Koniec matur – winni nauczyciele
Wyniki ustnej matury już znamy, na rezultaty pisemnej poczekamy jeszcze miesiąc. Chyba jest się czego bać.
Na egzaminie ustnym z polskiego maturzyści odpowiadali raz lepiej, raz gorzej. Czasem świetnie. Gdy trafiały się gorsze chwile i komisja zaczynała podnosić brwi ze zdumienia, odpowiedź była zawsze ta sama: „Tak uczyła nasza polonistka”. Młodzi ludzie opanowali do perfekcji zwalanie winy na nauczycieli.
Za błędy ortograficzne w planie wypowiedzi albo w bibliografii winny był nauczyciel („Nasz polonista mówił, że to nie ma znaczenia, bo te kartki są dla nas”). Gdy odebrałem uczniowi ściągi i gotowce, usłyszałem, iż „nasza polonistka powiedziała, że mamy prawo wnieść na egzamin wszystko, co jest nam potrzebne”. Za nieznajomość lektur, które uczeń sam wybrał do prezentacji, odpowiadał nauczyciel („Polonista nie mówił, że trzeba znać treść tych książek”). W końcu przestałem zadawać pytania, dlaczego to, dlaczego tamto, gdyż domyślałem się, że to zawsze wina nauczyciela, a nigdy ucznia.
Kiedy CKE ogłosi wyniki matury pisemnej, reakcje będą podobne: ewentualna porażka to sprawka nauczycieli. Uważajmy tylko, aby obarczając kogoś winą, nie zrobić z siebie idioty. Pamiętam, jak na lekcji polskiego uczeń usprawiedliwiał się, że napisał tak niewiele, ponieważ anglistka kazała mu pisać krótkie prace. Podejrzewam, że jak praca z angielskiego była za długa, to winę za to ponosił polonista. Najwyższy czas wprowadzić jako część matury obowiązkowe badanie ilorazu inteligencji.
Komentarze
Zdarzają się i takie przypadki, że nauczyciel niekompetentny. Jak bowiem rozumieć sytuację, kiedy egzaminator zupełnie nie rozumie tematu prezentacji ucznia? Moja praca dotyczyła błędów językowych, a szanowna pani polonistka zadawała mi pytania z zakresu lektur! Kiedy ogłaszała wyniki dała mi i sobie w twarz. Mnie- liczbą punktów, sobie- rokiem „DWUTYSIĘCZNYM trzynastym”.
Poloniści zanim zaczną nauczać innych, warto by nauczanie zaczęli od samych siebie.
@maturzystka
Sądząc po poście, to on byłby znakomitą egzemplifikacją tematu Twojej pracy … 😉 O ile wiesz, co to egzemplifikacja!
Polonistka mojej corki nie potrafila prawidlowo stawiac akcentow (uczniowie ja wielokrotnie nagrywali) , znajomosc lektur znikoma , oparta na streszczeniach (jeden z kolegow mojej corki celowo zrobil powazny blad merytoryczny w pracy klasowej – nie zostal dostrzezony) Na pierwszej lekcji polskiego w klasie maturalnej zakomunikowala,ze mature maja szanse zdac wylacznie uczniowie korzystajacy z korepetycji z polskiego, poniewaz ona nie jest w stanie przekazac wymaganej ilosci wiedzy (klasa humanistyczna, lekcje jezyka polskiego codziennie). Znane liceum ogolnoksztalcace w jednym z powiatowych miast Wielkopolski. Dno !
Skandal!!! Jak na maturze można wymagać znajomości lektur!
tylko proszę pana, jest jeszcze inna sprawa. w niektórych szkołach nauczyciele od przedmiotow maturalnych zmieniali się co rok. dla przykładu w ciągu 3 lat liceum (w tym roku zdawałem mature) miałem 5 nauczycieli od polskiego, 4 od angielskiego, 2 od matematyki. a moim zdaniem dla ucznia, który nie jest zbyt dobry z danego przedmiotu to fatalne rozwiązanie.
Panie Darku,
Proszę nam wskazać, jakie to mechanizmy z zakresu zarządzania, FUNKCJONUJĄ w Polskim systemie oświaty które by:
– gwarantowały jakość nauczania,
– motywowały nauczyciely,
– dyscyplinowały pracowników niewywiązujcących się ze swych obowiązków ?
