Nauczyciele nie chcą dodatku motywacyjnego?

Pracownicy obsługi i administracji mają zagwarantowany dodatek motywacyjny (10 proc.), natomiast nauczyciele muszą udowodnić, że na niego zasługują. Trzeba napisać tzw. „samochwałkę” i przekonać szefa, że dodatek – 200-300 zł brutto – należy się właśnie mnie. Nauczyciele uważają to za poniżające.

Woźna nie opisuje swoich działań w szkole, to na dyrektorze spoczywa obowiązek określenia jakości jej pracy. Jeśli nie wywiązywałaby się z obowiązków, można jej dodatek odebrać (ukarać naganą). Zakłada się jednak, że pracuje solidnie, dlatego premia się należy. Szef musi udowodnić, iż jest źle.

Inaczej traktuje się pracę nauczycieli. Zakłada się, że każdy pracuje źle, dlatego dodatek mu się nie należy. Premia nie jest nikomu przyznawana, dopóki nie przekona szefa, iż na nią zasługuje. Nauczyciele muszą udowodnić, iż nie zbijali bąków, lecz zasłużyli na ten dodatek.

Dwa razy w roku pisze się ową samochwałkę (po pierwszym semestrze i na koniec roku szkolnego). Ponieważ zajmuje to dużo czasu, niektórzy nauczyciele podpisują pustą kartkę i oddają dyrekcji. Mnie się zdarzyło w każdej rubryce wpisać to samo: „robię swoje”. Czy należy się za to premia?