Pocałuj flagę z języczkiem
Prasa alarmuje, że rodzice i nauczyciele nie przygotowują młodzieży do uprawiania seksu. Nastolatkom grożą więc choroby przenoszone drogą płciową, niechciane ciąże itd. Dzisiaj sporo takiego materiału przyniosła „Gazeta Wyborcza” (zob. materiał), ale wcześniej też o tym pisano. Efekt jest taki, że szkoły są i będą kontrolowane, jak realizowany jest w nich program przygotowania do życia w rodzinie. W moim liceum taka kontrola odbędzie się w tym semestrze. Dyrekcja pojawi się na lekcjach wychowawczych i oceni, czy nauczyciele robią, co należy. Aby nie zostać upomnianym przez szefa, zdecydowałem się dziś wyjaśnić młodzieży, kiedy należy przerwać dziewictwo. Wprawdzie mam na ten temat tyle do powiedzenia, co prosię o konstelacjach gwiezdnych, jednak udałem, że wiem o tych sprawach wszystko. Skorzystałem z rady, jakiej udzieliła mi przed laty pani metodyk. Zachęcając mnie do przeprowadzenia pierwszej w życiu lekcji, powiedziała: „Nawet jak pan wie niewiele, to i tak jest to więcej, niż wiedzą uczniowie. A zatem do roboty udawać mistrza”.
Tak oto od wielu lat udaję mistrza. W tym roku specjalizuję się w seksuologii, kilka lat temu występowałem jako ekspert od patriotyzmu, wcześniej byłem znawcą w zakresie przekształcania młodych Polaków w tolerancyjnych obywateli Unii Europejskiej, a jeszcze wcześniej z sukcesem propagowałem chrześcijańskie wartości. Gdybym był starszy, pewnie mógłbym się pochwalić sukcesami w zakresie wychowywania uczniów w duchu umiłowania pokoju i przyjaźni między narodami socjalistycznymi, niestety, zacząłem pracę w szkole w roku 1994. Wszystkie kontrole wewnętrzne i zewnętrzne potwierdziły moje wyjątkowe zdolności, podobnie zresztą jak innych wychowawców. Ufam, że najbliższa kontrola także oceni, że właściwie wdrażam młodzież do bezpiecznego uprawiania seksu. Udaje mi się to, mimo że szkoła nie zapewnia mi żadnych pomocy. Jak się dowiedziałem, Organ Prowadzący przyznał mojemu liceum taką kwotę na pomoce edukacyjne, że wystarczyłoby tylko na sztucznego penisa i jedną prezerwatywę. Włożyliśmy więc te pieniądze na wysoki procent do banku, aby za rok można było kupić dwie prezerwatywy. Najpierw nauczyciel zademonstruje, jak się zakłada prezerwatywę, a potem uczeń powtórzy. Ćwiczenie zostanie przeprowadzone w auli, aby cała szkoła mogła to zobaczyć.
Przygotowuję młodzież do życia w rodzinie, gdyż taki jest tegoroczny cel wychowawczy. Cele zmieniają się jak w kalejdoskopie, więc czasem mi się myli. Ostatnio złapałem się na tym, że zacząłem mówić o pocałunkach, a potem jakimś cudem przeszedłem do godła, flagi i chrześcijańskich wartości. Mam nadzieję, że niczego nie pokręciłem i uczniowie właściwie wypełnią ankietę dyrekcji. W każdym razie co będzie, to będzie, wszystko w rękach Boga i plemników.
Komentarze
Lekcje wdżwr powinny być oddzielnie dla chłopców i oddzielnie dla dziewcząt w ilości innej niż zalecana. W podstawówce jest to 19 godz. w semestrze w kl. V i 19 w semestrze w kl. VI ogólnie dla n-la, w tym 9 wspólnych i po 5 z podziałem na grupy chłopcy/dziewczynki. Wystarczyłyby 2-3 zajęcia wspólne, reszta z podziałem. (Wziąwszy pod uwagę różnice w tempie dojrzewania i stopień rzeczywistego naturalnego zainteresowania „tymi sprawami”).
Ale kto o to pyta nauczycieli prowadzących wdżwr?