Gratuluję cytowania na str. gazeta.pl 🙂
Jednak zaraz się Pan dowie, że jest „Żydem i pedałem, posługującym się mową nienawiści” (podaję zapamiętane z komentarzy spod niedawnego wywiadu dla TokFm). To w ogóle osobny temat na felieton, na który czekam. Niestety bowiem, każda publiczna wypowiedź wbrew gawiedzi od razu prowokuje takie „obelgi”. (Zatrważające, że nadal słowa Żyd i homoseksualista są za nie uważane).
Jakoś tak się dziwnie składa, że nauczyciele nie widzą swojej roli w procesie edukacyjnym, a jest ona ogromna. Są badania na ten temat, ale kto by je czytał! Dobry nauczyciel potrafi zainteresować tematem i jest coachem dla ucznia. Już atmosfera, jaką sie wytwarza podczas zajęć ma znaczenie. I szacunek dla ucznia. Tak – nauczyciel, który szanuje ucznia, określa jasno swoje wymagania, potrafi się przyznać do błędu – wcześniej lub później zyskuje szacunek ucznia. Wiem z własnego doświadczenia.
Pisze Pan – za krótkie wypracowania pisali uczniowie i powoływali się na zalecenia anglisty – może zapomniał Pan podać swoje oczekiwania i konkretną długość tekstu.
W każdej szkole powinny być rady szkoleniowe, które zapoznają nauczycieli z badaniami, najnowszymi opracowaniami – nie ma ich prawie nigdzie. Polskie szkolnictwo szkodzi uczniom i zabija kreatywność. Poza nielicznymi wyjątkami. Szkoda.
Oczywiście należy zgodzić się z niektórymi opiniami, które uznają, iż po części winę za maturalną porażkę ponosić może niekompetentny nauczyciel. Jednakże, jak wytłumaczyć fakt, iż w tej samej klasie, ten sam nauczyciel jedną osobę potrafił przygotować do matury, inną zaś doprowadził swoją niekompetencją do stanu zagrożenia niezdaniem egzaminu? Kilka lat temu zdawałam maturę, ale w podobnej formie jak teraz. Młoda polonistka, która przejęła naszą klasę po „starej jędzy” potrafiła mnie przygotować tak, że zdałam ustną bez problemu (choć wciąż uważam, że systematyczność pisania, oddawania jej fragmentów pracy, dopracowywanie jej przez ponad 2 miesiące przed maturą zrobiły więcej), jednak część moich kolegów (i niestety tu trzeba przyznać, iż osoby te intelektem nie błyszczały nigdy i z żadnego przedmiotu, za to znajomość klubów okolicznych opanowaną miały do perfekcji) uznała, że „Pani od Polskiego” ich nie nauczyła! Szczytem była koleżanka, która winą za zdobycie wymaganego minimum 6 pkt obarczyła Polonistkę, tłumacząc, iż praca, którą prezentowała wygrała przecież konkurs polonistyczny – a zatem była dobra! Zapomniała jednak dodać, że jej własna znajomość bibliografii potrzebnej do napisania pracy kończyła się wraz z napisem na stronie tytułowej: „Wydanie III”…
Są niekompetentni nauczyciele, w każdym zawodzie, znajdują się takie osoby. Nie zmienia to jednak obrazu całości, a mianowicie „zwalania”, przez leniwych maturzystów. Nie wierzę, żeby większość nauczycieli źle uczyła, za to znając obecne młode pokolenie, bez problemu uwierzę w lenistwo, kombinatorstwo i po prostu głupotę uczniów. Dlatego też dziwi mnie to odbijanie piłeczki przez komentujących.
Ja osobiście nie wątpię, że za część bzdur, jakie opowiadają uczniowie, ponosi winę nauczyciel. Niemniej tłumaczenie się na maturze w ten sposób jakoś nie kojarzy mi się z dojrzałością. Uczeń w tym wieku powinien mieć świadomość, że od matury wzwyż zasłanianie swojej niewiedzy/braków/błędów nauczycielem/wykładowcą jest idiotyczne. Nikogo naprawdę nie obchodzi w życiu DOROSŁYM, co wygadywał twój nauczyciel ten i ów. Liczy się tylko twoja wiedza/umiejętności.
Pan Chętkowski
Oj, chyba Pan nie docenia chłonności umysłowej młodzieży. Oni po prostu chłoną i dość bezrefleksyjnie odtwarzają meandry życia gospodarki neoliberalnej. Przecież szkolnictwo to bezproduktywny czynnik kosztów dla gmin (lepiej wodociąg pod dom krewnych wójta) czy miast (autostrada przez środek Warszawy). W takiej gospodarce nauczyciele to klika za wysoko uposażonych (każda złotówka to o 1 zł za dużo) związkowych postkomuchów, którzy tylko się organizują i protestują. Właśnie zwalnia się was 10 000 i żeby nikt się z nimi nie solidaryzował, należy pokazać, jak mało są warci i jak słuszne jest ich pozbywanie się. Bo czy warto upominać się o polonistę, który nie zna ortografii?
