Lekcje w liceum powinny być nieobowiązkowe
Moja klasa spędziła cały dzień na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Uczniów najbardziej poruszyła wiadomość, że studenci nie muszą chodzić na wykłady. Otrzymują je bowiem w formie nagrań dostępnych online. Mogą obejrzeć w dowolnej chwili albo skorzystać ze skryptu (ktoś spisał najważniejsze treści wykładu). A gdyby tak zrobić z lekcjami.
Rzeczywiście w liceum część lekcji prowadzona jest metodą wykładów. Niektórzy nauczyciele lubują się w wygłaszaniu długich monologów. Są tacy, którzy wręcz dyktują notatki. Takie lekcje można by nagrać i dawać nastolatkom do obejrzenia, kiedy im przyjdzie na to ochota. Właśnie o czymś takim zaczęli marzyć moi uczniowie, gdy usłyszeli, że studenci nie muszą chodzić na wykłady.
Obowiązkowe byłyby tylko te lekcje, które są prowadzone metodą ćwiczeń. Gdy nie trzeba niczego ćwiczyć, gdyż nauczyciel podaje teorię, uczeń dostawałby dostęp do nagrania. Młodzież potrafi się uczyć z nagrań o wiele lepiej niż z wykładów słuchanych na żywo. Film można sobie puszczać w kilkuminutowych odcinkach, natomiast nauczyciel potrafi gadać non stop nawet przez 45 minut. Tak długiego monologu nie wytrzyma nikt.
Komentarze
Gratuluję myślących uczniów oraz takiego do nich podejścia, że nie boją się tych swoich myśli wyrażać w pańskiej przytomności.
Wiec powiada pan, Gospodarzu, ze uczeń dostawałby dostęp do nagrania teorii wygłaszanej przez belfra i będzie po sprawie? Nie ma więcej przymusu wysłuchiwania nudności w klasie? To brzmi nowocześnie.
Dla starych ramoli, takie rewolucyjne podejście do klas lekcyjnych zapewne w głowach się nie mieści.
Co by tu jeszcze wymyślić panowie, co by tu jeszcze? Najlepiej zwolnić wszystkich z wszystkiego i będzie git. Ja lubiłem chodzić do mojego liceum i do dzisiaj tęsknię… Utrzymuje kontakty z kim się da, ewentualnie odwiedzam groby…To była szkoła, która mnie ukształtowała. Jak Pan chce to zrobić online?
Zadanie: znajdź na tym filmie nauczyciela lub nauczycielkę:
https://twitter.com/Gerashchenko_en/status/1781370516952977586
@bois
Będą kamery na cmentarzach, to odwiedzą online.
Uwielbiałem atmosferę mojego liceum – najpiękniejszy okres w życiu.
@lela22
Państwo i gospodarka nikogo nie obchodzą, stąd brak zrozumienia dla Pańskich postulatów. Najważniejszy z nich: cel, jest szczególnie starannie pomijany. Mamy więc orędowników interesującej idei: kształcenie bezcelowe.
@bois 19 KWIETNIA 2024 22:13
„Najlepiej zwolnić wszystkich z wszystkiego i będzie git”
No właśnie.
Pewien często wypowiadający się tu jegomość wychwala od lat rzekomą misję cywilizacyjną Wyższych Szkół Gotowania na Gazie („wystarczy być”).
Jednym z licznych zgubnych efektów tej „misji” jest u nas całkowity upadek mediów.
Niedawno w „Gazecie Wyborczej” ostatni swój felieton opublikował Wojciech Orliński.
Oto garść refleksji internautów:
Pesymistka
16.04.2024, 19:08
Jestem czytelniczką Wyborczej od początku i ze zmartwieniem obserwuję upadek tej gazety. Ostatnio to przyspieszyło, odeszli wszyscy lepsi dziennikarze, a nieliczni sensowni, jacy pozostali (np. dziennikarze naukowi) są zmuszani do pisania bzdurnych, clickbaitowych tekstów. Do tego walka Agory ze związkami zawodowymi (pozbycie się najpierw W.Orlińskiego, potem A.Rozwadowskiej). I jeszcze Pan Orliński, mój ulubiony felietonista, żegna się ostatecznie! Bardzo dziękuję Panu za świetne, ciekawe felietony, wywiady, eseje, książki. Życzę wszystkiego najlepszego i powodzenia!
panjanicki
15.04.2024, 15:16
Dla mnie to jest symboliczne pożegnanie dawnej Wyborczej. To, co zostało, nie powinno już nosić tego tytułu! Wielkie uszanowanie dla pana WO!
zabicdrozda59
19.04.2024, 08:02
Co się dzieje w GW? Nie wiem, nie czytam plotek – nawet nie wiem, gdzie je znaleźć. Jakość artykułów i felietonów spada. Nie mówiąc o stronie edytorskiej, po pozbyciu się działu korekty – to dramat.
Mam wrażenie, że GW przejął biznes (Agora?) a ten jawi mi się jako Mordor, który powiększając zyski dla udziałowców tłumi dobre dziennikarstwo zupełnie nie dbając o jakość pisma i o czytelników.
Codzienne dbanie o jaką taką jakość swoich felietonów czy artykułów wymaga coraz więcej trudów i walk, więc poszczególni dziennikarze, którym zależy żegnają się z pismem albo pismo żegna się z nimi.
