Wychowawstwo dla frajerów
Dobrze jest być wychowawcą, ale jeszcze lepiej nim nie być. W moim liceum mamy prawie 20 klas, nauczycieli ponad 40, a to znaczy, że co drugi belfer nie jest wychowawcą. Niektórym udaje się nie dostawać wychowawstwa przez wiele lat, a inni otrzymują to zadanie bez przerwy. Co roku w szkołach odbywa się polowanie na wychowawców. Dyrekcja znajduje kandydatów, a ci wykręcają się, jak mogą (typowe tłumaczenie to: mam małe dzieci, pracuję w innym miejscu, często choruję, nie mogę wyjeżdżać na wycieczki, gdyż opiekuję się chorą matką, nie nadaję się do tego, jestem zbyt konfliktowy, uczę tylko pierwsze klasy itd.). Nie będę ukrywał, że z wielką radością przyjąłem informację, iż po wakacjach nie będę wychowawcą. Gratuluję koleżankom i kolegom tego zaszczytu.
Mówi się, że pełnym nauczycielem może być tylko wychowawca, ale to takie trele morele, aby pocieszyć tych, którzy mieli pecha. Wychowawca ma mnóstwo dodatkowych obowiązków, a gratyfikacji finansowej żadnej. Może oczywiście liczyć na zawodowe spełnienie, radość z pracy, ale z tym coraz gorzej. Czasem trafi się rewelacyjna klasa, jednak zwykle klasy bywają pożal się boże – wszystko ma uczniom załatwić wychowawca, bo przecież od tego jest. Kto nie ma wychowawstwa, ten ma głowę spokojną, zarobki takie same.
Nie wymiguję się od pracy, tylko nie podoba mi się łamanie zasady równości społecznej w szkole. Nie można jakiejś grupie pracowników przydzielać więcej obowiązków za to samo wynagrodzenie. A właśnie wychowawstwo oznacza dużo więcej obowiązków za te same pieniądze (dodatek dla wychowawcy jest śmiesznie niski – jakieś 50 zł miesięcznie – nie za jednego ucznia, tylko w ogóle). Jeśli więc można wybrać, jakie obowiązki chce się za tę samą pensję, normalny człowiek wybiera obowiązki mniejsze. Oczywiście bywają na świecie społecznicy. Ja też lubię wolontariat. Jeśli chcę zrobić coś za darmo, oferuję swoje usługi organizacjom charytatywnym, natomiast w miejscu pracy chciałbym za pracę otrzymywać wynagrodzenie. Wychowawstwo w szkole to praca bez wynagrodzenia, dlatego ludzie nie garną się do tej funkcji. Zresztą widok koleżanek i kolegów, którzy przez kilkanaście, a czasem przez kilkadziesiąt lat nie byli wychowawcami, upewnia, że bycie zwykłym nauczycielem służy zdrowiu. Chciałbym być wychowawcą i jednocześnie nie chciałbym – w każdym razie nie w obecnym systemie, gdzie tę pracę wykonuje się za uśmiech i dlatego, że ktoś musi.
Komentarze
50zł to dużo. Moja mama parę lat temu miała jakieś 20-30zł. I właśnie tyle jest warte ‚wychowywanie’ młodzieży w szkole.
Co gorsza obecnie wychowawca to glównie(za to się go w praktyce wylącznie ocenia) praktycznie darmowy kancelista do wypisywania masy papierów, wypelniania tabelek itd.zupelnie nie wiadomo komu i do czego potrzebne i to na ogól ręcznie.Ta funkcja z jakimkolwiek wychowaniem nie ma, poza nazwą, nic wspólnego!!!
Do
Owcy: Widac się Twoja mama nie przykładała, skoro to takie „nic” dla Ciebie. Nie oceniaj innych po takim jednostkowym przykładzie.
manjaa
Takie są stawki (brutto!) za pelnienie tej funkcji – w Polsce nie przekraczają 150zl miesięcznie.Nie zależy to od niczego, poza przypisaniem danej klasy do nauczyciela.Za choćby dziesiątki tabelek,rubryczek i kwitów do wypelnienia nawet 150 zl miesięcznie to kwota śmieszna.I tyle!!!Nie wiem czemu to ma cię upoważniać do obrażania innych???
