Sienkiewiczowi już dziękujemy
Nawet najbardziej inspirujący pisarz musi przejść na zasłużoną emeryturę. Sienkiewicz zapładniał umysły Polaków przez ponad 100 lat, teraz uczy jedynie intelektualnej impotencji. Do czego jest zdolny uczeń po przeczytaniu „Krzyżaków”? Najwyżej do zrozumienia kilku reklam firmy Atlas. Muszę przyznać, że więcej daje mi do myślenia akapit prozy Michała Olszewskiego („Do Amsterdamu”) czy Antoniego Libery („Madame”) niż najbardziej wygładzone zdania tego noblisty. Trylogia należy, co prawda, do alfabetu polskiej literatury, ale nie można wciąż czytać jedynie alfabetu. Dlatego jest mi niezmiernie przykro, że od lat zadaję gwałt naturze uczniów w wieku 16-19 lat, zmuszając ich do poznawania zbędnej lektury. Kolejne roczniki straszę Sienkiewiczem. Horror!
Miałem nadzieję, że schyłek Sienkiewicza w szkole jest przesądzony. Nie kazano nam już omawiać licznych nowelek pisarza, a z Trylogii musieliśmy pracować tylko nad „Potopem”. Można się było spodziewać, że autor ten podzieli los Reymonta (obowiązuje znajomość fragmentu „Chłopów”) czy Orzeszkowej (maleńki urywek „Nad Niemnem”). Tymczasem Giertych postanowił obracać kołem historii w drugą stronę. Mamy wyciągnąć z muzeum kukłę pisarza i tchnąć w nią życie. Niech uczniowie poznają choćby wszystko, co spłodziła ręka autora „Krzyżaków”.
Być może minister nie rozumie, czemu służą lektury. Ich zadaniem jest rozbudzać głód czytania i zaspokajać intelektualne apetyty dzieci i młodzieży. Oddając nadmierną cześć jednemu pisarzowi, pozbawia się zasłużonej sławy wielu innych. W szkole nie powinno się ani dodawać blasku jednym twórcom, ani pozbawiać uznania innych. Być może w polityce trzeba się opowiedzieć po czyjejś stronie, np. jakiejś partii. Natomiast nauka literatury polega na czymś zupełnie innym. Nie polega na poszturchiwaniu jednych pisarzy, np. Gombrowicza czy Witkacego, a honorowaniu innych, np. Sienkiewicza czy Mickiewicza. Jedne książki uczą szacunku dla cierpienia, inne podziwu dla szlachetności, jeszcze inne złoszczą lub niepokoją. Obłąkanie, wzniosłość, kicz, zdziecinnienie, patos – dla wszystkich form literatury jest miejsce w szkole, ale dla żadnej w nadmiarze.
Uczniowie mają prawo zaznać każdego uczucia w kontrolowanej, niewielkiej dawce. Nie można zaś ich zarzucić jednym, choćby i najszlachetniejszym uczuciem, w nadmiarze. Efekt byłby odwrotny do spodziewanego. Żaden rodzic nie uczy dziecka całe życie tylko jednego przykazania, ponieważ w ten sposób zaniedbałby naukę pozostałych. Oprócz bowiem zasady: „czcij literaturę ojców swoich”, obowiązuje inna: „nie będziesz mówił fałszywego świadectwa przeciw literaturze współczesnej”. Kto nie zaprawia się w czytaniu najnowszych dzieł, nie powinien zstępować do krainy dawnych utworów. Bo się przestraszy i już nigdy nie sięgnie po jakąkolwiek książkę. Dlatego Sienkiewiczowi już dziękujemy. Jego dorobek jako całość odstawiamy na muzealną półkę. Natomiast pozwalamy pozostać w lekturach jedynie tej porcji jego prozy, którą można przeczytać w pół godziny, ale o której będziemy myśleć przez dziesiątki lat.
Komentarze
„Trylogię” przeczytałem jak miałem 13, czy 14 lat. Wtedy mnie fascynowała. Przymusowy powrót do „Potopu” w liceum był już jednak porażką. Długo by tłumaczyć dlaczego. W tym roku wracałem, jako „dorosły” do „Ogniem i mieczem” (bo zauważyłem, że przestaję rozumieć żarty na temat szczegółów fabuły). I nie będę marudził — dałem się ponieść opowieści i z przyjemnością śledziłem akcję. Co nie przeszkadzało temu, że Sienkiewicz często mnie śmieszył, albo budził politowanie.
W każdym razie Sienkiewicz dla młodzieży licealnej? Brrr… Nie ten wiek. Tyle, że pamiętam z moich szkolnych lat, że lektury prawie z reguły były nietrafione, jeśli rozpatrywać wiek ucznia. Na przykład „Bajki robotów” musiałem czytać w wieku, gdy jeszcze nie doceniałem jak pysznie można się bawić traktując bajkę z przymróżeniem oka, same zaś bajki od dawna uważałem, za coś dla małych dzieci, a nie takiego „mężczyzny” jak ja. Gdy odkryliśmy w podręczniku Białoszewskiego, cała klasa naśmiewała się jak można pisać takie głupoty i tego kogoś uczyć, jak jakaś ‚szaranagajama’.
