Bez plagiatu ani rusz
Nie ma sensu zadawać uczniom czegokolwiek do domu, ponieważ nieomal wszystkie ich prace są plagiatami. Chociaż patrząc na to zjawisko z innego punktu widzenia, właśnie dlatego, że uczniowie przypisują sobie autorstwo cudzych prac, powinno im się je zadawać jak najczęściej, a złodziei demaskować i karać. Lepiej bowiem popełnić plagiat w szkole i zostać ukaranym przez nauczyciela, niż zrobić to w wieku dojrzałym i ponieść o wiele surowszą karę.
Zapytałem uczniów, dlaczego kradną cudzą własność intelektualną. Jednym było głupio, chcieli się jakoś zrehabilitować, inni cieszyli się, że to nie ich złapałem, tylko kolegę i koleżankę. Ktoś zaczął się tłumaczyć, że tyle się od nich wymaga, że bez kradzieży nie dają rady sprostać wymaganiom. Taka argumentacja przeważała: za dużo mamy do nauczenia, więc musimy kraść. Niezła logika. Gdyby ją zastosować powszechnie (zgodnie z poglądem Kanta nasze rozumowanie jest poprawne, jeśli da się je wprowadzić jako prawo obowiązujące wszystkich), wszyscy przestępcy byliby usprawiedliwieni w swoich czynach. Bo czyż nie kradnie się właśnie z tego powodu, że nie sposób pozyskać daną rzecz uczciwą pracą? Wyobraźmy sobie, że za parę lat moi uczniowie zostaną studentami, a potem pracownikami i prawdopodobnie nie zmienią swego podejścia do zdobywania wiedzy. Zamiast więc się przyłożyć, będą kraść, nie widząc w tym niczego złego, bo przecież wymagania są za wysokie. A zatem będą lekarzami na pół gwizdka, bo przecież niektóre egzaminy zaliczyli dzięki ściąganiu, managerami nie w pełni sprawnymi, inżynierami bez pełnych kwalifikacji itd. Zawsze część ich dokumentów będzie poświadczała nieprawdę, tak samo jak moja ocena ich pracy poświadcza nieprawdę, gdyż nie na czwórkę zasługują, a jedynie na dwójkę.
Nie martwi mnie w ogóle to, że na świecie są złodzieje. Byli od czasów prehistorycznych i będą do końca świata. Martwi mnie, że ludzie aspirujący do bycia w przyszłości elitą tego kraju nie widzą niczego złego w ściąganiu, plagiatach i innych formach oszustw i złodziejstwa. Nie dziwię się, gdy okradnie mnie łobuz, pozbawiony ambicji menel, natomiast poraża mnie, gdy okrada mnie ktoś z elity, przedstawiciel wybitnej młodzieży, a takie osoby mamy w naszej szkole. Ostatnio zginął w bloku, gdzie mieszkam, kwiatek z klatki schodowej. Monitoring nie wykazał, że to ktoś z zewnątrz. Ponieważ teren na zewnątrz nagrywany jest non stop, wiadomo, że doniczkę z kwiatkiem wziął ktoś, kto nie wychodził z bloku, czyli sąsiad. Być może myślał, że nie ma niczego złego w tym, aby zabrać komuś jego własność. Bo też co to za głupie wymaganie, aby trzeba było chodzić do kwiaciarni i wydawać pieniądze na kwiatek. Łatwiej jest ukraść. Tym bardziej, że miało się już praktykę w byciu złodziejem – w szkole. I niech mi ktoś powie, że szkoła nie przygotowuje do życia. Aż za dobrze przygotowuje.
Komentarze
dlatego staram się nie zadawać niczego poważnego do domu – tylko czasem rodzice nie chcą tego zrozumieć…
Mam przestać zadawać pracę domową, bo zakładam, że będą to prace niesamodzielne?
Mam nie robić klasówek, bo na pewno ktoś ściągnie od drugiego?
