Matura wtedy, kiedy się chce

Rodzice odkrywają z przerażeniem, że dziecko, zamiast uczyć się do matury, bardzo przeżywa swoją osiemnastkę. Cały rok imprezuje. Widowiskowe wejście w dorosłość wydaje się nastolatkowi znacznie ważniejsze od przygotowywania się do egzaminów. Matura – wreszcie zaczynamy to dostrzegać – przypada na najgorszy wiek z możliwych.

Gdy do szkoły szło się w wieku siedmiu lat, osiemnastka wypadała w przedostatniej klasie liceum. Huczne imprezy nowych dorosłych odbywały się więc na rok przed maturą, potem wszyscy brali się do nauki. Gdy edukację zaczyna się jako sześciolatek, osiemnastka wypada w klasie maturalnej. Zamiast się uczyć do egzaminów, ludzie imprezują. Matura schodzi na dalszy plan.

Nic się nie da zrobić. Nie można dziecku powiedzieć, aby przełożyło swoją osiemnastkę. Albo żeby nie chodziło na osiemnastki koleżanek i kolegów z klasy. Nie da się. Prędzej nastolatek przełoży swoją maturę. Albo rozłoży ją na klika lat. Będzie, co ma być. Jak szczęście nie dopisze teraz, trzeba będzie poprawiać wyniki w kolejnych latach. Dla młodych to żaden problem, tylko starzy nie mogą tego pojąć.