Z „Polityki” odchodzi – i wyrzucają – znacznie mniej (jednak wielu należących do Redakcji – tudzież liczni Członkowie Zarządu – dysponują, mówiąc delikatnie, ogromną zdolnością adaptacji do każdych warunków), ale poziom jest marny i – moim zdaniem – „To, co zostało, nie powinno już nosić tego tytułu!”
@bois 19 KWIETNIA 2024 22:13
„Ja lubiłem chodzić do mojego liceum i do dzisiaj tęsknię… ”
Ja też.
Kiedyś było u nas mnóstwo świetnych liceów ogólnokształcących z bardzo wysokim poziomem nauczania, również matematyki i fizyki.
Wymieniany był swego czasu na tym blogu choćby dawny „Zbiór zadań z fizyki dla kandydatów na wyższe uczelnie” Jędrzeja Jędrzejewskiego, Witolda Kruczka
i Adama Kujawskiego (z Witoldem Kruczkiem miałem zresztą później zajęcia na Wydziale Elektroniki Politechniki Warszawskiej; wspaniały dydaktyk).
Z zadaniami z tego zbioru dla KANDYDATÓW na wyższe uczelnie mają dzisiaj poważne problemy STUDENCI wyższych uczelni.
I nie mówię teraz o studentach Wyższych Szkół Gotowania na Gazie… 🙂
@grzerysz
Tak Pana martwi Orliński, ale nie dostrzega Pan, że 70 redakcji rożnych mediów „prywatnych” brało kasę z Funduszu Sprawiedliwości? Za niewinność? Redaktor naczelna DGP doradzająca Morawieckiemu,, jak prowadzić kampanię wyborczą, to standard? Redaktor Krzysztof Suwart – coś panu mówi to nazwisko?
Przypadek Wojciecha Orlińskiego jest bardzo ciekawy. On nie tyle odszedł z Wyborczej, co z mediów – już 3 lata temu – a gdzie? do szkoły! Wojciech Orliński woli być nauczycielem chemii niż redaktorem opiniotwórczego dziennika.
Nakład Gazety Wyborczej spadł do 40 tys. egzemplarzy. Czytam codziennie, choć wydanie papierowe miałem ostatnio w ręku może z 10 lat temu.
Orliński to jednak geniusz:
Rząd ogłosił odchudzenie podstawy programowej, co prawicowa opozycja oczywiście natychmiast nazwała „ogłupianiem Polaków”.
Moja przygoda z tą branżą trwa czwarty rok, a więc nadal czuję się w niej początkujący i absolutnie nie pretenduję do miana eksperta czy autorytetu. Pewne zjawiska nauczyciel dostrzega jednak właściwie od razu (widzą je także rodzice próbujący pomagać dzieciom w nauce).
Polska szkoła nastawiona jest na przekazywanie informacji, a nie kompetencji. Co to znaczy w praktyce?
Uczeń dowiaduje się, co to enzym, ale nie rozumie, co to znaczy, że proszek do prania jest enzymatyczny. Szkoła uczy go o kwasach, ale nie mówi, co to znaczy, że majonez zawiera kwasy omega dziewięć. Uczeń poznaje definicję lipidów, ale nie wie, co mu właściwie lekarz bada w lipidogramie – i tak dalej.
I to nie wynika z tego, że uczeń się nie przykłada albo nauczyciel źle wyjaśnia, tylko po prostu cały system jest tak zbudowany.
Szkoła pokazuje uczniom drzewa, ale nie las.
Jednym ze źródeł problemu jest paradoksalnie to, że na kształtowanie podstawy programowej zbyt duży wpływ mają fachowcy. To źle, bo wiele rzeczy będących „oczywistą oczywistością” dla fachowca, jest nieoczywistych dla ucznia, czy nawet dla dorosłego o innym wykształceniu.
Pewna moja znajoma dziennikarka, która spędziła święta, pomagając synowi w nauce, wrzuciła na Facebooka zdjęcie strony z podręcznika biologii. Była to blacha tekstu, na pierwszy rzut oka niezrozumiałego, pełnego słów takich jak „mitoza, mejoza, somatyczny, diploidalny, haploidalny”.
Oczywiście, jeśli się zna te pojęcia, tekst ów był nie tylko zrozumiały, ale wręcz banalny. To przecież oczywista oczywistość, że w wyniku mejozy powstają komórki haploidalne!
Mam za sobą wiele lat doświadczenia w mediach, więc widzę, na czym polega błąd. Popularyzacja nauki (którą uprawiają i nauczyciele, i dziennikarze) wymaga przede wszystkim posługiwania się w jak największym stopniu językiem potocznym.
Gdyby to był tekst pisany do kwartalnika medioznawczego, zamiast „język potoczny” mógłbym napisać na przykład „paradygmat dyskursu kolokwialnego”. W felietonie używanie takich słów byłoby jednak błędem warsztatowym. W podręczniku szkolnym też.
(…)
Im przystępniej chcemy wyjaśniać, o co chodziło stoikom albo egzystencjalistom, tym więcej użyjemy słów (acz potocznych). Podobnie jest w naukach ścisłych – żeby uniknąć słowa „diploidalna”, musimy powiedzieć na przykład „zawierająca po dwie kopie każdego chromosomu”.
To z kolei oznacza, że podręcznik porządnie wyjaśniający, o co właściwie chodzi z tą całą mejozą, albo będzie gruby jak podręczniki akademickie, albo będzie wymagał pewnego okrojenia materiału. Uczeń zdobędzie mniej informacji, ale więcej zrozumie.