Mam nie orgaznizować konkursów plastycznych, bo zwykle wygrywają prace dzieci rodziców zdolnych plastycznie?
Jak nauczyć samodzielności i odpowiedzialności za własną pracę, jeśli się do niej nie stworzy okazji?
Okazje trzeba stwarzać, nawet jeśli okazja czyni złodzieja. Łatwo być uczciwym, gdy w pobliżu nie ma żadnej pokusy.
Sztuka w tym, aby zdawać sobie sprawę z pokusy i jej nie ulegać.
Niezwykle ważny temat. Ja też często podnoszę ten temat na lekcjach. Przytaczam przykłady z Anglii na przykład, gdzie jak pisała nasza prasa wyrzuclii kogoś z prywatnej, niezwykle prestiżowej uczelni za ściąganie.W programie „Europa da się lubić” – Szwedka chyba mówiła o tym, że uczeń zgłasza nauczycielowi fakt ściągania przez kolegę jako zwykłą kradzież a więc złamanie prawa. Omawiano kiedyś fakt zaliczania testu przez uczniów high school w USA pod nieobecność nauczyciela. Pytam przy okazji: – czy ktoś chciałby być operowany przez lekarza, ktory w taki sposób zdobył tytuł? Albo przejeżdżać przez most, który zaprojektował inżynier uczony w taki sposób ?itd. Pytają. -A pan nie ściągał?
Przyniosłem kiedyś swoją ściągę na podwójnym A 4 ze statystyki- pożółkłą, sprzed wielu lat. Był na niej cały materiał z semestru nauki tego przedmiotu. Krążył po sali ? – Jak z tego dało się ściągnąć, pytali. Otóż to. Ja zgromadziłem tam cały material ,troszcząc się aby upchnąć wszystko i jak najkrócej to ująć. Nie musiałem tego wnosić na egzamin. Zdałem jedyny z trzech trójek – tak się zdawało. Do dzisiaj pamietam ten materiał chociaż mało z niego korzystam.
Konsekwentnie tępię sciąganie. Nie stosuję testów. Zadania opisowe zaczynam od zwrotów : omow przyczyny… uzasadnij że….itd. Masakra ?
Niestety jeszcze dużo wody w polskiej rzece upłynie zanim przekazanie informacji o niewłaściwym zachowaniu, przestanie być traktowane jak donosicielstwo.
Jeżeli uczeń napisze ściągę samodzielnie, to nie musi już z niej korzystać podczas sprawdzianu. Starsze pokolenie to wie. Tylko, czy w dzisiejszych czasach w dobie kserówek i innych zdobyczy techniki ktoś „traci ” czas na pisanie odręczne?
Ogromny problem jest także z plagiatami prac magisterskich / licencjackich a ostatnio doktorskich (przecież to studia 3 stopnia, każdy ma prawo do stopnia doktora…). Winni są temu jednak pracownicy naukowi. Są osoby które promują rocznie 50 magistrów i 10 doktorów na kilku uczelniach. Nie jest możliwe uczciwe nadzorowanie pracy tylu osób. Na wielu uczelniach nie organizuje się systematycznych seminariów magisterskich tylko „konsultacje” jeżeli ktoś chce, a jak nie chce (czytaj zlecił napisanie pracy, ewentualnie ją skopiował) może przyjść tydzień przed obroną i przynieść całość. Potem promotor poda pytania jakie padną na obronie i już mamy świeżo upieczonego magistra.
Znam sposób, niestety o ograniczonej stosowalności, na ściągi w czasie egzaminu. Praktykuję go sam na uczelni, na której wykładam. Otóż egzamin polega na rozwiązywaniu zadań (zatem Gospodarz może mieć kłopot z zastosowaniem tej metody). Na egzaminie studenci mogą mieć ze sobą dowolne materiały i korzystać z nich. Zadania są na tyle niepodobne do tych z ćwiczeń, że nie ma obawy, że przepiszą rozwiązania z zeszytu, a jednocześnie na tyle podobne, że kto dobrze przygotowuje się na ćwiczenia, wyraźnie podnosi swoją szansę zdania egzaminu. Jedyne, czego trzeba pilnować, to samodzielności na egzaminie.
