Antymaseczkowcy w natarciu
Na obowiązek noszenia maseczek w szkole niektórzy uczniowie reagują słowami: „Nie może mnie pan/ pani do tego zmuszać”. Sens tego jest taki: „A co mi pan/ pani zrobi, jak nie założę?”.
Co można zrobić uczniowi, który nie zakłada maseczki na terenie szkoły? Tu głosy są podzielone. Nauczyciele starego typu proponują jedynkę z zachowania, a jak nie pomoże, to naganę wychowawcy, potem naganę dyrektora, a na końcu skreślenie z listy uczniów za uporczywe niewykonywanie poleceń nauczycieli. Problem jednak w tym, że statut szkoły nie przewiduje kar za nienoszenie maseczek. Jest nakaz dyrektora, ale część uczniów uważa, że prawo stanowi tylko statut.
Gdyby uczeń został ukarany za niezakrywanie ust i nosa, zapewne by się odwołał, argumentując, iż popełnił czyn obojętny z punktu widzenia prawa szkolnego. To tak, jakby chcieć ukarać ucznia za to, że nieprawidłowo zaparkował samochód pod szkołą albo że nie zapłacił za pozostawienie samochodu w miejscu płatnego parkowania. To nie jest sprawa szkoły, lecz policji. I tak mniej więcej zachowują się antymaseczkowcy: „to nie jest sprawa szkoły, że nie zakładam”.
Dyrektor kazał nauczycielom dopilnować, aby uczniowie poza salą lekcyjną zakrywali usta i nos maseczką. Staliśmy się za to odpowiedzialni. Pracowników szef może ukarać karą regulaminową, np. upomnieniem. Uczniów można tylko prosić, ewentualnie dawać dobry przykład.
Komentarze
Wyrzucac z klasy. I ze szkoly bez prawa powrotu, chyba ze z maseczka. Nie mozna? No to koniec swiata….
U nas nie wpuszczają do szkoły bez maseczki. Nie masz, to nie wchodzisz, panie woźne są bezlitosne. Mają zapas jednorazówek, więc w razie czego wydają zapominalskim i nikt nie może się tłumaczyć, że nie ma, bo zapomniał. Odmowa założenia przy wychodzeniu z sali lekcyjnej skutkuje odprowadzeniem do izolatki i wezwaniem rodziców do odebrania dziecka ze szkoły. Jak nie odbiorą, to do końca lekcji siedzi w izolatce. I następnego dnia znów: do szkoły nie wejdzie, jak nie założy maseczki… No, ale to jest podstawówka, nie liceum.
A gdyby z wizytą duszpasterską do szkoły przybył sam niewierny Duda, to kto zdyscyplinowałby go do noszenia maseczki?
Przykład idzie z góry: od dyrekcji łaska spływa na nauczycieli, a z nich na uczniów i woźne.
Panie Dariuszu to nie jest czyn obojętny z punktu widzenia prawa szkolnego, w każdym statucie są paragrafy i punkciki o stosowaniu i niestosowaniu się do poleceń nauczycieli, zarządzeń dyrekcji, obowiązku dbania o bezpieczeństwo swoje i innych itp., podstaw prawnych macie do woli. No i zawsze matematyk może częściej odpytywać przy tablicy antymaseczkowych humanistów, a Pan tych ścisłych z interpretacji wiersza.
Jeżeli szkoła uważa wymóg noszenia maseczek za ważny, to istotnie należałoby na takiego opornego wezwać policję celem nałożenia mandatu i po sprawie.
Jeżeli zaś szkoła, jak to u nas w Polsce, jest niby za tym, ale nie do końca, to będzie markować działania poprzez wprowadzanie nakazów, których nie potrafi wyegzekwować.
Zatem wszystko w waszych rękach, szacowni nauczyciele, wszystko w waszych rękach.
@Gospodarz
1.Jedynym interpretatorem „prawa” szkolnego są paniusie z kuratorium … 😉
2. Przerost formalizmu nad treścią,typowy dla III RP. Prawo nie jest bytem samym w sobie – ono ma SŁUŻYĆ realizacji określonych celów !!! Jest ponadto zasada wyższej konieczności w prawie. W krajach Azji Wschodniej – czy to Chinach czy na Tajwanie czy Korei Płd. czy Japonii czy Singapurze czy Wietnamie takie zachowania byłyby nieprawdopodobne a jakby ktoś spróbował zostałby PRZYKŁADNIE ukarany… 😉
Za portalem dw.com:
„Maski FFP2 oferują wyjątkowo wysoką ochronę przed infekcją koronawirosem – wynika z badań przeprowadzonych przez Instytut Maxa Plancka.
Jeśli osoba zakażona i zdrowa, nieszczepiona osoba spotkają się w pomieszczeniu zamkniętym w niewielkiej odległości od siebie, ryzyko zakażenia wynosi zaledwie 0,1 procenta, nawet po 20 minutach. Warunek: obie muszą nosić prawidłowo założone maseczki spełniające co najmniej standard FFP2. Jeśli niezarażona osoba jest zaszczepiona, ryzyko zakażenia spada jeszcze bardziej – twierdzą badacze.