I za rok, dwa będziemy, na podstawie dokumentacji,mieli najlepiej wyedukowaną seksualnie młodzież w Europie…;-)
Szanowny Panie Profesorze,
chciałbym i ja swoim języczkiem komentatorskim dotknąć Pana u wagi wpisowe i podziękować za wyjaśnienie:
a/ na czym polega wielokrotnie tu wznoszona renoma Placówki:
„Wszystkie kontrole wewnętrzne i zewnętrzne potwierdziły moje wyjątkowe zdolności, podobnie zresztą jak innych wychowawców.” To zamyka temat.
b/ skąd biorą się te sukcesy na polu nauczania polaka, którego to przedmiotu wśród licznych swoich aktywności nie ujął Pan we wpisie „z języczkiem”:
„Udaje mi się to, mimo że szkoła nie zapewnia mi żadnych pomocy. ”
Co prawda, Pan to odnosi do nauczania seksu in spe, ale to dziwna sprzeczność trybu przypuszczającego (seks) i dokonanego (sukces).
Ja jestem przekonany, że tak blog jak i Pańska literatura własnym sumptem przygotowana (jestem jej wielbicielem!) to po prostu pomoce naukowe, pozwalające wykonywać zawód bez jakiegokolwiek wsparcia Organu finansującego niezbędne akcesoria.
Bo przecież – nie ma pieniędzy na pomoce – nie ma nauczania, jak to Pan wywodzi w tekście.
Jakoś mi się to adekwatnie kojarzy z dość wyuczonymi (zapewne) zachowaniami obyczajowymi tak popularnymi wśród zawodowych, terenowych edukatorek…biorących dotąd na swe, hm…barki ciężary edukacji seksualnej.
A tak swoją drogą – jak wycenia Pan potrzeby finansowe wspierające jedną lekcję na zaplanowany przez Pana temat periodyki przerywania dziewictwa? 😉
Nadal pod katedrą są możliwości stypendialne, może przydałby się konkurs ofert na blogu? 🙂
Z podziwem dla odświeżającego Pana wpisy entuzjazmu i fascynacji nowymi zadaniami zawodowymi, spod zwiotczałej motywacyjnie katedry zasyłam…:)
Polecam fragment ukazujący lekcję wychowania seksualnego z filmu „Sens życia wg Monty Pythona” Zawsze mi się podobał angielski model edukacji 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=cUjoE6-l8zc
Już wiem co z Eltoro jest nie tak. To typowy dewaluator, a my dajemy się na jego zaczepki nabierać. O dewaluatorach można przeczytać w styczniowych „Charakterach” na stronie 28 w artykule „Wielcy w umniejszaniu”. Niestety nie mogę znaleźć w internecie wersji elektronicznej, aby podać link. A szkoda, bo opisane tam mechanizmy idealnie się komponują z argumentacją stosowaną przez Eltoro w polemikach z innymi użytkownikami blogu.
Pomyliłem się – artykuł jest w lutowych „Charakterach”.
@kwant- Eltoro jest typowym Polaczkiem- ma jedynie słuszną rację, i jedynie słuszną zna drogę. Obcy mu jest „złoty środek”, kompromis i prawdziwa chęć uzyskania konsensusu. A takie cech w zbiorowości muszą brać górę, jeżeli chce się cokolwiek zrobić. Niestety, takie cech u Polaków to niezmierna rzadkość. Dlatego ja nie wierzę, że Polska stanie się pełnoprawnym krajem kręgu kultury zachodniej, bo mentalnie bliżej do Buga, niż do Odry. Widać to od szczytów władz, po maluczkich, w każdej najmniejszej kwestii potrafimy się skutecznie podzielić. Żeby to dobrze zobaczyć, trzeba pomieszkać trochę w normalnym kraju. Tak, Eltoro, podkreślasz, że od 20 lat nie ma komuny, ależ ona ciągle jest! I ma się dobrze, okrągły stoliczek i gruba kreska są tego gwarantem 🙂
@Eltoro- może się źle wyraziłem- podkreślasz że mentalnie jest komuna, ale jest wolny rynek. To też nie jest tak. Wolnego rynku też nie ma, to rynek „koncesyjno-etetystyczny”. Dopóki lokalny kacyk decyduje, że jego kumpel może prowadzić taką działalność, a ja już nie, to nie jest żaden wolny rynek. Jeżeli dyrektorem szkoły zostaje koleżka burmistrza, albo jego żona, a nauczyciel z trzema kierunkami i dwoma językami obcymi odchodzi z kwitkiem to też nie jest wolny rynek. I jak dyrektor przyjmuje synka do pracy, który właśnie zaczął studia, a odrzuca kilkanaście podań wykształconych już pedagogów, to tez nie jest wolny rynek. I to trzeba zmieniać, bo to patologie. Twoja odpowiedź jest jednak zawsze na poziomie pyskówek z forum wp.pl- jak się nie podoba to droga wolna, jest wolny rynek. Wybacz, ale to nie jest konstruktywne. Trzeba by dużo zmienić, a oświata to tylko cząstka tego bajzlu nad Wisełką. Pozdrawiam 🙂
Daliście się zdominować Eltero. Każdy ma prawo do własnego zdania. On – też. Niech je ma, jego zdrowie.