Właśnie się zastanawiam, jak ten sposób przenieść na prace domowe.
Pozdrawiam,
J.Ty.
J. Ty.
Popieram metodę, też czasem tak robię. Niestety zastosowanie ograniczone tylko do niektórych przedmiotów.
Pozdrawiam.
witam, pracuje w holenderskiej szkole sredniej, gdzie uczniowie prace oddaja w wersji cyfrowej tzn, mail, lub usb stick. mamy program ktory kontroluje te prace pod katem kopiowania z internetu, fragment skopiowany zaznacza na czerwono i pokazuje ile procet zostalo skopiowane. Wspanialy wynalazek, polecam, Anya
Niestety nie wyplenimy tego prawem. Złodzieje są i będą. To trzeba wyeliminować obyczajem. Tzn złodziej, plagiator powinien być postrzegany jako ktoś gorszy. Ale z drugiej strony nie dziwię się uczniom którzy kopiują prace domowe. Szkoła za dużo zadaje i nie ma na to lekarstwa. W szkołach jest nadmiar zajęć często zupełnie niepotrzebnych do życia. Człowiek quasi uczciwy w szkole nie przeżyje – albo zostanie zjedzony albo (mówiąc kolokwialnie) wyciągnie kopyta z nadmiaru harówki. Dlatego trzeba jak zwykle znaleźć złoty środek. Consensus. A wtedy będzie dobrze.
A nauczyciel, jak mu się mówi, że mamy za dużo roboty, że nie damy rady, stwierdza, że w takim razie zada nam jeszcze więcej, albo zapowie jeszcze jakiś sprawdzian, bo jak będziemy mieli więcej na głowie, to się nauczymy organizować sobie pracę… a potem się drą, że mamy słabe oceny… no bo przepraszam bardzo, jak mam się na jeden dzień nauczyć chemii, polskiego i geografii (ostatnio stały się modne klasówki typu ‚cały materiał od początku roku szkolnego’, super moim zdaniem) no to mogę albo nauczyć się na 5 z jednego przedmiotu a z reszty dostać po jedynce, albo skubnąć coś z każdego i wylądować z dwójkami, ewentualnie przy odrobinie szczęścia, trójkami. Ale odnosząc się ściśle do tematu, plagiatów nie popieram, chyba bym się strasznie wstydziła oddać nauczycielowi nie swoją pracę pod swoim nazwiskiem, poza tym gotowce które można znaleźć w internecie są naprawdę kiepskie. Ale w ściąganiu na sprawdzianach nie widzę nic złego…
Niech się szanowny Profesor nie zdziwi, jeśli w kolejnych dyskusjach żaden z uczniów nie podejmie tematu. Bo kto lubi by na jego przykładzie tworzone były dość,jak się okazuje, poczytne notatki blogowe? A wszystko może zostać opisane… Lepiej nabrać wody w usta.
Ktośka,
w takich sprawach jak ściąganie i plagiaty trzeba wołać głośno, publicznie i w wielu miejscach. Być może chociaż trochę polscy uczniowie się opanują, bo jak na razie to niby ma się wstydzić ten, kto walczy z tym fatalnym procederem. Nie wymieniłem z nazwiska, a być może powinno się sprawę potraktować o wiele surowiej, niż ja to zrobiłem. W bardzo ciekawych czasach żyjemy. Niedługo oszuści będą się obrażać na tych, co zwracają im uwagę, że źle robią. Fajnie. Jak mnie policjant zatrzyma, bo przekroczyłem dozwoloną prędkość i jechałem po pijanemu, to się na niego obrażę i nic już nie powiem. Ale numer, chyba przeniosę się na inną planetę.
