Uczniowie domagają się kół zainteresowań
Koła zainteresowań zostały zawieszone w wielu szkołach. Oficjalnie z powodu pandemii. Tak naprawdę jednak z powodu braku pieniędzy. Uczniowie pytają, a nauczyciele kręcą. Może powinni powiedzieć otwarcie, w czym problem.
Nauczyciele, którzy zdecydowaliby się prowadzić koła zainteresowań, będą to robili raczej za darmo. Obowiązkiem organu prowadzącego jest płacić za pracę, także za dodatkowe zajęcia, jednak OP nie czyni tego. Wymusza nawet na dyrektorach, aby się nie domagali pieniędzy. Kontrola NIK ujawniła, że jest to w Polsce proceder powszechny.
Najgorsza jest sytuacja, gdy Rada Rodziców podejmie decyzję, że będzie płacić wybranym nauczycielom za prowadzenie kół, a innym nie. Psuje to bardzo relacje między nauczycielami. Odrzuceni nauczyciele rozumują, że jeśli RR im nie płaci, to widocznie nie chce, aby zajęcia te były prowadzone. Wszyscy chcą być równo traktowani.
Szkoda, że tzw. godziny „czarnkowe” minister kazał przypisać do klas (10-15 godzin na klasę do końca roku), a nie do zainteresowanych grup. Nauczyciele będą na siłę prowadzić te lekcje, zmuszając klasy do uczestniczenia. O wiele pożyteczniej by było, gdyby pieniądze te zostały wydane na prowadzenie kół zainteresowań. Skorzystaliby uczniowie, którym na tym zależy.
Komentarze
„Skorzystaliby uczniowie, którym na tym zależy”.
Na prowadzonym przez koncern AGORA portalu gazeta.pl pojawiła się dzisiaj elektryzująca informacja: „Katarzyna Dowbor nie mogła nachwalić partnera swojej córki. Wiemy, z kim spotyka się Maria”.
Z tekstu dowiadujemy się, że Maria jest córką Katarzyny ze związku z naczelnym „Polityki” Jerzym Baczyńskim oraz, że studiowała filozofię i psychologię na University of Durham w Wielkiej Brytanii. Jednak – jak wynika z wypowiedzi dziennikarki – z powodu pandemii musiała przerwać studia i wrócić do Polski.
„… żal mi młodych ludzi, którzy z powodu brexitu i pandemii musieli zrezygnować ze swoich marzeń. Wierzę jednak, że i w Polsce będą mieli okazję się spełnić – dodała Katarzyna Dowbor”.
Rzut oka do najpopularniejszego na świecie rankingu 2021 Academic Ranking of World Universities (ShanghaiRanking Consultancy, wcześniej Center for World-Class Universities at Shanghai Jiao Tong University) pokazuje, że Durham University mieści się tam w czwartej setce … 😉
Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet Warszawski mieszczą się w setce piątej… 😉
Przyznaję, że jestem nieco zaskoczony, iż marzenia pociechy znanej dziennikarskiej pary sięgają jedynie uczelni z czwartej setki światowego rankingu… 😉
Może jednak lepiej studiować – za darmo! – na Uniwersytecie Warszawskim albo Jagiellońskim?
Jak można zmuszać całe klasy do uczestniczenia w zajęciach nieobowiązkowych? Czy język polski i matematyka uzyskały już status religii?
@Gospodarz
1.Zarobek na tych godzinach niewielki, na tle korepetycji. Więc nie sądzę by w bogatych wielkich miastach były jakieś bitwy o te zajęcia – co innego w Polsce powiatowo-gminnej.