Rozśmieszył mnie obecny wpis Gospodarza. Refleksja przyszła później.
Najważniejsze w pracy nauczyciela są umiejętności, które nie są związane z przekazywaniem wiedzy przedmiotowej. Kilka przykładów:
– poprowadzi pan drużynę harcerską (1 miesiąc mojej pracy)
– przeprowadzi pan apel z okazji … , ma być dobrze bo będą goście
– proszę policzyć budżet projektu
– proszę zmienić gazetkę na korytarzu itp
Nie zliczę już różnorakich tematów na lekcjach wychowawczych, zabawę w policję bo coś się zagubiło, pedagogizację rodziców, można jeszcze wymieniać ale … właściwie po co.
Do tego nie przygotowują żadne studia. Władza coś sobie wymyśla a my realizujemy.
Kiedyś na określenie Koła Gospodyń Wiejskich był wierszyk – zagadka:
Jest okrągłe, tańczy, śpiewa, recytuje, daje dupy i haftuje.
Z braku w/w kółek wrobiono w to większość nauczycieli.
A moze Eltoro to stara panna nauczycielka i dlatego tak atawistycznie sie przemadrza?
Aby uczyć „bardzo potrzebnych” rzeczy jak np równanie prostej, w którym roku narodził się Kserkses trzeba mieć dyplom. O życiu, rodzinie, prokreacji może (tzn musi) uczyć każdy.
PS
Wymyślą znowu studia podyplomowe za które sami będziemy musieli płacić
Eltoro! Niestety muszę zburzyć Twoje dobre samopoczucie. Może ty i piszesz czasami z sensem, ale generalnie jesteś napastliwy, i bardzo w sobie zdufany. A takim zdarzają się nierzadko kompromitujące wpadki – Tobie też. Oto przykład (oceń sam ,czy to drobnostka, że pouczający innych nie zna podstawowych zasad ortografii) – rzeczownik będący nazwą własną piszemy zawsze wielką literą, a więc poprawny zapis winien wyglądać następująco -Polak, a nie jak Ty chcesz – „polak” („skąd biorą się te sukcesy na polu nauczania polaka, którego to przedmiotu wśród licznych swoich aktywności nie ujął Pan we wpisie ?z języczkiem?).
A może ortografię znasz, tylko czytanie własnych tekstów uważasz za stratę czasu, po co więc autokorekta… ;))
@ mili krzyżowcy,
co Was opętało z tym Eltoro – czy ktoś jest w stanie skupić się na sprawie, jaką poruszam a nie na personaliach?
Jakie to ma znaczenie kim jest Eltoro?
Żadnego.
Tak jak Wasze fachowe psychoanalizy – polecam rozdział o prymacie konstruktów personalno-emocjonalnych nad racjonalno-faktograficznymi w ontogenezie kory starej u primates.
Najlepiej, aby nie przekręcić wniosków, czytajcie to sobie z lustrem przed oczami 🙂
@ pez się zreflektował w drugim podejściu i @ stary (z poważaniem) też mądry komentarz wystawił.
z peziem się nie zgadzam, o tyle, o ile i on i wielu żyje w oderwaniu od prawdziwego świata – znają tylko gumno prowincjonalnych kacyków i pracodawców z hurtowni. Nie jest to niczym złym, ale ja znam też takich co się z tego wyrwać chcieli i wyrwali do wolnego rynku. Też nie wierzą, że mogli tyle czasu kapcanieć na gumnie.