Myślę, że po odjęciu składek i podatku z tych około 50 zł może zostać 30 zł. Wątpię, Owca, by w ostatnich latach nastąpiła znacząca podwyżka dodatków dla nauczycieli.
Mnie w tym roku przypadnie ten nadwątlony zaszczyt poprowadzenia klasy. Jęczę sobie pokątnie przypominając co chwila kolejne wynikające z tego „zaszczytu” obowiązki.
owco- a pisali, że milczenie jest złotem? pisali? i czasem warto w to uwierzyć
A pamiętacie dodatek dla polonistów za sprawdzanie wypracowań. Cosik mi po głowie chodzi 17 zł. Kwota nie zabójcza, ale na długopis było i człeczyna czuł, że gdzieś, ktoś zrozumiał, że są tacy co mają więcej do zrobienia. Ech…
Nauczyciel. który nie jest wychowawcą, ma mniej roboty papierkowej, lecz jest pozbawiony satysfakcji czerpanej z pełnienia tej funkcji, za którą dostaje grosze, przynajmniej w Poznaniu. Uczę w zespole szkół, w którym nie tak dawno było sporo oddziałów, wielu uczących wymigiwało się od pełnienia tej funkcji i często im to się udawało. Dzisiaj mamy drastyczny spadek klas, co spowodowało, że wychowawstwo jest cenną wartością, bo możę byc gwarancją uznania w oczach dyrekcji – często jakże złudną. Uczniowie mojej szkoły(licealiści i gimnazjalisci) nie cechują się pędem do wiedzy oraz szczegółową znajomością dobrych manier, lecz pełnienie obowiązk wychowawcy w klasach trudnych jest dla mnie wyzwaniem a nie pracą frajera, jak to określa, niestety,moja żona.`
Podzielam opinię,że wychowawstwo to bardzo duży obowiązek i faktycznie płątny prawie tak, jak dodatek motywacyjny – coś jak dodatek na żonę w PRL-u. Trudno się jednak bronic przed narzuceniem tego obowiązku ze strony dyrekcji a jeszcze trudniej gdy taka oferta pochodzi od samej młodzieży. Na pocieszenie autora dodam,że czy formalnie jesteśmy mianowani na wychowawcę czy też nie, to i tak wszyscy jesteśmy wychowawcami. Tylko już bez tej jałmużny. Nauczyciel wychowuje nie tylko na lekcji wychowawczej. Uczniowie obserwują nas nieustannie, oceniają nasz dowcip, uśmiech,postawy wobec…strój, zapach perfum, całą
zewnętrznośc i prezentują swoją opinię nawet po latach. Na tym blogu jest aż nadto dowodów na to,że tak właśnie jest. Jeszcze więcej mogą o sobie przeczytac nauczyciele we wpisach od byłych uczniów czynionych na „N – K”
W pełni się zgadzam z autorem blogu. Dodatek za wychowawstwo jest nadal śmiesznie niski i nie odpowiada wkładowi pracy i odpowiedzialności, którą bierze na siebie wychowawca klasy. Czemu wobec tego podwyższono podstawowe pensje nauczycieli a nie dodatki za wychowawstwo? Bo tak było łatwiej i wszyscy dostali podwyżki? A czemu nie walczyły o to związki zawodowe? Bo lokalni przywódcy związków zawodowych na ogół nie są wychowawcami klas!
@Totu
Wychowawstwo jest dodatkiem, więc podwyżka płac go nie obejmuje. Dodatek za wychowawstwo ustala organ prowadzący (gmina lub starostwo) w regulaminie wynagradzania nauczycieli uchwalanym corocznie przez radę gminy. Dwa lata temu wprowadzono obowiązkową konsultację tego regulaminu ze związkami zawodowymi. Dopiero wtedy udało się go podnieść do wysokości około 50 zł brutto. Dokładniej, każda gmina ustala taką jego wysokość jaką chce, ale z reguły żaden wójt nie wychyla się od przyjętej średnio w kraju, aby nie musieć prowadzić walki ze związkami zawodowymi. Gdy związki nie miały na to wpływu to w naszej gminie płacono 18 zł brutto, a zdarzały się gminy płacące 5o gr brutto, bo gdyby nie płaciły nic to łamałyby przepisy. Podobnie jest z innymi dodatkami.