2.Superbogaty stołeczny samorząd wielkiej nadziei PO Trzaskowskiego nie przewiduje w tym roku ANI GODZINY na zajęcia pozalekcyjne – nie dlatego, że nie ma, tylko dlatego, że ma inne PRIORYTETY wydatków. Podobnie łódzki gwiazdy PO Zdanowskiej! Te priorytety (w skrócie!) to MURY, a nie LUDZIE. Bo koszt takich zajęć(i podobnych wydatków!) w skali bogatych miast z wielomiliardowym budżetem jest niewielki – kilka – kilkanascie milionów góra. No ale za to można np. zwęzić jedną PRZELOTOWĄ ulicę albo jakiś pomnik z otoczeniem wystawić … 😉
@grzerysz
1. Czy istnieje związek pomiędzy poziomem nauczania a miejscem w rankingu szanghajskim ?
2. Czy ta studentka zamierza wiązać swoją przyszłość z Akademią?
3. Czy studia wyższe to tylko nauka – co tam było? filozofii i psychologii – czy też także, a może przede wszystkim, zdobywanie ogłady, dojrzewanie, nasiąkanie kulturą w najlepszym możliwym towarzystwie?
Cała wiedza, którą mogą dać studia, także te w Durham, znajduje się w powszechnie dostępnie książkach. To samo zresztą z wiedzą szkolną. Dlaczego więc upieramy się, by studiować w Durham zamiast w Bibliotece Miejskiej w Koluszkach?
Uczono mnie, że systemy edukacyjne przekazują wiedzę, umiejętności i kompetencje społeczne. Nie mam wątpliwości, że w zakresie wiedzy Durham, UJ i Akademia Zamojska przynajmniej do licencjatu reprezentują podobny poziom.
Odnoszę wrażenie , że dyskutanci niby mówią o tym samym ale się nie zawsze rozumieją, bo każdy z nich ma doświadczenia z nauczaniem na różnych poziomach. Jeden pracuje z maluchami, drugi z nieco starszymi, trzeci z licealistami a czwarty ze studentami. Na każdym z tych poziomów inne są treści, inne metody i inne wymagania. Cel podstawowy to nie tylko wpakowanie jak największego zasobu wiedzy ale bardziej praktycznego jej wykorzystania. Kółka zainteresowań pozwalają rozwijać u młodych to, co ich interesuje i do czego mają zdolności. Oczywiście z późniejszą korzyścią dla nas wszystkich. Niektórzy twierdzą, że nie warto np uczyć pisemnego dodawania i mnożenia, bo są kalkulatory. Potem mamy „inżynierów” co to zasady dźwigni czy równi pochyłej nie potrafią w praktyce wykorzystać. Ja odwrotnie – wpierw podglądając starszych nauczyłem się z tych zasad korzystać a później w szkole poznałem ich teoretyczne podstawy.
@Płynna Rzeczywistość 19 WRZEŚNIA 2021 2:56
1. w dużym stopniu tak,
2. szczerze wątpię,
3. „zdobywanie ogłady, dojrzewanie, nasiąkanie kulturą w najlepszym możliwym towarzystwie” – oczywiście. Ale czy akurat Durham to „nasiąkanie kulturą w najlepszym możliwym towarzystwie”? W Wielkiej Brytanii to zdecydowanie University of Cambridge, University of Oxford, University College London, Imperial College London czy też London School of Economics (and Political Science)… 😉
O czołówce uczelni amerykańskich, francuskich czy szwajcarskich nawet już nie wspominam…
4. „Cała wiedza, którą mogą dać studia, także te w Durham, znajduje się w powszechnie dostępnie książkach” – bzdura.
Na koniec cytat z niedawnego wywiadu Rafała Chwedoruka dla portalu „Gazety Wyborczej”:
„W dzisiejszym życiu społecznym najważniejsza lekcja, jaką otrzymujemy, to lekcja wolnego rynku i darwinizmu społecznego….
nie można być pewnym własnej pozycji ani przez chwilę, trzeba się nieustannie rozpychać łokciami i przedstawiać jako zwycięzca”.
Oczywiście do serca biorą to sobie nie tyle dzieci i młodzież, co rodzice…;)
@Płynna nierzeczywistość
Głupim być – każdemu się zdarzy, ale demonstrować to tak ostentacyjnie to głupota do kwadratu.
1.Durham dla Polaka to też inny [i to dość popularny w świecie 😉 ] język i kultura.
2.Wiedza niekonieczne ta sama bo programy studiów się różnią, ale też zdecydowanie inaczej PODANA – na studiach licencjackich w UK szalenie ważna jest praktyka, w przeciwieństwie do polskich SWGnG i nie tylko.
