Znamy twórców podstawy programowej „historii i teraźniejszości”

Chyba nikt się nie spodziewał, że program nauczania pisowskiego przedmiotu będą pisać niezależni eksperci. Dlatego nie rozumiem rozdzierania szat, jakie zafundowali nam odkrywcy zespołu, któremu minister Czarnek powierzył opracowanie treści programowych nowego przedmiotu dla szkół ponadpodstawowych. To musieli być wierni ludzie PiS, znawcy ruchu oazowego, miłośnicy Radia Maryja i sympatycy ojca Rydzyka. A kogo się spodziewaliście?

Lista nazwisk pisowskich ekspertów i komentarz odkrywców tutaj.

W szkołach mówi się, że przedmiot powinien nazywać się „antylgbt”, bo właśnie o to chodzi ekipie rządzącej, aby wybić uczniom z głowy sympatię do tego, co PiS uznaje za „nienaturalne, zboczone, obce naszemu narodowi, niechrześcijańskie”. Problem w tym, że młodzież myśli inaczej, jest otwarta, tolerancyjna, prounijna. Żeby wpłynąć na postawy nastolatków, rząd potrzebuje specjalnego narzędzia, stworzonego od podstaw nowego przedmiotu. Dlatego wśród ekspertów opracowujących podstawę programową „historii i teraźniejszości” są sami pisowcy. Nie ma nikogo niezależnego, żadnego historyka spoza ferajny, nikogo nawet na doczepkę, a przecież dla przyzwoitości ktoś taki by się przydał. Plotka jest więc prawdziwa: to będzie „antylgbt”.

Współczuję nauczycielom historii. Jak ktoś nie studiował w pisowskiej kuźni kadr, może kompletnie się nie odnaleźć na swoich lekcjach. Nie będzie wiedział, w co ręce włożyć: w ruch oazowy czy w kult bohaterów wyklętych (najnowsza historia), w potępienie wrogów naszego narodu w Parlamencie Europejskim czy w okazanie wdzięczności obrońcom polskiej granicy z Białorusią (teraźniejszość). Nie mogę się doczekać publikacji podstawy programowej, włosy będą miały okazję stanąć dęba.