Rok kontroli
W roku 2012 trzeba będzie nastawić się na pracę pod liczne kontrole. Wiele instytucji planuje przyjrzeć się działaniom belfrów (zob. info o planach NIK). W moim liceum mieliśmy organizować Rok Prusa (stulecie śmierci patrona szkoły). Impreza miała gonić imprezę. Niestety, trzeba zweryfikować plany. Zapewne mniej zrobimy w realu, a więcej w dokumentacji (nic tak nie cieszy kontrolerów, jak możliwość buszowania w papierach). Podobnie będzie w innych placówkach. Każda musi odłożyć na bok ambitne plany, a zająć się pracą ku zadowoleniu kontrolerów, czyli papierami.
Przed Bożym Narodzeniem mieliśmy w szkole przedsmak kontroli. Tym razem sidła zastawiano na nauczycieli wychowania fizycznego. Jak zwykle w takich wypadkach, nikogo nie interesowała rzeczywista praca nauczyciela z uczniami, tylko dokumenty (wpisy tematów, podliczona frekwencja, kropki, kropki, przecinki, przecinki itd.). Jak się wszystko zgadza w dokumentacji, wtedy rzeczywistość też jest idealna. Gdy w dokumentach są braki, wtedy nie ma ratunku.
Są jednak zalety takiej kontroli. Papier, jak wiadomo, jest cierpliwy, a to oznacza, że wystarczy trochę cierpliwości i wyobraźni, aby na papierze każdą szkołę przemienić w krainę czarów. Niestety, niektórzy nauczyciele są na tyle nierozsądni, że uważają, iż dzieło samo się obroni. Myślą, że praca świadczy o mistrzu. Nic bardziej błędnego. Kontroler nie poznaje szkoły po owocach, ale po papierach. Warto o tym pamiętać.
Komentarze
Jakże proroczy wpis.
Jest oczywiste, że dobrze pracujący belfer NIE MOŻE mieć papierów w porządku. To się sobie przeczy.
Jest niezaprzeczalnym, że różne odkrywcze i kreatywne sposoby spędzania czasu pracy na rocznicach NIE SĄ w stanie dostarczyć treści, pasujących do programów i dzienników. Kontrola nie zwraca wszak uwagi na to, jak cza pracy NIE jest świadczony.
Cóż począć ma Twórca – Nauczyciel, skoro praca programowa stoi w oczywistej sprzeczności z kreatywnym i atrakcyjnym nauczaniem? Oczywiście, zmuszony będzie do twórczego i jakże artystę podniecającego fałszerstwa dokumentacji.
Jasne jest zarówno, że kontrola WFmenów nie obejmuje obserwacji spod kozła kąta rozwarcia szpagatu młódek licealnych, tylko będzie szukaniem przecinkowców cholery w siedlisku dziennika.
A można by zrobić sztafetę, kto pierwszy kontrolerom doniesie – i byłaby rewaluacja (czyli:ewaluacja rewolucyjna). Tyle że personelu a nie dzieci.
Tu jednak, w deprecjonowaniu pracodawcy i demotywowaniu koleżeństwa Gospodarz wyprzedza, stąd proroczość wpisu. Podobnie w doradztwie, jak należy traktować papier, o czym, jako literat wie dobrze.
Czyż więc nie byłoby sensowniej z kontroli zrezygnować, skoro słowa same się niosą na falach sieci i nie trzeba szukać dowodów w dziennikach?
Zwłaszcza, że dzienniki te, być może także i za radą Gospodarza, zapełnią się treściami równie odległymi od internetowych wizerunków, jak od prawdy o wykonywanej pracy?
Taaak. Definicja naszego Państwa po prostu. Nie ma znaczenia jakie dyrdymały i banialuki będziesz prawił, jak masz papier żeś uczony, to wszystko co powiesz czyste złoto. To samo w urzędach i szkołach. Na papierze jest, znaczy się zrobione. Ciekawe kiedy budynki zaczniemy stawiać na papierze…
W oświacie powstała wielka machina kontrolująca. Pozatrudniano wiele osób nie mających ze szkołą nic wspólnego. Oni teraz kontrolują. Nie mają pojęcia o pracy nauczyciela, ale mają pojęcie jak wypełniać rubryczki.