3.Ważni są wykładowcy i ich zaangażowanie w dydaktykę – w UK oni zaangażowani być MUSZĄ. W SWGnG III RP jak twoja uczą tacy jak ty chałturnicy, na dodatek niezbyt kompetentni.
4.Gdybym miał wybierać – ZAWSZE wybrałbym studia w UK, zamiast nawet UW czy UJ.
5.Poziom uczelni zależy też od poziomu(intelektulanego) studentów – twoja SWGnG i Akademia Zamojska mają podobny, UW, UJ czy Durham – o wiele wyższy… 😉
5. Jedyne co dziwi, to że potomstwo TAKIEJ pary trafiło na uczelnię z 4 światowej setki, a nie z pierwszej czy TOP 20 – musi być czegoś felerne … 😉
@Grzerysz
1. Do licencjatu nie ma takiego związku. Potem pojawia się związek edukacji z badaniami, ale to ma znaczenie potem. Doktorat w Oxfordzie to niemal na pewno lepszy pomysł niż w Zamościu – o ile tylko kogoś na ten Oxford stać.
2. Ja też wątpię. Dlatego pozycja Durham w AWRU nie ma dla niej większego znaczenia.
3. W najlepszym towarzystwie, na jakie kogoś stać. Durham to inna kultura i dla niej, a nie dla wiedzy „przedmiotowej” warto odbyć studia zagraniczne. Natomiast tego, że Oxford to lepsze towarzystwo niż Durham, nie byłbym taki pewien. Na pewno bogatsze. Na pewno bardziej pewne siebie. Ale chyba lepiej pogadać w Durham z Hindusem, Chińczykiem, Walijczykiem czy jakąś lokalną fanką muzyki klubowej niż w Oxfordzie do obrazu?
Och, kiedyś z Hindusem miałem bardzo interesującą rozmowę na temat małżeństwa. Jemu żonę naraili rodzice. I on był bardzo zadowolony. Żona być może też, ale dlaczego miałaby się mi zwierzać z takich rzeczy? Hinduskie żony z obcymi facetami nie dyskutują. A ja sobie żony musiałem szukać sam. No i wytrzymałem w tym związku dłużej niż średnia krajowa (bodaj 14 lat do od ślubu do rozwodu). Niestety, nigdy się nie dowiem, jak wygląda jego małżeństwo teraz. Niemniej, takie rozmowy otwierają głowę nie gorzej niż lektura Prousta, a na pewno lepiej niż całki i różniczki. Poza mną wszyscy „biali” świadkowie tej rozmowy byli przekonani, że jednak taki sposób podejścia do małżeństwa świadczy o zacofaniu Hindusów. To też zapamiętałem, dlatego tak ciekawe byłoby dowiedzieć się, co z jego i naszych małżeństw porobiło się po latach.
@Płynna nierzeczywistość
Znowu – nie znam się, ale się wypowiem, jak to ty zwykle … 😉
Myślisz, że w Oxbridge, Imperial College, LSE itd. nie ma Chińczyków, Hindusów etc.??? Są, tylko z wyższej niż w Durham półki, bo to uczelnie z ‚ligi światowej” ! I na pewno wyższej niż w twojej kieleckiej SWGnG, gdzie np. Hindusi przybywają by mieć podkładkę do wożenia żarcia i nie tylko w różnych uberach, glovo, woltach etc. 😉
@Płynna nierzeczywistość
>a na pewno lepiej niż całki i różniczki.< ;-))))))))))))))))))))))))))))))
Powiedz to jakiemuś wykształconemu Hinddusowi, Chińczykowi czy Japończykowi – od razu, i słusznie, będzie cię miał za idiotę i długo sobie nie pogadasz 😉
@Płynna Rzeczywistość 19 WRZEŚNIA 2021 19:39
1. Proszę mi wierzyć – licencjat na Harvardzie, Stanford, w Cambridge czy Oxfordzie a ten w Wyższej Szkole Gotowania na Gazie to niebo a ziemia. Ludzi, o których mówimy na Cambridge czy Oxford było stać. Problem w tym, aby się tam dostać…
2. Oczywiście, że poziom uczelni ma kolosalne znaczenie nawet dla kogoś, kto nie zamierza poświęcić się pracy naukowej,
3. Finanse na pewno nie były problemem…
@grzerysz
>3. Finanse na pewno nie były problemem…<
Szczególnie, że ten rocznik jeszcze(!) korzystał z przedbrexitowych regulacji finansowych … 😉
@belferxxx
hmm, ja jak zwykle patrzę na edukację z mikroświata, ale w mojej dzielnicy w Warszawie zajęcia pozalekcyjne są i nie opłacają ich Rady Rodziców, tylko szkoły (pytałam!). A skoro szkoły, to chyba z pieniędzy samorządowych, czyż nie?
