Burza z błędami
„Cudaczek i Przyjaciele” ma podtytuł „Mądre czasopismo twojego dziecka”. Dlatego gdy spadła na Łódź potężna burza, otworzyłem numer kwietniowo-majowy, aby poczytać córce ciekawostki o biciu piorunów. Szybko okazało się, iż rzeczywistość przeczy informacjom zawartym w „Cudaczku”.
Na stronie 13, jak widać pechowej, można przeczytać:
„Dźwięk jest wolniejszy od światła, dlatego podczas burzy najpierw słyszymy grzmot, a dopiero później widzimy błyskawicę, pomimo że przecież dzieje się to równocześnie.”
Przeczytałem i się zdumiałem. Córka też się zdumiała, bowiem pioruny biły zupełnie na odwrót. Najpierw widzieliśmy błyskawicę, a potem słyszeliśmy grzmot. Świat zatem stanął na głowie i ewidentnie drwił sobie z wiedzy szerzonej przez „Cudaczka”. A przecież słowo pisane nie może kłamać. Co więc dzieje się z tym światem, że nie respektuje norm i zasad? Najpierw powinien być grzmot, a potem błysk.
Przejrzałem cały numer i dotarłem do stopki redakcyjnej. Redaktorem naczelnym jest dr Krzysztof Ziomek, a konsultacje pedagogiczne zapewniła prof. UAM dr hab. Hanna Krauze-Sikorska. Nie wiem, jak interpretować te tytuły, może też na odwrót.
Ponieważ zakupiłem numer najnowszy, tj. czerwcowy, przejrzałem go, aby znaleźć sprostowanie błędu. Niestety, niczego takiego nie zamieszczono. To upewniło mnie, że błąd popełniła burza, a nie redaktorzy „Cudaczka”. Dziwię się, iż natura nie wie tego, co wie każdy belfer, czyli że najpierw należy grzmotnąć, a dopiero potem błysnąć.
Komentarze
Polonista, a nie rozumie prostych intencji wydawcy.
****************************************************
Według własnych słów pana dr Krzysztofa Ziomka:
„Rynek prasy dziecięcej jest niestety ubogi w wydania ambitne, kształcące i wychowujące młode pokolenie na mądrych, otwartych i myślących ludzi.”
„Myślę, że jest wiele osób, które chciałyby spędzić jak najbardziej wartościowo tę odrobinę czasu, która pozostaje nam po przyjściu z pracy lub w weekendy. Do tej pory nie było pisma, poruszającego tak wiele różnorodnych tematów, które rodzic może wykorzystać w rozmowie z dzieckiem – odkrywając przed nim tajemnice otaczającego nas świata.”
„Wydawanie magazynu dla dzieci to nie tylko biznes, ale również ogromna odpowiedzialność społeczna.”
„W „Cudaczku?” poruszamy bardzo różnorodne tematy. Wszystkie one nawiązują jednak do jednej wspólnej idei: „Zobaczcie, otaczający nas świat (ten prawdziwy, a nie z kreskówki) jest niesamowicie ciekawy i intrygujący!”. A dziecko wraz z rodzicem może go odkrywać i mieć mnóstwo frajdy. Nasze pismo wymaga zaangażowania rodzica, ale jednocześnie jest dla niego pewnego rodzaju kompendium, dzięki któremu łatwiej jest mu pełnić funkcję przewodnika i nauczyciela. Taka jest przecież misja rodzica.”
„poprzeczkę postawiliśmy wysoko, ale świadomie. Nasze czasopismo zostało wyjątkowo precyzyjnie zaprojektowane. Po pierwsze treść. Czasopismo podzielone jest na część „informacyjną” (do czytania samodzielnego lub z opiekunem) oraz część „aktywnej zabawy” ? zawierającą łamigłówki, kolorowanki, wycinanki i wszelkiego rodzaju zadania do wykonania samodzielnie przez dziecko. W magazynie poruszane są tematy związane z przyrodą, nauką na wesoło”
„zadbaliśmy o najmniejsze detale, nie tylko w doborze treści”
„Nie interesuje nas wpisanie się w trend „kreskówkowy” (…) My postawiliśmy na nową jakość na rynku czasopism dla dzieci”
****************************************************
Jestem pewien, że gdyby Gospodarz zadał sobie trud uprzedniego zapoznania się z teoretycznymi podstwami „Cudaczka” to teraz nie wypisywałby swoich złośliwości. Pewnie jest zazdrosny, że to nie on wydaje.
A w ogóle to piorun zaczyna swoje grzmocenie od dołu, od ziemi, a nie od góry…to nie żart, to coś, czego się dowiedziałem sto lat temu przygotowując referat na fizykę w liceum. Pierwsze wyładowanie, dużo słabsze, leci do góry i robi taki „kanał” zjonizowanych wstępnie cząsteczek a dopiero potem ogromny przepływ ładunku, właśnie ta jasna błyskawica, leci tym „wstępnym” kanałem do ziemi.