Nie zapominajmy o zakończeniu semestru. Teraz dopiero zacznie się wypisywanie sprawozdań
Czasu i pieniedzy napewno zabraknie na swieckie imprezy, gdyz nie moze ich zabraknac na koscielne.
To jest pikuś rzec można, jeśli ma się dyrektora, który ma dystans do tej całej biurokracji (a może raczej „biurokreacji”;-)), ja na przykład znam takiego, który się tym wręcz karmi i sam, z własnej inicjatywy, zmusza ludzi do robienia czegoś, o czym w wielu innych szkołach jeszcze się nikomu nie śni! Wystarczy, że jakiś urzędas tylko coś bąknie on już tego od wymaga. Taki szef to skarb!;-)
Szanowny gospodarz jak zwykle trafnie sygnalizuje problem. Takie urzędnicze pseudokontrole nic nie wnoszą. Ich wyniki są zapewne wykorzystywane do celów statystycznych. Tak zwana władza oświatowa reprezentowana przez niedobitki z kuratoriów praktycznie nie ma nic do powiedzenia. Jest organem doradczym dla gmin, które to gminy zupełnie ją lekceważą, szczególnie na wsi (wybory dyrektora, likwidacja szkół…). Ale papiery muszą być w porządku. Można tworzyć fikcję na potrzeby kontroli. Papier wszystko wytrzyma, a kuratoryjnego urzędasa mało obchodzi rzeczywista sytuacja w szkole. On wypełni swoje rubryczki i wszystko gra. Chciałbym się jeszcze odnieść do wpisu niejakiego Gekko, który niezwykle aktywnie udziela się na tym forum. Czytam wszystkie jego posty i coraz bardziej jestem zdumiony, bo nic z nich nie rozumiem. Kwiecisty, wręcz barokowy styl wypowiedzi, mnóstwo słownych wygibasów, a treści jakby niewiele… Hm…Ciekawe zjawisko. Pozdrawiam nauczycieli z Gospodarzem na czele, życząc na Nowy Rok owocnej pracy, mniej „papierów”i kompetentnych kontrolerów.
…Ach kłammy, oszukujmy i fałszujmy!
Racja jest po naszej stronie…sami ją sobie przyznaliśmy…
Czyżby ten wpis i takie komentarze, to życzenia noworoczne od belfrów dla społeczeństwa – i lekcja zła wcielonego, dla uczniów?
To będzie rok egzorcyzmów, chyba… 🙂
…Ach kłammy, oszukujmy i fałszujmy!
Racja jest po naszej stronie…sami ją sobie przyznaliśmy… niech więc słuszna impreza goni słuszniejszą imprezę! Cześć pracy – to w belferstwie znaczy: żegnaj!…
Czyżby ten wpis i takie komentarze, to życzenia noworoczne od belfrów dla społeczeństwa – i lekcja zła wcielonego, dla uczniów?
To będzie rok egzorcyzmów, chyba… 🙂
Pracuję w państwowej instytucji. Jest już ich niewiele to NIK właściwie nie wychodzi i kontroluje na okrągło. W rezultacie powstaje wiele zaleceń typowo biurokratycznych a co za tym idzie jedna sprawa, która zajmowała np. godzinę teraz zajmuje trzy. Jakość się nie zmienia a liczba papierów tak.
Z życzeniami spokojnego 2012 roku.
Hanna
Cyrus, nie jesteś osamotniony. Moja dyrekcja z satysfakcją żmii sączącej jad, informuje nas o nowościach związanych z papierologią, następnie organizuje szkolenie w dziedzinie zdobycia nowych umiejętności produkowania „dokumentacji”, wdraża je i konsekwentnie kontroluje to wdrażanie. Jej ukochane słowo to PROCEDURA ! Pozdrawiam wszystkich upapierowionych ! Nie jesteście sami!
Panie Gospodarzu!
Dziwi To Pana?
W systemie nakazowo-rozdzielczym, socjalistycznej gospodarce oświatowej zarządzanej i rozliczanej systemem urzędniczym, czego Pan się spodziewał?