Uważam, że tak będzie lepiej, bo obecna szkoła promuje zasadę trzech „z”: zakuj, zalicz, zapomnij. Czy nie do tego sprowadza się dzisiejsza matura?
Nie wiem, czy obecna władza znajdzie lepsze rozwiązania, ale wiem, że pierwszym krokiem musi być odchudzenie podstawy programowej. Im mniej materiału trzeba będzie wykuć na pamięć, tym więcej czasu będzie na rzetelne wytłumaczenie go.
Dlatego apeluję także do zwolenników prawicowej opozycji, żeby nie krytykowali samej idei odchudzania. Nie musi oznaczać ogłupiania.
Przy zmniejszonej podstawie programowej uczniowie być może wykonają trochę mniej ćwiczeń z liczenia moli i proporcji – ale za to zrozumieją, do czego te mole i proporcje w ogóle służą.
W obecnym modelu ogromny nacisk jest kładziony na to pierwsze, a to drugie traktowane jest nieledwie jako nieistotny dodatek. Powinno być odwrotnie.
https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,30588766,orlinski-odchudzajmy-edukacje-czyli-zasada-trzech-z.html
@grzerysz
A to Pan nie boli?
Około 70 redakcji w całej Polsce dostało pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości, łącznie 20-30 proc. środków budżetu tej instytucji.
https://www.youtube.com/watch?v=Nyz-5LwSRwo
@Płynna rzeczywistość 20 KWIETNIA 2024 19:05
Bardzo mnie boli, że generalnie kiepski poziom szkół i marny poziom uczelni wyższych powoduje u nas stopniowy zanik szeroko rozumianych elit. A to oczywiście tragedia.
W mediach objawia się to tym, że z czasem nie ma u nas komu dobrych mediów robić oraz nie ma również oczywiście komu takich rzetelnych, stojących na wysokim poziomie, mediów czytać, oglądać lub słuchać.
Efekt? Ograniczę się tylko do prasy, aby nie sięgać już do zamierzchłych czasów telewizji z genialnym „Kabaretem Starszych Panów”, wybitnym coponiedziałkowym „Teatrem Telewizji” czy arcydziełach kinematografii w ciągłym obiegu…
Porównajmy choćby skład zespołu redakcyjnego „Gazety Wyborczej” i jej poziom sprzed trzydziestu czy dwudziestu pięciu lat ze stanem obecnym. Pamiętam przecież doskonale te ambitne i niezwykle ciekawe sześciostronicowe artykuły, jakie potrafiono zamieszczać w sobotnim wydaniu gazety…
A „Polityka”?
Tu historia jest znacznie dłuższa.
Czytałem „Politykę” łącznie przez prawie trzy dekady, w tym systematycznie w końcówce lat 1960. oraz przez całe lata 1970., kiedy to poziom pisma był naprawdę przedni, a zespół redakcyjny – nie boję się użyć tego słowa – wybitny.
Daniel Passent, który przecież pracował w „Polityce” ponad 60 lat (w latach 1959-2022), stwierdził bez ogródek w wywiadzie opublikowanym kilka lat przed śmiercią, że kiedyś tygodnik ten miał wyższy poziom (zwrócił uwagę m.in. na fakt, że dawniej w „Polityce” zamieszczano wiele artykułów pisanych przez naukowców z różnych dziedzin).
Jacek Żakowski, członek redakcji „Polityki”, który dość często publikuje (a przynajmniej publikował jeszcze niedawno) powiedział siedem lat temu w wywiadzie (tygodnik „Przegląd”): „dziś najlepsze polskie media są jakościowo zbliżone do ambitniejszych tabloidów zachodnich…. To nie przypadek, że wielu moich znajomych i ja sam wiedzę o świecie, w tym o Polsce, w dużym stopniu czerpiemy z zagranicznych mediów”.
Czyli nawet zdaniem Żakowskiego siedem lat temu staliśmy już nad przepaścią.
I co się od tego czasu wydarzyło?
Chyba trzeba sięgnąć do powiedzenia przypisywanego Władysławowi Gomułce:
„Staliśmy już nad przepaścią, ale udało nam się zrobić krok do przodu”… 🙂
A w czołowych krajach Zachodu ambitna prasa jest ciągle wydawana i sprzedaje się całkiem dobrze. Ot choćby tygodniki „Die Zeit” (Niemcy), „The Economist” (Wielka Brytania), „The New Yorker” (USA) czy dzienniki „Le Monde” (Francja), „El Pais” (Hiszpania”, „Neue Zürcher Zeitung” (Szwajcaria), „Süddeutsche Zeitung” i „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (Niemcy).
Powinno być:
Jacek Żakowski, członek redakcji „Polityki”, który dość często publikuje (a przynajmniej publikował jeszcze niedawno) w „Gazecie Wyborczej”…
Tak w ogóle to uczniów należy zwolnić z jakichkolwiek obowiązków. Sami będą decydować o tym, czego, kiedy i jak chcą się uczyć. W ten sposób zajmą się tym, co ich interesuje i będą mieli czas na pasje i odpoczynek. Poza tym od małego dziecka będą uczyć się odpowiedzialności za swoje decyzje. Sytuacja, w której czegoś się od nich wymaga i jeszcze jakoś ich ocenia stresuje młodzież i jest bezsensowną spuścizną słusznie minionych czasów.