tych zajęć jest nawet całkiem sporo, chociaż nie aż tak dużo jak w zeszłym roku czy dwa lata temu. Podejrzewam jednak, że ich liczba nie tyle związana jest z brakiem pieniędzy, ile z brakiem rąk do pracy, bo jak patrzę na obłożenie nauczycieli, to jest maksymalne (przynajmniej w niektórych wypadkach). Dziwię się nawet, że jeszcze im się chce prowadzić te koła…
Czy te kółka zainteresowań, których domagają się rodzice i uczniowie, obejmują też kółka katechetyczne? Bo jak nie, to widzę tu dyskryminację.
A z tych 10-15 godz. na wyrównanie zaćmy pokowidowej, mam nadzieję, to kilka też skapnie katechetom? Ileż to przecież mszy świętych diabli wzięli!
Gdy katolicy chętni na religię w szkole bywają w mniejszości, sami są w trudnej sytuacji. Tata siódmoklasistki, katolik, opowiada, że w pierwszej klasie dziewięcioro dzieci chodziło na religię. Po wakacjach nikt, on sam nie chciał, by córka była tą jedyną. Na religię więc nie chodzi, choć rodzice woleliby inaczej. O ile jednak można wysłać dziecko na angielski, sport czy rysunek organizowany poza szkołą, o tyle katechezy na prywatnym rynku nie ma, w kościele też. Czy to nie jest ostateczny argument dla Kościoła, żeby odpuścić religię w szkołach?
@nastka
A w mojej dzielnicy w tym roku NIC – czyli MIASTO nie dało, ale niektóre dzielnice wyskrobały (i brawo!) ! Napisz jaka to dzielnica jest taka dobra… 😉
Czarnek w wywiadzie dla TVP Info raczył stwierdzić, że ludzie od miliardów (!) lat doskonale wiedzą, że dzieci mogą zrodzić (?!) tylko kobieta z mężczyzną. Klękajcie narody przed takim ministrem!
Do tej pory awantura o brunatnych w Turowie miała nas kosztować jakieś 20 zł od każdego pracującego łebka dla Czechów, takie tam pogłówne. Teraz dokładamy Unii, czyli zdaniem TVPInfo bogatym Niemcom, po 20 groszy dziennie. Co tam, stać nas. Nie będzie Niemiec za 20 groszy pluł nam w twarz, ani pożeracz knedliczków dzieci nam ateizował. Gorzej, jeśli za praworządność każą sobie płacić po 2 złote dziennie, i to nawet w niedziele, gdy sądy są zamknięte. Poświęcimy się, wyprostowani, dla prawdziwie narodowej praworządności i sprawiedliwości? Tak, dobra odpowiedź, brawo, właśnie tak pokonuje się imposybilizm!
@belferxxx
Bemowo 🙂
@nastka
Wola czy Ochota są gorsze – masz szczęście do dzielnicy 😉
@Płynna nierzeczywistość
>o tyle katechezy na prywatnym rynku nie ma, w kościele też. <
Bzdura – tyle jest wspólnot wyznaniowych, chrześcijańskich i nie, które mogą prowadzić i prowadzą katechezę swoich owieczek poza szkołą … 😉
@Gospodarz
Napisałby Pan coś o kondycji uczniowskiej uczniów po ponad rocznym odspawaniu od uczniowskiej ławki, szkolnej tablicy, dzwonka, stołówki, porannego bólu brzucha i tym podobnych atrakcji. Jeśli o swoich pisać nie wypada, bo nie wypada, to może plotki z pokoju nauczycielskiego? Przecież to jakby trafić do szkoły tuż po jakiejś wojnie – bardzo ciekawe rzeczy!
