Ostatni numer
Bardzo nie lubię, gdy nie mogę kupić swojego ulubionego czasopisma. Tak mam już od dziecka. Przyjść do kiosku i dowiedzieć się, że nie ma – nie, tego nigdy nie chciałem doświadczyć. Dlatego od najmłodszych lat decydowałem się na prasę pewną i bez problemu dostępną.
Z tego właśnie powodu w czasach licealnych wybrałem „Życie Literackie”. Czasopismo takie sobie, ale miało jedną zaletę. Zawsze można je było kupić. Kilka lat nic mi nie zmąciło spokoju, aż pewnego razu redakcja postanowiła drukować scenariusz jakiegoś serialu z wyprzedzeniem o jeden odcinek w stosunku do emisji telewizyjnej. Wtedy czasopismo zniknęło z normalnej sprzedaży i było dostępne tylko spod lady. W bibliotece trzeba się było zapisywać, a i tak dostawało się egzemplarze strasznie wybrakowane. Horror! Ze złości przez dobry rok nie wziąłem do ręki żadnej prasy poświęconej kulturze.
Obecnie z drżeniem serca kupuję swoje ulubione czasopisma. Lekturę zaczynam od sprawdzenia, w ilu egzemplarzach jest drukowany dany numer. Niestety, liczba ta stale spada. Niechybnie niedługo dowiem się, że to już koniec. Boję się swojej reakcji, gdyż wiem, że zemsta moja będzie straszna. Takiej zniewagi długo nie daruję.
Moja córka ma to po mnie, że lubi wybrać raz a dobrze. Niestety, wciąż musi przeżywać rozczarowanie, bo czasopisma upadają. Te dla dzieci chyba jeszcze bardziej. Dziecko ma zaledwie 9 lat, a już kilka razy dowiedziało się, że ulubionego tytułu więcej nie będzie. Teraz niejako w prezencie na święta dowiedziało się, że trzyma w rękach ostatniego „Cudaczka”, całkiem mądre czasopismo dla młodych czytelników. Co z tego, skoro wyszło zaledwie 20 numerów i na tym koniec. Patrzę na córkę i widzę, jak ze złości planuje nie kupować żadnej prasy papierowej. Kolejnej zawiedzionej miłości już nie będzie. Przykro mówić, ale stałość i wierność w uczuciach gwarantuje tylko internet.
Komentarze
Pięknie napisane. I jakże nieprawdziwie. Co się zdarza, kiedy się pisze z perspektywy dzidziusia w domu.
Statystyki mówią, że czytelnictwo wzrosło o 30%. I żeby to zauważyć, wystarczy pojechać na targi książki do Lipska czy Frankfurtu. Ale nawet polski Empik, który pół roku temu uznał, że lepiej sprzedawać dżem słoikom niż książki na podróż, ostatnio na powrót uznał książkę za swój centralny produkt. No, prawie. I prawie można tam już wejść.
Gdyby jeszcze wydawcy nie robili tyle, żeby utrudnić dostęp do książek. Gdyby nowe ebooki można było kupić wszędzie, np na USB (koszt 50gr). Ale to już moje zdanie bo czytelnictwo papierowe też rośnie.
A tu nawet w Usanii Trendowatej sławny New York Times, który jakiś czas temu przeszedł do internetu zgodnie z Pana radą, ostatnio powrócił do wydania papierowego. A to już oznacza nowy kierunek. I zawrócenie kijem Odry.
Co do internetu to mogę jedynie dodać, że jeśli i Pan wpadnie na pomysł by swoje teksty okraszać hasłem „Kup dostęp do Polityki Cyfrowej” to ja podziękuję.
Szczerze mówiąc wydaje mi się, że wszystkie te płacze i narzekania wynikają z przestarzałego rozumienia wydawnictw jak i demokracji. To oczekiwanie, że „przyjdą i dostarczą gotowe” a ja kupię albo nie. Że Palikot znowu stworzy partię a potem wymyśli do niej program i ja powiem, czy mi się podoba. A tu już nie, a tu trzeba coś od siebie… No, ale to na inną okazję.
Miłego Nowego Roku!
To ja się na tę stałość internetu powołuję, aby głos zabrać.
Panie Profesorze!
U nas, w kraju edukacją publiczną stojącym, hufcami sześcsettysięcznymi łopoczącą, żaden, tfu, wolnorynkowy „cudaczek”, dzieciom więcej niż 20 numerów nie wykręci!
Proszę pocieszyć dziecko, że dla równowagi, nawrócenie młodocianych na felietony Machejka w „Życiu Literackim”, też mu nie grozi.
Proszę też nie upadać na duchu, nie internet to ostoją trwałości postaw edukacyjnych i serwisu intelektualnego, ale etat publiczny, poprawnie konsumowany.
Boże, co ja piszę, ojca dzieci uczę …no, tego.
Przecież wiem, że to podpucha z tym internetem… 😉
Więc z pewnością Miłego Nowego Roku , Panie Profesorze, wraz z odchodzącym w dal czternastym i stoczternastą zmarnowaną szansą na wolną od publicznego etatyzmu oświatę!
@Vera: Cas sie Pani pomylilo. New York Times od zawsze i bez przerw ukazuje sie wcpostaci papierowej