Wiadomo przecież, że szkolnictwo publiczne należy zlikwidować i wprowadzić kredyty na naukę. Wtedy każdy krytykant z tego forum skończy szkołę z długiem po pół miliona i zamknie się bo utrudnia to spłacanie kredytu. Bez długu będą tylko ci szczęśliwi (majątkowo) a oni wolą poganiać niewolników niż krytykować.
Wesołych wakacji.
Do tej pory bylem przekonany ze matura jest po to zeby sprawdzic co kto umie anie jak ucza nauczyciele.
Słabe, ale jednak argumentum ad auctoritatem…
Kochani rodzice! Czym prędzej zabierajcie pociechy od ” bardzo złych” nauczycieli!!! To skandal, żeby nauczyciel wymagał od mojego dziecka czegokolwiek! Ale pamiętajcie: nauczyciel pomęczy się z waszym dzieciaczkiem – nieuczkiem 3 lata, a wy będziecie się z tym „niewiniątkiem” męczyć całe życie.
Powodzenia
Swego czasu przeczytałam, że mniej niż połowa małżeństw chcących adoptować dzieci przechodzi przez testy/rozmowy z psychologiem itd, które otwierają drogę do adopcji. Czyli specjaliści stwierdzają, że mniej niż połowa ludzi reprezentujących względnie dobrze wykształconą, zdrową klasę średnią nadaje się na rodziców. A gdyby tak przebadać wszystkich ludzi posiadających dzieci? Jak wtedy przedstawiałby się ten odsetek „nadających się”? Chyba to jest ważniejszy czynnik, który odpowiada za taką a nie inną młodzież, niż mniej lub bardziej udolny nauczyciel. Jeżeli jeszcze dołożymy do tego fakt, że większość dorosłych nie czyta, co raczej jest oznaką stagnacji, jeżeli nie uwstecznienia intelektualnego, to nie dziwmy się, że banda leni i nieudaczników umysłowych wywala krowie oczy na komisję i mamrocze, że nauczyciel coś tam coś tam. A każdemu, kto pod ścianę postawiłby tylko nauczycieli: te maturalne krówska przyjdą i będą waszymi współpracownikami- jak myślicie, kto będzie winny ich nieróbstwa i zidiocenia? No wy, ci starsi pracownicy, bo nie pokazaliście, nie wytłumaczyliście, nie wyręczyliście, zestresowaliście zżymając się, że wałkoń jeden z drugim spóźniają się godzinę i jeszcze mają pretensje. A jeszcze gorzej będzie, jeżeli te tępaki spotkacie po drugiej stronie, gdy wy będziecie petentami. I jak tam? Chyba czas się bać…
ja 29 maja o godz. 19:59
Masz niewłaściwe poglądy. W celu resocjalizacji zalecam lekturę 25 wpisów @parkera vel @z życia szkoły. Do znalezienia na tym blogu, @parker nieco wcześniej, (tak z rok – dwa lata temu – pełno, do wyboru, do koloru), a @z życia szkoły ostatnio.
Z szelmowskim uśmiechem czekam na sprawozdanie z postępów w procesie powrotu na łono wartościowego społeczeństwa.
Zatem „Pan doktor Chętkowski” ma pretensje do pacjentów, że są chorzy i coraz bardziej chorzy, mimo dwunastoletniej terapii.
Co Pan proponuje: ukarać pacjenta, zmienić terapię, … ?
Nie proponuję mierzyć ilorazu inteligencji terapeutów.
Dobremu, ambitnemu uczniowi marny nauczyciel nie przeszkodzi w zdaniu perfekcyjnie matury. A skoro tak, to oczywiste, że za niepowodzenia odpowiada uczeń a nie nauczyciel. Jak uczeń się nie chce uczyć, najlepszy nauczyciel nie pomoże. Zwłaszcza jak mu inteligencji brakuje, uczniu oczywiście, nauczycielu może brakować, wszak jak wykazałem jest on bez znaczenia.
@belferxxx
Kończenie wypowiedzi tekstem „o ile wiesz co to…” nie świadczy dobrze o autorze.