To co, w szkole zostaną tylko lekcje wuefu? A poważniej – oczywiście, że się da zorganizować nauczanie bez nauczycieli, co najmniej od szkoły średniej. Ale proszę uruchomić trochę wyobraźni – zorganizowanie kompleksowego systemu edukacyjnego, dostosowanego do różnego poziomu zdolności i samej praktyki przekazu wiedzy i umiejętności oraz kontroli na razie daleko przekracza możliwości całej organizacyjnej i merytorycznej otoczki naszego szkolnictwa. Ale przy pomocy AI czy tam SI, jak kto lubi, da się to powoli zrobić i pewnie taka będzie przyszłość edukacji. Może jednak zostawić egzaminy ustne, bo prędzej czy później taki system na pewno ktoś zhakuje.
@Grzerysz
Teflon za pieniądze.
Przez 8 lat zastanawialiśmy się nieustannie skąd się bierze ta odporność PiS na afery. Przecież samo wyliczenie afer PiS zabrałoby wszystkie znaki jakie X zezwala nawet w rozszerzonej wersji. W latach 1989-2015 zaledwie 1% tych afer zniszczyłoby każdy rząd, a przynajmniej doprowadziło do odwołania polityka odpowiedzialnego za aferę. Tymczasem za rządów PiS opinia publiczna była bezsilna. Ten teflon wynikał z dwóch powodów: całkowitego podporządkowania prokuratury oraz z opanowania większości mediów, również tych prywatnych. Mechanizm przejęcia prokuratury jest znany i już wielokrotnie opisany. Mechanizm przejęcia mediów prywatnych jest bardziej skomplikowany. Polegał on na subtelnej grze pomiędzy władzą, a wydawcami oraz pomiędzy wydawcami, a dziennikarzami, w której władzy zależało na promocji, kryciu afer i ośmieszaniu przeciwników, wydawcom zależało na reklamach od władzy, a dziennikarzom z kolei na pracy. Niestety wielu dziennikarzy wpisało się w tę grę, chociaż były chlubne i liczne wyjątki. Były też redakcję, które w tej brudnej grze nie uczestniczyły.
Model tej współpracy możemy najlepiej obserwować na przykładzie Wirtualnej Polski, gdzie milionowe (ponad 10 milionów PLN!) przelewy z Funduszu Sprawiedliwości współistniały w roku wyborczym 2019 z promocją kandydatów Solidarnej Polski. Dysponujemy badaniem zleconym przez kierownictwo MS (chciałbym uspokoić tutaj niektórych pisowców, którzy podnieśli nieuzasadniony alarm, że otrzymuję jakieś materiały z prokuratury. Jest dokładnie odwrotnie :)), które to badanie sprawdzało nastawienie redakcji WP do poszczególnych posłów i kandydatów z ugrupowania Zbigniewa Ziobry.
Dysponujemy też artykułami Krzysztofa Suwarta – fantomu wymyślonemu na potrzeby podpisywania artykułów chwalących Solidarną Polskę. Część tych artykułów pisał pracownik Ministerstwa Sprawiedliwości. Być może w redakcji nie było chętnych do podpisywania tak żenujących pochlebstw.
Inny przypadek. Przejrzyjcie Państwo artykuły pani Grażyny Zawadki i Izabeli Kasprzak z „Rzeczpospolitej”. Toż to nieustanne wychwalanie lub obrona najbliższych ludzi Zbigniewa Ziobry. W samym roku 2019 te dwie dziennikarki publikują dziesiątki artykułów przedstawiających wersję prokuratury w sprawie dwóch wież (obrona Kaczyńskiego), Kosteckiego (obrona działań prokuratury i służby więziennej) i w innych. Artykuły te świadczą o dobrym i stałym kontakcie z najwyższymi politykami Solidarnej Polski.
Nie wiem, czy te artykuły miały jakikolwiek związek z przelewami, które w tym samym roku płynęły z Funduszu Sprawiedliwości do wydawcy „Rzeczpospolitej”. Być może same dziennikarki nie widziały żadnego z tym związku, a swoje kontakty uważały za normalne, bo każdy dziennikarz chce mieć kontakty z politykami. Jednakże sytuacja, w której wydawca „Rzeczpospolitej” w tym samym roku, w którym wychwala władzę, podpisuje trzy umowy (30.06., 15.09 i 13.12) na kwotę ok. 1.2 miliona z Funduszem Sprawiedliwości musi rodzić pytania, czy taka sytuacja jest etyczna? Tym bardziej przecież, że kto jak kto, ale „Rzeczpospolita” dobrze wiedziała, że pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości mają iść na ofiary przestępstw, a nie na reklamy!
Dlaczego o tym piszę? Bo my nie uzdrowimy Polski jeśli środowisko medialne będzie miało na sumieniu tego typu kolaborację z PiS. Musimy przeprowadzić oczyszczenie, a jedynymi, którzy mogą to oczyszczenie wymusić są nasi wyborcy, a jednocześnie Czytelnicy tych mediów. Bardzo trudno poruszać takie tematy politykom, bo narażają się zaraz na zarzut, że chcą walczyć z kontrolującymi ich mediami. Jednakże rozliczenie się z PiS musi się zacząć od rozliczenia nie tylko pisowców, ale również ich kolaborantów. Bez tego PiS, mimo ujawniania każdego dnia afer poprzedniej władzy, nadal będzie mieć teflon. Teflon, który kupił za nasze pieniądze. Dlatego apeluję do Czytelników wszystkich mediów: wymuście pełną transparentność relacji mediów z poprzednią władzą!