Toż to prosta przewidywalna konsekwencja przyjętych zasad kardynalnych.
Przestrzegam jedynie, że socjalizm jest systemem cudzożywnym i jego ostateczną formą nie jest wbrew klasykom marksizmu-leninizmu: komunizm, ale terror. (vide liczne przypadki pod różnymi szerokościami geograficznymi, w rozmaitych tradycjach kulturowych, momentach historycznych etc.)
Brawo, ! Okazuje się, że nie jestem odosobniona w tępym niepojmowaniu myślowych zawiłości niejakiego Gekko, który co i rusz podaje w wątpliwość moją inteligencję.” Barokowy styl i słowne wygibasy, a treści jakby niewiele..”.Super, sama bym tego lepiej nie ujęła. Od razu podniosłam się na duchu, bo zaczęłam już wątpić w swą nabytą wiedzę i wrodzoną mądrość. Pozdrawiam wszystkich piszących prosto, jasno i zrozumiale. Tym razem całkowicie zgadzam się z Gospodarzem. Moi rodzice są nauczycielami, więc jestem niejako „w temacie”.
eMo
czyżbyś był(o) z mojej szkoły?…
Autor ma rację, a Gekko pracuje na „odcinku” kontroli
Moja szkoła przeżyła ewaluację. Gdy było wiadome, ze ta przyjemność nas spotka, był popłoch. Stara kadra karmiła młodych wspomnieniami dotyczącymi wizytacji frontalnych z czasów, gdy na dzwięk słowa : „wizytator”, dostawano drgawek.A jak było? Zwyczajnie. Dowiedzieliśmy się, co było grane podczas ewaluacji w zaprzyjażnionej placówce, odpowiedzieliśmy na szereg pytań,których treść wiedzieliśmy i klik, komputerkiem do jaskini ewaluatorów, kuratorium, póżniej to samo zrobili uczniowie z wytypowanych klas, panie ewaluatorki rozmawiały również z Radą Rodziców i pracownikami obsługi, obserwowały parę lekcji, o czym wiedzieliśmy wcześniej. tak więc można było przygotować cuda na kiju. Papiery były trzepane, ale w dyrekcji i dotyczyły ogólnych kwestii. A ci, którzy spodziewali się gromów, jak pisze poeta, zawiedli się srodze. Wnioski były w formie literek, takie, by był wilk syty i koza cała i aby było wiadome, że kuratoryjna ewaluacja jest potrzebna. Jedyna dobra sprawa z niej wynikła dla męskiego grona: oto była okazja do wychylenia kielicha……..
Humor zeszytów:
„…zaczęłam już wątpić w swą nabytą wiedzę i wrodzoną mądrość. Moi rodzice są nauczycielami, więc jestem niejako ?w temacie?.
Ach, miały rację hilda i lidzia: jakie zdolne bobaski, fala edukacji nas zalewa, pora na szambiarkę!
– – –
Jasne, że Gekko pracuje w konTrolli: depratamencie ścigania oświatowych belftrolli – papierowych kłamczuszków. Dodam też, że dzięki degustacji dźwięków, właściwych dla swej parafii dzwonów, uzyskałem papiery egzorcysty, ze specjalizacją: ewaluacja satana!- dostanę was, belfry, zzzzz…
~~~
Ta kabaretowa parada oszustów z kupą w gaciach, naprawdę i śmieszy i bawi, a nawet poucza 🙂 🙂 🙂 🙂
Dalejże!
Cyrus, eMo – możemy sobie rękę podać 🙂
Aż lżej się robi na sercu, gdy okazuje się, że wszędzie jest podobnie. Dyrekcja z nadania wójta i plebana, mająca robotniczo – chłopskie pochodzenie i dochodową pracę przy tysiącu świń, osiągnęła szczyty społecznej nobilitacji, zapominając, że człowiekiem się jest, a dyrekcją się bywa. Osoba, która nie odróżnia podstawy programowej od poradnika metodycznego, z lubością posługuje się oświatową nowomową. Jeszcze niedawno dręczyła nas hospitacjami diagnozującymi, które w ciasnych nauczycielskich móżdżkach jawiły się początkowo jako te wspierające. W rezultacie tworzyliśmy tony konspektów, przeżywając przy tym ogromny stres. Papier ponad wszystko! Im bardziej skomplikowany, tym lepiej. Już nie będę więcej się użalać, bo czara goryczy pełna.
