Plany na studia: przestępstwo
Maturzyści coraz śmielej opowiadają, że studia zamierzają ukończyć drogą przestępstwa. Taki jest skutek afery z kupowaniem dyplomów przez ludzi poprzedniej władzy, a może też obecnej. Oskarżeni zapewniają, że spełnili wszystkie warunki stawiane przez uczelnię, czyli tak tańczyli, jak im profesorowie grali. To musiała być bardzo niewymagająca melodia.
Młodzież tym się różni od dojrzałych przestępców, że nie kryje się ze swoimi planami na życie. Kiedy więc pytam, na jakie studia planują iść uczniowie, słyszę, że to zależy, co da się kupić i ile to będzie kosztować. Brzmi to jak żart z tego, co się w Polsce dzieje, ale nastolatki mogą mówić poważnie. Dyplomy się u nas kupuje.
Edukacja była powiązana z przestępczością od dawna. Przekrętów w oświacie jest od groma. Gdy na egzamin maturalny zgłaszają się absolwenci, którzy skończyli szkołę kilka lat temu (ale bez matury), mówią nieraz, że już są magistrami. Aby uczelnia wydała im dyplom ukończenia studiów, muszą dostarczyć świadectwo maturalne. Studiowali, choć nie mieli matury?
Przydałoby się powołać komisję, która zaczęłaby badać legalność wykształcenia Polaków. Proponuję zacząć od sprawdzenia, ile osób zdało maturę w tym samym roku, kiedy zostało magistrami. Co ciekawe, mogło się to stać nawet dzień po dniu. Nie zdziwiłbym się, gdyby zdarzyli się nawet tacy, którzy tytuł doktora zdobyli miesiąc później.
Rośnie nam pokolenie, które nie zamierza się męczyć nauką. Przykład dali nastolatkom politycy. Ile i komu trzeba zapłacić, aby w pakiecie nabyć świadectwo maturalne, dyplom licencjata, dyplom magistra, no i tytuł doktora? Uczniowie pytają serio.
Komentarze
@Gospodarz
(Prawie) wszystkie prywatne SGnG robią to samo co Collegium Humanum – SPRZEDAJĄ dyplomy, tyle że nieco bardziej to maskują … 😉 W USA jest mniejsza biurokracja, więc dyplom do powieszenia na ścianie można za zaliczeniem pocztowym dostać za 500$. Następne 500$ kosztuje uroczystość z fotografiami, biretami i takie tam… 😉 Tyle, że tam liczy się UCZELNIA jaką się ukończyło, nie tylko otrzymany papier. Z dyplomami MBA była tylko taka różnica, że to był PAPIER (umiejętności faktycznie nieistotne!), który dawał prawo do zasiadania (za grubą KASĘ jakiej żadne zwykłe studia nie dają!) w spółkach rządowych i samorządowych. Toteż zainteresowane było nimi, jako glejtu do tej KASY, specyficzne(!) bardzo grono osób – rządowi i samorządowi „politycy”wszystkich(!) opcji, którzy liczyli, nie bez podstaw, że się do tych rad „załapią”. Stąd chęć płacenia ponad 10 tys. za sam KWIT na stole, a pod stołem sporo więcej, bo czas to pieniądz – im wcześniej mieli PAPIER możliwie małym wysiłkiem, tym wcześniej mogli tę KASĘ łapnąć. Takie osoby są również w TYM rządzie(znam min.2 nazwiska) i w stołecznym „samorządzie” kandydata na prezydenta RP Trzaskowskiego (znam kilkanaście nazwisk!)- jakoś NIKOMU to, póki co, nie przeszkadza – ani Tuskowi ani Trzaskowskiemu… 😉 I generalnie zwijam się ze śmiechu, jak czytam opowiastki o ich prawdziwych, rzetelnych studiach, które wredni oszuści zdewaluowali. TAM akurat trafił SWÓJ na SWEGO i jedni oszuści oszukali innych – widziały gały co brały … 😉
Za komuny pierwszy sekretarz Edward Gierek (wraz ze świtą komunistycznych notabli), zostali magistrami inżynierami górnikami. Na AGH w Krakowie. Część z nich, maturę zdobywała w Lasach Kabackich. W wojsku i milicji obowiązywało: „nie matura, lecz chęć szczera, zrobi z ciebie oficera” Tak że sprawa nie jest nowa.
W sumie nie dziwi mnie to. Przecież ci uczniowie przeszli przez polską szkołę. A ta oparta jest na fikcji. Rodzice odrabiają zadania za dzieci, uczniowie udają, że czytają lektury, a nauczyciele udają, że w to wierzą. Absolwenci szkół osiągają doskonałość w ściąganiu, podkładaniu gotowców, zrzynaniu itd.
Skoro ta strategia była skuteczna przez 12-13 lat ich życia, to dlaczego mieliby ją porzucać?
@eche – 7:51 (poprzedni wpis)
„Tu nie trzeba będzie niczego wcielać. Począwszy od pokolenia O z kreską i Erzet smartfony będą organicznie częścią ciała ucznia. Sami uczniowie będą rodzeni przez SS (sztuczne surogatki).”
No to jak nie trzeba niczego wcielać to niczegiutko i nie wcielajmy. Niech sami uczniowie robiom sobie co kcom.
W epoce gierkowskiej zrobienie magistra proponowano również gen. Ziętkowi, ówczesnemu wojewodzie śląskiemu, na co ten miał odpowiedzieć: „Jo mom przedwojenna matura, a to wincyj niż wasze inżyniery i magistry.” Gen. Ziętek do dzisiaj jet na Śląsku dobrze wspominany.
@Jacek NH
Ta zasada obowiązywała w latach 50-tych bo posiadaczy matur (&Co!) było b. mało (w II RP to było jak dziś dr, a i Hitler wielu wytłukł, zwłaszcza Żydów, inni emigrowali) , potem już nie… 😉
Opinia o uczelni, czy wydziale na uczelni, jest w pierwszym przyblizeniu ocena jakosci dyplomu. Oczywiscie nie idealna ocena, ale ocena, ktora jest uzywana przez duze firmy. Jesli firma dostaje wiele podan o prace, powiedzmy 1000 podan, to przez wstepne sito przechodza absolwenci uczelni, ktore maja wysoka opinie. Jest to troche niesprawiedliwe dla absolwentow uczelni, ktore nie ciesza sie wysoka opinia. Ale zycie nie jest sprawiedliwe. Zatem dziwie sie podejsciem uczniow, ktorzy mysla, ze kupia sobie dyplom i z dyplomem w reku latwo dostana prace swoich marzen. Szanujaca sie firma, na taki kupiony dyplom nie spojrzy.
Jak człowiek głodny, to nie tylko dyplom, ale i chleb ukradnie.
Ktoś tu niedawno wklejał badania, że Polska staje się krajem rosnących różnic społecznych. Krajem, w którym status społeczny w coraz większym stopniu się dziedziczy. OK, Sutryk et consortes to nie bosonogi Janko Muzykant, niemniej, ryba psuje się od dziecka, którego rodziców stać na korki, a nie stać na porządnego nauczyciela.