Mądry dyrektor może jeszcze dać wychowawcy dodatek motywacyjny tłumacząc innym nauczycielom, że skoro dodatek za wychowawstwo ustalony przez gminę jest taki niski, to aby to jakoś zrekompresować motywacyjny dostaną tylko wychowawcy. Jednak pula motywacyjnego przypadająca na szkołę (również naliczana wg zasad regulaminu, o którym było wyżej) to w przypadku szkoły do 200 uczniów ok. 850 zł brutto na wszystkich dwudziestu kilku nauczycieli. Dając dodatkowo motywacyjny 7 wychowawcom i rezerwując 400 zł brutto dla tych wybitnych, to ok. 60 zł brutto dodatkowo na wychowawcę. Ktoś na blogu wspominał o 150 zł brutto. W naszej rzeczywistości byłoby to nierealne. Chyba, że za to, że ktoś jest wychowawcą dorzucić mu jeszcze nadliczbówki – jeśli są.
CZytając powyższe wpisy mam takie pytania:
– Jak powinno wyglądać wychowawstwo klas?
– Na czym powinno polega (bo rozumię, że to nie tylko obowiązek papierologiczny)?
Sądzę, że bez odpowiedzi na takie pytania zależy czy człowiek chce być wychowawcą klasy czy też nie.
Czy jeżeli by płacono kilkakroć wiecej to wychowawstwo (czy też WYCHOWANIE) młodzieży by się zminiło? Jeżeli nie to może miec rację Owca, że to tylko „wychowanie” niewarte 30 czy 50 złotych.
Zazdroszczę Gospodarzowi, że nie musi być wych. Kiedyś wspominał, iż w jego szkole poloniści są zwolnieni z tego obowiązku, bo mają innych więcej niż pozostali. Gratuluję dyrekcji sprawiedliwego pomysłu.
U mnie jest odwrotnie – poloniści zawsze obarczeni (tak) wychowawstwem, bo uczą klasę do matury.
Rację ma Kwant, że dodatek zależy od gminy. Ma ona obowiązek konsultować wysokość dodatków dla n-li ze związkami zaw., ale mimo ich starań w moim mieście – od kilku lat za wych. jest ta sama nędzna kwota, bo sprzeciw nie jest wiążący.
Może posypią się gromy, ale mam już serdecznie dosyć wypełniać dziennik i arkusze, organizować zebrania, wysyłać powiadomienia o ndst., podliczać frekwencję, pisać opinie do sądów, drukować świadectwa itp. itd. Tylko dla idei – bo 50 zł brutto to nie jest żadna zapłata.
Pisemko sporządzane przez 40 minut w obecności petenta u notariusza kosztuje 1.600 zł (to nie pomyłka – jeden tysiąc sześćset złotych). Proszę mnie nie przekonywać, że nie ma co porównywać. Niby dlaczego ?!
@ Zbyszek
Obowiązki wychowawcy trudno opisać. Właściwie wszystko co się dzieje w szkole i dotyczy uczniów przydzielonej klasy jest na głowie wychowawcy. Można to starać się wypisać w regulaminie, np. tak :
1.Wychowawca jest zobowiązany do rozpoznania sytuacji wychowawczej uczniów i poinformowania uczących nauczycieli o trudnych przypadkach w tym zakresie.
2.Opracować w oparciu o program wychowawczy szkoły klasowy plan wychowawczy i tematykę godzin do dyspozycji wychowawcy(w porozumieniu z uczniami i rodzicami), który przedstawia rodzicom podczas pierwszego spotkania w roku szkolnym.
3. Podejmować systematyczne wysiłki zmierzające do wytworzenia prawidłowej atmosfery wspólnoty klasowej.
4. Uczestniczyć we wszystkich sytuacjach ważnych dla klasy ujętych w planie wychowawczym klasy, np. imprezach, w których uczestniczą wychowankowie.
5. Kierować wszystkimi klasowymi wycieczkami wyjazdowymi.
6. W miarę potrzeb odwiedzać wychowanka w jego miejscu zamieszkania (najlepiej w obecności pedagoga szkolnego) po uzyskaniu zgody rodziców ucznia.
