Co uczniowie wiedzą o PRL?
Niemcy martwią się, że młodzież nie ma bladego pojęcia o NRD. Dlatego planują zapoznać swoich uczniów z niezbędnymi informacjami. Szkoły będą zobowiązane do przekazywania wiedzy o NRD (tekst o tym tu). Podobnym brakiem wiedzy o PRL wykazują się nasi uczniowie. Wprawdzie w mediach i na ulicy można zaobserwować coś w rodzaju mody na czasy Gomułki i Gierka, ale nie idzie za tym żadna wiedza. Młodzież wie tyle, ile im starsi w ramach sentymentalnych opowieści przekażą, plus to, co sama odkryje w Internecie. Niestety, taki sposób przyswajania wiedzy powoduje, że uczniowie nie potrafią odróżnić żartu od koszmaru. Niejeden młody człowiek powtarza z pełną powagą teksty z kabaretu, np. że w sklepach nie było podpasek, więc polskie kobiety musiały się wstrzymywać (to akurat tekst Pomarańczowej Alternatywy). A dzięki temu, że nie można było kupić papieru toaletowego, ludzie podcierali się organami PZPR (przypomnę, że organami PZPR była większość ówczesnej prasy). Nauczyciele wprawdzie lubują się w snuciu opowieści o złotych czasach swojej młodości, ale w ten sposób wcale nie uczą, tylko moralizują.
Taka mniej więcej jest wiedza młodzieży o PRL, ale to nie wina uczniów, lecz szkoły. Przecież na żadnym przedmiocie nie uczy się poważnie o czasach socjalizmu w Polsce. Na języku polskim trudno w ogóle dojść z programem do czasów PRL. Z konieczności cały okres powojenny robi się po łebkach, a skutek tego jest taki, że Polska Ludowa jawi się dzieciakom jako kraj noblistów (Miłosz i Szymborska nagrodzona już po upadku komunizmu, ale za wiersze z epoki), mrówek i krówek (To wina poezji Twardowskiego), Pana Cogito (wymyślił Herbert) oraz gry w brydża i wyginania ciała w rytm tanga (wina Mrożka). Na historii jest jeszcze gorzej (mało godzin, dużo materiału), więc leci się tylko rocznicami powstań, tzn. od powstania Wieliczki do powstania Wałęsy. Można kręćka dostać od nazwisk i dat. Coś z tym trzeba zrobić, bo niedługo okaże się, że PRL był bardzo fajny: boki można było zrywać na każdym kroku, żadnej niezdrowej żywności nie sprzedawano, był Jarocin i Letnia Zadyma w Środku Zimy, nikt nie brał udziału w wyścigu szczurów, a Gomułka miał niezłe gadane, jak Palikot i Niesiołowski razem wzięci. Szkoda, że się te jaja skończyły.
Warto wprowadzić do szkół sensowny program historii PRL. Tylko nie teraz. Może za kadencji następnego prezydenta. Obawiam się, że obecny za bardzo wziąłby sobie parę spraw do serca. Znowu byłyby spory o rolę tego i owego w obalaniu komunizmu. Zanim program trafiłby do szkół, przez sejm przeszłoby tornado, upadałyby i powstawały rządy, rozbijały i tworzyły koalicje, zmartwychwstałby Lepper, do piekła poszedł Tusk – cholera wie, co by się działo podczas opracowywania programu nauczania o historii PRL. Lepiej niech będzie, jak jest: niech starsi opowiadają dzieciom bajki o podpaskach i papierze toaletowym, a nauczyciele niech mają okazję do snucia wspomnień.
Komentarze
Historii współczesnej nie powinno się uczyć w szkole bo jest za bardzo uwikłana w politykę bieżącą i w emocje oraz życiorysy rodziców, dziadków itd.Na dodatek wielu rzeczy nie wiemy bo archiwa się otwierają po minimum 50 latach!!!To co piszą historycy dziś nie jest tak naprawdę ani wiedzą trwałą ani obiektywną ani naukową!!!
Jeżeli chodzi o język polski, to akurat moja nauczycielka wybrała podręcznik „To lubię!”, przez co nastąpiło ogólne pomieszanie epok, ale też i wkradło się na lekcje trochę współczesnej literatury. Natomiast w historii nie dotarłam nigdy dalej niż do II wojny światowej, a i tej nie mielismy czasu omówić. Za to o bitwie pod Maratonem miałam przyjemność dowiadywać się w swej szkolnej karierze trzy razy. Podobno nowa reforma szkolnictwa ma zakładać pewną ciągłość nauki, czy i historia nie mogłaby tej ciągłości podlegać? Podział materiału tak, by w gimnazjum uczono się starożytności i średniowiecza, może części nowożytności a w liceum czasów bardziej współczesnych wydaje się mi być propozycją co najmniej godną rozważenia.
Mnie wiedza o PRL powala na ustnym egzaminie, przy słuchaniu prezentacji.Nijak to, co mówią uczniowie, nie ma się do tego kawałka mojego życia, który w PRL przeżyłam:to trochę martyrologii, trochę „Misia” i kabateru, znikona wiedza o historii,a czy to lata 50-te, czy 80-te- nie ma różnicy, było tak samo „strasznie”, „biedni co ludzie”, „nie było normalnych książek”(!!!!),zaraz można było zostać aresztowanym.Jakieś takie pomieszanie z poplątaniem.
