Te same prawa dla uczniów i nauczycieli

Uczniowie chcą mieć prawo nie zmieniać butów (nauczyciele nie zmieniają), spóźniać się na lekcje bez konsekwencji (nauczyciele tak robią), korzystać z telefonów, gdy mają taką potrzebę (nauczyciele się nie ograniczają). 

Chcą też siedzieć w miękkich fotelach, a nie na twardych krzesłach. Żądania młodzieży publikuje dzisiejsza Gazeta Wyborcza (w łódzkim dodatku – zob. tutaj). Uczniowie domagają się równych praw. 

Obawiam się, że to nie koniec. Uczniowie chcą mieć prawo oceniać nauczycieli (brać do odpowiedzi, robić niezapowiedziane kartkówki, zapowiedziane sprawdziany, no i zadawać dużo pracy do domu). Chcą mieć prawo krytykować nauczycieli, czepiać się, wygłaszać przykre uwagi, a czasem nawet krzyczeć. Złościć się bez powodu. Wyrażać emocje i nie pytać nikogo o pozwolenie.

Chcą też mieć prawo mówić: „mnie to nie dotyczy” albo „ja mam takie zasady” – i wszyscy muszą to zaakceptować. Wychodzić na papierosa. Korzystać z toalet dla nauczycieli.

Opowiadać dowcipy na lekcjach. Mówić o rzeczach, które nie mają nic wspólnego z tematem. Pić kawę i innym nie pozwalać. Uczniowie chcą funkcjonować w szkole na takich samych warunkach, na jakich działają nauczyciele.

Czeka nas pedagogiczna rewolucja.