Syfy na Tadeuszu Mazowieckim

Władze Łodzi nadały obskurnemu skwerowi w centrum miasta imię Tadeusza Mazowieckiego. I na tym zakończyły. Nie kazały uprzątnąć terenu, nawet nie kosi się tutaj trawy. Jest tak obrzydliwie, że dzieciom z pobliskiej szkoły, które tu odpoczywają, Mazowiecki będzie kojarzył się z najgorszym syfem.

Na skwerze im. T. Mazowieckiego byłem dzisiaj z psem. Trawa po kolana, nigdy nie widziała kosiarki. Śmieci tyle, że aż się prosi przynieść swoje odpadki i tu zostawić. Butelka leży przy butelce, widać, że tu się pije i rzuca w trawę. Masa brudu. Przy murku kupa na kupie. Ludzie i psy tu się załatwiają. Od lat nikt tu nie sprzątał. I ten śmietnik ma za patrona Mazowieckiego?

Żeby nie ograniczyć się tylko do narzekania, wypełniłem kosz – jest tylko jeden – butelkami i innymi śmieciami. Sprzątnąłem też kupę po psie. Pies spojrzał na mnie jak na kretyna, bo przecież nikt nie dba o to miejsce od początku świata. Władze nadały temu syfowi imię szlachetnego człowieka, w ogóle nie myśląc, co robią. Jak ja mam uczyć dzieci o Polsce, gdy władza tak szkodzi? Trzeba było nie nadawać temu miejscu żadnej czcigodnej nazwy, byłby syf, ale chociaż bezimienny.