Referat był długi i bardzo szczegółowy i od tej pory wielu kolegów zaczęło mnie kojarzyć z piorunami.
Można powiedziec córce. 😉
No i okazało się, przyganiał kocioł garnkowi 😉
Sprawdziłem te moje zapamiętane wiadomości, i gdzieś dzwoniło…
Jednak od góry, od chmury płynie pierwszy, relatywnie słaby strumień ujemnego ładunku…a to, co widzimy jako błyskawicę to wychodzący mu na spotkanie, silny strumień ładunku dodatniego, „uderzający” z ziemi do góry.
Przed kilkoma tygodniami przerabiałem temat z moim pięciolatkiem, który – jak się okazało – został już wyedukowany w rzeczonej kwestii przez twórców filmu „Auta”. Zygzak „Błyskawica” McQueen rzecze do oponenta w te mniej więcej słowa: „Oj, grzmocie!”, na co oponent: „O co mu chodzi z tym grzmotem, wiecie?”. Pytani nie wiedzą, więc Zygzak odpowiada: „Bo przed grzmotem zawsze jest Błyskawica”.
Mus polecić szacownemu gronu profesorskiemu, wydawcom „Cudaczka”, skupioną lekturę pixarowskich „Aut” 😉
Chumanisci?…
A co zawsze powtarzal bl.p. redaktor Grydzewski swoim wspolpracownikom?
„Nawet jak wiem napewno, ze Dziady napisal Slowacki, to i tak nie zaszkodzi sprawdzic”.
Panie Profesorze,
a na lekcji fizyki w moim VI LO w Czestochowie
moja Pani Profesor i Wychowawczyni spytała kolegę Janusza:
– Skoro dźwięk rozchodzi się w powietrzu milion razy wolniej,
niż światło, to dlaczego do telewizora oba zjawiska docierają jednocześnie?
Janusz chwilę (chyba za krótką) pomyślał i z przekonaniem odparł:
– Bo pewnie głos wypuszczają wcześniej!
Ale ta historia wydarzyła się bardzo dawno temu.
E tam – lepiej prof. Turskiego na konsultanta zaprosić, co się zna! Na wszystkim!
Całkiem dokładnie biorąc, to światło (błyskawica) nie jest emitowane przez piorun jednocześnie z falą dźwiękową (grzmotem) tylko o ułamek sekundy wcześniej.
W szkole coraz mniej godzin z fizyki, a Gospodarz jeszcze poprawnych informacji wymaga? Niedoczekanie!
mariuszko 6 czerwca o godz. 11:04
„Skoro dźwięk rozchodzi się w powietrzu milion razy wolniej,
niż światło, to dlaczego do telewizora oba zjawiska docierają jednocześnie?”
Trochę mnie dziwi takie pytanie w ustach nauczyciela (fizyki?)
To tak, jakby nauczyciel imputował coś, co nie ma miejsca…żadne „zjawiska akustyczne ani optyczne nie docierają do telewizora” a jej pytanie to sugerowało…to tak, jakby świadomie wpuszczać uczniów w maliny.
@grazka
Prof.Turski napisał głupi tekst o 6-latkach, ale akurat na fizyce naprawdę się zna… 😉
Przepraszam Gospodarza tego bloga, ale zostałem wezwany do odpowiedzi przez internautę, używającego błyskotliwego nicka w czym problem?
6 czerwca o godz. 18:45 napisałeś:
?Skoro dźwięk rozchodzi się w powietrzu milion razy wolniej,
niż światło, to dlaczego do telewizora oba zjawiska docierają jednocześnie??
Trochę mnie dziwi takie pytanie w ustach nauczyciela (fizyki?)
To tak, jakby nauczyciel imputował coś, co nie ma miejsca?żadne ?zjawiska akustyczne ani optyczne nie docierają do telewizora? a jej pytanie to sugerowało?to tak, jakby świadomie wpuszczać uczniów w maliny.
Szanowny Gospodarz swoim wpisem pokazał, że nie są Mu obce zjawiska elektroakustyczne i świetlne, towarzyszące uderzeniu pioruna.
Czuję się ośmielony, by kilka zdań wyjaśnienia dla w czym problem napisać.
Słowo zjawisko, którego użyłem w swoim wpisie, w teorii nauki oznacza empiryczny, a więc każdy postrzegany za pomocą zmysłów fakt. Zwyczajowo tłumaczy się z angielskiego the Doppler effect, jako zjawisko Dopplera, a mówi się też o zjawiskach falowych, kwantowych, o zjawisku fotoelektrycznym, elektromagnetycznym, optycznym (zjawisko dyfrakcji fali świetlnej, jej polaryzacji, odbicia, pochłaniania, itp., itd.).
