Nauczyciele, nie kserujcie wszystkiego!
Uczniowie buntują się przeciwko kserowaniu. Jedni z powodu coraz wyższych kosztów, a inni z szacunku dla planety. Czy naprawdę nauczyciele muszą marnować tyle papieru?
Szkoły pobierają od uczniów pieniądze na ksero. Rok temu było to 10 zł, a w tym – w zależności od szkoły – od 20 do nawet 100 zł na rok. To już przesada.
Uczniowie żądają, aby nauczyciele zrezygnowali z papieru na zajęciach. Pracować można przecież na narzędziach niepapierowych. Każdy uczeń ma smartfon, należy z tego korzystać.
W tym roku uczniów czeka kilka próbnych egzaminów maturalnych. Arkusz nowej matury to gruba książeczka (35 prac nie mogłem zmieścić do torby, w końcu wepchnąłem na siłę).
Kserowanie tego wszystkiego budzi wśród młodzieży opór. Tony papieru wyrzucone w błoto. Czy naprawdę musimy kompletnie zniszczyć planetę, aby zrozumieć, że można było żyć inaczej?
Przykładowy arkusz próbnej matury tutaj.
Komentarze
Autor: „Czy naprawdę nauczyciele muszą marnować tyle papieru”?
Więcej „marnuje się” na druk książek i handel internetowy ― w tym przypadku tekturę do pakowania. Skup makulatury już nie istnieje, fabryki papieru bronią się przed odpadkami tektury, jak na ich potrzeby jest jej zbyt dużo. Wraz z internetowym importem sprawdzamy ze świata gigantyczne ilości tektury produkowanej w Azji. Cokolwiek kupimy, choćby t-shirt z wizerunkiem Che Guevary, obowiązkowo będzie opakowane w wiele warstw tektury.
„Uczniowie żądają, aby nauczyciele zrezygnowali z papieru na zajęciach”.
Byłbym zdziwiony gdyby uczniowie żądali więcej zadrukowanego papieru do czytania. Tak było zawsze, przeciętny uczeń jeśli czegoś może nie zrobić to najchętniej nie zrobi. Nie należy ufać uczniom, a i oni sami sobie też nie powinni, bo jak dorosną i nabiorą rozumu będą żałować, że czas w szkole mogli dużo lepiej wykorzystać.
@Mauro Rossi
W tym temacie jestem podobnego zdania.
Kilka albo i kilkanaście lat temu gdy głośna była sprawa nadmiaru śmieci, ich segregacji i utylizacji głosiłem pogląd, że najprostszym rozwiązaniem jest OGRANICZENIE PRODUKCJI ŚMIECI !
Tak „na oko” 90% śmieci to właśnie opakowania.
Właśnie przyszła paczka z ciuszkami dla rocznej dziewczynki. Wystarczyłby na to kartonik o pojemności 3-4, no może i nawet 5 l a ten miał 24 l czyli 5-6 razy większy niż to było konieczne. Te 80% wolnej przestrzeni wypełnione było oczywiście pogniecionym papierem pakunkowym. I tak z większością przesyłek a jest tego tygodniowo 10 – 20 takich przesyłek.
W temacie oświaty.
Gdy ja uczęszczałem do szkół to podręczniki były „wielokrotnego użytku” – korzystało z nich kilka kolejnych roczników. Nie wiem, jak jest dzisiaj ale jeszcze niedawno było to niemożliwe. Zaczęło się od sprywatyzowania wydawnictw szkolnych i wprowadzenia ochrony praw autorskich.
Autor podręcznika dostawał honorarium za wydany podręcznik a za jego wznowienie tylko 40% tej kwoty. Ale jak to było „wznowienie ze zmianami” to już należało pełne honorarium więc w każdym kolejnym wydaniu były te zmiany tak, że nauczycielowi trudno było prowadzić lekcje z uczniami mającymi ten sam podręcznik lecz różne jego wydania.
Zatem skoncentrować się na przyczynach a nie skutkach.
Nie należy ufać uczniom, a i oni sami sobie też nie powinni, – to kwintesencja maupiego rozumu.
Najlepiej będzie zaufać maupom, nauczyciele!
Zwłaszcza gdy maupy powielają brednie Andronich.
Ile stron liczy ostatni “raport”, który wysmażył? 700 stron z okładem? I to na pewno nie jest papier do pakowania z recyklingu.
Orban zwalnia z pracy nauczycieli za protesty.
Co najmniej 10 tysięcy osób zablokowało zabytkowy most Małgorzaty w Budapeszcie, a później przeszło przed budynek parlamentu. W ten sposób Węgrzy solidaryzują się z nauczycielami zwolnionymi z pracy za udział w tłumionych przez reżim Orbána protestach. Na ulice wyszli nie tylko nauczyciele, ale także uczniowie i ich rodzice.
https://natemat.pl/441316,protest-tysiecy-wegrow-w-budapeszcie-zablokowano-zabytkowy-most
Czy da się w szkole zainstalować Intranet? W nim byłyby podręczniki, zeszyty, dodatkowe materiały dydaktyczne wprowadzane przez nauczycieli – na stałe lub incydentalnie; narzędzia programistyczne uniemożliwiające lub umożliwiające współpracę na lekcji między posiadaczami tabletów. Tablety np. bez dostępu do ogólnego Internetu – za to z możliwością odręcznego pisma. No, można by powymyślać jeszcze inne sensowne właściwości takiego urządzenia i samego systemu. Czy to byłoby lepiej, czy gorzej – trudno powiedzieć. Na pewno oszczędziłoby mnóstwo papieru. Na razie mamy do czynienia z dodatnią korelacją między zużyciem papieru a stopniem cyfryzacji i nasycenia komputerami i peryferiami do nich. Nawiasem, podobnie jest z drogami – im ich jest więcej i lepsze, tym więcej samochodów i większe korki.
Azefalisto,
to o czym piszesz jest możliwe, potrzebne i w końcu kiedyś tak będzie, że tablet odpowiednio oprogramowany zmieści swobodnie wszystkie podręczniki szkolne.
Problem jest z lobbingiem wydawnictw szkolnych, które straciłoby możliwość zdzierania z rodziców i uczniów horrendalnej kasy jaką na nich zarabiają. Z pomysłem „otabletowania” edukacji występował już wiele lat temu Pawlak ale szybko został spacyfikowany.
jeśli chodzi o korzystanie z tabletu czy laptopa jako zeszytu też nie ma problemu bowiem można je używać albo bezpośrednio albo podłączone do w końcu niedrogich tabletów graficznych. Rewolucja covidowa spowodowała, że wielu korepetytorów, przynajmniej udzielających lekcji z przedmiotów „ścisłych” z powodzeniem korzysta z pomocy narzędzi cyfrowych ale podręczniki są cały czas papierowe, zupełnie niepotrzebnie. Przy podręcznikach na nośniku cyfrowym znacznie zyskałoby środowisko i znacznie obniżyłyby się koszty edukacji jakie ponoszą rodzice czy opiekunowie.