Najpierw chciałem opisać kretyństwa związane z tzw. systemami kontroli jakości używanymi w przemyśle. O tym, jak teoretycznie pożytecznie narzędzia przepoczwarzają się w ośmiornice duszące wszystkie inne działania i zalewające atramentem dowody ludzkich błedów i idiotyzmów. O tym, jak dobiera się czy kreuje metryki tak, aby na koniec urwać jak najwięcej kasy,- do cholery z jakościa czy z odbiorcą. Jak był na tyle głupi to jego wina. I jak ten stosunek oszukiwania po wszystkich stronach transakcji (dostawca/producent/odbiorca) przenika i napędza jak sprzężenie zwrotne cały rakowaty system. Nikt nikomu w nic nie ufa, każdy nagina ustalenia czy wręcz oszukuje, jest świadomy, że inni też tak postępują wobec tego dla własnego bezpieczeństwa stara się założyć „procedurę” monitorowanego kamerami i komputerami kaftanu bezpieczeństwa na każdy „proces”. A przy okazji monitorowania i kontrolowania ukraść dostawcy jego technologiczny know-how. Witamy w przemyśle samochodowym.
To, co miało być pomocne przy poprawie jakości produktu i obniżeniu kosztów producenta (a w konsekwencji ceny) staje się często terenem walki o przetrwanie i zarobki dla personelu. Kijem są groźby zmiany dostawcy, obniżenia ceny, renegocjowania całego kontraktu, zwolnień. Statystyk miał być awansowany na jednego najważniejszych doradców króla a jest jednym z nadwornych fałszerzy produkujących prezentacje-amunicję w bitwie o przetrwanie.
Wszyscy prawdopodobnie to wiedzą. Tak działa tzw. „wielki przemysł”.
Ale żeby w szkole panowały podobne „procedury”? Po co? W przemyśle założenie jest takie, że szewc na targach obuwniczych pokazał piękną parę kozaków. Podpisał kontrakt na sto tysięcy par. I niebezpieczeństwo jest takie, że może dostarczyć buty z plastiku sklejone splunięciem zamiast zrobionych tak jak ta wystawiona na targach para, czyli z cieniutkiej, pieknie wyprawionej skórki. No to nasłać mu kontrolerów.
Gdzie w szkolnictwie są te targi? Wydawało mi się, że nauczyciele nigdzie i nigdy nie wystawili ucznia-olimpijczyka z dziesięciu przedmiotów bez skoliozy i nie zagwarantowali, że z ich szkoły wszyscy będą tacy. Wobec czego gdzie te niebezpieczeństwo naruszenia „umowy”? Strony internetowe poszczególnych szkół rzeczywiście reklamuja je potencjalnym odbiorcom usług edukacyjnych ale w porównaniu do metod marketingu przemysłowego, robią to „z taką nieśmiałością”, że o czym tu gadać?
Wyjątkami są szkoły niepubliczne, gdzie rzeczywiście szminkę i tusz kładzie sie bardzo grubo (przepraszam za kalkę językową z angielskiego oznaczajacą tam ordynarne ślinienie się sprzedawcy czy ogólniej pochlebcy). Na takich stronach ostatnią informacją do znalezienia jest zwykle wysokość czesnego. No i obiecuje się wyprodukowanie geniusza z każdego. Obiecali – to ich kontrolować!
Z jakiej racji szkoły publiczne?
Za szkołę publiczną obietnicę złożyło państwo. I samo siebie kontroluje? Bo sobie nie ufa? Swoim urzędnikom nie dowierza? Z taką paranoja jeszcze się nie spotkałem w przemyśle. Tam każdy jest na tyle przytomny, ze wie, iż kontrola i administracja to niepotrzebne koszty. Jak nie ma zewnętrznego ciśnienia to po co dławić się kontrolami? Wtedy metody statystyczne wracaja na swoje miejsce i służą do tego, do czego były wymyślone.