7. Czuwać nad postępami w nauce i frekwencją ucznia, być w stałym kontakcie z rodzicami i pedagogiem szkolnym, starać się poznać sytuacje pozaszkolne wychowanka (bierze je pod uwagę przy ustalaniu oceny zachowania).
8. Jest zobowiązany do motywowania rodziców uczniów z trudnościami w nauce, aby zgłaszali się do Poradni Psychologiczno – Pedagogicznej na badania specjalistyczne.
9. Czuwać nad wynikami pracy swoich wychowanków i reagować w przypadku nie realizowania przez uczących nauczycieli zaleceń specjalistów.
10. Organizować klasowe zebrania rodziców, uczestniczyć w dniach otwartej szkoły.
11. Prawidłowo i systematycznie prowadzić dokumentację klasową, tzn. prowadzenie dziennika lekcyjnego, arkuszy ocen, wypisywanie świadectw, sporządzanie zestawień statystycznych oraz wykonywanie innych czynności zgodnych z zarządzeniami władz szkolnych, dyrekcji szkoły i uchwał Rady Pedagogicznej.
12. Wychowawca ma obowiązek corocznego zapoznawania rodziców podczas pierwszego spotkania o obowiązujących w szkole przepisach i wymogach (statut, system oceniania, program wychowawczy)
13. Ma obowiązek rozstrzygania sporów wewnątrzklasowych i sytuacji konfliktowych zaistniałych na terenie szkoły i poza nią.
W sumie, gdyby chcieć się z tego sumiennie wywiązać wyjdzie dodatkowe pół etatu za 50 zł brutto. I oczywiście sympatia i wdzięczność wszystkich 30 wychowanków.
Kwant
150 zl brutto to autentyczna stawka za wychowawstwo w Warszawie.Bodajże w gimnazjach…
Zbyszek
Stawka, o której mówimy to wyjątkowo dziadowska rekompensata za masę papierków, najczęsciej tak naprawdę nikomu do niczego niepotrzebnych, do wypelnienia, cżęsto
po wykonaniu stosownych obliczeń i to, mimo 21 wieku, ręcznie.To tak naprawdę egzekwują dyrekcje i kuratoria.
Jeszcze różne pomysly „wychowawcze” różnych wladz od góry do dolu(zwykle pretekst czy przykrywka do tego żeb jacyś koledzy sobie mogli zarobić. Po tym wszystkim, jak w znanym wierszyku, mozna się już naprawdę zająć wychowaniem, ktorego efekty już tak naprawdę żadnego urzędnika nie obchodza;-)bo trudno je ująć w kwitach…;-)
Przykro mi przeczytać to, co Pan tu napisał. Jestem wychowawcą, oddałem właśnie pierwszą klasę i przyznam, że nic tak bardzo nie związuje z tą pracą jak zespół, który można prowadzić i widzieć efekty pracy nie tylko na polu dydaktycznym. Nie wykonuję tej pracy, bo muszę. Wykonuję ją, bo chcę. Dyrekcja zapytała mnie, czy chcę kolejne wychowawstwo. Zgodziłem się bez wahania. Tak właśnie Panie Dariuszu, bez wychowawstwa jest się niepełnym nauczycielem. Pracowałem kilka lat tylko jako polonista. Odkąd musiałem zaopiekować się klasą, na pewne sprawy zawodowe zacząłem spoglądać inaczej. Pewnie po drugiej klasie będę chciał od tego trochę odpocząć. Ale obraża mnie Pan tytułem „wychowawstwo dla frajerów”.
Pozdrawiam
J. Cz.,
mnie też sprawia przyjemność bycie wychowawcą, a także zbieranie jabłek i odśnieżanie podwórka oraz wiele czynności. Nie chciałbym jednak wykonywać pracy tylko dla przyjemności lub dla satysfakcji. Przyjemność z pracy nie powinna skutkować tym, że pracodawca nie płaci za tę pracę. Proszę sobie wyobrazić, że pracodawca przychodzi do nauczycieli i pyta się, kto lubi chodzić po górach. Zgłasza się Pan, więc od tej pory ma Pan obowiązek wchodzić na dach i zrzucać z niego śnieg. Proszę się zastanowić: wykonuje Pan pracę, którą lubi, ratuje Pan ludzkie życie, więc nie trzeba Panu za tę robotę płacić. Czy tak to powinno wyglądać?