A propos procedur – czy stwierdzenie na początku prezentacji, że „zaglądanie do prezentacji [oczywiście zgłoszonej na liście pomocy] może skończyć się unieważnieniem egzaminu” może być w jakikolwiek sposób uprawnione?
„Dla uczniów azjatyckich najważniejszym czynnikiem decydującym o osiągnięciach szkolnych jest wytężone studiowanie. W przeciwieństwie do nich, amerykańscy uczniowie sądzą, że najważniejsze dla „efektów szkolnych” jest to, czy ma się dobrego nauczyciela. To, czy źródła szkolnego sukcesu upatruje się w sobie samym, czy też w sytuacji, ma wielkie znaczenie. Jeśli uczeń traktuje własny wysiłek jako podstawę powodzenia, to znaczy, że sam musi wziąć odpowiedzialność za swoje działania. Natomiast jeśli to nauczyciel spostrzegany jest jako źródło powodzeń szkolnych, to znaczy, że na jego barki uczniowie przerzucają odpowiedzialność za własne postępy. W rezultacie – jak wskazują statystyki dotyczące poziomu osiągnięć szkolnych – 96 proc. chińskich i 90 proc. japońskich piątoklasistów uzyskuje na testach z matematyki wyższą punktację niż ich amerykańscy rówieśnicy.”
http://www.psychologia.edu.pl/linki/74-zdrowie-psychiczne/202-pracownia-psychologii-pracy-centralnego-instytutu-ochrony-pracy-.html
Prof. Wilhelmina Wosińska
Artykuł opublikowano w miesięczniku „Charaktery”. Stanowi on fragment książki „Psychologia życia społecznego”.
Za błędy ortograficzne w planie wypowiedzi albo w bibliografii winny był nauczyciel (?Nasz polonista mówił, że to nie ma znaczenia, bo te kartki są dla nas?).
Nietrafiony przykład. Polonista został wspomniany jako źródła informacji na temat procedur egzaminowania, a nie winowajca popełnienia błędu ort.
Ta młodzież, nieliczna, która posiada wysoki tzw. kapitał kulturowy wyniosła go z domu, nie ze szkoły.
Z jednego prostego powodu- tenże kapitał kulturowy nauczycieli jest w wielu (być może w większości) przypadków żenująco niski. Język belfrów razi ubóstwem i błędami- efekt zdobycia wykształcenia formalnego w post. dyplomu przy jednoczesnym wstręcie do literatury, dokładnie takim samym jaki odczuwają uczniowie. Nie tylko „paskudna młodzież” odpuszcza sobie czytanie nowo wprowadzonych lektur- niejeden polonista robi to samo, rozżalony, że musiałby przeczytać książkę! Zamiast „Super Expresu” czy „Vivy”. Niestety, zawód nauczycielski jest chyba jedynym „inteligenckim” gdzie nie ma żadnej presji na rozwój pracownika bo nie ma groźby zwolnienia osoby, która zastygła w swojej „wiedzy” wyniesionej se studiów- często słabiutkich jak to na uczelniach pedagogicznych, nierzadko prowincjonalnych. Bo wyróżniająca się młodzież nigdy takich nie wybierała, miała trochę wyższe aspiracje.
Jestem również matką tegorocznego maturzysty, ustne- maksymalne wyniki, o pisemne się nie boję. I cieszę się bardzo, że kończy się przygoda ze szkołą- z polonistką, która ku uciesze gawiedzi pisze „chonorowy” na tablicy, o żadnej książce spoza kanonu lektur nie można z nią podyskutować, z nauczycielką fizyki, która nie wie kto to Hawking i anglistką, która nie rozumie i nie umie rozmawiać z amerykańskim chłopcem z wymiany. Reszta- niewiele lepiej.
Żegnajcie ucieleśnienia proroctwa Piotra Skargi cyt:” A głupcy dzieci wasze uczyć będą!”
@Zazu.
Przytoczony tekst jest bardzo ciekawy i inspirujący, lecz ma jedną, zasadniczą wadę: jest w znacznym stopniu nielogiczny.
@Piotr; 29 maja o godz. 9:31
„Proszę nam wskazać, jakie to mechanizmy z zakresu zarządzania, FUNKCJONUJĄ w Polskim systemie oświaty które by:
– gwarantowały jakość nauczania,
– motywowały nauczyciely,
– dyscyplinowały pracowników niewywiązujcących się ze swych obowiązków ?”
