Ministra edukacji czy ministerka?
Nie ma zgody, jak nazywać kandydatkę na szefową MEN w rządzie Donalda Tuska. Jest nią Barbara Nowacka. Będzie ministrem edukacji, ministerką czy ministrą?
W „Głosie Nauczycielskim” została nazwana ministerką (zob. tutaj). Skoro jest nauczycielka (nauczyciel+ka), to może być też minister+ka. Trzeba się tylko do tej formy przyzwyczaić.
Wydaje się, że forma „ministerka” jest forsowana jako najbardziej naturalna dla języka polskiego (formant „-ka”, senator, senatorka). Natomiast „ministra” wydaje się wprawdzie bardziej dostojna, ale tak się form żeńskich od męskich raczej nie tworzy (chyba że: woźny, woźna, radny, radna).
Są jeszcze inne sposoby tworzenia form żeńskich, np. przy pomocy przyrostka -owa (szef, szefowa), -anka (poseł, posłanka), -ini lub -yni (bóg, bogini, gospodarz, gospodyni), -ica lub -yca (czarownik, czarownica, papież, papieżyca). A to przecież dopiero początek inwencji językowej.
Jeśli więc nie podoba się „ministerka” oraz „ministra”, można do Barbary Nowackiej zwracać się per „ministrowa”, „ministerianka”, „ministrzyni” albo „ministrzyca”. Skoro nazwa urzędu ministerialnego pełnionego przez kobietę nie jest jeszcze ustalona, można śmiało proponować swoją wersję. Najlepsza ma szansę się przyjąć.
Komentarze
Ministrzyca, to jest to!
Ministrantka 🙂
Do 800 tys. Rosjan przeprowadziło się na okupowany Krym od czasu jego nielegalnej aneksji w 2014 roku, a około 100 tys. Ukraińców wyjechało, w ramach większego rosyjskiego projektu przebudowy demografii półwyspu – powiedział Władysław Mirosznyczenko, analityk Ukraińskiej Helsińskiej Unii Praw Człowieka
Okupanci i kolonizatorzy wedle starej carskiej tradycji.
Szanowny Gospodarzu, nie mogę się nazdumiewać, że poważni językoznawcy dali się wciągnąć w płciowe porządkowanie języka oszalałym feministkom, które rażą męskie nazwy dla nazywania żeńskich nosicielek tych nazw. Rażą je końcówki, ale nie razi na przykład zalew polszczyzny obcością, jak choćby bodypainterka, brafitterka, copywriterka, designerka, freelancerka, reasercherka, senselierka, shopperka, slamerka, squatterka. Bardzo się zgadzam, jako były językowiec, z @Jackiem, NH: „Określenie „pani minister” jest źle? Urąga kobiecie? Bzdura. Nobilituje kobietę”. Damy feministki wymyśliły sobie temat chyba po to, by je dzięki niemu było lepiej widać. Teraz dopiero się odbywa idiotyczne łamanie języka oraz śmiech. Pójdzie to przez pokolenia. Język tworzony był i jest w komunikacyjnej praktyce narodu, nie w gabinetach. Los gabinetowych tworów widać w utworzonym kiedyś przez prof. Doroszewskiego nowym wyrazie „podomka”. Nigdy tej „podomki” w żywej mowie nie słyszałem – jak był „szlafrok”, tak jest”.
Efektem poronionego pomysłu przydawania płci wyrazom, które jej nigdy nie miały – rodzaj męski wyrazów to nie żadna płeć, bo nikt z nią sobie wyrazów nie kojarzy, lecz gramatyczna forma – jest upłciowienie, że tak powiem języka w świadomości użytkowników, jego skomplikowanie i utrudnienie komunikacji, czyli dominacja idei nad życiową praktyką i nad odwieczną językową zasadą ekonomizacji środków.
Zapomniałem powiedzieć, że ani mi w głowie łamać sobie język z powodu płci, która nie ma żadnego merytorycznego związku z tym, co chcę powiedzieć. Poza tym tylko czekam, jak się obudzą transpłciowcy, homo i czort wie jakie jeszcze kryjące sie po kątach płcie człowiekowatych.
dy-rektor UJ analizuje zapowiedź 30-procentowej podwyżki dla nauczycieli i alarmuje: „możemy mieć do czynienia z sytuacją, że np. nauczyciel dyplomowany w szkole będzie zarabiał więcej niż adiunkt posiadający stopień doktora”.
I bardzo dobrze, doktorów brakuje w szpitalach, niech tam się przeniosą!
Określenie „pan pielęgniarka” jest złe? Urąga mężczyźnie? Bzdura. Nobilituje mężczyznę!
@Gospodarz
„Ministrowa” to przecież żona ministra.
A jak nazwać żonę ministerki, gdy do tego dojdzie?
Proponuje wprowadzić też do języka „ministerkowego” (mąż ministerki) i „ministerkównę” (niezamężna córka ministerki), która pięknie uzupełni „ministrównę”.
A poważnie, to mnie już „gościni” zupełnie nie razi. Wystarczy dostatecznie często słuchać TOK FM.
Na tym polu i Linde ma swoje zasługi. W Słowniku języka polskiego (tom 1, 1807) pisał: „Wcale zaś żadnego nie mamy [słowa] na wyrażenie kobiety (nie żony, ale) w rzeczy samej trudniącej się kunsztem jakowym, jak n. p. malarki, aktorki, eine Künstlerinn, chyba Artystka”.
Mirosław Bańko, Uniwersytet Warszawski
studniówka
9 GRUDNIA 2023
14:02
Zgadzam się z tobą, rowerzysto i kajakarzu. Ta durna polityczna poprawność jest wszędzie. Jeden taki jeden znany przyglup na blogu ASz, który pisze „robotniczki i robotnicy”, zapominając, że w Ziemi Obiecanej były robotnice. Mówię o książce . Ale on chce zawsze podkreślać swoją poprawność.
W Meksyku była czarna kawa Negrita. Teraz ją nazwali Bonita. Gdyż Negro.
W Biarritz jest, dzielnica Negresse. Też chciano zmienić, lecz mieszkańcy zaprotestowali, bo to nazwa historyczna.
Premierka, to mała premiera, Mnie nawet te archeolożki i geolożki walą po oczętach. Po długiej już nieobecności , razi mnie w Polsce akcent. Gdy wyjeżdżałem mówiło się „poszliśmy” z akcentem na „o”. Teraz wszyscy mówią poszliśmy, z akcentem na „i”. Mnie to razi, lecz być moze jestem w mylnym błędzie.
U nas jest jeszcze gorzej. Coraz popularniejsza jest, w imię poprawności , tzw ecriture inclusive. Robi to maszkarony typu député-e-s. Françai-s-e-s. Na uniwersytetach piszą prace tym poczwarnym wynalazkiem. Dziwolągi, które mają łączyć baby i chłopy w jednym wyrazie.
Być może, konsekwencją będzie zmiana nazw chorób. Dlaczego gruźlica i bruceloza. Gruźlic, bruceloz, Demokratycznie byłoby też powiedzenie
„Ależ masz wrzodę na tyłku. !
„Dobrze , że nie syfilisę. !
Usilowania Ukrainy zeby sie wdrapac do NATO od poczatku zahaczaly o jedno: ile amerykańskiej krwi zostanie przelanej? Szczegolnie jesli będziemy pamietali ze trzeba przede wszystkim wypełniać nasze zobowiązania wynikające z artykułu piątego Traktatu NATO. Tam podobno idzie o jeden za wszystkich wszyscy za jednego
Pieprzenie teraz o tym samym przez nas ma jednakze sens rowniez. Tu sie rozchodzi o to ze zanim choc jedna kropelka krwi amerykanskiej zostanie uroniona, nasza nadwislanska jucha juz sie bedzie lala swobodnie we wspolnej sprawie.
Wiec pytanie na dzisiaj jest proste jak drut: a jakaz to jest waznosc dla nas ta NATO-wska wspolnota z naszym wschodnim sasiadem jako panstwem? Ukraina wciaz nie jest w sojuszu i nikt, procz Zelenskiego, czy Kijowa, nie prze do tej nirwany
Ten „fatalny błąd Putina” wciądz jeszcze jeszcze musi dostarczyc mu ten fatalizm. Czemu nie dostarcza?
Autor: Marcin Kedzierski
Pojawiły się długo oczekiwane wyniki badania PISA, które mierzy efekty kształcenia 15-latków. W cieszyły się popularnością, bo wychodziło w nich, że stronk, że top10 globalnie itd. A tu nagle wychodzi, że już nie tak dobrze. Zapraszam na , dlaczego warto mieć dystans.
Zacznijmy od tego, że badanie PISA jest wiarygodnym i porównywalnym międzynarodowo narzędziem badania wyników kształcenia w zakresie umiejętności czytania, matematyki i nauk przyrodniczych. Wiadomo, że nie ma narzędzi idealnych, ale to jest naprawdę dobre.
Ale jak w każdym badaniu, da się je zmanipulować na różne sposoby. Z jednej strony można dopasować egzaminy krajowe pod testy PISA, wtedy uczniowie ucząc się do egzaminów jednocześnie przygotowują się do testu. To oczywiście dozwolone, ale nie wszystkie kraje grają w tę grę.
A nie grają, bo celem edukacji niekoniecznie jest osiąganie dobrych wyników w PISA:) No ale się pewnie domyślacie, gra w tę gra. Z drugiej strony, choć to niedozwolone, można manipulować próbą. Jak to działa? Dyrektor nieoficjalnie „odsuwa” słabszych uczniów.od pisania.
Prowadzący badanie powiedzą, że niemożliwe, ale znam takie historie z pierwszej ręki. Powód jest głupi, ale prosty-żyjemy w tyranii rankingów, więc dyrektorzy na wszelki wypadek próbują robić wszystko, żeby lepiej wypaść. PISA traktowana jest bardziej jak konkurs niż badanie.
Tak dochodzimy do pierwszego ważnego wniosku. Choć nie potępiałbym testów, jak wielu to robi, bo one są tylko narzędziem mierzenia, to w dobie konkurencyjnościowej rankingozy testy przestają być środkiem, a stają się celem. Oczywiście testy mogą sprzyjać uczeniu się, ale…
No właśnie, ale trzeba wiedzieć, jakie są ich ograniczenia, wady i słabości. Kiedy się o tym zapomina, a zostaje samozachwyt wynikami PISA, to można uważać, że nasz system edukacyjny jest super, nawet jeśli każdy z rigczem wie, że tak nie jest.
Jest jeszcze jeden pośredni sposób na manipulowanie wynikiem PISA, który jednak łatwo wykazać. Chodzi o czas spędzony na naukę. Polscy uczniowie spędzają relatywnie o wiele więcej godzin na naukę, co wynika choćby z praktyki zadań domowych, a tak naprawdę korepetycji.
Ładujemy w edukację ogromne zasoby czasowe i prywatne pieniądze, poza szkołą, żeby osiągać lepsze wyniki? Czy to źle? Tak, i to z trzech powodów. Konserwujemy fatalną pracę szkół, obciążamy dzieci nadmierną pracą, którą mogłyby wykonać w szkole, no i generujemy nierówności.
Wszystkie wspomniane czynniki sprawiają, że przez lata królowaliśmy w PISA. Ale jest jeszcze jeden ważny czynnik, który nie można ignorować, jeśli już traktujemy to badanie jak ranking do budowania narracji, że stronk. W edycji 2018 imigranci stanowili 0,6% badanych.
Dla porównania, w takich , które daleko za nami:), odsetek uczniów z doświadczeniem migracji to >20%. A niestety ci uczniowie nie tylko mają gorszy background edukacyjny, to na dodatek miewają problem z językiem. To kompletnie zaburza porównywalność wyników.
Czy to oznacza, że ich systemy edukacyjne są jednak dobre? Żadną miarą. Choćby takie Niemcy mają tragiczny system edukacji nie-wyższej i zawsze zachodzę w głowę, czemu urzędnicy naszego MEN na wizyty studyjne wybierają …. Naprawdę, nie wszystko, co za Odrą, jest dobre:)
Nawet jeśli nasz system jest lepszy (choć nie jest, bo choćby #imigranci), to wcale nie oznacza, że jest dobry:) No dobrze, to teraz pora przejść do wyników PISA 2022. Dlaczego tak spadliśmy? To oczywiście wymaga szerszej analizy, nie miałem na to jeszcze czasu. Ale co wiemy?
Przede wszystkim wiemy, że w pandemii zgubiliśmy 20% uczniów. Trudno się zatem dziwić, że średnia wyników PISA jest słabsza niż w 2018. Wiemy już z innych badań, że dla części uczniów ta strata spowodowana pandemią jest NIE DO NADROBIENIA.
Co więcej, nasze szkoły były zamknięte relatywnie długo, a MEN niespecjalnie ogarnął temat zagubionych uczniów i jakości zdalnej edu. Inna sprawa, że mamy w 150 tys. uczniów z , którzy także są lost in translation. Nie ma ich ani w , ani w systemie edukacyjnym.
Innym sztandarowym argumentem jest zaoranie gimnazjów. Tak, to był błąd, ale nie przeceniałbym jego wpływu w tak krótkim okresie. Choć ten wpływ, ale techniczny. Po prostu po reformie badanie musiało być przeprowadzone także w szkołach branżowych.