Innymi słowy – jak mój wujek za komuny: nie wierzył, że w samochodzie może być klimatyzacja, bo by się w jego maluchu nie zmieściła (a to szafa, jak lodówka przecież).
a Pan @ Stary ma świętą rację. Myjąc, sprzątając i tańcząc hopaka, nie zarabia się na wyższą stawkę, ale na zastąpienie tańszym i młodszym pracownikiem. Prawda prosta i ludzka, a tak trudno nauczycielom zrozumieć, dlaczego tyle właśnie a nie więcej im się płaci…swoją drogą, założę się , że jestem od starego starszy…hihi.
Pozdrawiam!
Oraz wszystkich innych miłych terapeutów (obyś cudze dzieci leczył!).
PS matma pisze się matma, mistrzu, tak jak polak – polak. Co Ty na to?
mm51,
polak, matma- tak w gwarze uczniowskiej od lat nazwy przedmiotów szkolnych funkcjonują, więc Eltoro, nie popełnił błędu
kwant 😉
może i dewaluator, choć mnie się wydaje, że raczej bez d. Eltoro ma ambicje ewaluatora tego forum.
Tfu! koszmarnie mi się EWALUACJA kojarzy. Całą cholerną, psunabudową papierologię tak nazywają NADZORCY. Jednym z jej sztandarowych elementów są w mej szkole (wspomniane przez Gospodarza) ankiety. Pedagog, latająca z tymi ankietami, bez skrupułów poucza uczniów, jak mają je wypełnić. I bynajmniej nie chodzi o przypomnienie, że anonimowo. Szkoła w ankietach wypada bardzo dobrze -jak referuje na posiedzeniach pedagog- jest bezpieczna, nauczyciele sympatyczni, zupa w stołówce smaczna. A jeśli uczniowie mają problem, to do kogo się zgłaszają?- Do pani pedagog.
Też bym chciała tak się zewaluować! Niestety, moja ewaluacja to uzupełnianie dziesiątek tabelek z wynikami sprawdzianów, wypracowań i dyktand, które to tabelki w koszulkach, a koszulki w okładkach, tuczą spoczywający w gabinecie dyrekcji WIELKI SEGREGATOR pt. EWALUACJA. A ten segregator udowodni urzędnikom kontrolującym szkołę, że szkoła robi EWALUACJĘ. Bo szkoła bez EWALUACJI, choćby szczyciła się olimpijczykami, znakomitymi wynikami zewnętrznych sprawdzianów, jest do bani. Tako rzecze dyrekcja wyszkolona na szkoleniach dla dyrekcji. Takie pomysły wyewoluowały z ministerialnych głów.
Czy temat d-EWALUACJI był poruszany na tym blogu? Chyba mi umknął. A nie mogę się pogodzić z marnowaniem czasu i wyzyskiem sił na coś, co nie służy niczemu.
@Eltoro- ale mi się wcale nie pali do wolnego rynku, liznąłem już wolnego rynku, dzięki temu mogę sobie spokojnie pracować w szkole. Wolę być, bo już mam 🙂 Wakacje, ferie- bezcenne 😉 A czy to takie dziwne, że chciałbym pracować w normalnych warunkach, porównywalnie z moimi czeskimi, czy węgierskimi kolegami? Bo do Niemców, czy Angoli się nie zamierzam porównywać, jednak to inna półka. Pozdrawiam!
Inna półka, miałem na myśli możliwości finansowe w oświacie, u nas dobrych nauczycieli nie brakuje, gdyby tylko ich ktoś chciał docenić 😉
@ pez, rybko!
– dobroć nauczycieli jest tego rodzaju, że nie pozwala zrozumieć prostej prawdy rynkowej: nikt cię nie (d)oceni wyżej, niż Ty sam siebie poniżasz. A to jest warunek profesjonalizmu, mieć cochones i odwagę się cenić – albo stać w kolejce po zasiłek (choćby typu etat w szkole publ.).
– nie mam wątpliwości co do motywacji wielu nauczycieli (większości?) do tkwienia i konserwowania systemu: może mało płacą, ale nic nie wymagają, praca pozwala się wyżyć (na słabszych), no i trochę więcej wolnego, niż przy taśmie 😉
– nikomu nie musi ‚palić się do wolnego rynku’; problem w tym, że zbyt wielu zarabia na paleniu wolnego rynku – innym.