@Płynna nierzeczywistość
>Przecież to jakby trafić do szkoły tuż po jakiejś wojnie < 😉 ))))))))))))))))))
Jakiej znowu WOJNIE??? Po wojnie to do szkół trafiali przerośnięci, kaleki, ludzie, którzy rok czy dwa spędzili w lesie, którym na ich oczach wymordowano całą rodzinę, którzy widzieli bombardowania, łapanki i egzekucje, gwałty itp., którzy głodowali….
A tu tylko były ograniczenia w wychodzenia z domu oraz lekcje online! Było co jeść na ogół itp.itd. To już stan wojenny mógł większą traumę u uczniów wywołać a nie wywołał żadnej .. 😉
@belferxxx
Moim zdaniem należy ocenić , który ojciec jest gorszy – ten, który raz na kilka miesięcy albo i na kilka lat „przetrzepie pasem dupę” gdy wyczerpie się jego cierpliwość a potem to jużjest normalnie czy ten, który codziennie albo nawet kilka razy dziennie da dzieciakowi „lekkiego prztyczka” dodając do tego złośliwe uwagi i komentarze pod jego adresem ?
Co do efektów lokdownu w oświacie największe spustoszenie uczynił on wśród najmłodszych , tych z nauczania początkowego. Wiele z nich nie dość, że nie uczyniło postępu, to wręcz cofnęło się w rozwoju. To zauważyła żona i potwierdziły jej koleżanki, gdy dzieci wróciły do szkoły. Takim maluchom nie wystarczy przekazać wiedzę – trzeba tę wiedzę utrwalić, bo dotyczy ona spraw niezbędnych każdemu przez całe życie. Jako, że człowiek jest „zwierzęciem stadnym” a dzieciaki bardziej reagują instynktownie , emocjonalnie niż racjonalnie.
@kaesjot
Zgoda co do maluchów – MEN jak pijany płotu trzymał się w ich przypadku lekcji online każdego nauczyciela z osobna zamiast zrobić superlekcje telewizyjne przy pomocy niewielkiej grupki prawdziwych fachowców oraz ARCHIWUM TVP … 😉 Ale nadal one nie są jak po wojnie(!) – mają tylko pewne braki w podstawachi i nauczyciel obdarzony autonomią sobie z nimi poradzi, skrępowany podstawami programowymi konstrukcji „prof.prof.”Konarzewskiego&Marciniaka oraz p.Hall nie będzie w stanie im pomóc 🙁
Głos polifoniczny, niekoniecznie w sprawie rozmnażania dzików:
Jesteśmy po dobrym spotkaniu, ciężkim, trudnych rozmowach, ale bardzo merytorycznych z wyznaczeniem kolejnych działań bardzo szybkich w celu dochodzenia do konsensusu i wspólnych ustaleń … chodzi o zwiększenie wynagrodzenia o ponad 1400 złotych brutto dla nauczyciela wchodzącego do zawodu, o 1350 złotych brutto dla nauczyciela mianowanego i ponad 1200 złotych brutto dla nauczyciela dyplomowanego
Przychodziliśmy na te rozmowy z przekonaniem, że system wynagradzania, który zostanie zaproponowany, bo ostatnio o tym pan minister mówił, będzie związany nie z minimalnym wynagrodzeniem, tylko ze średnim w gospodarce. Nic takiego się nie stało. Właściwie zostajemy w tym samym systemie, który będą określali politycy. … „zwiększono pensum dydaktyczne, tak mówi propozycja, o cztery godziny plus osiem godzin ewidencjonowanych”. Słowo „niepoważna propozycja” to jest chyba bardzo delikatne słowo. Po prostu pan minister sobie z nas zakpił.
Pod hasłem likwidacji biurokracji MEiN proponuje jej zwiększenie. proponuje się, by nauczyciel rozliczał się z każdej godziny, z tego, co robi od zawsze. To trzeci rok, gdy nauczyciele nie dostają żadnej podwyżki i nie proponuje im się nadal nic.