A tam trudniej „zachachmęcić” wynikami, bo nie da się schować słabszych uczniów, bo nie miałby kto tego testu pisać… To może, poza pandemią, tłumaczyć tak skokowy wzrost uczniów osiągających wynik poniżej poziomu 2, i ogólny spadek średniego wyniku.
No dobrze, ale co z tego wszystkiego wynika? Czy PiS zaorał polską szkołę, jak to się słyszy w różnych miejscach? No nie zaorał, jednak nie dlatego, że nie umiał czy nie próbował (oj, minister Czarnek zrobił naprawdę wiele), ale dlatego, że niespecjalnie było już co orać.
Dlatego dla dobra , na chwilę przestańmy się jarać tymi wynikami PISA, bo one w gruncie rzeczy niewiele nam mówią. Jeśli coś mówią, to potwierdzają zapaść edukacji na prowincji, ale to wiemy bez PISA. Bo wiemy, że nierówności edukacyjne rosną w turbo tempie.
Byłoby lepiej, gdybyśmy te wyniki potraktowali jako przynaglenie do reformy strukturalnej, a nie politycznej, bo #złyPiS. Obawiam się jednak, że skończy się jak zawsze. Tak jak PiS rytualnie chwalił się wynikami, tak dziś będzie nimi okładany. Od miecza wojujesz i takie tam.
Sęk w tym, że problem leży zupełnie gdzie indziej, co zresztą opisałem (nie tylko ja) już w fafnastu tekstach i raportach, a o czym choćby taki @krzysztofmmaj
zrobił już zylion videoblogów. No ale przez kilka dni za przeproszeniem pobrandzlujemy się wynikami PISA, a potem nic
Ale mam radykalną (utopijną?) nadzieję wbrew nadziei, że temat zainteresuje @barbaraanowacka, skoro ma być już tą ministrą edukacji. Koniec , dobrego dnia wszystkim życzę. No może nie uczniom i nauczycielom, bo ich dzień jak zawsze i tak będzie zły, bo czyż może być inny?
Dla mnie, wlasciwa forma jest „Pani Minister”. To tak jak „Pani Profesor”, „Pani Dyrektor” i tak dalej. Jest okreslenie „pielegniarka” ale czy do pielegniarki zwracamy sie „Pani Pielegniarka” czy raczej „Prosze Pani”? Rowniez, jak juz wczesniej zauwazyl jeden z komentujacych, dlaczego zasmiecamy jezyk anglicyzmami? Sa wyrazy, jak computer, ktore trudno przetlumaczyc na jezyk polski. „Maszyna liczaca” brzmi tak sobie. Ale wiele anglicyzmow jest zupelnie niepotrzebnych. Tak samo jest z innymi jezykami.
60+
9 GRUDNIA 2023
18:18
„Czesto słyszę „sędzina” w odniesieniu do kobiety, którą ja nazywam „sędzią”. Sędzina to według mnie żona sędziego”.
I masz rację. Zawsze tak było. Co było, a nie jest…
Nazywanie kobiety sędzi „sędziną” zaczęło się od pismaków. Z uszu przeszło na język i teraz niemal cała Polska mówi na sędzię „sędzina”. Szkoda, że nie „sędziwa”. Ale język to same konwencje, więc wyrazy zmieniają znaczenia, tracą, stare, przybierają nowe, nie ma co się upierać przy niezmienności. Ja do u..anej śmierci pozostanę przy „sędzi”, bo nigdy inaczej nie mówiłem, a na dwie sekundy przed drewnianą koszulką nie będę ignorantów małpował.
Językowe rygory to nie żadne rygory, lecz propozycje: chcesz – bierz, nie chcesz – nie bierz, nie ma świętych zasad. Jak w państwie Gargantui i Pantagruela: „Rób coś się podoba”. Przykładem niech będą oczywiste idiotyzmy: „miejsce siedzące”, „miejsce leżące”, „miejsce stojące”. Imiesłowy odnoszą się do podmiotu, więc miejsce siedzi, leży, stoi?! Ale się przyjęło i kto mu co zrobi.
Słyszałem któregoś dnia w Tok FM o autorytetach i autorytetkach…
Na ostatniej, oby!, męczennicy smoleńskiej na mszę stawiło się ok. 60 druhów i druhen partyjnych.
Prawdziwego prezesa poznaje się po tym, jak kończy.
Zaraz, zaraz, czy nowy rząd Morawieckiego mówił coś o odzyskaniu wraku i wszczęciu międzynarodowego śledztwa? Bo jeśli to była tylko wyborcza ściema, to co w ich ustach było prawdą?
@Ontario
W rzeczonym filmie kwiat polskiej inteligencji w stosunku do kobiet posługuje się wołaczem „Pani ministrze” a nawet „Panie ministrze”. A tak wyglądał celownik: „Pani ministrowi puściło oczko w pończosze”.
Francuski sąd skazał na kary więzienia w zawieszeniu sześcioro uczniów, zamieszanych w zabójstwo Samuela Paty’ego, nauczyciela ich szkoły. Rosyjski uchodźca czeczeńskiego pochodzenia odciął mu głowę po tym, jak Paty pokazał na lekcji wolności słowa karykatury Mahometa. Nastolatkowie pokazali mordercy wizerunek nauczyciela i obserwowali go, a za współpracę dostali od islamisty pieniądze.
https://tvn24.pl/swiat/francja-morderstwo-nauczyciela-samuela-patyego-ktory-pokazal-karykatury-mahometa-uczniowie-z-wyrokami-7523296
@PR
PR jak już dał Pan posta z tego Pana, to jeszcze dojdzie Pan do Krzysztofa M.Maja, którego on tam anonsuje. Maj i Marcela to chyba teraz number one na liście wrogów nauczycieli. Chociaż obaj to nauczyciele akademiccy.
Feministki wymyśliły sztuczny temat dla językoznawców: „Jak nie wydacie rozkazu, żeby to, co kobiece nazywać po kobiecemu, a nie po chłopskiemu, to my nie damy”. I poszłooo.
Myślenie, że językiem konsekwentnie rządzą logika i koszarowy porządek jest bardzo rozpowszechnione. Uważam więc, że o wiele korzystniejsze dla rozświetlenia kawaląteczka ciemności i dla codziennej praktyki byłoby przybliżenie stereotypowym umysłom rzeczywistych mechanizmów rozwoju i funkcjonowania języka, zamiast reformowania tego, co z istoty swojej słabo jest reformowalne. Jaki będzie efekt tej wariackiej reformy – nie wiem. Ale że jest bardak, kupa śmiechu, wymądrzań się i przekomarzań, to ślepy widzi. Już reforma z niby uproszczoną pisownią wyrazów z „nie” – którą lud piszący potraktowal jak wojskowy rozkaz – to pokazała.
@Róża
Z tego posta podoba mi się trzeźwa ocena, jak trudna jest interpretacja wyników badań PISA. Na to, że nasi dyrektorzy mogą chować przed tym testem słabych uczniów sam wpadłem, ale na to, że nasz system edukacyjny był (jest?) choćby częściowo sformatowany pod testy PISA – nie. To dla mnie rodzaj objawienia (choć chętnie zobaczyłbym jeszcze jakieś dowody). Podobnie z bardzo słabym wynikiem Niemiec – tu już sam wpadłem na to, że to może być efekt dużej liczby imigrantów. W Polsce młodzież ukraińska też może zaburzać wyniki, ale chyba jednak nie, bo największy regres zaobserwowano w matematyce a nie w czytaniu. Bardzo podoba mi się jego argumentacja przeciw korepetycjom – zwłaszcza ten, że one pogłębiają nierówności społeczne, a nie taka jest rola szkoły.
ahasverus
9 GRUDNIA 2023
19:24
Witam Cię, ahasverusie i cindobruję. Widzę, że jako zwykli użytkownicy języka polskiego się rozumiemy. W szczegółach też się rozumiemy.
„Teraz wszyscy mówią „poszliśmy”, z akcentem na „i”. Mnie to razi, lecz być moze jestem w mylnym błędzie”.
Nie jesteś . Oczywiście, że „pOszliśmy”, z akcentem na „o” (takich wyrazów jest wiele: „kupiliśmy”, „przegraliśmy”, „ślizgaliśmy się”, „zjedliśmy”, „czytaliśmy”). W języku polskim dominuje akcent, przepraszam za termin, paroksytoniczny – na przedostatniej sylabie – ale nie brakuje wyrazów akcentowanych na sylabie trzeciej od końca, a nawet czwartej – w trybie przypuszczającym, np.: „czytAlibyśmy”, „mówIlibyśmy”. Dominujący akcent ma, oczywiście, wpływ na akcentowanie wyrazów z innym akcentem, ale nie sądzę, że da się to uporządkować. Podobnie jak nie dało się góralskiego akcentowania pierwszej sylaby (taki był kiedyś polski akcent) wyprzeć nizinnym zwyczajem akcentowania sylaby przedostatniej.
@PR
W poście Kędzierskiego jest coś czego zupełnie nie widzą i nie rozumieją nauczyciele. W zasadzie oni ograniczyli się do wniosków: spadło nam w PISA, ale Finlandii też spadło. Przyczyny: pandemia albo likwidacja gimnazjum. Tyle, tylko tyle, niesamowicie ograniczone wnioski.
Kędzierski zwraca uwagę na rzecz najważniejszą. Wyniki jak w Finlandii osiągamy ogromnym kosztem płaconym poza szkołą. Czas pracy ucznia, całej rodziny ucznia, plus korepetycje. Korepetycje wg nauczycieli to: albo coś co w ogóle nie istnieje (są tacy, którzy uparcie zaprzeczają), albo coś co istnieje wszędzie na świecie, taka normalka. Oni naprawdę nie rozumieją tego co się dzieje. Nie rozumieją, że to, że praktycznie wszyscy uczniowie, którzy osiągają dobre wyniki w E8 korzystają z pomocy korepetytorów albo rodziców, przekreśla sens istnienia szkoły publicznej. Płacimy podatki na szkoły publiczne po to, żeby zapewniały edukację (w szkole, nie przez rodzica i korepetytora) i żeby wyrównywały szanse. Jeżeli na poziomie szkoły podstawowej szkoła nie daje szansy uczniom, którzy nie mają pomocy korepetytora albo wykształconego rodzica, to po co jest taka edukacja publiczna? Korepetycje akceptowalne bierze się pod medycynę, a nie podstawówkę. Jak wyglądałyby nasze prawdziwe wyniki w PISA można sobie wyobrazić po rozkładzie E8 z matematyki, jest taki jak w angielskim czyli cała ta górka dobrych wyników pochodzi z korepetycji.
Jedyne co potrafią powiedzieć w tym momencie nauczyciele, to że jakoś takie nieudane dzieci się zrobiły (no inne niż na świecie, bo tylko nasze mają komórki i TikToki). Ale to my jesteśmy krajem, w którym połowa dzieci badanych w PISA podała, że nie ma żadnego wsparcia w szkole, nauczyciel nie interesuje się tym czy zrozumieli na lekcji.
@Róża
W Warszawie Trzaskowskiego, mającej co roku MILIARDOWE nadwyżki budżetowe i jednocześnie narzekającej ciągle na brak kasy na dzieci (w związku z czym od roku 2020 nie mają one zajęć pozalekcyjnych (tradycyjnie za HGW to były 3 h na klasę w tygodniu!), a w tym roku obcięto (!) nauczycielom dodatki motywacyjne (czyli drożyźniane!)przykładowo jeden z (grubo!) ponad SETKI wyższych urzędników miejskich zarabiał ROK TEMU prawie 24 tys. zł miesięcznie, pozostali podobnie, ich zastępcy niewiele mniej 🙁
https://bip.warszawa.pl/NR/rdonlyres/F490CAD0-C2A3-4B90-ACB3-342BF3BE50C1/1817436/pactwa_tomasz_coroczne_2022.pdf
A tu słynna specjalistka od waginizmu (i mobbingu) niejaka Strzępka zarabia drobne 18,5 tys. miesięcznie – dyrektorzy najlepszych w Polsce liceum i technikum nie zarabiają nawet POŁOWY tego 🙁
https://www.rp.pl/teatr/art39542001-monika-strzepka-dyrektorka-dramatycznego-zarabia-18-5-tys-zl-brutto
A jakby tak poszukać po różnych NGO-sach krewnych i znajomych królika, którzy część kasy pod stołem przekazują odpowiedzialnym za wybór miejskim urzędnikom, byłoby jeszcze ciekawiej … 😉
Ministerka? Taka malusia minister? Lekceważące.
Ministra? Okropne! „Pan sie posunie!” Jakby wzięte z podwarszawskich miasteczek, w których carat osadzał przestępców po wyjściu z więzień i zsyłek n Syberię.
Ministrzyca! Jak wilczyca – piękne, bojowe! Samiec twój wróg!!!
@wladimirz
Wladimirz to, że dyrektor warszawskiego teatru tyle zarabia jest ok (może nie jest ok, że dyrektorem teatru jest osoba jakby szurnięta, kiedyś oglądałam filmik jak stoją panie z teatru pod tą rzeźbą w teatrze i czytają coś o kobietach, o panie…co to było…).
Nie są ok wynagrodzenia dyrektorów szkół. Są rażąco nie ok.