Jednak, jak twierdzą naukowcy z Instytutu Maxa Plancka, ważne jest, aby prawidłowo nosić maskę FFP2 lub KN95. Aby zapewnić optymalną ochronę, część nosowa musi mieć kształt „zaokrąglonego W”, tak, aby dociskała boki nosa. W przypadku źle dopasowanych masek FFP2 ryzyko infekcji w tych samych okolicznościach wynosi około czterech procent, pisze zespół kierowany przez dyrektora instytutu Eberharda Bodenschatza w naukowym czasopiśmie amerykańskiej Narodowej Akademii Nauk „Proceedings of the US National Academy of Sciences”. Analiza naukowców pokazuje również, że ciasno dopasowane maski FFP2 zapewniają 75 razy lepszą ochronę w porównaniu z dobrze dopasowanymi maskami chirurgicznymi. Niemniej jednak, nawet maski chirurgiczne przy dobrym dopasowaniu zmniejszają ryzyko infekcji do maksymalnie dziesięciu procent.
Naukowcy obliczyli ryzyko infekcji uwzględniając różne czynniki, takie jak wielkość cząsteczek, fizykę wydechu, różne typy masek i ryzyko wdychania koronawirusa. Badacze podkreślają, że ich konkluzje są bardzo ostrożne. „W życiu codziennym rzeczywiste prawdopodobieństwo zakażenia jest z pewnością dziesięć do stu razy mniejsze” – mówi Bodenschatz. Badacze chcieli jednak oszacować ryzyko tak ostrożnie, jak to tylko możliwe. „Jeśli w tych warunkach nawet największe teoretyczne ryzyko jest niewielkie, to w warunkach rzeczywistych jesteś po całkowicie bezpiecznej stronie” – mówi Bodenschatz.
Inaczej jest w przypadku spotkania dwóch osób, które nie noszą masek. W tej sytuacji, według naukowców, jeśli zdrowa osoba oddycha przez kilka minut w odległości 3 metrów tym samym powietrzem co osoba zakażona, istnieje 90 procent prawdopodobieństwa, że zostanie zakażona. – Nie sądziliśmy, że w odległości kilku metrów można tak szybko absorbować dawkę zakaźną z powietrza wydychanego przez nosiciela wirusa – mówi Bodenschatz. Wyniki pokazały po raz kolejny, że noszenie masek w szkołach, a także „w ogóle jest dobrym pomysłem””.
Często na tym forum pojawia się utyskiwanie, że nauczyciele masowo się zwalniają i przechodzą do innych zawodów – szczególnie w dużych miastach, a już nagminnie w Warszawie.
Jednak linkowany wcześniej Leszek Olpiński, nauczyciel z Poznania, który po 22 latach odchodzi z zawodu, na pytanie OKO.press odpowiada jak poniżej:
„Ilu nauczycieli odeszło w ostatnich latach?
U mnie w szkole nauczycielki i nauczyciele odchodzą przede wszystkim na emeryturę”… 😉
W niedawnym wywiadzie dla „Krytyki Politycznej” Wojciech Orliński stwierdza: „… po prawie 30 latach spędzonych w dziennikarstwie zmieniłem zawód i zostałem nauczycielem”… 😉
Oto krótki fragment wywiadu (głównie o mediach):
„Orliński: … 20 lat temu … sprzedane nakłady [„Gazety Wyborczej” – grzerysz] potrafiły wynosić po 1,5 miliona egzemplarzy – a tak to wyglądało w grudniu 2001….
Sutowski: Dziś redakcja „Wyborczej” powołuje się na swoje 250 tysięcy subskrybentów. Czy to nie jest imponujący wynik?
Orliński: Owszem, to jest dużo, ale w ramach niedawnej wojny na przecieki między redakcją a zarządem dowiedzieliśmy się, że wpływy z tych subskrypcji są jednak zbyt małe, by utrzymać „Wyborczą” w obecnym kształcie. Bo te 29,90 zł miesięcznie za pakiet z serwisami lokalnymi to mało kto z tej ćwierci miliona płaci – ludzie wykupują subskrypcję w różnych promocjach, jakichś Black Fridays i Cyber Mondays, więc średnie realne wpływy są dużo niższe. Gdyby zatem „Wyborcza” miała pójść na swoje i żyć tylko z tych środków, to potrzebne byłoby potężne zwolnienie zbiorowe. A czy wtedy miałaby wystarczająco dużo ciekawych treści, żeby utrzymać te subskrypcje?
Sutowski: Czyli co? Nie da się? Nie możemy mieć w Polsce jakościowego medium masowego, które będzie utrzymywane przez czytelników, a nie będzie zależało od widzimisię korporacji?