Rząd zaostrza kurs. Rząd proponuje podniesienie wszystkim nauczycielom, z wyjątkiem pracujących w przedszkolach, pensum o 100 procent, czyli podniesienie im pensum tablicowego o cztery godziny i wprowadzając dodatkowo osiem godzin w tygodniu tak zwanej dostępności. Myślę, że zarówno dyrektorzy, jak i samorządy będą miały trochę pracy, by przygotować im stanowiska pracy w szkołach, w których jest na przykład 250 nauczycieli, a to nie są wcale takie rzadkie przypadki. … Negatywnie odniósł się do propozycji powiązania wysokości przeciętnego wynagrodzenia nauczycieli z kwotą bazową określaną co roku w ustawie budżetowej. – Nam zależy na powiązaniu zarówno wynagrodzeń przeciętnych, jak i przede wszystkim wynagrodzeń zasadniczych ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce oraz gwarancji, które dodatki są utrzymane, a które są likwidowane. „Nie ma w budżecie zabezpieczeń na rzeczywiste podwyżki płac nauczycieli”. Z analizy, którą zrobiliśmy na roboczo, wynika, że są środki tylko na to, by ruszyć, jeśli chodzi o płace najmniej licznej grupy nauczycieli, czyli stażystów. I podwyżka dla nich będzie sfinansowana z budżetu, a reszta nauczycieli ma sobie sama sfinansować podwyżki, więcej pracując.
Zgodnie z propozycją do godzin dostępności wliczane będą: spotkania z rodzicami, czas na indywidualne rozmowy z rodzicami, konsultacje z uczniami, wycieczki szkolne, doraźne zajęcia i aktywności związane np. z przygotowaniem akademii, wolontariatem, organizacją i opieką nad uczniami podczas np. dyskotek, rady pedagogiczne. Zajęcia i czynności realizowane w ramach dostępności w szkole nauczyciela będą rejestrowane na bieżąco (np. wraz z rozliczaniem godzin ponadwymiarowych) i rozliczane np. w okresach rocznych w indywidualnej karcie ewidencji czasu pracy. MEiN proponuje, by nauczyciel tablicowy zatrudniony w pełnym wymiarze czasu pracy (z wyjątkiem nauczycieli przedszkoli) zobowiązany był „do bycia dostępnym” w szkole w wymiarze 8 godzin tygodniowo.
Fantastiko! Morawiecki znalazł dodatkowe 80 mld złotych i nowelizuje budżet!
Niestety, jak długo trwają negocjacje jednogłosowe, tak długo nauczyciele widzieć będą figę z makówką.
Nie ma jednego podręcznika w Niemczech, który byłby centralnie dopuszczony do użytku szkolnego w całym kraju. W każdym landzie istnieje ministerstwo kultury (sic!), które decyduje, jakie podręczniki są używane w szkołach na jego terenie. Nauczyciel ma do dyspozycji zwykle kilka podręczników.
https://oko.press/czarnek-niemcy-nie-mowia-o-swoich-zbrodniach-sprawdzamy-czego-ucza-w-niemieckiej-szkole/
@Płynna Rzeczywistość
Niemcy stanowią jednolite państwo od 150 lat ( w tym 45 lat podziału na NRD i RFN ).
Wcześniej składały się z mnóstwa mniej lub bardziej niezależnych królestw, księstw itp. i każde miało swoje własne tradycje i prawo. Takie też państwo, o dużej niezależności w różnych obszarach życia Niemcy SAMI SOBIE zorganizowali.
Oświata należy do tych obszarów, które są w kompetencji władz landów a nie federalnych. Trzeba też dodać, że jest on bardzo pragmatyczny i nastawiony na zaspokajanie potrzeb gospodarki i społeczeństwa a nie dawanie wszystkim równych szans – bez względu na ich potencjał.
Niemcy myślą ” do przodu”, w przyszłość a nie tak jak my zapatrzeni wstecz, celebrujący swe klęski czego każdy inny, normalny naród się wstydzi. Po co więc mają ” rozdrapywać zagojone rany”? By oczekiwać, by inni podziwiali je ociekające krwią ?