Zdecydowanie obstaję za formą „ministrzyni”. Brzmi odpowiednio dostojnie. Podobnie jak mamy „mistrz” i „mistrzyni”, niech będzie minister i ministrzyni. Ministra brzmi jak forma dopełniaczowa. Nie ma ministra, bo jest ministra…
studniówka
10 GRUDNIA 2023
15:23
„A widzisz , że mam rację”, jak to mówi moja Matka, dzisiaj 91 lat. Ładniej pisze ode mnie (była nauczycielka polskiego), lepiej słyszy i chodzi niż ja. Nic dziwnego zresztą.
Tego być może nie widzisz, lecz ten paskudny akcent jest wszędzie. Wszyscy dziennikarze tak mówią. Poza tym, dla ciebie, ewolucja języka była stopniowa. Będąc rzadko w Polsce zauważałem zmiany słownictwa. To co kiedyś było slangiem, stało się językiem elit. Nikt nie mówił „kasa” , chyba że w sklepie. Teraz minister to powie. Nie będę pisał o anglicyzmach, bo to naturalna ewolucja języka, przejęcie słów obcych, dotyczących rzeczy/zjawisk wymyślonych poza krajem. Natomiast wulgaryzacja języka polskiego jest niezwykła. BTW, jak mówią Piastowie. Zawsze się zastanawiam nad tym słowem. Wulgaris oznacza popularny. Biblia Vulgata św Hieronima (?). Wulgaryzacja, to popularyzacja czegoś tam, a nie rzucanie kur..ami
Czy słowo „pani” nie mogło by pełnić w wielu przypadkach roli feminatywu? Rzeczywiście pani dyrektor brzmi lepiej niż dyrektorka. Naukowczyni – to brzmi dobrze? Psychiatrka – toż to można sobie na tym połamać język! Gościni – a czemu nie gośćka…
A człowiek – jak sfeminizować człowieka?
Wyraz „mężczyzna” ma końcówkę rodzaju żeńskiego, a panowie jakoś nie protestują…
Miłe złego początki, lecz koniec może być śmieszny… Jak ma się zwracać żołnierz do przełożonej która ma stopień generała, pułkownika, majora, kapitana, porucznika, sierżanta? Jaka jest forma żeńska od nazwy zawodu : grabarz, ksiądz, biskup, murarz, wikary, proboszcz? W niektórych przypadkach formy żeńskie są już „zajęte” przez inne desygnaty, jak np. kominiarz, pasterz. Jeśli ta „moda” będzie się rozwijać, może dochodzić do sytuacji śmiesznych. W wigilię B.N ktoś powie- idę na pasterkę, włożę na głowę kominiarkę, spotkam się z kapitanką. W pełni popieram opinię @studniówka. Ciekawe też, czy byłby spór o żeńską formę raczej męskiego zawodu o nazwie kat? Katka? katowa? katini?
@Róża
Czyli popierasz to, żeby dyrektor samorządowego(czyli nie na WŁASNYM ROZRACHUNKU!!!!) teatru zarabiał 150% zarobków prezydenta stołecznej, dwumilionowej metropolii, w której jest ten teatr i która go utrzymuje? Więcej od ministra rządu RP – serio??? 😉
Pan WĄŻ, ale pani ŻMIJA
Tak tylko przelotem
@wladimirz
Wladimirz ale w ministerstwach są pracownicy, którzy zarabiają więcej od ministra.
A Trzaskowski zarabia ponad 18 tys. jako prezydent.
Ile powinien wg Pana zarabiać dyr.teatru, ile dyr.szkoły?
@Róża
O ile wiem, to dyrektor Teatru Dramatycznego ma mniej więcej tylu pracowników, ilu ma dyrektor przeciętnej wielkości szkoły czyli kilkudziesięciu do setki. Akurat wpływ na zarówno kulturę, naukę jak i generalnie życie Polski dyrektor najlepszego w Polsce liceum czy technikum ma WIĘKSZE niż, szczególnie, p. Strzępka. Więc zarabiać powinien NIE MNIEJ niż ona przynajmniej … 😉 I tak jest w cywilizowanych krajach … Chyba, że teatr PRYWATNY na własnym garnuszku – to co innego …
@Róża
A to co piszesz o ministerstwach to jest PATOLOGIA, polska patologia … 🙁
ahasverus
10 GRUDNIA 2023
21:07
Ahasverusie, musiałbym być kompletnym językowym ignorantem, by kwestionować w całości zapożyczanie z obcych języków. Kwestionuję wyłącznie bezmyślne tsunami anglicyzmów, które jest efektem lenistwa i kompletnego lekceważenia zasobów własnego języka. Nie mówię tego z powodu patriotyzmu, bo żadnym patriotą nie jestem – jestem czlowiekiem.
„Wulgaryzacja, to popularyzacja czegoś tam, a nie rzucanie kur..ami”.
Nie potrafię już na własną rękę fachowo prześledzić drogi od wyrazu „wulgaris” w znaczeniu „pospolity” do znaczenia „nieprzyzwoity”, ale nie mam wątpliwości, że decydowała o tym częstość używania słów nieprzyzwoitych właśnie w pospólstwie.
„Prof Kazimierz Kik wymienia panią minister B Nowacka wśród ministrów o wątpliwym przygotowaniu profesjonalnym do konkretnej funkcji. Sama inteligencja nie wystarczy – mówi”
Polecam przeczytac dorobek naukowy tego psora. Duzo czasu nie zajmie zapoznanie sie z tymi broszurkami.
Ostatnie wydarzenia z 7 października w Izraelu, gdzie od 75 lat trwa okupacja i ucisk Palestyńczyków, są bardzo niepokojące.
Istnieje wyraźna różnica między obroną siebie jako krzywdziciela a obroną siebie jako ofiary. Izraelski rząd nie tylko był okupantem i ciemiężycielem przez dziesięciolecia, ale także wykazał niepokojący brak zainteresowania przestrzeganiem praw człowieka.
Niedopuszczalne jest traktowanie Izraela jako wyjątku, jeśli chodzi o jego działania. Kiedy każdy inny kraj zostałby pociągnięty do odpowiedzialności za takie okrucieństwa, ważne jest, abyśmy nie przymykali oczu na te naruszenia tylko dlatego, że jest to Izrael.
Ataki na niewinnych Palestyńczyków w ciągu ostatnich dwóch miesięcy były czystym złem. Nadszedł czas, abyśmy wypowiedzieli się przeciwko tej niesprawiedliwości i pociągnęli winnych do odpowiedzialności. Jako istoty ludzkie, naszym obowiązkiem jest bronić podstawowych praw człowieka i potępiać wszelkie formy przemocy lub ucisku. Nie zapominajmy o ofiarach, które ucierpiały w wyniku działań izraelskiego rządu i domagajmy się dla nich sprawiedliwości.
Prawo weta powinno zostać zniesione lub unieważnione, ponieważ 5 krajów nie powinno dyktować tego, co robi cały świat
@Orteq
Zgadzam się z każdym słowem. Po wysluchaniu ambasadora Izraela w PN w rozmowie z red. Dobieckim rece mi opadły.
@wladimirz
No i nadal podtrzymuję, że nie wysokie wynagrodzenie dyrektora teatru jest problemem, tylko za niskie dyrektora szkoły. Przecież ja się z Panem zgadzam, że jest za niskie. W przypadku dużych i dobrze zarządzanych szkół jest za niskie rażąco.
@wladimirz
A teraz przejdę do bardziej skomplikowanego wątku czyli tych zajęć pozalekcyjnych. Wrzucenie np.3 godz.na klasę nie ma jakiegoś super głębokiego sensu. Zwłaszcza jeżeli się to odbywa w taki sposób, że każdemu nauczycielowi po równo damy jakieś godzinki. Najpierw wytłumaczę Panu jak to wygląda w praktyce. W wielu szkołach są dodatkowe godziny pod egzamin np.z matematyki. I prawie nikt na nie nie przychodzi (!). 7 i 8 kl.ma za dużo lekcji, po prostu za dużo. Do tego mamy ten system nawalania kartkówek z czego się tylko da, tej nauki podręczników lekcja po lekcji na pamięć. Rekrutacja z punktami za oceny i paski. Dzieci jak robociki po prostu wyrabiają średnią i w 7, 8 kl.mają za mało czasu na jakiekolwiek zajęcia dodatkowe w szkole. Rodzice wybierają korki, bo korki jeden na jeden są siłą rzeczy bardziej efektywne niż siedzenie z całą, b. zróżnicowaną pod względem poziomu klasą, kolejną godzinę w szkole. Zajęcia dodatkowe mają sens nie przydzielane na klasę, tylko np.dzieci uzdolnione z matematyki mają dodatkowe zajęcia i przychodzą z różnych klas. Gorzej jest z zajęciami wyrównawczymi i tymi dla średnich uczniów, bo im nauka po szkole zajmuje dużo, dużo więcej czasu niż tym zdolnym. Są bardziej zmęczone.
Jakoś progresywny ruch kobiet nie mówi nic o bestialskich gwałtach i morderstwach na Izraelskich dziewczynach. Putinowskie onuce też nie lepsze od terrorystów Hamas. Łączy ich umiłowanie Pokoju.
Niewątpliwie pierwszy pokój zostanie zawarty w Gazie, po uwięzieniu wszystkich bandytów Hamas, a na aresztowanie Putina trzeba będzie jeszcze poczekać.
Rosyjscy generałowie aresztowani za straty.
https://www.youtube.com/watch?v=htavIxZ_8pY
@wladimirz
A teraz Wladimirz przejdę do jeszcze jednego wątku. Ograniczenie PP. Wszędzie teraz o tym i tylko o tym.
Uważam, że to błąd. Z PP problemem jest to, że tam się rzeczywiście nic z niczym nie łączy i dlatego zdarzają się problemy jakie kiedyś Panu opisałam (dzieci mają obliczać średnie temperatury albo okres z datami p.n.e, mimo, że na matematyce nie było jeszcze ani słowa o liczbach ujemnych).
Ostatnio rozmawiałam z wieloma znajomymi, którzy mają teraz dzieci w SP i wychodził nam jeden wniosek. Wszyscy powtarzali, że są szkołą uje…ni, ale tak naprawdę po prostu ogromem głupot. Trzeba dzieci odpytywać z tych podręczników, bo naprawdę wymaga się nauczenia każdej lekcji na pamięć, odrabianie pracy domowej z muzyki potrafi trwać 40 min.( przepisywanie do zeszytu podręcznika albo Wikipedii, po przepisaniu dziecko oczywiście nic nie pamięta, bo to jest czysto mechaniczna czynność), za to praca domowa z matematyki tylko na 10 min., kartkówki z techniki, no i ocean ocen, dzień w dzień coś na ocenę.
Natomiast samej prawdziwej nauki np.matematyki, polskiego nie jest wcale dużo (!!!). Nie ma w PP żadnych zbyt skomplikowanych rzeczy. Z innych przedmiotów też. Nie ma niczego w biol., geog., czy hist., fiz., chemii zbyt trudnego do zrozumienia. Brakuje doświadczeń. Problemem jest uczenie się na pamięć podręczników, co zabiera czas. I jeszcze jedno, te podręczniki są źle napisane. Na UW mają jakiś specjalny program, przepuszczono przez niego podręcznik do 7 kl. (chyba z historii) i wyszło, że jest on napisany językiem zrozumiałym dla maturzysty i to takiego z dobrego LO. Więc niech Pan sobie wyobrazi jak wygląda ta nauka, dziecko ma się nauczyć dużo stron, masa szczegółów i do tego niezrozumiały język. No jest opór, to oczywiste, że zajmuje to więcej czasu niż powinno i na dodatek po zaliczeniu tej oceny niewiele zostaje w pamięci. Na studiach przecież często jest coś takiego, że początkowo duży problem jest z powodu terminologii, specyficznego dla danej dziedziny języka. I dlatego też rodzice siedzą z tymi dziećmi i odpytują, jednocześnie tłumacząc i mają przekonanie, że dziecko nic nie wynosi ze szkoły.
To nie jakieś skomplikowane zagadnienia PP są problemem, tylko sposób egzekwowania. Ocenoza i testomania. W LO ocen jest mało. W SP b.dużo, stawiane na siłę i niepotrzebnie.
I teraz receptą ma być zmiana PP, zamiast zmiana tych dziwnych zwyczajów.
Co więc po ograniczeniu PP będzie miało robić w SP dziecko zdolne z przedmiotów ścisłych, które lubi matematykę, fiz., chemię? Jeżeli nie ma (a w większości szkół nie ma i nie będzie) odpowiednich dla niego zajęć dodatkowych, to umrze z nudów, będzie musiało robić tylko głupawe, ale pracochłonne prace domowe z różnych przedmiotów. Nie będzie miało niczego dla siebie ciekawego, rozwijającego. Będzie to ogłupiające, przez to męczące, bo te dzieci mają tę specyficzną cechę, że potrzebują wyzwań jak powietrza.
Pewnie dzieci uzdolnione humanistycznie też będą miały problem, może jak nawrzucają dużo tego psychologizowania, to się w tym trochę odnajdą. Ale nie te ścisłe dzieci. To jest cena za kartkówkomanię.
@Is42
„Pan WĄŻ, ale pani ŻMIJA”
Poprawnie jest : pan WĄŻ i pani WĄŻ tudzież pani ŻMIJA i pan ŻMIJA.
Każda żmija (płci obojga) jest wężem ale nie każdy wąż (płci obojga) jest żmiją.
Systematyka biologiczna: podrzad-węże, rodzina (jedna z osiemnastu)-żmijowate.
c.t.