Orliński: Ja w tej sprawie zagłosowałem nogami, czyli po prawie 30 latach spędzonych w dziennikarstwie zmieniłem zawód i zostałem nauczycielem. To nie jest łatwa decyzja, do tego trzeba całkowicie stracić nadzieję. Jeśli ktoś ma jeszcze nadzieję i nie jest tak głęboko załamany kondycją mediów jak ja, no to super, niech walczy dalej, ale ja jej po prostu nie mam za grosz.
Sutowski: Ale nie masz nadziei, bo w Polsce „nie możemy mieć ładnych rzeczy”? To niewykonalne, bo nie ma komu czytać ani komu takie pisanie sfinansować?
Orliński: To pytanie mnie chyba przerasta. Nie mam pomysłu, jak coś takiego zorganizować, bo gdybym miał choćby cień pomysłu, tobym go usiłował wprowadzić w życie. Odszedłem z branży, a nie tylko z jednej redakcji do drugiej, bo uważam, że te złe mechanizmy uderzą we wszystkich. Wszędzie albo już jest źle, albo zaraz będzie. Czarno widzę przyszłość mediów w Polsce”.
Skoro to sprawa policji, to i na policję można zgłaszać.
„Gdyby maseczki nic nie dawały, to po co nosiliby je lekarze podczas zabiegów chirurgicznych? ”
W średniowieczu, w trakcie prawdziwych epidemii lekarze nosili nie jakieś tam maseczki, ale solidne maski w kształcie sporej długości dzioba. Zdaje się, że dziób był wypełniony substancją zapachową, która była trochu jak dzisiejsze szczepionki: nie leczyła, ale trochę zmniejszała smród. Niepotrzebnie — juz starożytni wiedzieli, że pecunia non olet.
Często przeglądam informacje w smartfonie zatem muszę polegać na pamięci własnej. Dzisiaj przemknęła mi informacja o wynikach badań brytyjskich naukowców nad szczepionką mRNA, którzy doszli do wniosku, że zwiększa ona 60-krotnie ryzyko nowotworu w komórkach do których się „przyczepi”.
Innym znowu wyszło, że u osób mających kłopoty z układem krążenia kilkakrotnie wzrasta ryzyko powikłań z groźnymi konsekwencjami.
Ci spośród lekarzy, którzy promowali od początku „pandemii” wzmacnianie własnej odporności spotykali się z ostracyzmem części środowisk medycznych i tzw. „ekspertów”
Z początku RDS wit. D3 wynosiła 400 jedn. później wzrosła do 1000 jedn. potem do 2000 jedn. a teraz „staruszkom” zaleca się nawet 4000 jedn.!
Jeszcze kilka m-cy temu u nas za toksyczny uważano poziom D3 powyżej 70 ng/ml.
Teraz jest to powyżej 100 ng/ml choć są kraje, gdzie za POTENCJALNIE toksyczny uważa się poziom powyżej 300 ng/ml.
Są też doniesienia z badań wykazujących, że wystarczy mieć poziom powyżej 30 ng/ml by zapewnić sobie co najwyżej lekki przebieg choroby.
„Ponad 90 proc. Polaków ma niedobory witaminy D, z czym wiąże się wyższe ryzyko m.in. cukrzycy, niektórych nowotworów, depresji – powiedział PAP dr Paweł Płudowski z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie” Było to w w 2014 roku, gdy mało kto w Polsce słyszał o „znachorach” ani tym bardziej o covidzie !
Mimo tego przez 21 m-cy niecałe 10% przechorowało covida a spośród nich zmarł co 43-ci.
Jest alternatywa dla szczepionek ?
Skoro wszystkich mamy identyfikować to może zobowiązać „ekspertów” do noszenia czapek ( zimą ) i T-shirtów ( latem) z logo firmy. która ich sponsoruje ?
„Wyniki pokazały po raz kolejny, że noszenie masek w szkołach, a także „w ogóle jest dobrym pomysłem””.
Chodzi chyba o szkoły dla włamywaczy i innych tanich drani?
Zaś co do dobrych pomysłów, to mam lepsze. Na przykład obowiązkowe nakładanie prezerwatyw w pomieszczeniach publicznych zamkniętych i odbywanie stosunków seksualnych w tychże przy zachowaniu dystansu min. 3 metrów. W końcu, zgony „w związku z HIV” wykosiły jak dotąd ok. 40 mln luda (BTW, paranoja covidova dorzuciłą do statystyk hiv ekstra liczby umrzyków, toz samo z np. sepsą, nowotworami, itp…)!
Albo może wprowadzić obowiązek noszenia, i używania, główeczek (chociażby tylko) w miejscach publicznych i prywatnych? Mogą być zamaskowane, jak ktoś się wstydzi myślenia i boi się, że znajomi będą go wytykac palcami; z bezpiecznej odległości 3 metrów.
Jest ponad 100 badań medycznych randomizowanych nie potwierdzających skuteczności masek w zapobieganiu infekcji wirusowych. Pan się ośmiesza!