Gekko, daj se siana.
Jeśli chodzi o niejakiego Gekko – sądząc po stylu jest to osobnik występujący wcześniej pod nickiem Eltoro – równie malkontencki, u…y;-) i niezrozumiały dla wielu czytających. Niech sobie jednak pisze, z nim się nie da polemizować, bo gość wyraźnie żyje we własnym świecie.
Za jakiś czas pewnie znowu zmieni nicka, widocznie go to podnieca, dajcie mu spokój – jest już chyba wystarczająco nieszczęśliwy, sądząc po tej ilości żółci, którą systematycznie z siebie upuszcza w każdym komentarzu.
studentka polonistyki: „Brawo, ! Okazuje się, że nie jestem odosobniona w tępym niepojmowaniu myślowych zawiłości niejakiego Gekko, który co i rusz podaje w wątpliwość moją inteligencję”
Nie jest pani odosobniona. Ja przestalem tu pisac, a zapewne niedlugo przestane czytac. Zycze wytrwalosci
Gekko
30 grudnia o godz. 17:48
„Ach, miały rację hilda…”
Czyżbyś tęsknił Gekko? 😀
Znudziło mnie odpowiadanie na twoje zaczepki, więc nie licz za bardzo na odzew w twoim stylu… 🙂
Właściwie to żal mi Ciebie – wydajesz się taki samotny, zgorzkniały i skrzywdzony przez los / życie / ludzi / nauczycieli?
Może faktycznie nie miałeś okazji spotkać wartościowych ludzi / nauczycieli na swojej drodze?
Wyjdź z tej swojej wirtualnej norki, nie podniecaj się tak swoją nienawiścią i złośliwością – to niezdrowe – zacznij patrzeć na ludzi życzliwie i dostrzegać w nich tę „jasną stronę” – oni odpłacą ci tym samym, a ty może staniesz się mniej zgorzkniały, cyniczny i samotny i zaczniesz w końcu żyć „naprawdę”?
I może też odkryjesz w sobie tę „jasną stronę mocy”?
Tego życzy tobie w Nowym Roku naprawdę szczerze i bez cienia typowej dla ciebie złośliwości
– „moherowy berecik gwoździkiem przybity” 😀
zza kałuży
30 grudnia o godz. 18:49
„Za szkołę publiczną obietnicę złożyło państwo. I samo siebie kontroluje? Bo sobie nie ufa? Swoim urzędnikom nie dowierza? Z taką paranoja jeszcze się nie spotkałem w przemyśle. Tam każdy jest na tyle przytomny, ze wie, iż kontrola i administracja to niepotrzebne koszty. Jak nie ma zewnętrznego ciśnienia to po co dławić się kontrolami? Wtedy metody statystyczne wracaja na swoje miejsce i służą do tego, do czego były wymyślone.”
Niezwykle trafne spostrzeżenie – jak zwykle zresztą.
Właściwie dla Twoich komentarzy @zza kałuży warto tu jeszcze zaglądać.
Pozdrawiam i liczę, że mimo wylewanego tu hektolitrami „gekkowego jadu” nie przestaniesz komentować naszej polskiej, czasem jakże absurdalnej dla kogoś „z zza kałuży” rzeczywistości.
hilda 30 grudnia o godz. 23:03
Dziękuję za dobre słowo. I z wzajemnością.
@Gospodarz,
Zgłaszam wniosek racjonalizatorski. Wyłazi ze mnie dusza prymuska-masochisty domagajacego się stopni. Ja bez ocen żyć nie mogę!
Oraz wyjasnień w rodzaju analizy tłumaczącej mi „co autor miał na myśli”. Sam nie umiem.
Wnioskuję, aby Gospodarz pod spodem każdego wpisu dodawał swoje oceny. Pierwsza za formę a druga za treść. „+” to silna aprobata, ”
„-” to silny sprzeciw, „=” to to samo co teraz, czyli brak specjalnego stosunku, takie powiedzenie „piszta co chceta”. Np. dla mnie byłoby oczywiście zawsze „++”.