@Orteq & @japs
9 plag egipskich można wytłumaczyć przyczynami maturalnymi ale tej 10-ej nie da się. Chyba, że ktoś wierzy w Anioła Śmierci.
Wyszło ich 600 tyś + dzieci+ tabory to trochę miejsca zajmuje a do tego na pustyni więc żywność i wodę muszą mieć ze sobą. Więc powinni iść jak najszybciej.
A do przejścia mieli ok. 300 km ( przez górę Synaj dwa razy tyle) co powinno im zabrać dwa tygodnie a dalszą trasą z 40-dniowym postojem to 2-3 m-ce.
A wędrowali 40 lat .
Z czego tyle czasu żyli, czym się żywili?
O zdobyciu Jerycha opowiadano nam na religii co się tam działo do zawalenia się się murów a co potem się działo to już ani słowa.
Kto się tematyką interesował, ten wie więcej niż się to oficjalne przedstawia.
Bolek z NH cytuje Henry Forda ( tego, który był zwolennikiem Hitlera) raz w tygodniu.
Faszystowski prostak.
Przymierzałem się i oswajałem z żeńskimi nazwami zawodów(tytułów) i muszę przyznać, że wylądowałem jakoś pośrodku. To znaczy jeśli mówimy „pani ” to raczej skłaniam się do „męskiej” wersji np. pani dyrektor, a tam gdzie podajemy tylko zawód wtedy byłbym za formą żeńską np. dyrektorka. I to jest moja ucieczka bo jeśli jakaś forma żeńska mi zdecydowanie nie podchodzi to mogę powiedzieć np. pani chirurg lub pani minister.
U Jacusia jeden wódz (z Zoliborza), jedna partia (Zjep) i jeden naród (wybrany przez wodza), a w garażu Fordy w kazdym mozliwym kolorze pod warunkiem, ze czarnym.
A gdzie Tusku podwyzki 20% dla pozostalej budzetówki? Znowu pinindzy ni ma i nie będzie. Kampania sie skonczyla to i tylko sami nauczyciele zostali do obdarowania.
burcyk
11 GRUDNIA 2023
1:39
Napisałem do ciebie bardzo uprzejmą i niezwykle ciekawą i inteligentną odpowiedź. Ale ją coś wcięło. Więc tylko powiem , że się zgadzam.
Większość życia „na tułaczce”, posługując się na co dzień we wrażym dialekcie, więc ośmielę się powiedzieć, że język polski jest niezwykle bogaty i mamy łatwość tworzenia nowych słów, zdrobnień, ciekawych neologizmów ( vide Leśmian). Słowa zapożyczone dotyczące techniki są normalne i łatwe do zaakceptowania. Ale robienie resetu w domu, jest głupotą. Gdy trzeba wszystko posprzątać od nowa.
Natomiast dla obcego ucha, muzyka naszego języka jest mniej przyjemna niż ta w języku włoskim, rosyjskim, farsi czy tureckim.
Dziękuję, bardzo dziękuję za podjęcie tego tematu; jestem za ministrzynią, ale wszystkie inne propozycje też bym przyjął, aby tylko z tej pani męskość znieść, bo przecież jest damą, a nie strem. Jest jeszcze wiele innych spraw do naprawienia w języku polskim, np. ” Rosjanie walczą z Ukraińcami”, przeciwko komu razem walczą, bo przecież to „z” ich łączy i kieruje ich razem przeciwko komuś; widać w języku polskim sporo podobnych nieporozumień, więc kończę uwagą, że o nich nie mam żadnego zdania, skoro nie mam żadnego, to jednak jakieś zdanie mam, ba, muszę mieć. JSS
Alk01
11 grudnia 2023
15:17
” I to jest moja ucieczka bo jeśli jakaś forma żeńska mi zdecydowanie nie podchodzi to mogę powiedzieć np. pani chirurg lub pani minister. ”
Ucieczka ?
Po prostu zdrowy rozsądek.
Orteq
11 grudnia 2023
7:03
” Ataki na niewinnych Palestyńczyków w ciągu ostatnich dwóch miesięcy były czystym złem.”
W domyśle…zbrodnie Hamasu były moralnie usprawiedliwioną walką narodowowyzwoleńczą ?
@Róża
W pełni Cię popieram, to nie tyle PP jest problemem, ile poziom idiotycznego uszczegółowienia podręczników i testomania. Moja córa poszła do liceum społecznego i dopiero teraz widzę, jaka to jest różnica. Owszem, zdarzają się sprawdziany i kartkówki, głównie z matematyki i chemii, ale przeważnie to oni się uczą, a nie są oceniani. A jeśli już robią coś na ocenę, to ma to ręce i nogi: np. przygotowują raport badawczy z, powiedzmy, świadomości działań samorządu lokalnego wśród mieszkańców małego miasta, do którego muszą przeprowadzić ankiety w tymże mieście i opracować wnioski. Wyjazd w celu przeprowadzenia ankiet bierze na siebie szkoła.
Albo mają napisać esej o badaniach, które doprowadziły do konkretnej Nagrody Nobla. Albo biegają po sklepach, żeby zrobić prezentację o manipulacjach cenowych. Albo dyskutują o filmach obcojęzycznych, które obowiązkowo oglądają w domu. A to są dobre filmy, klasyka, ale nie aż tak stara, żeby ziewali. Albo jadą do puszczy i układają szkielet z kości łosia, które hobbystycznie zbiera biolog. Albo filmują skakanie z drzew i analizują odruchy, jakie włączają się u człowieka przy takim skoku. Albo oglądają filmy dokumentalne czy paradokumentalne i mają w nich wyszukać manipulacje.
Początkowo podchodziłam do tego typu nauki z dystansem, jak ten chomik w kołowrotku, ale nagle widzę, jak się moje dziecko rozwinęło, jak dojrzewa, jak zaczyna mieć własne zdanie na różne tematy – i mówi z sensem, a nie powtarza jak papuga. Z polskiego nie ma jeszcze ani jednej oceny, ale za to jak czytają „Odyseję”, to od razu także „Penelopiadę” Atwood i parę innych kontekstów. Jak dyskutują o definicjach, to zdarza jej się ich szukać samodzielnie w „Słowniku terminów literackich”. Ja ewentualnie jestem od tego, żeby przypomnieć, że jakiś esej jest na za tydzień i trzeba by się za niego zabrać – ale reszta to nie moja działka. I widzę, że tak też może wyglądać edukacja.
@Nastka
Jakbyś poczytała co się dzieje na fejsach nauczycielskich, to byś zobaczyła, że na zmiany nie ma co liczyć. Nauczyciele zajmują się SOBĄ. Wyłącznie. Obrażeni na media, rodziców, medialnych edukatorów pozasystemowych (w tym na różnych Nauczycieli Roku), firmy korepetycyjne, korepetytorów spoza systemu. Najbardziej obrażeni na Marcelę. Marcela jest nowym Czarnkiem edukacji. I na rodziców z klasy średniej, bo dopiero(!) teraz do nich dotarło, że klasa średnia całkiem poważnie chciała zmiany dla swoich dzieci, a nie tylko zmiany wynagrodzeń dla nauczycieli. I zupełnie nie wiedzą co z tym począć, że rodzice uznali testomanię i nawalanie ocenami bez chwili przerwy w dzieci z podstawówki, za coś przed czym chcieliby dzieci chronić. Poza urazą i fochem, pomysłów brak. Tusk zamiast hasła „Zakaz prac domowych” mógł rzucić hasło „Nie więcej niż 3 oceny z przedmiotu”.
@nastka
Tak powinno być!
Problem w tym, jaką część uczniów uczęszcza do tego typu szkół.
Drugi aspekt to czy wszystkie szkoły społeczne charakteryzuje się tym poziomem nauczania .
Do tego dochodzą jeszcze szkoły prywatne. Mój wnuk do takiej chodził lecz w 7-mej klasie przeniósł się do publicznej i to nie dlatego że miał bliżej kilkadziesiąt metrów lecz poczuł się lepiej i nawet polubił przedmioty, których wcześniej nie znosił.
Wszystko zależy od dyrektora i kadry nauczycielskiej .
Owe liceum powinno być WZOREM dla wszystkich szkół.
Wiele na ten temat już napisałem ale mało kto podjął ten wątek więc nie będę się starał.
@lela
Lela a co dokładnie stoi na przeszkodzie, żeby w szkołach realizowano to co napisała Nastka czyli „przeważnie się uczą, a nie są oceniani”?
Dlaczego muszą być tak testowani? Z treści podręczników, nie PP. Uczniowie w LO są zaskoczeni, że nie muszą się już uczyć podręcznika na pamięć. To dlaczego w SP muszą?
@60
Ale co w tym co Nastka napisała wymaga dużych nakładów finansowych? Wyjazd do małego miasta jest finansowany przez szkołę z czesnego. Poza tym co?
@60+
1450 zł
Innymi słowy, dopłacam 950 zł do 500+. ale ja zbierałam na tę szkołę już od paru lat i tylko trzymałam kciuki, żeby mi się dziecko tam dostało, bo było 8 osób na miejsce i wcale niełatwe egzaminy…
@Róża
Wiem, że nauczyciele narzekają ze wszystkich stron. Ja już nie miałam siły patrzeć na tych w SP: albo źle opłacani wyrobnicy, albo siłaczki, o które można było się bać, że się za chwilę wykończą. Tu mam poczucie, że dyrektorka dba o nauczycieli, z naciskiem prosiła, żeby nie zawracać im głowy bez potrzeby i pamiętać, że nauczyciel też człowiek, ale jednocześnie ci nauczyciele dbają o dobrostan swoich uczniów. I wcale nie chodzi o to, że od tych uczniów nie wymagają, tylko o to, że traktują ich poważnie, słuchają, co ci uczniowie do nich mówią, i relacje są jakby bardziej normalne. Nie wiem, czy wszyscy mają takie poczucie, ale moje dziecko wyraźnie odżyło i wreszcie wie, po co się czego uczy.
Róża, nastka, takie szkoły mogły zaistnieć tylko tuz po 1989:
Wtedy komunizm upadał i szkoła trafiła rzeczywiście na dobry moment, bo rzeczywiście dużo ludzi było zainteresowanych. […] Ta szkoła miała pomysł, wielkiej przygody. Rodzice też byli zainteresowani! […] Przychodzili tu też rodzice, oni chcieli tu coś zrobić. Wielu z nich zostało nauczycielami. […] Ja, na przykład, dowiedziałem się że zaczyna organizować u siebie w domu Manelski z prasy podziemnej. […] Poszedłem do Manelskiego na spotkanie. To znajomi znajomym przekazywali, to pocztą pantoflową szło. […] W pierwszym roku nie było żadnych pensji czy czegoś tam specjalnie. To była praca wynikająca z entuzjazmu w pierwszych chwilach. Później, jak wpłynęły pierwsze pieniądze, to rozmowy się prowadziło. Darek Łuczak, uczeń Manelskiego, główny organizator. Manelski świetne miał pomysły, ale bez Darka to by nic nie zdziałał. […] Z nim się te umowy zawierało. Jeśli chodzi o pobory, to było to ogłoszone tak, że: „będziemy tu z Wami rozmowy przeprowadzać, każdy pomyśli o takiej, kwocie, która by nie urażała jego godności. Biorąc pod uwagę, ile można dać z siebie i zważywszy na to, że jeszcze nie jesteśmy bogatą szkołą. I że nie można od uczniów wyciągać pieniędzy zbyt dużo!” Takie były warunki. Nie bardzo było wiadomo, co to znaczy, jak to przełożyć na sumę, a oczekiwał żeby podać jakąś sumę. […] Byli tu różni ludzie, ciekawi nauczyciele. Był tu taki nauczyciel fizyki. Taki hipisowskiego pochodzenia. Powiedział, że taka szkoła to świetna rzecz. Bardzo dobrze żył z młodzieżą. Uznał, że nic nie będzie sprawdzał, nic nie będzie pytał. Oni przychodzili, on zaliczał. Żadnej dokumentacji także nie prowadził. Tak po hipisowsku. Potem był problem, kiedy odszedł ze szkoły. Uczniowie mieli zaliczenia, ale to nie było udokumentowane, odszedł ze szkoły, a my mieliśmy trochę kłopotów. Byli tu bardzo różni ludzi. Niektórzy nie wytrzymywali takiej szkoły, w której nie można było na ucznia krzyknąć i doprowadzić ich do porządku, bali się że to uczeń doprowadzi ich do porządku i krzyknie na niego. To oni się wykruszali. Była tu bardzo ciekawa zbieranina ludzi. To się uporządkowało w ciągu tych kilku pierwszych lat. Tak, to była szkoła alternatywna. Ja to dzisiaj mam inny pogląd na to wszystko, to znaczy, że ta szkoła była alternatywną, nie dlatego, bo tak ją wymyśliliśmy, tylko dlatego że się taka grupa ludzi zebrała. Uważam, że struktura szkoły może ułatwiać nauczycielom, ale po pierwsze alternatywny nauczyciel jest ważny.
Basia Nowak dostała medal z podobizną jakiegoś Żyda i nie rąbnęła go gaśnicą. Wstyd.
@Róża
No właśnie dlaczego?
Tyle już na ten temat napisałem, że już nie chce mi się powtarzać po raz n-ty. . .