– ciekawe, w jakiej hurtowni dorabiasz(łeś) w ferie? Nie gniewaj się, ale ten zapach pozostaje…rybko! 🙂 🙂
Naprawdę z sympatią pozdrawiam, za sarkastyczno-złośliwy ton polemiczny przepraszam, ale nie mam siły powtarzać każdemu i z osobna rzeczy, które są esencją bytu w świecie normalsów. HiHi 🙂
@Eltoro, co z Ciebie za Eltoro? Pisze się „cojones” Ciągle silisz się na języki obce, więc albo używaj poprawnie, albo nie rób z siebie… przez sympatię nie dokończę 🙂
Tak sztampowo mnie oceniłeś, trochę mnie zawiodłeś. Nigdy nie dorabiałem w ferie. Za 1200 miesięcznie to nie wyszedł bym z domu. Może trudno Ci zrozumieć moje intencje, ale cóż, niewielu jest ludzi, którzy mnie rozumieją, i nadają na podobnych falach. Co do cojones, to nie narzekam, dzięki temu życie miałem ciekawe jak do tej pory, a Tobie się wydaje że znam tylko lokalnych kacyków i właścicieli hurtowni, i dorobiłem sobie tożsamość, bo w Internecie możesz być kim chcesz 🙂 O to samo mogę posadzić Ciebie. „Normalsi”- to w Twoim pojęciu „sztampowi” ???
@Eltoro pisze: ” nikomu nie musi ?palić się do wolnego rynku?; problem w tym, że zbyt wielu zarabia na paleniu wolnego rynku – innym”
Właśnie!!! I tu się zgadzamy w 100% Pozostaje kwestia- kto go psuje. Obserwując nasza rzeczywistość, a mam porównanie z cywilizowanym światem na zachód od Odry, psuje go prawo, i ci, którzy je stanowią, ryba psuje się od głowy, jakkolwiek by to w moich ustach zabrzmiało ;). A mam wrażenie, że wg Ciebie psują go szeregowi obywatele. Choć to też racja, taka władza, jaka sobie wybieramy, a naród nasz do najmądrzejszych nie należy. I widzisz, znów się zgadzamy!
Generalnie miałem kiedyś pomysł, jak uzdrowić sytuację w oświacie, zaczerpnięty z jednego z zachodnich państw w jakim miałem okazję mieszkać. Ale klapa- w dyskusji zjedli mnie nauczyciele za te herezje, władza tez by na to nie poszła, bo polska władza lubi mieć w zanadrzu stołki do obsadzenia swoimi. Tak więc, jest jak jest, potrzeba świadomości i woli politycznej, a na to bym nie liczył w Polsce. Pozdrawiam!
@ pez,
jak widać, mamy trochę wspólnych wniosków i doświadczeń
Ja również te wnioski wdrożyłem (zwoniłem się pod katedrę – od won!, dla jasności) i nie mam złudzeń, co do istoty naszego społeczeństwa.
Trochę wspólnych, ale nie wszystkie – uważam, że warto jednak społecznie rozmawiać (ale nie z każdym komu do tego pośpieszalsko). Dlatego tu się zasiedziałem, u Gospodarza.
Wkrótce skończy się kasa z UE i nadejdzie rewolucja, a ja nie chcę, aby wieszano wtedy każdego na „G” – za ziobro 😉
Co nas różni – to zrozumienie języków.
Jak odkryjesz, co to są cojones of cochon, zrozumiesz, czego niektórym brakuje w edukacji i poniżej tej strefy…
🙂 🙂
Pozdrawiam.
@Eltoro, Ty to zawsze starasz się wybrnąć, zręcznie, i owszem; i obcy Ci jest konsensus. Lubisz mieć rację, jedynie słuszną rację 🙂
Rozumiem, więcej niż Ci się wydaje, rozumiem również to, że pewnych rzeczy na Wisłą zmienić się nie da, o czym świadczy dobitnie nasza historia.
A rewolucja by się przydała, oj przydała. Tylko skończy się jak wszystko w polskim wydaniu. Zawsze można pocieszyć się, że nie mieszkamy na Białorusi, albo w Somalii 😉
@ pez,
Konsensus to chyba to, o czym piszę – pewne poglądy i doświadczenia są nam wspólne.
A pewne języki – nie 🙂
Nie widzę jednak powodu aby ciekawa dyskusja zmierzała z natury do konsensusu, ona zmierza do odkryć, zmian i przewartościowań.
Inaczej – łatwiej i mnie i tobie osiągnąć konsensus bez udziału jakiejkolwiek innej strony – i to konsensus pełny!
Hihi.