Roman Giertych
To czy studenci muszą chodzić na wykłady zależy od uczelni 😉 W moim obecnym miejscu pracy:
– wykłady są obowiązkowe,
– nie wolno prowadzić wykładów w formie on-line, bo to ponoć nie zapewnia wszystkich niezbędnych ECTSów i nie realizuje wymogów uczenia się,
– na wydziale są dwie sale z mikrofonami/nagłośnieniem, w pozostałych salach nauczyciel musi po prostu głośno mówić do grupy 80+ osób, internet jest kwestią problematyczną (czasem jest, czasem go nie ma), sprzętu do nagrywania nie ma, z resztą nie ma też osoby, która by miała ten sprzęt, nagranie i wrzucanie na Teamsa potem ogarnąć.
Osobiście nie rozumiem idei, w której 80+ młodych, niezainteresowanych słuchaniem ludzi ma siedzieć i przez 90 minut słuchać wykładu w słabo nagłośnionej i jeszcze słabiej wentylowanej sali. Podobne przemyślenia mają moje koleżanki, bo jest granica cierpliwości i empatii, za którą pytania: „czy możemy już iść do domu?” i zbiorowa amnezja na temat poruszany kilkukrotnie na wykładzie zaczynają frustrować i budzić agresję. Jeśli byłaby taka możliwość, to mogę taki wykład nagrać wcześniej, a potem spotkać się ze studentami i porozmawiać na temat poruszanych treści już w formie konwersatorium, aczkolwiek to jest na razie marzenie ściętej głowy 😐
@grzerysz
Prawdopodobnie to @lela22 (dawniej KSJ) jest autorem związku frazeologicznego:wyższa szkoła gotowania na gazie, kiedy komentował powstanie Wyższej Szkoły Hotelarstwa i Gastronomii, czy jakoś podobnie. Upadek poziomu prasy jest jedną z najistotniejszych przyczyn zapaści edukacyjnej w Polsce.
@kotschrodingera 21 KWIETNIA 2024 12:00
Konwersatoria po wysłuchaniu wykładu online to rewelacyjny pomysł na jakość i chyba sens studiowania.
100/100
Obecne nauczanie to pomieszanie z poplątaniem.
Według mnie, społczna/państwowa oferta nauczania ma sens w dwóch przypadkach:
1. Państwo/społeczeństwo potrzebuje członków wykształconych w określonym kierunku, np. żołnierzy, lekarzy, uczonych.
2. Państwo/społeczeństwo stać na szeroką ofertę kształcenia do wyboru dla swych członków.
W obu przypadkach dyplomy otrzymują wyłącznie ci, którzy spełniają wszystkie kryteria. Bez jakiegokolwiek stopniowania.
Dopasowywanie poziomu nauczania do możliwości ucznia jest okrutne. Bo jak zauważył (chyba) Jerzy Dobrowolski: nie ma nic gorszego niż człowiek wykształcony ponad swoją inteligencję.
Generalnie powinno być tak, jak z prawem jazdy: albo umiesz wszystko, co wymagane, albo nie masz prawa jazdy. Czy chcielibyście być operowani przez chirurga, który zdał na 3-? Albo żeby taki słaby naprawiał auto? Albo rządził krajem?
@epmg
Wciaz nie widac by gdziekolwiek w swiecie odpowiedzialalnosci za swoje decyzje uczono w szkolach bez najmniejszych prob WYMAGANIA tej odpowiedzialnosci
@kotschrodingera
Nagranie jednego wykładu, którego nie trzeba się wstydzić, to minimum tydzień pracy całego sztabu specjalistów. Przy założeniu, że zamiast Pana, wykład wygłosi specjalnie do tego zatrudniony lektur. Chyba że ma Pan talent Wojciecha Drewniaka.
@grzerysz
My rozwiązywaliśmy zadania z „Zillingera”. Na studia dostali się wszyscy. Tylko niektórzy za drugim podejściem. Klasa była mat-fiz, a wyszło z niej kilku lekarzy, politologów, romanistów, o inżynierach nie wspominając. Było specjalistycznie, ale i interdyscyplinarnie zarazem. Żaden profesor nie „wykładał”, były to rodzaje pogawędek, poprzez które przekazywali wiedzę, pełne anegdot i kolorytu. Może dlatego zupełnie nie czuję tematu…
@Płynna rzeczywistość 20 KWIETNIA 2024 19:05
A to Pana nie boli?
Niezwykle ambitny niemiecki tygodnik „Die Zeit”, ukazujący się ciagle w formacie dużej płachty gazetowej, sprzedaje średnio co tydzień 604957 egzemplarzy (dane za IV kwartał 2023 roku), a bardzo elitarny tygodnik amerykański „The New Yorker” ma nakład 1.25 mln egzemplarzy.
Zaryzykuję tezę, że dzisiaj u nas pisma na tak wysokim poziomie (o ile oczywiście byłoby komu je redagować… 🙂 ) sprzedawałyby co tydzień nie więcej niż 6000-7000 egzemplarzy… 🙂
A może jednak jestem zbyt dużym optymistą? 🙂
@bois 21 KWIETNIA 2024 21:15
„Klasa była mat-fiz, a wyszło z niej kilku lekarzy, politologów, romanistów, o inżynierach nie wspominając. Było specjalistycznie, ale i interdyscyplinarnie zarazem”
Zupełnie jak u mnie. „Specjalistycznie, ale i interdyscyplinarnie” – bardzo mi się to podoba.