Panie Piotrze,
Co prawda pytanie było skierowane do Gospodarza, ale ponieważ nie doczekał się Pan odpowiedzi, postaram się Panu wyjaśnić podstawy zagadnienia.
Przede wszystkim należy podkreślić, że Pana pytania w przestrzeni teorii i praktyki Naszego Systemu Oświatowego są zgoła abstrakcyjne.
Ad 1. Jakość nauczania jest zagwarantowana wykształceniem nauczyciela, który ma rzetelne wyższe wykształcenie pedagogiczne oraz doświadczenie związane ze stażem potwierdzone mianowaniem i dyplomowaniem (znakomita większość czynnych nauczycieli) a ponadto uczestnictwem w szkoleniu ustawicznym.
W tej sytuacji nie ma potrzeby stosowania jakichkolwiek mechanizmów z zakresu zarządzania (nota bene teoria zarządzania oświatą w niczym nie przypomina teorii zarządzania stosowanej w reszcie świata podobnie jak krzesło elektryczne jest czymś zgoła różnym od krzesła pospolitego)
Ad 2. Pana pytanie to już abstrakcja abstrakcji.
Do czego mianowicie mają motywować?
Nauczyciel nauczycielem jest i basta. Jego status i uposażenie i autorytet i prestiż i stopień samozadowolenia określony jest przez poziom jego rozwoju zawodowego i udokumentowany stopniem awansu oraz zasobem dokształcania ustawicznego.
Ostatecznie więc zegarem (i kalendarzem).
A zegara i kalendarza nie potrzeba motywować, aby sie posuwał.
Ad 3. Gdyby Pan poczytał trochę klasyków Belferbloga dowiedziałby się Pan z pierwszej ręki od świadków naocznych, że takich pracowników nie ma.
I znowu mamy abstrakcję(!)
A jeżeli nawet zdarzają się, to są to wyjątki nieliczne. I nie ma potrzeby straszyć ich wkręcaniem w jakieś mechanizmy. Po prostu tacy są i już. Nic na to nie da się poradzić. Ani zresztą nie ma takiej potrzeby.
PS. Jeżeli teskt został powtórzony, proszę uprzejmie o usunięcie pierwszego; (miałem jakieś problemy z wysłaniem)
@ync; 30 maja o godz. 7:26
Odpowiedź nie jest zbyt skomplikowana:
Jak pacjent lekko chory, to przeżyje terapię.
Jak ciężej chory, niech sobie przyjdzie ze swoim lekarzem i pielęgniarką; jak go wyleczą, jego zysk, jak coś pochrzanią, nie nasza wina.
Jak nie ma swojego lekarza, widać mu nie zależy na zdrowiu.
Tak więc, czy siak ? możemy sobie spokojnie w dyżurce grać w karty (pardon, w Kartę), wszak od nas nic nie zależy.
Była nauczycielko,
współczuję znajomych:)
Bo ja i moi znajomi nauczyciele czytają książki, chodzą do teatru, jeżdżą na festiwale muzyczne czy filmowe, chodzą na koncerty, żyją „kulturą”, wymieniają się książkami, gadaja o filmach.
cieszą się gdy trafia na uczniów, którzy też mają jakieś pasje.
Ba, zarażają ich tymi pasjami.
Organizują konkursy poetyckie, fotograficzne, tworzą strony internetowe i gazetki, gdzie uczniowie piszą o ważnych dla nich rzeczach.
organizują dla uczniów i z uczniami wyjazdy zagraniczne, projekty, staże, praktyki itd itp
Szkoda, że zyjesz w ubogim świecie, gdzie są tylko źli i tępi nauczyciele.
Którzy w dodatku czytają super express czy vivę, (swoją drogą, nigdy tych periodyków nie widziałem w żadnym z pokojów nauczycielskich, a pracowałem lub pracuję w 4 miejscach na tej strasznej prowincji)
Widziałem za to dużo książek, „Politykę” czy inne tygodniki opinii.
@corleone
Celnie to ująłeś.
Tyle zjawisk się bada, tak wiele powstaje raportów. Czy są jakieś badania i raporty dotyczące korepetycji ? Jaka jest skala tego zjawiska ? Ile to kosztuje rocznie łącznie ?
Kilka lat temu przeczytałam „dogłębną” analizę wyników matur. Winą za słabe wyniki obarczono: nauczycieli, programy nauczania, podręczniki, rodziców. Przeczytałam całość bardzo uważnie – nie było ani jednej wzmianki o samych maturzystach. No to dlaczego oni sami mają się czuć odpowiedzialni za wynik swojej matury?