@Róża
Taka szkoła ma jednak znacznie mniejsze klasy niż publiczne stołeczne. To oznacza więcej nauczycieli. Może też sobie ruchami płacowymi DOBIERAĆ nauczycieli z publicznych bo ma większe możliwości dostosowania do RYNKU. Gdyby wszystkie szkoły miały być takie, to na RYNKU zabrakłoby nauczycieli – jeden w niepublicznej „obsługuje” znacznie mniej uczniów niż w publicznej – przez te mniejsze klasy … 😉 No i jest mniej zależna od OP&kuratorium ….
@PR
Toteż ta szkoła, o której piszę, zaistniała w 1989 roku 🙂 I na fali ówczesnych zmian. Ale dziś panuje w niej ten sam duch.
@nastka
Oraz szkoła dostaje na Twoje dziecko około 10 tys. subwencji BUDŻETOWEJ rocznie (od rządu + samorządu) …. 😉
@wladimirz
A czy ja mówię, że nie? Ale każda inna szkoła też dostaje na dziecko od rządu i samorządu, a nie każda tak uczy. Przyjmij, że dopłacam za jakość i mniejszą liczbę uczniów w klasie w tym szalonym roczniku (półtoraroczniku). 60+ pytał, ile wynosi czesne, to napisałam – i tyle w temacie.
@wladimirz
Rozumiem, że są rzeczy, których nie da się zrobić w kl.34-36 osobowej. Ale nie można też wszystkiego zwalać na to.
A przede wszystkim tego co się dzieje w podstawówkach, Wladimirz nie ma żadnego uzasadnienia dla tego cyrku, który się tam odstawia. Potrafi Pan uzasadnić dlaczego musi być tam to przerabianie podręczników strona po stronie i z każdej strony trzeba się wszystkiego nauczyć, bo będzie kartkówka, a potem jeszcze raz z tego samego sprawdzian? Dlaczego musi być tam 3 razy więcej ocen niż w LO? Wie Pan jaki ma Pan ze mną problem- jestem w przeciwieństwie do PR fanką klimatów olimpijskich, przeciwniczką ograniczania PP z matematyki itp. Jednocześnie uważam, że to co się dzieje w podstawówkach z testomanią i ocenozą krzywdzi dzieci. Nikomu nie służy, dla zdolnych jest męczącą stratą czasu, bo mogliby go lepiej wykorzystać, pozostałe dzieci wbija w ziemię i zabiera im normalną radość dzieciństwa. I jest przyczyną spadku wyników w logicznym rozumowaniu. To co się dzieje u niektórych nauczycieli z michałkami ośmiesza szkołę, dosłownie ośmiesza. Tak się spięli, żeby z techniki czy plastyki, muzyki zrobić coś o wadze i powadze fizyki, że w końcu fizyka została zrównana z robótkami ręcznymi.
I tu nie widzę żadnego związku z kasą.
Różnica między prywatnymi a niektórymi publicznymi jest też w stosunku do ucznia. W prywatnych prawa ucznia nie są traktowane jak diabeł wcielony i zamach na ego nauczyciela, niemożliwy jest zamordyzm. Trzeba traktować ucznia jak człowieka, czego niektórzy nauczyciele nie potrafią pojąć.
Przy czym przecież ja nie oczekuję tego jedzenia na lekcjach i ustawiania krzesełek w kółeczku, ani super „zaciekawienia” ucznia każdą lekcją. Gdyby mi ustawili krzesełka w kółeczku, to bym przez 7,8 godz.dziennie musiała siedzieć na widoku nauczyciela, czego bym nie wytrzymała. Nie ma też takiej możliwości, żeby codziennie przez 7,8 godz. nauczyciele byli w stanie utrzymać moje zaangażowanie, zainteresowanie lekcją, aktywność itp. Hasło „nauka przez zabawę” w moim przypadku polegało na tym, że się świetnie bawiłam, ale w tylnich rzędach. Nie oczekuję więc od nauczycieli niewiadomo czego. No ale jak w SP jest lekcja zw. z mikroskopem, mikroskopy stoją na półkach i uczniowie przez 4 lata biologii będą pisać kartkówkę za kartkówką, ale pod mikroskopem niczego ani razu nie zobaczą, to słabo.
@wladimirz
Chyba nie tylko pieniądze i liczebność klas decydują o tym jaka jest szkoła. Czy Witkacy i Reytan nie są jakby z dwóch innych światów?
@Róża
Podpowiem Ci – Witkacy ma taki BUDYNEK(sale!), że NIE MOŻE mieć wielkich klas i ma, stosunkowo, małe … 😉 A Reytan wręcz przeciwnie i ma klasy 36- osobowe… Co do atmosfery się nie wypowiem. Przy czym Witkacy ma JESZCZE trochę ducha „szkoły eksperymentalnej” jeszcze z późnego PRL, a Reytan był (uchodził w salonowej opinii- wtedy rankingów nie było 😉 ] za jedno z 3 najbardziej „renomowanych” liceów stolicy (obok Batorego i Lelewela Kaczyńskich) i kadra odpowiednio „dumnie” się nosiła. Ale w obszarze STEM obie szkoły DZIŚ większych sukcesów nie notują… 😉 W obu są RÓŻNI nauczyciele…. Jeśli Twoje pytanie ma sugerować, że szkoły mogą być RÓŻNE to ja się zgadzam, ale w b. ograniczonym zakresie – lepszy lub gorszy dyrektor, kilku „ciekawszych” nauczycieli … Ale to jest losowe – marny dyrektor czy paru po kolei może szkołę zdołować … W taki swoim „Alfabecie” Jarek K.opowiada o swoim „zesłaniu” z Lelewela do Kopernika – ta pierwsza szkoła jest elitarna, na poziomi i kadra i szczególnie, uczniowie, a Kopernik – wręcz przeciwnie. A dziś – zerknij do rankingów, popatrz czym obie szkoły mogą się „pochwalić” w mediach … 😉
@Róża
A jak szukasz praprzyczyny to jest to kompletna biurokratyzacja, uniformizacja i formalizacja polskiego systemu edukacyjnego. Grubo ponad parkinsonowski TYSIĄC urzędasów w MEN/kuratoriach ( o urzędnikach samorządowych nie wspominając!) zajmuje się WYŁĄCZENIE produkowaną przez nie i ich personel papiery, a nie EFEKTAMI czy REALNĄ jakością ich pracy. Dla biurokratów rządzących wg. swojej wizji polską oświatą działanie/praca szkoły to wypełnianie przez nie dokumentacji – wpisywanie (rytmiczne!) ocen i tematów, protokołów, tworzenie wpisów, realizowanie (= „dokumentowanie”)PROCEDUR , a nie uczenie czy wychowywanie uczniów. Bez nich szkoły mogłyby spokojnie istnieć, byleby odpowiednią „dokumentację” cały czas wytwarzały … 😉 Nawet rady pedagogiczne czy ich szkolenia są poświęcone prawie wyłącznie REGULACJOM i DOKUMENTOWANIU … 😉 No to poza hobbystami wszyscy, jak w każdym SYSTEMIE , się do tych reguł dostosowują – robią to, czego SYSTEM od nich wymaga …
@wladimirz, @ PR
Wladimirz PR zaprezentował pewne podejście do uczniów, które jest nadal obecne w szkole córki Nastki.
A teraz zaprezentuję podejście odmienne, które tak ostatnio zachwyciło nauczycieli, lajkowali, serduszkowali, chwalili pod niebiosa. Oba pozostają bez związku z pieniędzmi, liczebnością klas, są kwestią wyłącznie mentalności.
Z fejsa o szkole, przebój weekendu.
Szkoła dawniej:
„Ten obowiązek (egzekwowania uczenia się) przekazali szkole rodzice, również dlatego , że w tym zakresie wykazywali mniejszą wydolność wychowawczą. W zamian rodzice zawsze stawali po stronie szkoły w sytuacjach konfliktowych.”
„Podstawową metodą przymusu wobec uczniów był stres szkolny… Ten stres szkolny był wynikiem umowy między uczniami, nauczycielami i rodzicami.”
„Możemy powiedzieć, że to był pruski model edukacji. Oczywiście zdarzały się patologie po obu stronach. Byli nauczyciele, którzy nadużywali swojej władzy i uczniowie, którzy chorobliwie bali się szkoły. Ale patologie nie opisują rzeczywistości. Ja na przykład chorobliwie się boję latać samolotem.”
Szkoła obecnie:
„Uczniowie siedzą na lekcjach jak jakieś zombie BEZ LĘKU…”
„Umowa społeczna pomiędzy uczniami, nauczycielami i rodzicami, na której opierała się tradycyjna szkoła, została zerwana! Rodzice nie wspierają już teraz szkoły, ale bronią swoich dzieci przed szkołą.”
Autor dodał jeszcze pełen zachwytu opis nauczycielki, która potrafiła doprowadzić 30 uczniów do stanu „zbladło, drżało i skuliło się z przerażenia”. Z uznaniem, z uznaniem o pani nauczycielce, za to z oburzeniem o nauczycielach, którzy kontaktują się z uczniami przez Messengera, mają tęczowy szalik, tatuaż, chodzą na manify, żartują z religii i słuchają psychodelicznej muzyki.
Wladimirz CO WAS ZACHWYCA W OPOWIEŚCI MĘŻCZYZNY, KTÓRY BOI SIĘ LATAĆ SAMOLOTEM I MARZY O PRAWIE DO WYWOŁYWANIA W UCZNIACH LĘKU, STRESU, DRŻENIA I KULENIA SIĘ Z PRZERAŻENIA ?
Serio, co?
@Róża
1.PR przytoczył kombatancką opowieść jakiegoś weterana szkół społecznych – w REALU było inaczej i dość krótko – taka Bednarska skostniała już po jakichś 10 latach w szkołę dla dzieci nuworyszów z pewnej bańki politycznej, a „stara” istniała już tylko w opowieściach Krysi Starczewskiej … 😉
2.2 opowieść to opowieść byłego(!) już chyba od ładnych kilku lat dyrektora, też mocno przesadzona. Tym niemniej – może dlatego, że w LO była 10% elita, a na studiach 7% – pozycja nauczyciela/szkoły była inna – vide historia Kaczyńskich, których nawet energiczne interwencje kuratora Kuberskiego (nie byle kogo – przyszłego ministra oświaty, potem wyznań i ambasadora PRL w Watykanie!) nie mogły uchronić przed powtarzaniem roku w Lelewelu/zmianą szkoły. BTW rozmawiałem z dwoma wybitnymi(!) dziennikarzami&literatami o 2 legendarnych (i wybitnych!) nauczycielach, którzy akurat ich uczyli. Przy gigantycznym szacunku obaj krótko orzekli, że DZIŚ oni by się PÓŁ ROKU nie utrzymali w szkole dzięki rodzicom i urzędnikom … 😉 Przy czym rozmowy się odbywały kilkanaście lat temu – dziś to by był miesiąc- dwa (jeden był polonistą, drugi fizykiem!) … 😉
@wladimirz
E tam, przepisy w tej kwestii są dla wszystkich szkół takie same. Dla SP i LO. Dla prywatnych i publicznych. Nie wprowadzają żadnego obowiązku ocenozy, testomanii, ani nie wymagają egzekwowania szczegółów z twórczości NE.
@Róża
A co do pruskiego modelu edukacji w III RP – wolne żarty… 😉 Widziałaś gdzie w polskiej szkole fundament(!) pruskiej szkoły – PEDEL się nazywał ??? 😉 Przy czym pruska szkoła Bismarcka to była bodaj 4-klasowa, która miała – po taniości – nauczyć WSZYSTKICH przyszłych pruskich obywateli KLUCZOWYCH w cywilizacji przemysłowej umiejętności – czytania, podstaw arytmetyki i pisania. I to się NAD PODZIW UDAŁO – vide sukcesy naukowo-gospodarcze (a i wojskowe!) Prus/Niemiec w początkach w II połowie XIX w. i pierwszej XX w. … 😉
@Róża
To podyskutuj o ocenach z kuratoryjnym wizytatorem, którego rodzic sprowadził interwencją, że dziecię ma 4, a nie 5 na semestr/rok i który Cię zapyta a PODSTAWY takiej a nie innej oceny, a i o sprawdziany pisemne tego ucznia zapyta (trzeba je, wg przepisów, trzymać w SZKOLE do początku KOLEJNEGO roku szkolnego – też jest taki przepis. I są przepisy o PRZEWIDYWANYCH ocenach (nawet z zachowania, choć to ABSURDALNE!) wystawianych na MIESIĄC przed końcem semestru/roku dzięki ś.p. ministrowi Sawickiemu. A to kuratorium ma WŁADZĘ … (jak nie wierzysz, to się dowiedz, co to jest- klasyczny termin- „przesterowanie organizacyjne” … 😉
@Róża
A dlaczego ocenoza kwitnie bardziej w SP niż w LO – dla uczniów/rodziców w SP oceny są b. ważne, bo się liczą w rekrutacji – takie reguły MEN/kuratoria wprowadzają, również dzięki lobbingowi części słabszych SP. W LO liczą się mniej bo do niczego (poza różnymi stypendiami kuratoryjno-menowskimi) się nie liczą, a poza tym uczniowie w LO są doroślejsi – tu z ocenami największy problem mają rodzice klas 1-2. Maturzyści są pełnoletni albo prawie … 😉
@wladimirz
Dobra, dobra, nie będziemy tu zbaczać w teoretyczne analizowanie pruskiego modelu edukacji, my rozmawiamy o czymś innym. PR i Nastka pokazali Panu pewien model szkoły i stosunku do ucznia. Lela uważa, że każda szkoła powinna być taka jaką wybrała Nastka. Pan opowiada, że przyczyną są pieniądze. Ja, że mentalność.
