Sprawdzanie matur może wrócić do szkół

Czarnek szykuje nauczycielom liceów i techników prawdziwą niespodziankę. Planuje bowiem wydać rozporządzenie, które nakazywałoby sprawdzać testy maturalne w szkołach. Nauczyciele nie dostawaliby za to dodatkowych pieniędzy. Należałoby to do ich obowiązków, podobnie jak nadzorowanie przebiegu egzaminów pisemnych (grosza przecież za to nie otrzymujemy).

Minister w ten sposób chce rozwiązać problem z coraz mniejszą liczbą nauczycieli gotowych sprawdzać testy maturalne. Obecnie nie opłaca się być egzaminatorem, gdyż w godzinę pracy zarabia się mniej niż połowę tego, ile można dostać za korepetycje. 

Największy problem jest z nauczycielami matematyki, chociaż wykruszają się także specjaliści innych przedmiotów. Gdy chętnych do sprawdzania będzie tak mało, że matura może nie zostać oceniona w zakładanym terminie, Czarnek przeniesie sprawdzanie matur do szkół.

Na razie CKE wysyła upomnienia do nieczynnych egzaminatorów, aby zgłosili się na szkolenie i zadeklarowali gotowość pracy za rok. Ponieważ nie idą za tym informacje o podwyższeniu stawek za sprawdzanie, ludzie się ociągają. CKE grozi utratą uprawnień, ale to nie robi wrażenia. Wynagrodzenia są za małe, a sprawdzanie nowej matury wymaga znacznie więcej pracy, nikt nie ma ochoty się poświęcać.

Przywrócenie obowiązku sprawdzania matur w szkołach nie oznacza, że nauczyciele będą oceniać prace swoich uczniów. Da się to zorganizować tak, aby formalnie nic się nie zmieniło. Nadal będzie to matura oceniana przez zewnętrznych, tj. obcych nauczycieli, ale tym razem obowiązkowo i za darmo. Czarnek nam to zrobi i ani przez chwilę się nie zawaha.