Niektórzy autorzy blogów „Polityki” na końcu swojego nowego wpisu króciutko odnoszą się do niektórych z ostatnich wpisów blogowiczów. Gospodarz tego nigdy nie robi. Co (dla mnie) gorsza, zawsze pisze tak, że za cholerę nie wiem, czy na serio, czy sarkastycznie. W każdym razie wesołego humoru czy pociesznej ironii w tym bardzo mało albo wcale. Nigdy nie wiem, jak „ugryźć” taką konwencję.
Wiem tyle, że ja nie miałbym pojęcia jak uczciwie pisać blog także i o swoim miejscu pracy w taki sposób, aby ze współpracownikami, uczniami i dyrekcją się nie pożreć i z pracy nie wylecieć. Nie czynię zatem Godpodarzowi zarzutu z takiej a nie innej konwencji (o ile to konwencja, a nie moja wyobraźnia), ale daję tylko znać, że nie bardzo wiem, jakie jest zdanie Gospodarza na poruszane tematy.
Na blogu, po prawej stronie, widnieją cztery linki pod zbiorczym nagłówkiem „Szkoła Strachu”. Czytelnik dostaje zatem wskazówkę, jakie szkolne problemy są najważniejsze dla Gospodarza. Jest to pożyteczne, ale nie wyczerpuje wszystkich poruszanych na blogu tematów.
Bardzo mnie bawią i cieszą liczne drgawki, jakie pod wpływem święconej wody praworządności, rzetelności zawodowej czy zwykłej uczciwości, demonstrują komentarze niektórych belfrów.
Nie paraliżuje ich, pomimo utyskiwań nad jadem, jakim dla nich są powyższe wartości, wstyd czy skromność.
Te komentarze obnażają jedynie nieuczciwość, niekompetencje, cynizm, fałsz i obłudę, jaka jest istotą postaw dominujących w belferstwie szkół publicznych (a także innych belfrów wywodzących się z takiej ‚szkoły’).
Mają oni zresztą pełną świadomość swej kondycji, budzącej w nich samych strach i lęk przed normalnym światem, co w coraz liczniejszych, populistyczno-demagogicznych (i dalekich od rzeczywistych problemów szkoły) wpisach wznieca Gospodarz. Jak widać, w wypróbowanym w takich skansenach zamiarze konsolidacji wystraszonej szajki, wokół obrony twierdzy kryjącej jej występki.
Przypomina mi to anegdotę o beztlenowcach, walczących o życie z… oknem 😉
W pewnej szkole, w czasach gdy było to jeszcze możliwe, palące w pokoju nauczycielskim panie, wygryzły ze szkoły (!) koleżankę (niepalącą), która uporczywie nastawała na …otwieranie okna, aby w przerwie posiedzeń grona wywietrzyć smród.
Toksyczne osobowości nie tolerują bowiem ani tlenu, ani zasad innych niż struwające każdego, do poziomu beztlenowca, opary ich postaw i postępków.
Każdy, kto otwiera szajce okno, wpuszcza i światło i tlen, dla tych organizmów istotnie, zabójcze.
I taki właśnie ekosystem jest istotą wychowania i edukacji, jakie szkoła publiczna w tym systemie funduje sobie sama, takich pracowników dobierając i takie gazy efektowe produkując.
Nawet, jeśli świat zewnętrzny cieszy możliwością uczciwej i owocnej pracy (co nie znaczy że łatwej i bezproblemowej), szkolne beztlenowce chcą i muszą wierzyć, że zaduch, jaki produkują, nie ma alternatywy.
Do tego potrzebna jest budowa atmosferki zagrożenia, rzekomej wrogości pracodawców, uczniów i rodziców, krzywd i ran odnoszonych w walce o jedność szajki, żyjącej na koszt podatnika.
Nie wierzę, że Gospodarz celowo rozpala martyrologiczno-apokaliptycznymi wpisami te kadzidła, wypierające tlen, sądzę że po prostu inne postawy mu się nie opłacają, choć świetnie wie, co czyni.