„Trzeba z żywymi naprzód iść, po życie sięgać nowe
a nie w uwiędłych laurów liść z uporem stroić głowę ”
I tu trzeba się z poetą zgodzić !
@KSJ
Oddanie landom kwestii oświaty (i nauki) ma swoje korzenie w złych doświadczeniach z nazizmem. To jeden z bezpieczników, mających zapobiec recydywie. Najciekawsze jednak jest to, że decentralizacja, federalizacja Niemiec nie prowadzi do wzmacniania jakichś ruchów odśrodkowych, do zmniejszenia spójności społecznej Niemiec. Jest wręcz odwrotnie. W szczególności, landy mają wypracowany mechanizm wspierania finansowego landów ekonomicznie słabszych przez te bogatsze, co właśnie sprzyja wzmacnianiu tej spójności. Zupełnie odwrotny sposób myślenia niż w Polsce.
O propozycjach rządu dla nauczycieli:
https://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/8250974,podwyzki-dla-nauczycieli-propozycja-mein-7-tysiecy.html
@Płynna nierzeczywistość
No po prostu EPOKOWE odkrycie – Niemcy mają w edukacji w wielką AUTONOMIĘ w ramach landów (w ramach mniejszych JST też) – NIKT w Polsce o tym nie wie … 😉 BTW W USA ta autonomia stanów i niżej jest jeszcze większa, ci podpowiem … 😉
@PR
To jest sprawa całkowicie różnej mentalności Niemców i Polaków, choć u Ślązaków i Wielkopolan pewne cechy niemieckiej mentalności występują choć wskutek napływu na te tereny „ptoków” i „chadziajów” stopniowo zanikają.
Ja jeszcze pamiętam czasy , gdy w sobotę , po południu funkcjonariusz MO, tak jak „granatowy” przed wojną oraz żandarm „za Wylusia” robił obchód po miasteczku, by sprawdzić, czy przed domami oraz do połowy jezdni posprzątane jak należy bo „ordnung muss sein „.
W pewnym niemieckim miasteczku w obliczu bankructwa stanął miejscowy przedsiębiorca, producent mebli dający zatrudnienie kilkudziesięciu mieszkańcom tego miasteczka. Gdy mieszkańcy miasteczka o tym się dowiedzieli skrzyknęli się i wykupili zalegające jego magazyny niechodliwe meble. Lokalny samorząd dał mu ulgi podatkowe a miejscowy „sparkasse” kredyt na preferencyjnych warunkach. Minęło 1,5 roku i firma znowu prosperowała jak za najlepszych lat.
Jak to by wyglądało w polskim miasteczku ?
Wielu oczywiście zacierałoby z radości ręce – ” dobrze tak ch…wi – nie będzie się wywyższał ponad innych”.
Niemcy jednak pomyśleli inaczej. Ta firma i jej pracownicy są częścią naszych klientów, źródłem częsci naszych dochodów. Jak stracą pracę, możliwości zarobku to przestaną u nas kupować a my jeszcze będziemy musieli się zrzucić na zasiłki dla nich, bo przecież nie zostawimy ich, by z głodu zdechli !
I to nas rózni, bo Niemiec widzi powodzenie swego interesu w powodzeniu całej społeczności a Polak myśli tylko o sobie. Większe zadowolenie daje mu klęska sąsiada niż jego sukces jest bodźcem do zintensyfikowania własnego wysiłku, by mu dorównać.
Deentralizacja szkolnictwa ,np, w RFN czy USA , to jeden z conajmniej 4 czynnikow ich powodzenia w odrobieniu strat wojennych(RFN) i wysokiego standartu zycia. Brawo Kaesjot: ja sam twierdze to juz ponad 50 lat.Niestety farszafiaki nie oddadza wladzy , m. innymi dlatego ,ze nie wiedza jak rzadzic krajem, To trwa juz kilkaset lat np. pewien Prusak nazwal to juz w 1784 ;polnische Wirtaschaft”
Nastepne 3 czynniki obnizajace standart zycia Polakow to :
-do granic debilizmu doprowadzona centraizacja wladzy politycznej i gosodarczej
– mieszanie kapitalu z budzetwm panstwa
– sabotazowa , trwajaca setki lat , gospodarka przestrzenna na zasdzie :kazdy pan na swej zagrodzie rowny wojewodzie.