Ponawiam pytanie: co cudownego wg nauczycieli jest w tej wizji zastraszania przedstawionej przez ex dyrektora (skrzywionego prawicowo w jakiś chory sposób, zapewne zapoznał się Pan z jego fejsową twórczością).
Proszę to zestawić z takim fajnym tekstem, który kiedyś Pan tu wrzucił, dziewczyny która porównywała stosunek do studenta na MIM UW i Imperial College (jej opowieść jest zresztą z czasów tego pana dyrektora, a nie opowieść o licealnych przygodach Kaczyńskiego). O Polsce pisała „panuje kult profesury i traktowania studentów jako gatunku podrzędnego. W związku z tym student po studiach jest zakompleksiony, przerażony…”. Czuć w tym prowincjonalizm i kompleksy kadry w zestawieniu z kadrą z wielkiego świata.
Naprawdę chciałabym wiedzieć dlaczego chcecie tacy być jak we wspomnieniach tego dyrektora, co jest w tym tak pociągającego, że warto tracić klasę? I płaczecie za tym minionym światem, zamiast trochę bardziej zmierzać mentalnie w stronę IC.
@wladimirz
A jeżeli już rzeczywiście uważacie wizję tego dyrektora za mądrą, słuszną, sprawiedliwą i służącą dobru ucznia, to jakie widzi Pan (ale tak na poważnie, bez kluczenia, tylko rzeczowo) rozwiązanie w sytuacji, gdy nastąpi połączenie dwóch elementów:
1. „Oczywiście zdarzały się patologie po obu stronach. BYLI NAUCZYCIELE, KTÓRZY NADUŻYWALI SWOJEJ WŁADZY”
2. „…Rodzice ZAWSZE stawali PO STRONIE SZKOŁY w sytuacjach konfliktowych”.
Wladimirz ponieważ zakładam, że nie należy Pan do mężczyzn, którzy boją się latać samolotem, liczę na to, że wsiądzie Pan do tego samolotu i mi odpowie konkretnie. Bo to jest chyba odpowiedź wymagająca odwagi.
@Róża
1.Ja nadal jestem JEDEN, a nauczycieli (RÓŻNYCH) piszących w sieci i poza nią TYSIĄCE z ponad pół miliona! I oni mają RÓŻNE poglądy. Nie jestem ich rzecznikiem!
2.To co napisał BYŁY od KILKU LAT dyrektor XII w Łodzi (skądinąd nawet Jarek Pytlak zauważył, że w niektórych sprawach ma on rację) to REAKCJA na szerzone teraz w mediach UTOPIE, że te pięć milionów uczniów, in gremio, SAME Z SIEBIE, bez , odkryją(!) przez 12 lat, rzeczy stworzone przez tysiące geniuszy i wybitnie zdolnych ludzi (na „pełnym etacie” przez całe świadome życie!) TYSIĄCLECIAMI. Oraz, że 36 osobowa grupa przebodźcowanych nastolatków utrzyma poziom hałasu pozwalający na dotarcie do nich, a w międzyczasie się nie pozabija ot tak sobie. Szczególnie, że edukacja dla WIĘKSZOŚCI już nie jest, jak kiedyś, drogą do lepszego życia, tylko do wykładania chemii w Biedronce.
3.Zajęć laboratoryjnych w polskich szkołach (i tak się zmieniają pracownie – u mnie były w nich palniki gazowe i gniazdka elektryczne!) wynika po prostu z dwóch rzeczy: I. robiąc doświadczenia uczniowie, na których obecnie nie ma REALNYCH środków dyscyplinujących i którzy zostali MASOWO wychowani w poczuciu nieodpowiedzialności za swoje działania , mogą sobie nawzajem zrobić krzywdę w żartach czy kłótniach pracując w WIELKICH GRUPACH; II doświadczenia trzeba przygotowywać, a potem po nich sprzątać, sprzęt konserwować, różne komponenty kupować (co KASY wymaga!) etc. Wszystko to wymaga CZASU – jeśli się JEST ZMUSZONYM do pracy ponad etat w różnych formach żeby przeżyć. Więc jest tak jak jest. Ale to sprawa SYSTEMU, nie „MENTALNOŚCI”.
4.Co do zmian mentalności – tow. Stalin też próbował mentalność zmieniać na „słuszną” – w tym celu posłał na tamten świat MILIONY, a dziesiątki MILIONÓW – do gułagu. Zmienił? 😉 Nowacka (skądinąd w nowym MEN tylko JEDNA osoba (z 2050) miała REALNE doświadczenie z kierowaniem szkołą, a i to SPECJALNĄ!) nie ma i SETNEJ części możliwości Soso D. – może tylko pogadać, więc …
5.Dokładnie wszystko o czym piszesz, to sprawa SYSTEMU – co REALNIE egzekwuje, za co REALNIE nagradza, za co i JAK realnie KARZE, jakich ludzi REALNIE awansuje, a jakich, REALNIE, eliminuje! I KASY oczywiście. Moje dziecko studiując w UK i Niemczech miało wykładowców, którzy byli gotowi do wsparcia studiujących na codzień. Tyle, że TAM się pracuje w JEDNYM MIEJSCU i to wystarcza na NORMALNE życie, a multietatowość personelu nie jest tolerowana zwykle. U nas każdy(prawie!) pracownik szkoły/uczelni MUSI gdzieś dodatkowo(!) zarobić na to NORMALNE życie, a to wymaga CZASU i jest męczące. Na dodatek RYNEK pracy (szczególnie wielkich miast!) oferuje przy ich kwalifikacjach i umiejętnościach masę atrakcyjniejszych finansowo i nie tylko propozycji, więc nawet jak dyrektor chce(NIC w systemie(!) go do tego nie motywuje!), to nie bardzo MOŻE grymasić przyjmując nowych pracowników czy egzekwując obowiązki już pracujących. Więc oczywiście charyzmatyczny dyrektor typu Jarka Pytlaka przez 30 lat może z różnych szkół pozbierać HOBBYSTÓW, ale w obecnym SYSTEMIE to będzie nadal JEDEN Z WYJĄTKÓW potwierdzających regułę … ;-(
@Róża
Oczywiście BRAK zajęć laboratoryjnych … 😉
@wladimirz
Wladimirz znowu uciekł Pan od tego pytania.
Co w sytuacji, gdy nauczyciel (po którego stronie rodzic powinien w sytuacjach konfliktowych zawsze stać ) nadużywa władzy?
Zastosował Pan sztuczki – ja nie jestem wszyscy nauczyciele, plus zasłonięcie się dyr. Pytlakiem (nie musi Pan tego robić, nigdy nie napisałam, że jest lepszy od Pana, macie inny obiekt zainteresowań, on normalne dziecko, Pan uzdolnione, on jest lepszy w swojej dziedzinie, Pan lepszy w swojej, bo on nie uznaje rywalizacji konkursowej) i dorzucenie różnych ciekawych wątków, które mają mnie sprowokować do wkroczenia na inne tematy i odpuszczenia tego ryzykownego pytania 😉
@Róża
Co to znaczy „nadużywa władzy” – jaką on ma znowu WŁADZĘ konkretnie??? 😉
@Róża
Nie opowiadaj mi o Jarku Pytlaku – ja go od ponad 35 lat znam z ZHP – to mój hufiec(Wola), kadra tego hufca z komendantem stanowiła pierwszą kadrę jego szkoły, u mnie z kolei były jego dzieci i wielu uczniów, itp. itd. … 😉
@wladimirz
„Oczywiście zdarzały się patologie po obu stronach. Byli nauczyciele, którzy nadużywali swojej władzy.”
@wladimirz
Wladimirz dlaczego takim problemem jest odpowiedź na moje pytanie, podziela Pan i wielu nauczycieli wypowiedź tego dyr. On napisał , że zdarzały się patologie i nauczyciele nadużywający swojej władzy. I wg niego rodzice zawsze stawali po stronie szkoły w sytuacjach konfliktowych. Naprawdę chciałabym zrozumieć jak widzicie w tym dziecko.
W zamian mam dla Pana historyjkę, jak byłam wychowywana. Bez mówienia wprost, miałam chyba sama wyciągać wnioski. Np.jak coś tam opowiadałam tacie szkolnego, przeżywałam, to mówił tylko: wystarczy być naprawdę dobrym (np.uczniem) i nie trzeba się wtedy przejmować takimi głupotami. Zupełnie ignorował to, że mam te uwagi, o tym, że ciągle rozmawiam i śmieję się na lekcjach. Jak kończyły mi się miejsca w tabelkach na uwagi, to podpisując uwagę żartował: ty jesteś gorsza niż ustawa przewiduje. Do mamy powiedział: nie zabronię dziecku się śmiać. Ale jak powiedziałam coś bezczelnego do nauczycielki, to musiałam przeprosić przy całej klasie. Oczywiście piekliłam się i awanturowałam, że nie zrobię tego przy całej klasie. Usłyszałam tylko: obraziłaś przy całej, przeprosisz przy całej. Jak dalej się piekliłam, że dlaczego??? to powiedział: bo moja córka nie będzie chamką. Teraz sama mówię do dziecka: bo nie! Bo mój syn nie będzie chamem 😉 Nauczycielki go kochały. Po zebraniach odwoził je samochodem do domu, nie dlatego, żeby się podlizać (zero takich klimatów), tylko to było dla niego takie oczywiste, że jak kobieta musi siedzieć do wieczora w szkole, to nie będzie potem sama autobusem wracać. Jak był wezwany do szkoły przez b.surowego dyrektora (nie mogę napisać z jakiego powodu, bo jak opowiadałam ostatnio własnemu dziecku i pokazywałam ruchowo jak wyglądało to co robilam, to pow: jezu mamo naprawdę wy byliście tacy pierdo…ci? to niemożliwe, żeby coś takiego robić w szkole), to mówił mi, że po co ja się denerwuję, przecież dyrektor chce z nim tylko pogadać. Po czym wrócił w równie dobrym humorze, że uzgodnili wspólnie z dyr., że się dobrze uczę, że dyrektor jest świetnym dyrektorem, świetnie prowadzi szkołę, bo taka szczęśliwa w niej jestem i że trzeba mnie wysłać na jakiś sport, żebym mogła jakoś ten nadmiar energii ruchowej gdzieś wyrzucić z siebie 😉
Więc jak czytam o tym terrorze strachu i o tym, że rodzice wspierali ten terror, to ja jestem wychowana na innej galaktyce i właśnie dlatego 4 raz zadaję Panu pytanie, na które unika Pan odpowiedzi.
@Róża
Proszę pod nazwiskiem odpowiedzieć na pytanie: czy propozycja autorytetki moralnej i prawniczej na skalę światową, aby ustawy Sejmu RP znosić uchwałami tegoż, to jest właściwy standard prawny? Osobiście przywykłem do innych.
1.No dlaczego Pani tego nie zrobi pod nazwiskiem?
2.No dlaczego Pani tego nie zrobi pod nazwiskiem?
3.No dlaczego Pani tego nie zrobi pod nazwiskiem?
4.No dlaczego Pani tego nie zrobi pod nawzwiskiem?
Też zadałem to pytanie 4 razy 🙂
W internecie nic nie ginie, a @władimirz jest znany z nazwiska. Może warto samemu dać przykład, a później domagać się od innych naśladownictwa? 🙂
@Róża
PS.”Wladimirz dlaczego takim problemem jest odpowiedź na moje pytanie, podziela Pan i wielu nauczycieli wypowiedź tego dyr.”
Wielu? 100, 1000, 10 000 na 600 000?
Znacznie gorsze uogólnienia można rozciągnąć na praktycznie każdą grupę zawodową. W „czyimś oku paproch, a we własnym belka….”
@KC
Nie wiem o co chodzi z tymi ustawami, które mają być znoszone uchwałami. Naprawdę. Nie oglądam tv, nie czytam wszystkich informacji, nie wiem czego dotyczy Pana pytanie. Być może jakiejś kwestii, która w ogóle nie wzbudziła mojego zainteresowania.
Jedyną osobą, JEDYNĄ, która tu występuje pod własnym nazwiskiem jest Pan. To chyba nie jest powód, dla którego pozostali mieliby Pana naśladować.
Zatem odpowiadam:
„Nie robię tego pod nazwiskiem”, ponieważ Pan jest jedyną osobą, która tu „robi pod nazwiskiem”.
@Róża
1.Pani wie kim jest @władimirz i ja. Sugeruje Pani, że niezbędny jest do tego geniusz, którego pozbawieni są inni blogowicze? Jestem innego zdania.:)
2.Dziwna deklaracja, jak na prawnika.
3.Nie lubię uogólnień, i tylko dlatego włączyłem się do dyskusji.
@KC
Ja nie zadałam pytania o jakieś prywatne, intymne sprawy. Wladimirz wie co mam na myśli pisząc „wielu”, a on jest wśród nich. Wyraził akceptację, podziela poglądy. Jeżeli autor posta oczekuje od rodziców stawania zawsze po stronie szkoły w sytuacjach konfliktowych, jednocześnie przyznając, że zdarzały się patologie polegające na nadużywaniu władzy nauczyciela wobec ucznia, to nie ma nic niestosownego w pytaniu co należy zrobić w takiej sytuacji. Możliwe są różne odpowiedzi, np.