~~~
Wszystkim belfrom, którzy do pracy i życia potrzebują tlenu, a nie miraży łatwiej mamony, kręconej w oparach absurdu i toksycznych związków…zawodowych, życzę w Nowym Roku nowej wolności, przestrzeni, wzlotów i radości życia belferskiego poza systemem i z dala od szarogęszących się beztlenowców z publicznych pokoi nauczycielskich 🙂 🙂 🙂
@gekko&corleone – fanów oświaty niepublicznej…;-)
http://www.zw.com.pl/artykul/14,651776_Dyrektor-szkoly-falszowal-dzienniki.html
S-21
31 grudnia o godz. 13:17
– – –
Bardzo słusznie zamieściłeś ten link 😉
Wpis, namawiający do fałszowania dokumentacji i komentarze popierające taki sabotaż, to idealne miejsce do wykazania, co grozi zdeprawowanym belfrom za łamanie prawa. Niezależnie, od miejsca zatrudnienia.
Warto zauważyć, że ujawniła przestępstwo koleżanka po fachu.
Z niepublicznością oświaty nic ten fakt nie ma wspólnego, a jedynie z demoralizacją belferstwa, jak widać z również z powyższych komentarzy.
Popieram 🙂
zza kałuży,
dziękuję za uwagi. Postaram się pewne rzeczy przemyśleć i wprowadzić zmiany, szczególnie w stylu – jaśniej, precyzyjniej wyrażać własne stanowisko. Nowy Rok sprzyja zmianom, chociaż trudno zmienić siebie i własne przyzwyczajenia.
Co do konfliktów w pracy, to opisałem je w książce „Nauczycielskie perypetie. O wojnie wszystkich ze wszystkimi”. Było ciężko, teraz jest spokojniej.
Pozdrawiam
Gospodarz
@gekko
>Z niepublicznością oświaty nic ten fakt nie ma wspólnego, a jedynie z demoralizacją belferstwa, jak widać z również z powyższych komentarzy.<
To akurat było belferstwo z najbardziej rynkowego kontynentu zwanego Afryką więc nijak nie zepsute!!!Tam żadnego socjalu nie ma i edukacja jest rynkowa na 100%…;-)
Jeszcze nie dawno psuł to wredny dyktator Kaddafi, ale już nie psuje…;-)
Warto ten tekst przeczytać uważnie i ze zrozumieniem
@Gospodarz
Czytając Pańskie wpisy sprzed 5 lat, chociażby te ze „Szkoły strachu”, można dojść do wniosku, że z wyrażania jasno swego stanowiska i nazywania rzeczy po imieniu, przerzucił się Pan obecnie na wpisy niesprecyzowane co do kierunku wyrażanych opinii, jak słusznie zauważył „zza kałuży”, i jakby nastawione na samą stymulację dyskusji i komentujących. Wynika to z tego, że zmęczył się Pan skalą zjawiska, spowszedniały w Panu zachowania pojedynczych uczniów, czy Polityka chętniej widzi rozmowy o ogólnych zjawiskach w miejsce rozmów o konkretach? Jak to jest?
Ze swojej strony dorzucam się do głosu „zza kałuży”. Jak wspominałem już jakiś czas temu, chętnie widziałbym polemikę z dyskutantami w miejsce jedynie „zarzucenia” tematu. Proszę się nie obawiać, że z tytułu bycia Gospodarzem, wypaczy Pan dyskusję w swoim kierunku. Komentujący mają opinie raczej ugruntowane i stałe.
W temacie oczekiwań noworocznych to tyle, teraz życzenia. Oby 2012 przyniósł nam wszystkim pomyślność, zdrowie i zgodę. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
S-21
31 grudnia o godz. 16:05
„…To akurat było belferstwo z najbardziej rynkowego kontynentu zwanego Afryką więc nijak nie zepsute!!!…”
– – –
Jak widać, „uwaga i zrozumienie”, jaką dysponujesz, pozwala Ci jedynie na RASISTOWSKIE komentarze do zaistniałej sytuacji.
