Co piąty nowy poseł to nauczyciel

Zawsze w Sejmie było dużo nauczycieli. Nigdy to jednak nie pomagało oświacie, raczej szkodziło. Teraz też nie wiadomo, czy nauczyciele mają się cieszyć, że tak dużo ich kolegów i koleżanek po fachu dostało się do Sejmu.

„Głos Nauczycielski” podaje, że wśród nowych posłów aż co piąty ma za sobą epizod nauczycielski (szczegóły tutaj). Niektórzy idą do Sejmu nieomal prosto spod tablicy, jak słynny wieloprzedmiotowiec z Łodzi, pan Marcin Józefaciuk (anglista, polonista, fizyk, informatyk, wuefista w jednej osobie). Tacy ludzie doskonale znają problemy szkoły, teraz mogliby pomóc je rozwiązać.

Bardzo rzadko jednak chcą. Zwykle bowiem posłowie – byli nauczyciele odcinają się od swojego środowiska. Szybko zapominają, skąd przybyli. Źle wspominają czasy, kiedy pracowali w szkole. Oświata nie może więc na nich liczyć.

Czy świeżo wybrani posłowie również szybko zapomną o środowisku, z którego wyszli, przekonamy się niebawem. Na razie Donald Tusk przypomniał, że z wyuczonego zawodu jest nauczycielem historii. Prowadził więc lekcje w ramach praktyk studenckich. Gdyby brać pod uwagę również wykształcenie, a nie tylko faktycznie wykonywany zawód, nauczycielem mógłby się okazać nawet co drugi poseł. Ciekawe, co ludziom pracującym w szkole z tego przyjdzie?