Pozdrawiam
DCH
ktośka,
oczywiście że krzyczeć trzeba, ale nie ma co się łudzić, że od jutra wszyscy przestaniemy ściągać. My krytykujemy szkołę nich i szkoła krytykuje nas. Chociaż akurat ona ściąganie akcetptuje, skoro za palenie w kiblu moża wylecieć a za plagiat nie… Krytykujcie więcej to będziemy się bronić, trudno żebyśmy wrzucali sami na siebie:)
mkmk,
niesamowity komentarz dałeś: „za palenie w kiblu moża wylecieć a za plagiat nie”. Jestem pod wrażeniem siły przekazu. Prawdziwy jak diabli. Chyba sobie z nerwów zapalę.
Pozdrawiam
DCH
Chciałam zauważyć, że na temat ściągania w tym co napisałam nie było nawet jednego słowa. Nieprawdaż? To kwestia bezsporna, tak nie należy robić. Tylko wyraziłam to, co myśle na temat traktowania rozmów jako doświadczeń na pustych zwierzątkach, bo tak się poczułam po przeczytaniu tej notatki… I tyle.
Ktośka,
wszystkie moje wpisy są wzięte z doświadczenia. Być może lepiej byłoby dla niektórych osób, abym pisał o sprawach wziętych z księżyca. Dobrze się bawiłaś, kiedy pisałem o innych osobach? Teraz pozwól, proszę, abym skrytykował także Twoje postępowanie. Nie krytykuję Ciebie, tylko Twój sposób rozumowania, tzn. akceptację dla ściągania, usprawiedliwianie plagiatu itp. Broń Boże, nie zamierzam ukrywać rzeczy, które wołają o pomstę do nieba. I, co podkreślam, nie krytykuję konkretnych ludzi, tylko ich postępowanie, ewentualnie poglądy, czyli to wszystko, co można zmienić. Pragnę swoimi wpisami zmienić rozumowanie uczniów, że sciąganie nie jest niczym złym. Blogowanie to myślenie o tym, co nas spotkało w życiu. Jak ktoś chce fikcji, niech czyta science fiction. Też dobre.
Pozdrawiam
DCH
Ja doskonale rozumiem, że ściaganie i plagiaty są karygodne. Staram się to jasno przekazać i nie drążyć tego tematu, bo w tym wypadku przyznaję rację w 100%. Chodzi mi jedynie o to, że opisując niemalże dokładnie nasze wypowiedzi nadużywa pan pewnego rodzaju zaufania, jakie uczeń ma do nauczyciela. Nie wiem czy to lepsze od science fiction, czy gorsze. A czy to jest pedagogiczne? No cóż, nie powiedziałabym… W każdym razie, na języku polskim trzeba uważać, co się mówi. Nie będzie pan przecież pisał historii z Księżyca.
Pozdrawiam.
dlaczego Pan pisze o nas ‚elitrna młodziez’? Sami nie wymyślilismy sobie tego epitetu, padł on z ust dyrektora zaraz po przekroczeniu murów tej szkoły na akademii w I klasie. To Wy – nauczyciele (przynajmniej po części, bo nie będę tu uogulniać) robicie z normalnych dzieciaków elitarną mlodzież. Elitarna znaczy nie powinniśmy ściągać tak? elitarność uczniów tej szkoły kończy się na wybujałych gadkach szmatkach na różnego rodzaju akademiach. elitarność tej szkoły zamknięta jest w jej murach i spoza nich nigdy nie wyjdzie. Uczniowie robią sobie żarty z tej calej ‚elitarności’ i na potęgę kradną wiedzę i oszukują innych. elitarna młodzież
nie chodzę do tego LO ale jestem wstanie zrozumieć ściąganie bo przy trzech (minimum) sprawdzianach z biologi, co najmniej jednym z polskiego, jednym z matematyki, jednym z histori i wosu nie da się do wszystkiego przygotować tak samo dobrze (a po za tym napsać wypracowanie, wypełnić arkusz maturalny, napisać list na angielski i potwórzyć słówka). Nie wiem jak doba nauczycieli ale moja ma tylko cztery godziny i przynajmniej 4 chciałabym móc poświęcić na sen. Odejmując od 24 godzin czas na sen, posiłki, opiekę nad zwierzakiem i czas spędzony w szkole staję przed wyborem poczytać książkę czy zakuwać. A jeśli zakuwać to co ?