Mam nadzieję że w Nowym Roku Gospodarz i w tej kwestii zmieni styl, reagując na łamiące prawo, zasady komentarzy blogów „Polityki” i po prostu zwykłej przyzwoitości, nie mówiąc o etyce nauczyciela.
Inaczej trzeba będzie rozumieć to jako przyzwolenie.
Takiego wizerunku nie życzyłbym Gospodarzowi, przeciwnie, jedynie dobrych zmian życzę.
Jak również, wszystkim, dobrej Sylwestrowej zabawy, z dala od takich nauczycielskich pokoi, co wojnę wszystkich ze wszystkimi pro-edukują 😉
Miało być: „…łamiące prawo i zasady blogu, komentarze…”, oczywiście, więc do życzeń załączam poprawkę 🙂
@gekko
Toż mówienie,że coś czy ktoś pochodzi z Afryki nijakim rasizmem nie jest, chyba że w twojej chorej świadomości…;-)Wręcz przeciwnie – pochodzenie z tego kontynentu nobilituje jak najbardziej…;-)
Najbardziej politycznie poprawną nazwą obywatela USA koloru „ciemnego” jest przecież Afro(!!!)amerykanin;-)
Witam w nowym roku!
Artykuł Dariusza przypomniał mi masę zdarzeń ukazujących paradoksy w naszej pracy. Nie będę się rozpisywał – niech wystarczy wspomnienie szczeniackiego zachwytu, kiedy razem z kolegą z pracy (a obaj zbuntowani na kretyństwo wymogów) wpisywaliśmy w dzienniki pracy wychowawczej totalne bzdury. Jednym z takich wpisów był tekst: „Robienie co się da, aby dotrwać do końca w dobrej formie”.
Podobne wpisy pokazywały nam, jaką nasze pisanie ma wartość, ale dla równowagi opisu (i równoczesnej nierównowagi w pojmowaniu tego świata) dodam, że autorzy byli pedagogami z pasji i poza godzinami pracy. Życie pokarało ich (i wszystkich innych kolegów) nie za żarciki, jakie robili sobie z władzy, i nie za poważne uchybienia zawodowe, ani nie za sprzeniewierzenie się etyce… Życie – zupełnie niezależnie – wyprodukowało swoje własne pisemka, które wymyśliły sobie zlikwidowanie placówki, w której pracowali. Pociechą obecnie – dla ich własnego „ja” – są żywe dowody ich rzetelnej pracy z młodymi ludźmi…
Dokumentacja, gdy już powstała, żyła sobie swoim życiem. Żadne „zdrowe rozsądki”, „fakty”, „dowody słuszności” i te wszystkie prawdy, w które każe nam się wierzyć – nie były w stanie powstrzymać machiny wyprodukowanej za biurkiem (i to dość odległym).
Dlaczego tak?
Bo my jesteśmy i będziemy jakimiś tam, uwijającymi się w dole mróweczkami. A gajowy wszystko z góry widzi i decyduje. A to jest nie tylko samo poczucie władzy, ale towarzyszące temu poczucie możliwości sprawczych, dają potrzebę, by mieć kontrolę nad wszystkim. I udowodnić to. I udowodnić tym samym zasadność własnego istnienia.
A na koniec… Nigdy nie powinniśmy zapominać, że dla naszych podopiecznych, to my jesteśmy gajowymi. „Idylla maleńka taka…” (zob. Biernacki-Rodoć)
S-21
31 grudnia o godz. 18:20
– – –
Nawet jak na rasistę, wykręcasz się wyjątkowo nieinteligentnie.
Oczywiście że publiczne zauważenie przez Ciebie w opisie oszusta jedynie jego afrykańskiego pochodzenia, w każdym cywilizowanym kraju, uzdrowiłoby Ciebie karą dyscyplinarną a w ojczyźnie afro-amerykanów – także ciupą.
Ja jednak nie wymagam od Ciebie rzeczy niemożliwych: przyzwoitości czy inteligencji (bo w Twoim przypadku ‚służbisty’, behawior się nie zmienia, nawet na odcinku szkoły), lecz przestrzegania własnego regulaminu przez Gospodarza.
On wie, o co mi chodzi 🙂