MEN poszukuje promotorów

MEN ogłosiło konkurs na promotorów nowej podstawy programowej (regulamin tu). Posunięcie bardzo dobre. Widać, że ministerialni urzędnicy są świadomi tego, że ich pomysły działają na nauczycieli jak płachta na byka. Takie też będzie podejście środowiska oświatowego do kolejnej podstawy programowej, którą narzuci szkołom minister edukacji – ludzie się wściekną. Aby więc zapobiec ekscesom w rodzaju wywożenia przedstawicieli MEN na taczkach ze szkół, nową podstawę programową będą promować ludzie z konkursu. Mam nadzieję, że zostaną wybrane osoby cieszące się zaufaniem nauczycieli, bo inaczej może być z nimi krucho.

Naprawdę nie mam już cierpliwości do żadnej nowej podstawy programowej, po cyrkach z Gombrowiczem za czasów Giertycha, po wprowadzeniu pism religijnych (Jan Paweł II, prymas Wyszyński i inni) za czasów Legutki, po błędach w tegorocznej maturze nie spodziewam się, aby ekipa obecnej minister edukacji wymyśliła coś sensownego. Utwierdziła mnie w tym zwątpieniu parodia konsultacji społecznych w wydaniu Katarzyny Hall (przypomnę: minister objeżdżała kraj z wykładem i przyjmowała hołdy od urzędników, zaś nauczycieli nawet nie chciała dopuścić przed swoje oblicze).

Czeka zatem dyrektorów szkół i nauczycieli seria spotkań ze zwycięzcami ogłoszonego konkursu. Znowu będą nas przekonywać, że tym razem ministerialny pomysł to odkrycie Ameryki. Jestem sceptykiem, to prawda, ale nie jestem uparty jak osioł. Jak przyjedzie ktoś mądry, to z przyjemnością posłucham, co ma do powiedzenia o nowej podstawie programowej. Mam nadzieję, że ci ludzie będą mieć coś od siebie do przekazania nauczycielom i będą skłonni do dialogu. Oby tylko nie powtórzyła się sytuacja, jaka była podczas szkolenia na egzaminatorów nowej matury. Wtedy na wszelkie wątpliwości nauczycieli odpowiadano słowami: „tak zadecydowała Warszawa” oraz „jak się nie podoba, to można zrezygnować”. Ciekawe, co zadecyduje „Warszawa” tym razem.