Ale z drugiej strony Białoszewski kiedyś do mnie dotarł, lektury zaś były różnorodne, z wyjątkiem końcówki liceum, gdy to nauczyciel tak bardzo starał się nam wpoić nienawiść do totalitaryzmów XX wieku, że niemal przed dekadę nie byłem w stanie tknąć niczego co dotyczyło łagrów lub obozów…
ma pan rację, w szkole powinno być miejsce dla literatury współczesnej. Koniecznie.
Ale wyrzucanie Sienkiweicza, a szczególnie Trylogii, to trochę przesada. Szkoda, że nie czytał Pan, co o Sienkiewiczu sądzą młodzi ludzie. Wielu podoba się Trylogia, chcą czytać.
A więc – równowaga.
Ale bomba ! Zaraz wydrukuję i powiem synowi (III gimnazjum) żeby przeczytał na lekcji polskiego. Albo lepiej nie , bo już żadnej lektury nie weźmie do ręki , a tak to chociaż czasami przeczyta do połowy. Choć muszę przyznać, że niektóre robią na nim ogromne wrażenie np. ostatnio „Kamienie na szaniec”.
Ostatnio podczytuję dość regularnie Trylogię i jestem tą lekturą zafascynowany. Jedna rzecz to język. (Kiedy czytałem tę książkę przed ponad ćwierćwieczem, nie znałem angielskiego i nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak to zrobiono. Cześć frajdy to są te anglicyzmy udające siedemnastowieczną polszczyznę). Ta książka jest świetnie napisana, świetnie pisana. Być może moje zdania są „wygładzone”. Sienkiewicz opowiada swoje historie jak człowiek z iskrą Bożą, z talentem. Przede wszystkim jednak, właśnie dzisiaj ta książka staje się żywa, zajmująca, nabiera nowych sensów, zwłaszcza dla kogoś, kto już wie, że Kmicicowi udało sie wysadzić kolumbrynę, i może czytać wolno. Jest tam wiele soczystych kawałków, których istnienia wcześniej nawet nie podejrzewałem. Niepoprawność polityczna bohaterów śmieszy bardziej niż najśmieszniejsze dowcipy. Ale w sumie nie jest aż tak wesoło. Czyż ta lektura nie pomaga zrozumieć, jacy są Polacy? Skąd się wzięliśmy? I śmietnik w naszych głowach? I wicepremier minister oświaty? Może ktoś, kto zna lepiej Sienkiewicza, podpowie, na ile był on świadomy tego, co robi, ile miał dystansu do świata, który kreował, i do tego, co było w głowach bohaterów. Nie wiem, czy to powinna być lektura szkolna. Ksiązki, które cenię, wolałbym wyłączyć ze sfery szkolnego przymusu. Ale czuję się nieswojo, czytając tytuł „Sienkiewiczowi już dziękujemy”, skreślony ręką polonisty.
no właśnie, w sumie sporo osób uważa prozę Sienkiewocza za kawał wciąż neizłej literatury. Ja rozumiem, że ma sens polecanie szerszego wachlarza książek, szczególnie jeśli chodzi o literaturę współczesną, ale wyrzucać Sienkiewicza? To przesada.
Też jestem polonistą i podpisuję się pod każdym pana słowem w sprawie Sienkiewicza i lektur szkolnych!
Sienkiewicz ze swoją Trylogią, Quo Vadis i Krzyżakami jest dobry dla gimnazjum i to raczej dla 1, góra 2 klasy. To literatura lekka, łatwa i przyjemna, więc nic dziwnego, że młodzież czyta. Ale jak dla licealisty to chyba za mało w tym wyzwań intelektualnych (a może tylko ja mam ambicje?). Bo jakie są tutaj wartości oprócz rozrywkowych, patriotyzm? Tego jest po dziurki w nosie w reszcie polskiej literatury. Historia? Zbeletryzowana, więc powoływać się na nią w sensie naukowym nie można. Więc po co te tysiące stron mają być lekturą? Zamiast tych opasłych tomów, lepiej omówić „Szkice węglem” – to wg mnie najlepsza pozycja z Sienkiewicza, krótka, dosadna; aż zbyt prawdziwy obraz kraju… i wciąż w dużej mierze aktualny.
Zostawcie Sienkiewicza w spokoju!
To od Was ,Polonistów zależy ,co powiecie omawiając Trylogię…Jeśli powtórzycie schemat-wielkie dzieło literackie- uczniowie odpowiedzą Wam Gombrowiczem.Radzę porozmawiać o powieści awanturniczej(Potop), o”kostiumie historycznym” (a nie o hist.),o adaptacjach filmowych(ile śmiechu przy Quo vadis,ile duskusji o polskim filmie ,o polityce nawet…….).Polecam temat: literatura też się starzeje(Nad Niemnem).
Przy tej okazji i tak pojawią się wszystkie ojczyźniane wątki i cytaty.
A swoją drogą ,nie słyszałam, żeby Francuzi wyrzucali z pamięci W.Hugo,Balzaca,czy nawet braci Dumas…???No ,ale może nie słyszałam…….