Pani od polskiego gorąco zachęcała do regularnego czytania tygodników „Kultura” i „Literatura”. I wielu uczniów – w klasie matematyczno-fizycznej!!! – to robiło, często czytając dodatkowo choćby dział kultury „Polityki” (kongenialnie – nie bójmy się użyć tego słowa – redagowany przez Tadeusza Drewnowskiego).
Tak, dobre media wspaniale wspomagają edukację. A dobrze wyedukowani obywatele potrzebują dobrych mediów. I tak to działa…
@bois 21 KWIETNIA 2024 21:15
„Żaden profesor nie „wykładał”, były to rodzaje pogawędek, poprzez które przekazywali wiedzę, pełne anegdot i kolorytu”
Właśnie.
I znowu nawiążę do wybitnej roli edukacyjnej mediów, również tych bardziej popularnych, ale na wysokim poziomie, jakim był kiedyś np. tygodnik „Przekrój” (szczególnie gdy kierował nim Marian Eile (lata 1948–1969)), sprzedawany nawet w ilościach rzędu 700000 egzemplarzy.
Profesor Marta Wyka tak pisała dekadę temu:
„Nauki nowoczesności, jakie pobierał czytelnik „Przekroju”, dawały mu doświadczenie szczególne: wyrabiały w nim mianowicie przeświadczenie, że sztuka wysoka i trudna jako przekaz (czy to słowny, czy rysunkowy, czy malarski) da się oswoić, co nie znaczyło jednak uprościć, że można do niej dojść w akcie swoistego współuczestnictwa, a nie tylko „przyjmowania do wiadomości” bądź nierozumnego protestu. Co dostarczało konsumenckiej dumy, tłumiło kompleksy i oczywiście kształciło. Polityka edukacyjna „Przekroju” była, śmiem twierdzić, znakomita. Nie dawała się bowiem odczuć jako uciążliwość, lecz jako przyjemność, co jest przecież sukcesem każdej edukacji”.
@KC 12.56
„Upadek poziomu prasy (. . . ) jest przyczyną….”
Wg mnie raczej skutkiem.
Dziennikarstwo to praca a pracę poprzedza nauka.
@Qba
Nie ma czegoś takiego, jak „umiesz wszystko”. To doskonale widać w informatyce. Jeśliby dziś obudzić informatyka zahibernowanego 15 lat temu, to mało który dałby sobie radę z marszu na rynku pracy.
Poziom nauczania ZAWSZE był dopasowany do poziomu ucznia i możliwości społeczeństwa (liczba szkół, nauczycieli, możliwości finansowe społeczeństwa, etc.). Nie ma też żadnego powodu uważać, że wraz z upowszechnieniem edukacji, jej poziom spada. Naprawdę uważa Pan, że absolwent przedwojennej szkoły 7-klasowej był lepiej wykształcony od współczesnego 8-klasisty? Upowszechnienie edukacji powoduje przecież i to, że wiedza i umiejętności otaczają nas dosłownie zewsząd. Można się zżymać na nastolatków przesiadujących w internecie, ale to jest alternatywne do szkoły źródło WIEDZY i UMIEJĘTNOŚCI (jedno z wielu nieistniejących 100 lat temu). Jakich umiejętności? A choćby czytania czy mówienia po angielsku (kto grał w gry RPG, ten wie, o czym mówię). To oznacza, że ucząc Jasia o 10% więcej, uczymy też jego koleżankę Marysię o 1% więcej nawet, jeśli ona nie chodzi do żadnej szkoły.
W roku szkolnym 2020/2021 do liceów chodziło 744.5 tys. uczniów a do szkół branżowych tylko 202 tys. czyli 21,3% ogółu uczniów szkół ponadpodstawowych.
W okresie 1978- 2011 ilość studiujących wzrosła z 10% danego rocznika do poziomu 50%.
W uproszczeniu można przyjąć, że studiujący w latach 70-tych mieli IQ na poziomie 115-120 a teraz 80% studiujących reprezentuje niższy poziom i to znacznie.
Pisałem na ten temat wielokrotnie więc nie będę się powtarzał.
Dodam jeszcze, że do zbierania i segregowania śmieci nie jest konieczne posiadanie licencjatu z ochrony środowiska lub utylizacji odpadów.
Przy naborach do szkół wyższego stopnia zrezygnować z „konkursu świadectw” powracając do egzaminów wstępnych, które przygotowują nauczyciele tych szkół.
@Qba
Są co najmniej trzy rodzaje wiedzy/umiejętności, które można usiłować weryfikować na egzaminie: wiedza faktograficzna, umiejętność stosowania jej w standardowych, schematycznych sytuacjach, umiejętność stosowania standardowej wiedzy w nietypowych sytuacjach i umiejętność tworzenia nowej wiedzy i umiejętności. Czyli cztery rodzaje. Najłatwiej weryfikuje się wiedzę faktograficzną, czyli to, co i tak mamy na wyciągnięcie ręki w Wikipedii, o ile potrafimy ją przeczytać z jako takim zrozumieniem. Matura nie wychodzi poza poziom 3. i nawet na rozszerzonym poziomie ten 3. poziom weryfikuje tylko fragmentarycznie w części „trudnej”, która ma identyfikować uczniów „szczególnie uzdolnionych”. Najbardziej pożądana jest zaś umiejętność tworzenia nowej wiedzy i umiejętności (i dzielenia się nimi). Żaden szkolny egzamin tego nie weryfikuje, natomiast życie – owszem, np. jeśli potrzebuje Pan kogoś do działu R&D i albo go Pan znajdzie i rozwinie firmę, albo Pan spudłuje i splajtuje. To samo ze „zwykłym” managerem czy choćby specjalistą od sprzedaży.
