Nauczyciele chcą się podzielić wg pomysłu Czarnka i zarabiać więcej

Pomysł Przemysława Czarnka, aby zarobki nauczycieli uzależnić od nauczanego przedmiotu, spotkał się z wielkim odzewem. A moja krytyka tego pomysłu z oburzeniem. Koledzy i koleżanki, którzy uczą przedmiotów maturalnych, chcą zarabiać więcej niż wskazani przez ministra wuefiści.

Obecnie nauczyciele są podzieleni na:

– profesor oświaty (tytuł honorowy);

– dyplomowany (najwyższy stopień awansu);

– mianowany (średni stopień);

– początkujący (najniższy).

Prowadzi to do sytuacji, że dyplomowany katecheta zarabia więcej od mianowanego nauczyciela matematyki. Także więcej zarobi mianowany wuefista od początkującego polonisty. 

Nauczycielom nie podoba się ten system, dlatego gotowi są przyjąć propozycję Czarnka. Wstępnie ich propozycja wygląda tak:

– nauczyciele obowiązkowych przedmiotów egzaminacyjnych (pensja podstawowa X 1,5);

– nauczyciele dodatkowych przedmiotów maturalnych (pensja podstawowa X 1,2-1,3);

– nauczyciele przedmiotów, z których nie zdaje się egzaminów (pensja podstawowa).

Mniej entuzjazmu wzbudził pomysł Czarnka, aby obniżać nauczycielom wynagrodzenia, gdy uczą mało dzieci, np. w klasach 5-osobowych. Tak samo kontrowersyjna wydaje się propozycja, aby osobom pracującym w dużych miastach płacić więcej niż tym, którzy pracują w niewielkich miejscowościach. Należałoby raczej powiązać wynagrodzenia z wymaganiami i osiągnięciami, lecz ustalenie tego jest niezwykle trudne.

Problem w tym, czy można ufać PiS, że dokona tej rewolucji w systemie płac dla dobra dzieci (to najważniejsze) oraz dla dobra nauczycieli (też ważne). Jeśli ufacie, Koleżanki i Koledzy, Czarnkowi, popierajcie jego pomysł.

PS A co na pisowski program opozycja? Ma własny pomysł, jak powinno się płacić nauczycielom?