Powie Pan, że otrzymuję pensję – tak, ale taką samą, jak nauczyciele, którzy wychowawcami nie są. Tylko dla przyjemności mogę być wychowawcą dzieci z mojego podwórka, a nie uczniów w miejscu, gdzie pracuję zawodowo.
Pozdrawiam
DCH
Panie Dariuszu, Pan jest re-we-la-cyj-ny! Ja to Pana stale cytuję!
Z podziwem
Urszula
Wychowawstwo to owszem bylo wywychowywaniem i przyjemnością oraz ciekawym doświadczeniem pedagogicznym. Dziś, z punktu widzenia szkolnej biurokracji, to po prostu, jak pisalem, to funkcja darmowego kancelisty do ręcznego wypelniania masy pozbawionych sensu papierków, realizator masy wydumanych i równie bezsensownych „procedur”(chodzi w nich glównie o zabezpieczenie się przed odpowiedzialnością) oraz chlopiec na posylki urzędasów.W tej sytuacji wychowawdstwo to kiepski pomysl – znacznie lepiej i ciekawiej można wychowywać będąc „prostym nauczycielem”, a nie pelniąc „zaszczytną funkcję wychowawcy”;-))))
Danka nie wprost,ale potwierdza to co i ja napisałem. Wszyscy jesteśmy wychowawcami,a uczniowie wybierają sobie spośród nas takie osobowości, z jakimi się utożsamiają, jakie ich fascynują. Napewno nie są to te same osoby, które im przydzielono jako wychowawców. Chociaż mogą byc wyjątki. Wypowiedzi „Chic” to świetny dowód, że jest tak jak piszę.
Szkolne pojęcie wychowawcy to raczej administrator i przedstawiciel szkoły wobec ucznia i jego rodziców w sprawach, które tu świetnie wyliczył „Kwant” a także innych
Nikt nie przeczy, że wychowywują uczniów wszyscy nauczuciele. Jednakże tylko na wychowawcy spoczywa większa odpowiedzialnośc za doslownie wszystko, co dotyczy uczniów jwgo klasy. Najpierw z problemem zgłaszamy sie do wychowawcy. A sprawy ” papierów” , tak jak pisze Danka, nie należy lekceważyć. Gdyby nie one i wszystkie sprawy organizacyjne dotyczące imprez szkolnych i spotkań z rodzicami, miałabym tak samo więcej czasu dla wszystkich innych moich uczniów. I mogłabym wtedy mówić o satysfakcji wychowywania mlodzieży. Chętnie oddam te 60 zł brutto i pozbędę się wychowawstwa. Będę wychowywać uczniów bez tych w.w. obowiązków.
@manjaa
Chyba mnie kompletnie nie zrozumiałaś. Chodziło mi o to, że dodatek za wychowawstwo bywa jeszcze niższy. I że tyle dla państwa jest warte to mityczne „wychowywanie w szkole” (czyt. niewiele).
Moja mama nie ma tu nic do rzeczy poza tym, że jest nauczycielką.
Czeslaw:” Wypowiedzi ?Chic? to świetny dowód, że jest tak jak piszę.”
