Nadzorować czy karać?
Niedawno narzekałem, że znaczną część pracy wykonuję na rzecz biurokracji. Zamiast uczyć, muszę dokumentować i udowadniać rozlicznym kontrolerom, że pracuję (zob. tekst). Wczoraj dowiedziałem się z „Rzeczpospolitej”, że nadzór pedagogiczny w szkołach nie działa, a kontrolerzy olewają swoją robotę.
Zastanawiam się, gdzie się podziały moje raporty, ewaluacje, sprawozdania i opracowania. Przecież każdego roku przygotowuję dla kuratorium, wydziału edukacji, urzędników większych i mniejszych oraz dla każdego stwora, który nawiedza moje liceum, rozliczne papierzyska. I tak czyni każdy nauczyciel, a dyrektor razy dziesięć. Tymczasem Rzepa pisze, że nadzoru nie ma (zob. info). To kto trzepie moje liceum, że aż wióry lecą?
Mam wrażenie, że dziennikarz myli nadzór pedagogiczny ze służbą zdrowia, a wizytatorów z lekarzami. Dobry lekarz, jak wiadomo, to taki, który leczy zwolnieniami i receptami. Im więcej wypisze zaleceń, im więcej da dni na kurację, tym lepszy. A jak wyśle do sanatorium, to po prostu ideał. Tymczasem wizytatorzy prawie nie przepisują leków, szczególnie antybiotyków. Nie każą wbijać igły w pupę, nie mierzą gorączki, po prostu dupa z nich, a nie lekarze. Jak taki nadzór ma uleczyć polską oświatę, która – co każdy Polak wie – kona i zdycha? Tu trzeba tracheotomii!
W szkołach nadzoru nie ma, bo to, co jest, to lipa. Taki jest sens wspomnianego tekstu. A winne za to są trzy panie: Katarzyna Hall, Krystyna Szumilas i Joanna Berdzik (zob. zakończenie tekstu – tutaj). Do tej pory myślałem, że nadzór jest i to zbyt mocny, uciążliwy, nieustający i wyjątkowo wścibski. Winą za to ciągłe podglądanie szkół, śledzenie nauczycieli i wtrącanie się do wszystkiego, co robimy, obciążałem te same osoby, czyli Katarzynę Hall, Krystynę Szumilas i Joannę Berdzik. Zapamiętajcie te nazwiska, bo mogą się jeszcze przydać.
Komentarze
Nie ma sprzeczności – nadzór opracowany za świetne unijne pieniądze przez te 3 panie i grono ich kumpli jest niesłychanie pracochłonny w dziedzinie dokumentowania i wykonywania działań na potrzeby urzędników, ale jednocześnie raczej przeszkadza szkołom i nauczycielom dobrze wychowywać i uczyć…;-)
Wspierać!
lepiej przygotujmy się na jeszcze większe kontrolowanie, pewnie zaraz powołają jeszcze ze dwie instytucje, których jedynym zadaniem będzie kontrolowanie szkół i nauczycieli. W papierach juz zupełnie utoniemy i nie będziemy nawet już zauważać tych „wstrętnych” uczniów, co to glowe zawracają i nie dają szybko stworzyć kolejnych kilku papierków na wczoraj.
@Ula-kula
ładnie i zgrabnie to ujęłaś
Wspierać – każdego ucznia i nauczyciela.
Do gospodarza:
Protestuję. Spam znowu zamieścił antysemicki tekst, krytykując rocznicę rewolucji.
Proponuję uruchomić kontrolę zewnętrzną po wcześniejszej kontroli. W mojej szkole nadzór przewala się drzwiam i oknami. Każdego roku coś sprawdzają. To miłe, że ktoś tak się troszczy! Problem w tym, że każda kontrola zostawia długą listę zaleceń, które lądują w szafie dyrektora. Następna powtarza te działania i wszyscy są zadowoleni. Kontrolerzy wykazali swoją wyższość i kompetencje, dyrektor odetchnął z ulgą, że to wreszcie koniec. Tylko nauczyciele ze zdwojoną siłą przystąpili do pisania nowych sprawozdań. Za rok przyjdą ponownie. Trzeba być czujnym! Tylko pogratulować ministerstwu edukacji takich genialnych rozwiązań. Tego nie można reanimować, to już agonia!