@lela22
To, że ponad 50% rocznika POSIADA wykształcenie wyższe (czyli minimum 2-3 lata po maturze, zależnie od kraju) to już standard światowy. W literaturze fachowej nazywa się to powszechnym wykształceniem wyższym. Terminu „masowe wykształcenie wyższe” używało się, gdy ten współczynnik nie przekraczał 50%. Pierwszym państwem, które osiągnęło powszechność wykształcenia wyższego było USA. Był to jeden z głównych czynników dominacji tego państwa w świecie. Oczywiście szalone tempo tych zmian rodzi swoje negatywne konsekwencje – o ile 50 lat temu wykształcenie wyższe dawało w zasadzie pewność znalezienia się w elicie kraju, to dziś już nie – co to za elita, której jest ponad 50%? Smuteczek. Inną – dla Zachodu w jakimś stopniu negatywną konsekwencją – upowszechnienia się edukacji były procesy dekolonizacyjne, a obecnie próba ustalenia nowego porządku światowego poprzez złamanie Pax Americana.
@lela22
To jest raczej wielokrotne sprzężenie zwrotne: znakomicie ujął to powyżej @grzerysz, cyt.:
„Tak, dobre media wspaniale wspomagają edukację. A dobrze wyedukowani obywatele potrzebują dobrych mediów. I tak to działa…”
Internet to wielki śmietnik, w którym wszakże można znaleźć kamienie różnej szlachetności, a nawet diamnety. Wyspecjalizowany intelektualista w dobrym czasopiśmie, niejako za nas, „przegrzebuje śmietnik” i ułatwia zapoznanie się z interesującymi, a nawet inspirującymi treściami, a jako wartość dodaną otrzymujemy, otrzymujemy kamienie ze szlifem np. jego przemyślenia własne i cudze, vide dawne „Forum”, „Problemy” czy „Polityka”.
@Gospodarz
Pozostaje jedynie zadać pytanie: dlaczego nauka w państwowym liceum trwa tak długo? Przecież prywatne oferują „średnie w rok”.
Po kilku tygodniach bez zadań domowych, nauczyciele matematyki już obserwują
„zjazd”.
PS. Pisał Pan, że uczniowie chcą protestować w sprawie zadań domowych. W liceach?
@Płynna rzeczywistość
„a obecnie próba ustalenia nowego porządku światowego poprzez złamanie Pax Americana.”
Czyli Ukraina w Rosji?
@grzerysz
A ten Przekrój kupić, to nie taka prosta sprawa była. Pieniędzy też trochę trzeba było wysupłać, bo i Polityka jeszcze, i Forum. Dla licealisty to był wydatek…Ale w weekend było co czytać!
@grzerysz
Z literackich regularnie kupowałem „Literaturę na świecie”. Tygodniki sportowe, „Poznaj Świat”, Kontynenty”, „Film”, „Kino”… Boże, ile człowiek wydawał na prasę. Do tego czasami coś kupiło się w Empiku. Tekst Wyki o „Przekroju” znakomity.
@bois 22 KWIETNIA 2024 17:31
No właśnie. 700000 egzemplarzy nakładu i nie można było kupić…
„Forum” kosztowało wtedy 7 zł (toż to była fortuna dla ucznia).
Na szczęście „Polityka” i „Kultura” kosztowały tylko 2 zł…
@bois 22 KWIETNIA 2024 18:01
Był jeszcze taki miesięcznik „Film na świecie” wydawany przez Polską Federację Dyskusyjnych Klubów Filmowych. Prawie same przedruki z najlepszych pism branżowych na świecie. Cudo.
Ówczesny miesięcznik „Dialog” został określony przez znanego krytyka literackiego Michała Sprusińskiego, w czasie jego wizyty w naszym liceum, za najlepsze wtedy pismo teatralne wydawane na świecie.
„Ówczesny „. Słowo klucz. Przecież nawet „Przekrój” nadal istnieje… Licea też. Za chwilę w wersji cyfrowej.
W zaleznosci od uniwersytetu i przedmiotu, wyklady trwaja 50 minut, 75 minut, 90 minut, czasami krocej, czasami dluzej. Czesto wykladowcy przerywaja wyklad w polowie czasu aby studenci mogli sie „przeciagnac”. Wyklady najczesciej nie sa obowiazkowe, chyba ze wykladowca planuje „kartkowke”. („Kartkowki” sa sprawdzianem „na biezaco”, oddzielnym od egzaminu koncowego.) Studenci, ktorzy pojawiaja sie na wykladach, czasami (czesto ?) zasypiaja, czy zajmuja sie swoimi urzadzeniami elektronicznymi. Tacy studenci nie potrafia zrozumiec, ze takie ich postepowanie, to strata czasu. Wyspac sie mozna lepiej we wlasnym lozku. „Poserfowac” jest przyjemniej siedzac na lawce w uniwersyteckim parku, czy w kawiarni popijajac kawa. Studenci, ktorzy sledza wyklad, maja przewage nad tymi, ktorzy tego nie robia. Tacy studenci moga poprosic wykladowce, w czasie rzeczywistym, o wyjasnienie niescislosci, czy wyjasnienie wywodow wykladowcy. Z takiej wymiany pytan i odpowiedzi, potencjalnie, korzystaja wszyscy obecni na wykladzie (ale nie spiacy czy serfujacy) sluchacze. Tego sie nie da zrobic ogladajac nagranie wykladu. Do pewnego stopnia, w zrozumieniu i wyjasnieniu watpliwosci, pomagaja konsultacje. Jesli istnieje mozliwosc nagrania wykladu i udostepnienia nagrania studentom, to nalezy z takiej mozliwosci skorzystac. Moim zdaniem, jest to przydatne ale nie zastepuje wykladu prowadzonego na zywo. Podobnie, moim zdaniem, uczen nieobecny na lekcji, oczywiscie poza wyjatkami, nie dorowna wiedza uczniowi obecnemu na lekcji.
