin_M
Ja znam świetny system, który powinien ograniczać liczbę studentów na nieperspektywicznych kierunkach. To jest zdrowy rozsądek. Jak widać matura nie jest wyznacznikiem dojrzałości skoro wciąż tak liczne są wydziały typu historia, politologia, europeistyka czy marketing i zarządzanie.
Niestety hobby jakim jest studiowanie historii jest kosztowne. Wiem, bo sam kończyłem 🙂
Marcin M,
Nie przejmuj sie. premier Tusk tez studiowal historie. Moze czeka na Ciebie cos lepszego?