-w sytuacji nadużycia władzy wobec dziecka jego rodzic nie powinien pozwalać na krzywdzenie własnego dziecka, więc powinien w drodze wyjątku interweniować u nauczyciela
– nie należy narażać nauczyciela na dyskomfort kontaktu z rodzicem, więc rodzic powinien wystąpić do dyrekcji o zbadanie sytuacji
– rodzic powinien wystąpić do kuratorium jako do podmiotu niebędącego stroną konfliktu z prośbą o zbadanie sytuacji
-dziecko powinno zwrócić się do wychowawcy i zespół nauczycieli powinien zbadać sytuację
– naczelną wartością w szkole jest „autorytet” nauczyciela, więc jeżeli zdarzy się, że jakiemuś dziecku dzieje się krzywda, to nie należy podejmować żadnych działań, bo ego nauczyciela, tak jak całymi latami było z ego księdza, to rzecz święta.
Nie wydaje mi się, że jest to tak drażliwe pytanie, że musi Pan rzucać się na pomoc, szukając gdzieś jakiegokolwiek punktu zaczepienia.
To tylko zwykłe pytanie o to kto, jak i czy w ogóle powinien rzucać się na pomoc w razie krzywdy dziejącej się dziecku w wyniku nadużycia władzy.
@Róża
Upominanie się o ochronę dziecka przed złem w każdej postaci jest oczywistością, ale w „ustach” prawnika zawsze będzie brzmiało fałszywie: krzywdy jakie czynią dzieciom dla pieniędzy, powołując się na prawo, nie są nawet tajemnicą poliszynela, lecz rzeczą powszechnie znaną. Zdumiewa mnie, że w żadnym Pani wpisie, jako prawniczki, nie ma nic o złu jakie prawnicy czynią dzieciom i ludziom dla pieniędzy. Pani zawzięła się na nauczycieli in gremio, czemu ja z kolei się sprzeciwiam – jestem przeciwnikiem odpowiedzialności zbiorowej.
Zabieram jedynie głos, gdy nabieram przekonania, że ktoś chce przyprawiać gębę całemu środowisku. Nie zaglądam na „fejsa”, nie dlatego, że jak mówi młodzież, jest to portal dla „lamusów” – przestałem odczuwać sensowność jakiejkolwiek tego rodzaju aktywności, więc w tej akurat sprawie muszę polegać na Pani relacji, i co gorsza, opiniach. Wynika z nich, że jakiś staruszek zatęsknił do drylu z czasów gomułkowskich czy też stalinowskich i znalazł grono protagonistów i protagonistek, wzdychając do tego, co kiedyś było.Teraz dzieci potrafią postraszyć rodziców zgłoszeniem na policję np. pedofilii i wcale to nie są takie rzadkie przypadki, więc tym bardziej potrafią zgłosić rzeczywiste nadużycia ze strony nauczycieli i zgłaszają. Pewnie są dostępne statystyki, ile spraw karnych toczy sie aktualnie przeciw nauczycielom z powodu nadużyć: 5?
@KC
Myślę, że powinien Pan się podzielić tą błyskotliwą myślą z RPO, RPD i MS, wytłumaczyć im, że powinni się trzymać jak najdalej od wszelkich naruszeń praw dzieci, bo są prawnikami 😉
@KC
Autentyczny przypadek w grupie moich znajomych.
Córka znajomego, gimnazjalistka ZAŻĄDAŁA od rodziców pieniędzy na kupno jakiegoś „ciuszka” , bo „wszystkie dziewczyny w klasie takie noszą! ”
Gdy rodzice odmówili zaczęła wrzeszczeć używając słów powszechnie uznawanych za obelżywe.
Ojciec się zdenerwował, gdyż nie reagowała na uwagi rodziców i uderzył ją otwartą dłonią w twarz.
Poleciała na policję zgłaszając, że ojciec ją pobił!
@Róża
1.Oni dopiero zaczynają, 🙂 a według Pani już tyle mają na sumieniu:
przecież Pani ma na piśmie, udokumentowane znęcanie się nad dziećmi przez nauczycieli: kartkówkami, odpytywaniem i co tam jeszcze Pani pisze o złu dziejącym się w szkołach. Nie ma śladu ich wystąpień w tej materii, z racji pełnionych dotychczas funkcji. Ergo: albo Pani kłamie, albo oni współdziają w tym procederze wespół z nauczycielami 🙂
2.Wpis @Nastka powinien rozwiać Pani wątpliwości w materii, co trzeba zrobić, aby szkoła publiczna działała tak, jak te prywatne, którymi Panie się tak zachwycają: do tego co państwo finansuje trzeba dołożyć co miesiąc (również w wakacje!) 1500 na ucznia. 🙂
@Róża
Zawsze nam wpajano, że w demokracji mamy ” trójwładze” czyli ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą a wszelka władza pochodzi z wyboru. Wybieramy prezydenta, posłów i senatorów a oni, w naszym imieniu zatwierdzają władzę wykonawczą.
Dlaczego jednak ta zasadą nie ma zastosowania w przypadku tej „trzeciej
władzy?
Wymiar sprawiedliwości to prokuratorzy ( oskarżyciele), adwokaci (obrońcy) no i sędziowie ( orzekający o winie i karze) i wszyscy oni są prawnikami.
Poszukaj sobie wyniki sondażowych badań opinii społecznej na temat poziomu zaufania do instytucji państwowych.
Wymiar sprawiedliwości plasuje się w tym rankingu dość daleko z przewagą ocen negatywnych nad pozytywnymi.
Jednym z czynników wpływających na tę złą ocenę jest przewlekłość postępowania.
Sami jako niewielka wspólnota mieszkaniowa mieliśmy spór z jednym z jej członków. Zarzuty skarżącego można było, po zapoznaniu się z naszymi dowódcami odrzucić w 15 minut.
W temacie tym odbyło się 5 posiedzeń sądu rejonowego.
Siostra moja była biegłym sądowym lecz zrezygnowała, gdyż irytowała ją przewlekłość postępowania. Sprawy, które ” na zdrowy rozum” można było rozstrzygnąć w parę miesięcy ciągnęły się latami.
@lela
Lela ja nie jestem obrońcą „autorytetu”, dobrego imienia, rzecznikiem oczekiwań finansowych itp. prawników. W ogóle mnie to nie obchodzi.
@KC
Wiącek, Bodnar i w pewnym wąskim zakresie również Horna-Cieślak zajmowali się prawami ucznia, może Pan tego sobie poszukać. Podzielam ich opinie, Pana nie zamierzam do niej przekonywać. Ocenozą zajmowała się dr Gabriela Olszowska p.o.kuratora w Krakowie. Ale proszę się nie obawiać, ta część środowiska, która jest betonowa podziela Pana opinię, dlatego nie dopuści do żadnych zmian, tylko dalej będzie płakać nad upadkiem autorytetu.
@KC
No i oczywiście to Pan, a nie ja, będzie mógł dalej, dzięki niewydolności systemu, zarabiać na dzieciach. To Pan dzięki temu żyje, nie ja. Dlatego nie przekonuję Pana do zmiany poglądów.
@Róża
1.Zreasumujmy: dla Pani jestem incelem i hieną żerująca na biednych dzieciach, z powodu niewydolności systemu, który stworzyli politycy i prawnicy. Z kolei ja zaczynam rozumieć głębię przemysleń marynarzy o „ryczących trzydziestkach i czterdziestkach”.
2. Usiłuje Pani wykreować wizerunek matki, co to ma pasję do czytania o edukacji i wylewania potoku zarzutów w stronę całego środowiska nauczycielskiego. Z daleka widać fałszywość tej kreacji: ludzie zawodowo aktywni, spełniający się w pracy, mający rodzinę, nie są w stanie poświęcić tyle czasu na taki rodzaj aktywności. Proszę sobie to nazwać: lobbystka, trolling, aktywistka, na pewno nie normalna kobieta przed świętami.
3.Nauczyciele funkcjonują w oparciu o prawo i przepisy, regulujące ich pracę zajmując się wykonywaniem odpłatnie usług edukacyjnych. Robią to tak, jak mogą , w ramach istniejącego systemu. Jeżeli nauczyciel otrzymuje za to pieniądze i ja otrzymuję za to samo pieniądze, to co w tym jest nagannego? Te szkoły, którymi się Pani tak zachwyca, również pobierają za to pieniądze. Dla Pani to także hieny żerujące na dzieciach? A szkoły języków obcych? To też hieny?Lekarze żerują na nieszczęściu chorych ludzi i są hienami? Pani luksusowa szyneczka to uśmiercanie, zabijanie, a dla niektórych mordowanie i udręka zwierząt. Panie w sklepach i restauratorzy, to kto dla Pani? Wiem, że to dla Pani bolesne, kiedy ponosi Pani tak dotkliwą porażkę w dyskusji na argumenty, ale może powstrzyma się Pani od zarzutów ad personam. Spróbuję to ułatwić:
I.Dotychczas odkryła Pani, że remedium na lepszą szkołę to PIENIĄDZE. Zadowalające efekty można już otrzymać za skromne dodatkowe 1500 zł miesięcznie na każdego ucznia. Tyle tylko, że w/g mojego rozeznania co najmniej 30% uczniów tych wspaniałych szkół ma korepetycje. Ergo- gwarancji nie ma.
2.Widziała Pani filmik z mojego wolontariatu: kilka godzin w tygodniu daję korepetycje dzieciom, których rodziców na to nie stać. Dzieci w przedszkolach dostają możliwość unikalnej w skali światowej usługę edukacyjną, unikalną w skali światowej, a nie dlatego, że system jest niewydolny. Pani insynuacje w tej materii poświadczają jedynie pewien rodzaj podłości i chamstwa.
@lela22
Rozmawiałem dzisiaj z córką. Wspomniałem jej o kilku wydarzeniach minionego tygodnia. Uznała, że skoro w Polsce mamy takie igrzyska i chleba nie brakuje to jesteśmy szczęśliwymi ludźmi i prawdziwe problemy nas omijają.
A co do prawników: nawet nie zamierzają wyjaśnić jak wielka liczba ludzi zmarła w Polsce na skutek braku dostępu do lekarza i możliwości leczenia w czasie pandemii. O czym tu jeszcze dyskutować?
@KC
Podzielam od zawsze zdanie 60 +, które tu kiedyś wyraził o Panu. Jeżeli wkręca Pan komuś, że nie może się wypowiadać, bo ktoś tam zarabia na dzieciach, to proszę się zastanowić kto zarabia na dzieciach. Nie ja. Maturalni mają 8 mln obrotu rocznie i masę materiałów udostępniają za darmo, podobnie robi każda platforma edukacyjna, marketing na tym polega i uczciwie o tym mówią, a Pan przy obrotach małej firmy udaje dobroczyńcę. Nie widziałam filmiku, bo nie interesuję się Panem, z tego co sobie przypominam pozostali tu raczej zawsze kpili z Pana działalności. Nie przypominam sobie tu nikogo kto doceniał Pana profesjonalizm w dziedzinie nauczania matematyki, nie widziałam, żeby robił to również Wladimirz, zawsze gdy Pan się próbował lansować pisząc o jakiejś swojej własnej metodzie, ktoś z Pana kpił, z kimś się Pan kłócił, on grzecznie, ale „wyraziście” milczał. Ponieważ nie było tu nigdy żadnego pozytywnego odzewu jak Pan zachwalał swoje metody, nie przyszło mi do głowy interesowanie się Pana działalnością. Jedyne z czym mi się Pan kojarzy to z wyzywaniem kobiet, pamiętam z jaką klasą się Pan zwracał do Jagody i Namarginesie. I proszę już mnie więcej nie zaczepiać, nie przeczytam, nie odpowiem, Pana błyskotliwość, wg której byłam już dziennikarką, prawnikiem, bezdzietną lobbystką, aktywistką, ryczącą trzydziestką, czterdziestką itp. zmęczyła mnie i znudziła 😉
@Róża
1.Pani nie tylko ma problem z czytaniem ze zrozumieniem, formułowaniem spójnych logicznie rozumowań ale również wnioskowaniem.
2.Nie muszę nikogo udawać, mogę pozwolić sobie na kaprysy, np. taki, że w ramach wolontariatu w gliwickiej „Szkole z charakterem” prowadziłem przez rok, za darmo dodatkowe zajęcia z propedeutyki matematyki. Rzecz łatwa do sprawdzenia, a z Pani strony kolejna podłość. Pandemia przerwała te zajęcia, a ja już jestem starszym Panem i ograniczam swoją aktywność na wszystkich polach. Te wszystkie platformy zarabiają m.in. na reklamach, o treściach często dalekich od tego co rozumiemy przez edukację. Ja od 5 lat niczego nie zamieszczam w sieci, z dosyć prostej przyczyny: nie chce mi się. Większość spraw zepchnąłem na syna, jak prosi to wspieram go w tych poczynaniach: on takie treści edukacyjne zamieszcza za darmo: matema.pl
3. „Nie widziałam filmiku, bo nie interesuję się Panem, z tego co sobie przypominam pozostali tu raczej zawsze kpili z Pana działalności.”