@bois 22 KWIETNIA 2024 20:29
„„Ówczesny „. Słowo klucz”
Jak gazeta czy czasopismo z poważnej publikacji na wysokim poziomie, mającej przy tym jeszcze niepowtarzalny styl i urok, przekształca się z czasem w niemalże tabloid jakich wokół wiele, to zachowanie tytułu jest co najmniej niestosowne.
Co wspólnego – poza tytułem i garstką pracowników – miał np. bardzo lichy dwutygodnik „Forum” ze wspaniałym i elitarnym tygodnikiem o tym samym tytule
ukazującym się dekady temu?
@grzerysz
Świat krytyków literackich w epoce PRL-u coś bardzo przypominał barak.
„Najlepszy pismo teatralne wydawane w naszym baraku” – słabo zachęcałoby młodzież licealna do lektury, prawdaż?
@KC
Pax Americana to umowa, zgodnie z którą granice państw, przynajmniej w Europie, są nienaruszalne.
@Płynna rzeczywistość 23 KWIETNIA 2024 2:54
Odpowiedź godna reprezentanta Wyższych Szkół Gotowania na Gazie.
Otóż tak się dziwnie składało, że mieliśmy wówczas teatr na światowym poziomie. Ba, wyznaczaliśmy nawet kierunki rozwoju światowego teatru („Ku teatrowi ubogiemu” Jerzego Grotowskiego).
Grotowski, Kantor, Swinarski, Tomaszewski, Szajna, Dejmek, Jarocki, Wajda, Axer, Grzegorzewski to były teatralne szczyty.
Ale pan oczywiście, jako człowiek Wyższych Szkół Gotowania na Gazie, o tych nazwiskach nie słyszał. To, żeby podejrzewać pana o oglądanie spektakli w/w mistrzów nawet nie przeszło mi przez myśl…
Nie ważne, jakie kto ma wykształcenie ale co potrafi wykonać i jakie korzyści z efektów ich pracy mają inni ludzie.
Bez twórczości artystycznej wszelakiej maści mogę żyć i pracować ale bez rolnika, młynarza i piekarza to jest jest już trudno.
Miałem w swoim życiu zawodowym kontakty ze studentami i absolwentami politechnik. Wielu z nich nie potrafiło wykonać prostych prac, które ja wykonywałem sam jako 10-12-letni dzieciak -samouk.
Inżynier po politechnice nie znał zasad maszyn prostych a tym bardziej ich praktycznego zastosowania.
@PR – Ukraina, Białoruś i Rosja aż po Ural to też jeszcze Europa.
@grzerysz
Telewizja bombarduje reklamą filmu „Godzilla i Kong. Nowe imperium”. Signum temporis. Na oryginalnej „Godzilli” byłem będąc uczniem drugiej klasy podstawówki. Film klasy B w kinie klasy B. Postępująca infantylizacja ma się świetnie. A muzyka pop? Co do historii przejdzie z ostatnich dwóch dekad? Pożegnalne płyty Cohena i Bowiego? Bo chyba nie Taylor Swift.
@bois 23 KWIETNIA 2024 10:23
„Postępująca infantylizacja ma się świetnie”
Pewien pan napisał, że jemu do życia wystarczy chleb.
Ale my – oprócz chleba – potrzebujemy jeszcze do życia wartościowej książki, ambitnej prasy, filmu i teatru na poziomie oraz dobrej muzyki… 🙂
@bois 23 KWIETNIA 2024 10:23
Tak, bardzo dobre wykształcenie specjalistyczne, ale i interdyscyplinarne zarazem to podstawa… 🙂
@grzerysz
A hierarchię potrzeb człowieka wg Masłowa to znasz?
Dla mnie to, co niżej w tej piramidzie ważniejsze od tego,co wyżej.
Zaskoczyłeś mnie tym, że ” nie łapiesz” pewnych uogólnień. Myślałem, że takiemu intelektualiscie jak Ty nie muszę wszystkiego tłumaczyć,jak „krowie na rowie”
Jakoś czytanie tych czasopism z czasów PRL-u niewiele dało -” szkoda czasu i atłasu, byś się wdzierał do Parnasu” gdyż ” daremne żale, próżny trud, bezsilne złorzeczenia” bo ” trzeba z żywymi naprzód iść, po życie sięgać nowe…”
Co do żenującego poziomu dzisiejszych dziennikarzy to absolutnie się zgadzam
@Grzerysz
Z przyjemnością stwierdzam, że o wszystkich wyżej wymienionych nazwiskach dowiedziałem się w liceum na lekcjach języka polskiego lub w ich okolicach.
@Grzerysz
Oko press opublikowało listę wydawnictw i wydawców medialnych, które warto czytać, oglądać, słuchać:
https://oko.press/znamy-kwoty-tak-fundusz-sprawiedliwosci-wydawal-miliony