Ktoska, nigdy nie czytałaś wcześniej bloga Pana Profesora, przecież o tym co dzieje się w szkole można poczytać w dość wielu wpisach. Kiedyś pewien Profesor ostrzegł moją klasę że każda dyskusja, każde słowo i każde wydarzenie ze szkoły może natychmiast się tutaj znaleźć jeśli tylko autor uzna ją za wystarczająco istotną. W końcu zacząłem czytać ten blog i doszedłem do wniosku że to prawda, a ten wpis jest tylko na to przykładem. Ponadto chciałbym zgodzić się z tym co napisała pestka. Każde zdanie o elitarności uczniów tej szkoły kwitowane jest przez nich śmiechem. Przykładów jak to jest gdy się nie ściąga można podać sporo, wystarczy zerknąć jak niską miałem rok temu średnią. Ta szkoła niestety leczy mnie powoli z tego naiwnego idealizmu.
Jakież jednak prawdziwe jest powiedzenie : „na złodzieju czapka gore” – osoba dokonująca przestępstwa obrusza się za sam fakt publicznego ogłoszenia tego „wiekopomnego” faktu, mimo że faktycznie nie podano w notatce żadnych danych pozwalających na identyfikację delikwenta…
A po kilku latach okazuje się, że poziom wiedzy takiej osoby boleśnie odbiega np. od mojego (nota bene matura z 1992 roku). I spotykam potem inżyniera robót dajmy na to mostowych, który pomimo zaliczenia kiedyś pracy magisterskiej na 5, dziś z obłędem w oczach szuka w sieci rozwiązania problemu z rysunkiem technicznym, bo sam nie bardzo „operuje” podstawowymi działaniami matematycznymi… O tempora, o mores…
A’propos wkuwania – wiele lat temu materiału także było za dużo, ale ci co mądrzejsi umieli dokonywać selekcji – przedmioty ich interesujące rozwijali na 6, te mniej lubialne zaliczali na 3. Bo chodziło o wiedzę, a nie średnią na świadectwie…
A poprzedni post napisałam pamiętna tego, że przez bite cztery lata ogólniaka „leciałam” na ściągach z matmy i fizyki – szczęśliwa, że ominie mnie matura z matmy, a fizyka – cóż, wiało nudą… A dziś… Jakże często czuję zażenowanie, gdy oglądając program na Discovery czy innym Galileo, łapię się na tym, że do zrozumienia niektórych poruszanych tam zagadnień brak mi podstaw z… ogólniaka właśnie… Dziś uważam, że w tamtych latach rezygnacja MEN z przeprowadzania obowiązkowej matury z matmy była jednym z najgorszych możliwych pomysłów. I piszę to ja, humanistka ?z dziada pradziada?;p Wierzcie mi, diabli człowieka biorą, gdy ogląda program o ogrzewaniu domów i obiektów przemysłowych LODEM, i nie bardzo umie to potem opowiedzieć, bo nie bardzo wie (!) jakie reakcje zachodzące przy roztapianiu lodu pozwalają na wykorzystanie tej energii do podgrzania wody. I dlaczego lód zamknięty w wielkim zbiorniku nie rozbija tegoż pojemnika w drobny mak, a przecież powinien. Też nie wiecie? Szkoda…