Nauczyciel odda pół etatu
Nauczyciele zgadzają się pracować nawet na dwa etaty, ponieważ wiedzą, że inaczej dzieci nie miałyby lekcji z tego przedmiotu. O takiej motywacji do pracy ponad siły mówi w „Głosie Nauczycielskim” Adam Król, nauczyciel fizyki z Łodzi.
Fizyk deklaruje, że w każdej chwili odda pół etatu każdemu, kto zgłosi się do pracy (wywiad z Adamem Królem tutaj). Nikt raczej nie przyjdzie, więc dwa etaty będzie obrabiać przez cały rok szkolny. To jednak może się nie udać, gdyż człowiek nie maszyna.
Były już czasy, kiedy pracowało się na dwa etaty, choć nie w jednej, lecz w kilku szkołach. W latach 90. placówki niepubliczne chętnie zatrudniały nauczycieli, którzy ZUS mieli już opłacony w innym miejscu pracy. Też tak tyrałem, nie oglądając się na nic, aż zemdlał obok w sali kolega w trakcie prowadzenia lekcji. W drugiej szkole zemdlała w podobny sposób anglistka. Wtedy prezes kazał nam trochę przyhamować z braniem godzin. Jeden dzień w tygodniu każdy musiał mieć wolny.
Już w tym roku niektórzy nauczyciele pracowali na dwa etaty, często przez siedem dni w tygodniu (są jeszcze szkoły weekendowe, wieczorowe). Kolega – kilka lat starszy ode mnie – opowiadał, że zaczyna pracę o 8.00 lub 9.00 i kończy o 21.00. Rozgłaszał, że gdyby znalazł się ktoś chętny do wzięcia od niego połowy etatu, to też odda. I co? Zero zainteresowania.
Komentarze
I znowu źle!
To jest ta perspektywa z miasta i nieustanne biadolenie. Co zatem robią władze PO (głównie) w miastach będące organem założycielskim? Co robią od lat, mając wszelkie uprawnienia, aby zaradzić problemowi?
PS. Polonistkom w mojej gminie brakuje godzin do etatu…
@malbe, poprzedni wpis
Ma Pan(i) rację. Nie może być tak, że kilka wielkich miast utworzy państwo w państwie, z osobnymi zarobkami urzędników, lekarzu itp., a reszta zamieni się w slumsy. Jak w Warszawie tak źle, bo drogo, to zapraszam na głęboką prowincję, gdzie Warszawiakom wydaje się, że jest tanio.
@PR
Tak PR, oczywiście, lekarz wszędzie zarabia tyle samo. Finał Waszych mądrości będzie taki, że szkoły publiczne zamienią się w przechowalnie dla dzieci z biednych rodzin.
@PR
No w II RP były w stolicy i innych miastach dodatki drożyźniane – to się RYNEK PRACY nazywa. W USA czy Niemczech (bardzo cywilizowane kraje RYNKOWE) też nie ma jednolitych stawek. Po prostu skoro DOWOLNYCH pracowników nie zadowalają płace w danym miejscu i ich z tego powodu NIE MA, to się im w danym miejscu płaci WIĘCEJ żeby po prostu BYLI. A ty jak Albin Siwak w PRL, który głosił za swoją „bazą partyjną”, że na danym stanowisku płace powinny być w całej Polsce jednakowe w imię „sprawiedliwości społecznej”. Tyle, że w PRL rynku nie było. No ale TERAZ, dzięki poprzednikom POPiS, mamy realny kapitalizm, a tobie dalej słoma z butów wystaje i homo sovieticus z głowy … 😉
https://www.icho2023.ch/results 😉