Wyobraźmy sobie telewizyjną transmisję porodu, narodzin nowego obywatela.
Niech poród będzie fizjologiczny, ciężarna w znieczuleniu zewnątrzoponowym. Kamera rejestruje obraz i dźwięk, czyli mniej lub bardziej głośny płacz noworodka, świadczący o podjęciu samodzielnego oddychania.
Przewornik kwarcowy w mikrofonie kamery zapisuje płacz dziecka wykorzystując proste zjawisko piezoelektryczne. Powstałe zaburzenie powietrza (zjawisko akustyczne) wymusza drgania kryształu, przekształcane w sygnał elektryczny o swoistej charakterystyce (częstotliwość, amplituda, itp.).
Natomiast zjawiska optyczne (odbicie, pochłanianie, załamanie, ewent. polaryzacja) rejestruje światłoczuła matryca kamery, w której sygnał świetlny jest zamieniany w elektryczny o swoistej charakterystyce).
Potem wszystko już jest proste ? w kamerze oba sygnały elektryczne są kodowane cyfrowo, wzmacniane, zwykle szyfrowane, czasem wzbogacane (np. dodawana muzyka z ?Rydwanów ognia? Vangelisa w tle płaczu dziecka) i wysyłane światłowodem (kablówka) czy do satelity.
W telewizorze odbiorcy z opłaconym abonamentem sygnał jest odszyfrowany, a dzięki odwrotnemu zjawisku piezoelektrycznemu z głośnika słychać dźwięk, a na np. ekranie ciekłokrystalicznym (LCD) zachodzi parę zjawisk fizycznych ? emisji światła z LED, jego polaryzacji, pochłaniania przez anizotropowy ciekły kryształ, by wreszcie zobaczyć obraz.
A więc w czym problem, zjawiska akustyczne i optyczne (dźwięk i obraz) docierają do telewizora!
Zacytuję dwa inne pytania w stylu mojej Profesor:
1. jak ucho człowieka odbiera fakt polaryzacji fali dźwiękowej?
albo
2. jaka jest prędkość propagacji dźwięku (fali akustycznej, mechanicznej, jak ją zwał) w próżni?
Uwierz, że ich formuła nie jest wpuszczaniem ucznia w maliny.
mariuszko 7 czerwca o godz. 0:23
Łobosze, teraz już wiem, na co schodzi te 45 (podobno) godzin pracy nauczyciela w szkole. Jakie tam 18…
Jasne dlaczego program nie zrobiony a rok szkolny się kończy.
Tylko jak uczniowie mają to przetrwać? Chyba rzeczywiście konieczne jest znieczulenie zewnątrzoponowe.
Do telewizora dociera fala elektromagnetyczna.
Od anteny nadajnika do anteny odbiornika.
Nadajnik na wyjściu ma antenę a nie głośnik i projektor.
Telewizor na wejściu ma antenę a nie mikrofon i kamerę.
Jedyne „zjawisko” jakie dociera do telewizora to zjawisko polaryzacji i modulacji fali EM a nie sygnał akustyczny i optyczny.
Takie samo rozumowanie zachodzi w przypadku światłowodu, z tym, że anteny są zastępowane laserem i fotodiodą no i że może się pan upierać, iż przecież informację przenosi światło, więc wprawdzie fala dźwiękowa nie dochodzi ale jakiś już sygnał optyczny jak najbardziej. Tyle tylko, że to „światło” w światłowodzie ma niewiele wspólnego z tym, co widzi pańskie oko.
Jak dla mnie, wychowanego na bardziej poszatkowanej na działy i zjawiska fizyce, twój opis wszystkiego przenikającego się ze wszystkim i we wszystko przechodzącego nie rozjaśnia a zamula. Ale może to już mój wiek.
Bardzo chętnie więcej poczytam o niesamowicie ciekawych i strasznie zawikłanych dla mnie sekretach elektroniki. Zdumiewa mnie też pytanie o polaryzację fali podłużnej oraz o rozchodzenie się dźwięku w próżni. Ach, te wykłady prof. Hałasa!
@Mariuszko
Dokształć się co to jest efekt Doppera!!!Akurat z problemem grzmotu i błysku nie ma on nic wspólnego … 😉
belferxxx z godz. 11.36
A gdzie ja pisałem, że coś wspólnego ma?
Pisałem o pojęciu przenoszenia fizycznego zjawiska w czasie i w przestrzeniu
i o wykorzystaniu (tego przenoszenia!), a nie zj. Dopplera.
Chociaż normalnie spokojny człowiek po przeczytaniu tak beznadziejnego wpisu
nie może na miejscu usiedzieć, a wtedy Doppler jak najbardziej jest aktualny.