Wg. mojego rozeznania nic sie nie zmieni w tym zakresie.Naturalnie wg, niektoryh madrali z Koziej Wolki winny jest( bo to musi byc u Polaka) Kaczynski!Gdyby to bylo o np. ……szkoda czasu.
Jeszcze jedno: ten sad o prawch UE, czego nikt nie pisze , to przeciez , pisz , wymaluj , Powstanie Warszawskie. Znowu za kilka lat……..
No i: znwu cenzura?
No i co: myslalm ze prawdziwa cnota krytyk sie nie boji!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Zawsze cenzura? nie tylko u pana.
Jak już uczniowie wywalczą sobie to kółko zainteresowań, na przykład teatralnych, to można ich zaatakować wywiadem z fragmentem:
– Wolno już pytać o życie intymne Jana Pawła II?
Artur Nowak: – A kiedy, jeśli nie teraz? Bał się rewolucji seksualnej. To była jego obsesja. Zatrzymał Kościół w konserwie na wiele dziesiątek lat. Żyjemy w XXI wieku, a katolicy nie mogą stosować antykoncepcji. Jednocześnie w polskich szkołach młodzież będzie przerabiała dramat Wojtyły „Przed sklepem jubilera”, który ma podtytuł „Medytacja o sakramencie małżeństwa przechodząca chwilami w dramat”. To nieprawdopodobne. W czasie jego pontyfikatu skandal gonił skandal, a on gadał swoje: „zygodki dygodki”.
Stanisław Obirek: – Przypomnę, że gdy w 1968 r. wyszła encyklika „Humanae vitae”, wszystkie episkopaty miały do niej zastrzeżenia, poza polskim. Wojtyła miał swój udział w irracjonalnej walce z pigułką. To wszystko składa się na dzisiejszy obraz Kościoła. Z miejsca, które powinno dawać ludziom oparcie i siłę, stał się miejscem, które tę energię pożera. Biskupi zarządzają wspólnotą, która gromadzi ludzi zgodnie z zasadami kultury strachu. Polskie owieczki są nauczone, że trzeba bać się nowości, a to jest krańcowo niezgodne z tym, co mówi Jezus.
Na lekcjach j. polskiego nie wolno wychodzić poza podręcznik. Najbezpieczniej po prostu dyktować go uczniom do zeszytów. W razie czego zawieszą wydawnictwo.
https://tvn24.pl/bez-przerwy-rok-szkolny-z-tvn24/torun-polonistka-ze-szkoly-podstawowej-nr-8-zawieszona-za-lekcje-o-depresji-5424733
Na portalach internetowych często pojawiają się reklamy różnych „rewolucyjnych” metod uczenia umożliwiających błyskawiczne opanowanie języka obcego.
Może te metody zastosują w powszechnym nauczaniu. Wykluczy to jakikolwiek wpływ nauczyciela na treść i metodę wpajanej wiedzy a może nawet uczyni ich zbędnymi. Wystarczą ciecie , do sprawdzenia czy wszyscy siedzą i są podpięci jak należy. Zmiana programu nauczania odbywać się będzie błyskawicznie – w centralnym serwerze MEN wykasuje się treści niepożądane zastępując je tymi „słusznymi”.
Chciałam poczytać jakieś komentarze, ale niestety, płynna z rzeczywistością oraz podobni zamulają dyskusję. Nie moglibyście tak między sobą, prywatnie, na własnym blogu?
@Alicja-Irena
Przy istniejących planach lekcji, z dodatkową liczbą godzin wyrównawczych + indywidualne zajęcia pozalekcyjne, uczniowie domagający się kółek zainteresowań?
Oczywiście bez wynagrodzeń dla nauczycieli za dodatkowe obowiązki.
Z dokładnością do wyjątków przypuszczam, że wątpię, jak mawiali Anglicy, więc co tu komentować?