Kurczę,bo nie wiem czy to dobrze czy źle bo nie wiem o które wypowiedzi chodzi;]
Jeżeli chodzi o szukanie autorytetów to tytuł „wychowawca mojej klasy” ma się nijak do rzeczywistości. Młody człowiek to taka pokręcona kreatura która jak się jej powie”szanuj wychowawcę” to zrobi wszystko tylko nie to. Akurat w liceum nie miałam wychowacy(serio,nie miałam-ta kobieta nawet nie wie jak mam na imię…ba! Ja nie wiem czy ona w ogóle wie która to klasa była jej,ale juz tam…bylo minęło) Ale w gim wychowawczyni była bardzo w porządku i z góry uprzedziła,że ona nie jest od biegania po szkole i zalatwiania za nas wszystkiego. najpierw byl bunt ale potem robil to nasz samorząd-kupa roboty,ale my zadowoleni i nauczyciel odciążony. Ale kiedy mieliśmy problem z jakimś nauczycielem to zawsze zawsze zawsze szliśmy do wychowawczyni. I mimo tego,że nie mieliśmy z nią jakiegoś nadzwyczajnego kontaktu,zawsze była po naszej stronie i robila wszystko co w jej mocy,żeby nam bylo fajnie w tej szkole.Co ważne,zawsze robila to po cichu,nie musieliśmy nawet prosić,a ona nie domagala sie laurów za to,że nam pomaga. Zresztą,nigdy nawet specjalnie nie pokazywala swojej sympatii do nas…A gdy w pokoju nauczycielskim ktoś krzyczal że nasza klasa to czy to tamto,to mogla nawet nie wiedzieć o co chodzi,a i tak stawala za nami murem(a ochrzan dostawalismy w klasie,gdy inni nie slyszeli).
Pośpiech podobno wskazany jest jedynie przy łapaniu pcheł ? ja to wiem a jednak … nie dokończyłem swojego wpisu.
Otóż uzupełniam.
Kto niby w szkole ma wykonywac obowiązki narzucone wychowawcom ,gdyby wszyscy zrzekli się wychowawstwa?
Sekretarka, jeśli nawet znaczną częśc swojego czasu poświęci uczniom, to nie podoła. Nawet gdyby zatrudniono kilka takich osób – zwyczajnie nie dadzą rady.
Przyznam również, że ten temat może stanowic mocną pozycję negocjacyjną w przyszłych sporach.
Przyszłych, bo jak usłyszałem dzisiaj w PR 1 Polskiego Radia ,w wywiadzie z panią Hall to podwyżki na ten rok mamy juz skonsumowane. „Ten rok „rozumiem jako budzetowy tzn. od 1.01 do 31.12
do Owcy: Sorki, myślałam, że to Twój pogląd co do wartości pracy wychowawcy. Nie chciałam nikogo obrazić.
nie widzę problemu, naprawdę nie musicie uczyć naszych dzieci, zwolnijcie się . może zwolnicie miejsce dla tych, którzy lubią uczyć i lubią dzieci
@Basia smolisz komunały kochana
W pełni się zgadzam z autorem bloga, Jestem z grona tych nauczycieli, którzy „zaszczyt” wychowawstwa mieli od pierwszego roku pracy, cięgiem przez…23 lata (sic!) W ubiegłym roku po raz pierwszy odetchnęłam,a kiedy głośno wyraziłam swą radość, usłyszałam od postronnej osoby:”To pani się cieszy z braku wychowawstwa?!” a w tym pytaniu kryło się oburzenie. No bo przecież wychowawstwo to misja, powołanie itp itd- znamy te frazesy. Wychowawstwo to orka! Są, oczywiście, miłe chwile i są fajne dzieciaki, nawet wśród tych trudnych. Ale słusznie pisze autor bloga, że jeśli chcę coś robić dla idei, z wiarą, charytatywnie- to robię. Jest to mój wybór i moja radość, choćbym się nosem podpierała. Trudno mi wykrzesać radość z wychowawstwa, gdy na pierwszej radzie pedagogicznej w nowym roku szkolnym słyszę od dyrekcji same połajanki i profilaktyczne straszenie skargami rodziców, kuratorium itd. Dowiaduję się, że- tu cytat „uczeń na poduszce, nauczyciel na taborecie”, że „pełnię służalczą rolę” i że „uczeń ma prawo żądać dobrych wyników”. I jeszcze za moimi plecami rozmawia się z rodzicami, nie pytając o moje stanowisko w kwestiach rzekomo zgłaszanych przez rodziców. Zadaję sobie pytanie, kim ja właściwie jestem- ja, nauczyciel dyplomowany? Bo wiem, co oznacza być dyplomowanym fachowcem w innych dziedzinach- oznacza szacunek, uznanie. Życzę takich zaszczytów wszystkim, którzy mają usta wypchane populistyczną frazeologią o misji wychowawców. I gratuluję skuteczności, a może tupetu, a może „pleców” tym, którzy z roku na rok biorą głęboki antywychowawczy oddech….