Natomiast „w czym problem” otrzymał juz wykładnię pojęcia „zjawisko”.
Zjawiska bioakustyczne i optyczne (płacz i obraz noworodka)
zostały fizycznie przeniesione do ucha i oka telewidza.
O czym chcesz jeszcze dyskutować?
Poczytaj trochę o teorii nauczania i dowiesz się, że już Platon
w swojej Akademii stosował „reductio ad absurdum”.
Panie Dariuszu, poddaję się!
Ja uczę medycyny dorosłych juz ludzi.
Może dlatego jest mi łatwiej, niż w liceum?
mariuszko 7 czerwca o godz. 14:55
>Poczytaj trochę o teorii nauczania i dowiesz się, że już Platon
w swojej Akademii stosował „reductio ad absurdum”.<
Zamiast czytać, wolę produkować te kwarce, o których ty tylko czytałeś w książkach. Albo SPRAWDZAĆ W REALU czy mój piezoelektryczny, piezorezystywny czy pojemnościowy CZUJNIK CIŚNIENIA jest bardziej czujnikiem CIŚNIENIA czy może TEMPERATURY lub NAPRĘŻEŃ MECHANICZNYCH jego własnej obudowy. Wiesz, te twoje historyjki o mikrofonie w kamerze.
Zobaczymy, czy twoi uczniowie po platońskiej metodologii znajdą pracę W ZAWODZIE a nie na zmywaku.
W REALNYM świecie, wiesz, tam, gdzie ludzie rzeczywiście rozwijają naukę, budują pomocne i sprzedawalne rzeczy, których opisy ty TŁUMACZYSZ z obcych języków sobie i swoim studentom, jest taka konwencja, że dany przetwornik buduje się jednak tak, aby maksymalizować jego zdolności odpowiedzi na JEDEN rodzaj pobudzenia. Np. na ciśnienie. Inne, np. temperatura, lub stress dla CZUJNIKA CIŚNIENIA, są ZAKŁÓCENIEM.
W świecie szkółki gdzie nauczyciel redukuje proste i jasne wyjaśnienie do absurdu takie też ma i efekty. Oczywiście w klasie/sali z wyselekcjonowanymi, zdolnymi uczniami być może jest czas na umysłowe szarady. W realiach polskiej szkoły średniej, gdzie fizyki naucza się w małej liczbie godzin, bez eksperymentów, oops – chodzi się na miejscowy uniwerek czy na politechnikę aby zobaczyć pracownię fizyczną, jaka np. w moim liceum była w czasach "komuny", szczerze wątpię, aby był czas i miejsce na podchwytliwe pytania. Ja bym je zachował dla tych kilku olimpijczyków.
Szanowny Panie Dariuszu,
niedawno natrafiłem na Pana wpis dotyczący błędu w naszym czasopiśmie („Cudaczek i Przyjaciele” kwiecień-maj, nr 2/2013(10)). Faktycznie strona trzynasta okazała się pechowa… Tak, to nie świat stanął na głowie tylko my zaliczyliśmy wpadkę :-(.
Niniejszym chciałbym za tę ewidentną pomyłkę przeprosić i jednocześnie obiecać, iż dołożymy wszelkich starań, aby takie wpadki już się nie zdarzały. Informację oczywiście sprostujemy w kolejnym numerze (z uwagi na skomplikowany cykl wydawniczy nie udało nam się to niestety w numerze aktualnym, tj czerwcowo-lipcowym).
Choć wstyd mi za ten błąd to bardzo cieszy mnie fakt, iż nasi czytelnicy tak uważnie zapoznają się z treściami przekazywanymi w „Cudaczku”. Przy tej okazji dziękuję więc Panu serdecznie za wychwycenie tej pomyłki. Mam jednocześnie nadzieję, że mimo tego zarówno Pan jak i Pana córka pozostaniecie w kręgu naszych czytelników i sympatyków.
Jako pismo o charakterze edukacyjnym zwracamy wyjątkową uwagę na rzetelność informacji, ale jak widać nie udało nam się uniknąć wpadki.
Wszystkich wprowadzonych w błąd jeszcze raz serdecznie przepraszamy.
Z podziękowaniem i wyrazami szacunku
Dr Krzysztof Ziomek
redaktor naczelny
„Cudaczek i Przyjaciele”
Przepraszam za znaki zapytania, ale to nie ja 🙂 – to automat zamienił cudzysłów oraz trzykropek.
Poprawiłem ręcznie – Gospodarz
Szanowny Panie Redaktorze,
bardzo dziękuję za wyjaśnienie. Moja córka Wiktoria też dziękuje i zapewnia, że będzie czytać nadal.
W razie problemów służymy pomocą.
Pozdrawiam
Gospodarz
No to przecież Cudaczek był. Grzmoty i błyskawice w nim funcjonują inaczej