Czyli nie widziałam, nie znam się, ale się wypowiem. Część metody nauczania, dla klas 1-3 rozeszła się w szkołach publicznych w formie podręcznikowej, w nakładzie 130 000 egzemplarzy, brałem udział w tworzeniu jednego z artykułów do Elementarza na zaproszenie MEN. prowadziłem szkolenia dla nauczycieli, np. w Estonii, a teraz odmawiam nawet wywiadów w mediach: nie chce mi się jechać do Warszawy aby kilka minut rozmawiać z dziennikarzami o rzeczach, o których nie mają jeszcze bardziej pojęcia, niż Pani. Przez 18 lat moich wpisów na belferblogu były to dokładnie 4 osoby, z czego 3, zrobiły to dopiero wtedy, gdy „przerżnęły dyskusję z kretesem” i z braku argumentów pozostała im tylko, tak jak u Pani – podłość.
4.13 lat temu, po kilku publicznych próbach dezawuowania tak mnie, jak i jednej z moich książek ogłosiłem trochę złośliwy konkurs. Główna nagroda to była równowartość w PLN trzeciego wyrazu ciągu geometrycznego. Warunki konkursu dla szczujni i zwykłych chętnych były proste: trzeba było wskazać artykuł, podręcznik lub książkę, w której byłby zamieszczony odkryty przeze mnie algorytm rozwiązywania równań. Na koniec września nagroda wynosiła 3 000 PLN, na koniec października 9 000 PLN, a na koniec listopada 27 000 PLN. Nagroda jest przyrzeczeniem publicznym dla pierwszej osoby, która wskaże jakikolwiek artykuł naukowy, podręcznik lub książkę, które omawiają odkryty prze mnie algorytm. Specjalnie dla Pani wznawiam ten konkurs i przyrzeczenie publiczne: do końca stycznia 2024 – 3 000 PLN, do końca lutego 9 000 PLN, a do końca marca 2024r. oferuję nagrodę 27 000 PLN. Sprawdźmy, „kto jest głupi”. Nagroda- przelewem na wskazany numer konta :). Nie może to być wskazanie mojego autorstwa 🙂
Aha, recenzję do mojej książki napisał Pan prof. dr hab. Jerzy Mioduszewski, w latach 1993-1995 V-ce Przewodniczący Polskiego Towarzystwa Matematycznego. Blogowicze, którzy się znają – taktownie milczą, a pimpusie obszczekują i usiłują obsikać buty 🙂
@KC
Małe sprostowanie: ja się nie zachwycam szkołami prywatnymi, bo są bardzo różne. W ogóle nie mam ambicji pisać o wielkich zmianach albo rewolucyjnych propozycjach. Patrzę na szkołę ze ściśle prywatnej perspektywy, a moje dziecko chodzi do szkoły społecznej, nie prywatnej. I moje doświadczenie jest na pewno jednostkowe, ale rzeczywiście tak jak Różę dziwi mnie, że takich prostych, a skutecznych technik nauczania, niewymagających specjalnych kosztów, nie można wprowadzić w szkołach publicznych.
Ciekawe, że nawet taki niewinny wpis porównujący SP z jej ocenozą z zupełnie innym podejściem w LO wywołał takie poruszenie.
Pan deprecjonuje szkoły inne niż publiczne, pisząc, że 30% uczniów tych szkół uczęszcza na korepetycje. Nie wiem, może tak jest, moje dziecko nigdy ich nie potrzebowało, teraz też daje radę, ale się nie zarzekam, kto wie, co będzie przed maturą. A ilu uczniów publicznych LO bierze korepetycje? Nie znam twardych danych, ale wśród moich znajomych WSZYSTKIE dzieciaki z publicznych LO biegają na dodatkowe lekcje. I nie, to nie są dzieci z domów z deficytami kulturowymi.
Z kolei wladimirz dokopuje Bednarskiej, pisząc: „taka Bednarska skostniała już po jakichś 10 latach w szkołę dla dzieci nuworyszów z pewnej bańki politycznej, a „stara” istniała już tylko w opowieściach Krysi Starczewskiej”. Ciekawe, bo ta Bednarska wcale nie skostniała, a w rankingach jest dość wysoko. No, ale jak ktoś chce dokopać innym, żeby poczuć się lepiej, to zawsze może pogardliwie napisać o „nuworyszach”. A mógłby się zastanowić, dlaczego rodzice wysupłają ostatni grosz, żeby nie posłać dziecka do publicznego LO, a do dobrej szkoły społecznej. To nie takie trudne…
@nastka
Napisała Pani:
1.”Pan deprecjonuje szkoły inne niż publiczne, pisząc, że 30% uczniów tych szkół uczęszcza na korepetycje.”
Na wszelki wypadek „dmucham na zimne”: nie jest moją intencją dokuczenie Pani, naśmiewanie, etc. Ok.?
Proszę jednak o wyjaśnienie, w jaki sposób to zdanie deprecjonuje szkoły inne niż publiczne:
„Tyle tylko, że w/g mojego rozeznania, co najmniej 30% uczniów tych wspaniałych szkół ma korepetycje. Ergo- gwarancji nie ma.”
Wskazywałem jedynie zjawisko: wyselekcjonowana, dość trudnymi egzaminami, jak sama Pani napisała, młodzież tych szkół również ma problemy z nauką i rodzice opłacają korepetycje: języki obce, chemia, fizyka, matematyka, biologia, historia, j.polski, geografia i WOS, szczególnie w klasach pierwszych i maturalnych. Brakuje odpowiednich dla wszystkich uczniów nauczycieli. W tych szkołach nauczyciele pracują przecież z wyselekcjonowaną młodzieżą, m.in. z odpowiednio wysoką oceną ze sprawowania.
Chętnie z Panią podyskutuję, ale efektywna dyskusja będzie chyba tylko wtedy gdy będziemy dyskutować jeden problem do wyczerpania tematu 🙂
2.Większość szkół prywatnych o społecznych ma porównywalne czesne, a więc i finanse.
3.Po tragicznym publicznym przedszkolu, młodsza córka poszła do szkoły, której status nie do końca jest oczywisty, gdyż jest prowadzona przez fundację. Ja w tej szkole udzielałem się pro publico bono, ale dopiero po tym, jak córka zakończyła edukację w niej.
@KC
Może to nie tyle młodzież ma problemy z nauką, ile absurdalne bywają wymagania maturalne, podobnie jak wymagania na egzamin ósmoklasisty. I nie mam tu na myśli poziomu materiału do nauki, a całkowicie bezsensowne wymaganie takiego stopnia szczegółowości wiedzy z różnych dziedzin, jaki nikomu z dorosłych nie przyszedłby do głowy.
Widziałam już sprawdziany, na których wymagano szczegółowego rozrysowania związków organicznych typu białka z uwzględnieniem struktur pierwszo-, drugo-, trzecio- i czwartorzędowych, przy czym oczywiście to były białka złożone z wielu aminokwasów, a rzecz dotyczyła uczniów poznających chemię w zakresie podstawowym. Nie wydaje mi się, żeby nawet uzdolniony uczeń opanował wszystkie przedmioty na takim poziomie złożoności bez korepetycji. Zresztą, po co mu to? Kto to zapamięta? Nas uczono na większym poziomie ogólności, ale wszyscy byliśmy w stanie przyswoić fundamentalne zasady, na jakich coś działa lub jest zbudowane, obojętne, czy chodziło o silnik elektryczny, czy o heksametr, czy o rachunek prawdopodobieństwa. Taką wiedzę łatwiej zastosować w praktyce i potem nie poruszać się np. w świecie nowych odkryć jak dziecko we mgle. A dzisiaj uczniowie mają głowy przeładowane tysiącami szczegółów, wszystko na zasadzie trzech Z.
Nie lepiej jest w podstawówce: pamiętam, jak moja córka uczyła się do sprawdzianu z biologii, gdzie jedna z lekcji dotyczyła witamin. Infografika w podręczniku (Nowej Ery) zawierała WSZYSTKIE znane witaminy, makro- i mikroelementy, WSZYSTKIE ich role w organizmach oraz WSZYSTKIE miejsca ich występowania, łącznie z tymi, w których występuje w ilościach śladowych. To była tylko jedna strona, zapisana drobnym maczkiem, a moje dziecko uczyło się tego chyba przez tydzień, bo rzecz była nie do zapamiętania, a nauczycielka wymagała dosłownie każdej z tych informacji. Oczywiście sprawdzian był nie tylko z tego, obejmował bodajże dziesięć lekcji, a to był tylko fragment jednej z nich. Efekt? Córka dostała szóstkę, ale po jakimś czasie rozmawialiśmy w domu o witaminach i okazało się, że nic kompletnie z tego nie pamięta. Wcale się nie zdziwiłam, bo to było po prostu za dużo, brak selekcji informacji spowodował jedynie przeciążenie i wymazanie ich z pamięci.
To są drobne przykłady, ale można tak wymieniać i wymieniać. Podejrzewam, że właśnie dlatego przygotowania do kompletnie nieżyciowej matury wymagają korepetycji. Ale dla mnie i tak ważniejsze jest, żeby moje dziecko myślało, umiało krytycznie spojrzeć na informację, tekst czy obraz, umiało wyłapać manipulacje i wiedzieć, jak odróżnić fake news od rzetelnej informacji. I wygląda na to, że ta szkoła, w której się uczy, właśnie to próbuje zrobić dla swoich uczniów. Nawet HiT to jest przedmiot, do którego pracą zaliczeniową jest krytyczna analiza filmu dokumentalnego z listy podanej przez nauczycielkę, a zawierającej filmy, które wzbudzały kontrowersje.
@nastka
Pani Nastiu, jeżeli nick jest od imienia 🙂
Chciałbym zapytać o to, o co od „zawsze” upomina się @lela22 dawniej KSJ, czyli o cel. Czy Pani chce mnie zapytac o coś konkretnego, mam wyrazić swoją opinię na jakiś temat, czy też chcemy sobie urządzić jakieś „pogaduchy” o edukacji ?
Zaraz jade do pracy, ale wieczorem przeczytam odpowiedź, i w miare możliwości spróbuję stanąć na wysokości zadania 🙂
Zacznijmy na początek od uzmysłowienia sobie jednego faktu: edukacja funkcjonuje w b. złóżonym systemie naczyń połączonych. Podchodząc wyrywkowo do próby rozwiązania jakiegoś konkretnego problemu, dochodzimy np. do wniosku, że w interesującym nas naczyniu jest zbyt mało wody. Pozornie oczywisty poprawny wniosek, jaki może się nasunąć to dolanie wody do naszego naczynia. Okazuje się jednak b. często, że efekt jest odwrotny do założonego celu: po dolaniu wody, jej poziom obniżył się jeszcze bardziej, za to podniósł się w innych, gdzie akurat ten poziom chcielibyśmy obniżyć. Czym innym jest więc dyskusja o negatywnych zjawiskach i częstości ich występowania, a czym innym wskazania sanacyjne.
Przepraszam za literówki: piszę na starym „macu” a z nowego nie mogę się zalogować. Ten stary ciągle płata mi jakieś irytujące psikusy. Może to nie on jest taki stary, ale ja. Tak czy owak, przepraszam 🙂
@nastka 10.35
Zgadzam się z Tobą.
Piszesz o ŚRODKACH i masz rację ale zacząć należy od CELU , który z ich pomocą chcemy osiągnąć.
Wtedy można ocenić ich efektywność czyli czy korzyści jakie osiągniemy warte są poniesionych kosztów.
Takie są zasady racjonalnego działania .
@ nick nie jest od imienia
A do meritum: nie bardzo mam czas na pogaduchy, bo praca zawodowa mnie przysypała. Chciałam tylko wyjaśnić, dlaczego zirytowała mnie Pana wypowiedź i dlaczego, moim zdaniem, tak wielu uczniów potrzebuje korepetycji.
A co do naczyń połączonych, to zapewne ma Pan rację, ale z perspektywy rodzica wygląda to tak, że musi manewrować, żeby zapewnić dziecku edukację i przy okazji nie pozwolić zniszczyć go psychicznie – w konkretnym miejscu i czasie, więc nie ma możliwości zwracania uwagi na wszystkie aspekty wszystkich rozwiązań. Działanie w konkretnym systemie bardzo zawęża spojrzenie, dlatego też ważne byłoby całościowe spojrzenie specjalistów od edukacji. Ale myślę, że prędzej moje dziecko doczeka się wnuków, niż Polska rzetelnej i sensownej reformy edukacji, więc dziś jako rodzic działam w trybie przetrwania.
Tyle na razie i wyłączam się, jeśli mam zdążyć ze wszystkim, co obiecałam zrobić przed świętami…
@KC
przepraszam, w poprzednim wpisie „zjadło mi” odwołanie do Pana
@lela22
Tak jak już pisałam, nie mam ambicji zaproponować całościowej reformy, a tu i teraz warto ratować dzieci, zanim idiotyczny system je przemieli. Więc tak, to taktyka, nie strategia, i środki, nie cele. Cele są zbyt dalekosiężne, a dziecko uczy się szybko, z roku na rok…
Moje zdanie na ten temat jest takie, że kwestia nazewnictwa dla kobiety pełniącej funkcję ministra może być przedmiotem debaty językowej. Tradycyjnie używamy formy „minister” dla obu płci, bez względu na to, czy jest to mężczyzna czy kobieta. Jednak w języku polskim pojawiają się również formy żeńskie zakończone na „-ka”, jak np. „nauczycielka” czy „senatorka”. Wybór między „ministerka” a „ministra” może zależeć od preferencji i konwencji, choć obie formy mogą być akceptowalne w kontekście użytku językowego. Przy okazji chciałem polecić: więcej informacji