W latach 7o-tych opowiadano sobie taki kawał :
Do USA weszły wojska radzieckie i zarekwirowały Johnowi dom. John poskarżył się koledze z miejscowości, gdzie wojska radzieckie jeszcze nie dotarły (telefonicznie). Na to kolega :
– John, a postawiłeś przed domem tabliczkę „private” ?
– No, nie.
– A widzisz ? Rosjanie widocznie myśleli, że dom jest rządowy.
Zaśmiewaliśmy się z tego kawału do łez (jako licealiści z czasów realnego socjalizmu).
Powtórzyłem ten kawał mojemu dziecku (urodzone w 1983 r.). Rozmowa miała miejsce w latach 90-tych. Dla niego ten kawał wcale nie był śmieszny. Nie mogło zrozumieć kontekstu. Długo musiałem tłumaczyć. Niestety, było już na etapie rozumowania amerykanów z tego kawału.
Myśmy sobie takimi kawałami poprawiali humor. Obecnie telewizja emituje wspomnienia z tamtych czasów wyświetlając filmy Bareji czy kabaret Laskowika. Jednak młodzi widzowie inaczej odbierają kontekst tych programów. Dla nich to coś w rodzaju Monthy Pythona, a nie przemycana w grze słów krytyka ponurej tamtejszej rzeczywistości pomagająca znieść na wesoło beznadzieję tego co się wtedy działo. Przerysowana, ale dająca do zrozumienia, że nie jesteśmy sami w swoim niezadowoleniu i podnosząca na duchu.
Ma Pan Dariusz rację, że jeszcze teraz nie można o tym uczyć. Politycy korzystają z niewiedzy młodych wyborców i braku możliwości uchwycenia kontekstu. Wciskają im kit o agentach. Nie znając realiów tego życia z autopsji, łatwo uwierzyć w to, że dowolnie wskazany człowiek żyjący w tamtym ustroju, tak na prawdę, to współdziałał z SB. Przecież jak by chciał, to mógłby z oficerami SB nie rozmawiać i nie byłoby sprawy. Myślenie podobne jak u tych Amerykanów z kawału.
polska młodzież ma bardzo duże pojęcie o prlu, nie wiem skąd Pan taką tezę wytrzasnął. szkoda, że w Polsce uczy się tylko o prlowskich absurdach, zapominając np o reformach Pana Wilczka… można by z nich wiele zaczerpnąć, zamiast katować młodzież „powstaniem Wałęsy”… śmieszna nazwa swoją drogą…
„polska młodzież ma bardzo duże pojęcie o prlu,”- chyba ta „czerwonego chowu” z dziadkami z SB.Jakie reformy Wilczka????do teraz pamietam ze studiów absurd zdawania egzaminu z ekonomii socjalizmu i ekonomii kapitalizmu.Kto żył w miarę świadomie i nie był z „czerwonego koryta”, wie praktycznie, jak wyglądała ekonomia socjalizmu- reformy Wilczka, dobre sobie…
Do Kwanta,
Trzeba uczyc, właśnie dlatego, aby politycy niewykorzystywali i nie rozgrywali tej niewiedzy.
nie wykorzystywali 🙂
Witam,
może zapoznałby się Pan z pewnym debiutem powieściowym, a potem przemycił go uczniom na jakimś fakultecie?
Niech się przyjrzą, jak się żyło w PRLu zwykłym ludziom i jak wtedy mogła kształtować się świadomość młodego człowieka. Bez moralizowania i bez niezbyt przez nich lubianej faktografii
http://krytycznymokiem.blogspot.com/2008/07/haszyszopenki-jarosaw-malanek.html
Pozdrawiam
mada
Czy wiesz co to była reforma Wilczka?Bo podejrzewam,że nie;-))))
Wiem, że Korwin -Mikke zachwyca się tą reformą jako skrajnie kapitalistyczną, ale wybacz- członek PZPR Wilczek i Jaruzelski jako wprowadzający w Polsce kapitalizm to brzmi nieco oksymoronicznie.
A moja młoda (dwudziestolatka) znajoma na pytanie, kim był Tadeusz Mazowiecki, odpowiedziała pytaniem „Sportowiec?”.
mada najpierw moze jednak sie zapoznaj z tymi reformami a pozniej oceniaj czy sa kapitalistyczne czy nie
Trafiłam tutaj przypadkiem, ale zgadzam się z autorem tego tekstu. Ukończyłam w tym roku podobno najlepsze liceum ogólnokształcące w mieście, profil humanistyczny. Ostatnia lekcja z historii jaką mieliśmy była o przerzuceniu komunistów do Polski. Nie wiem praktycznie nic o czasach powojennych. Nie jestem z tego dumna, ale taka jest prawda. Nie jest to z pewnością wina naszej nauczycielki, bo robiła co mogła, ale lekcje nie są z gumy. Lecieliśmy z materiałem najszybciej jak się dało, a mimo to nie zdążyliśmy. Tak jest podobno co rok.
A potem młodzi Polacy chodzą na wybory i nawet nie wiedzą na kogo głosują. Niestety naszemu pokoleniu można wcisnąć każdy kit.