Program Dobrowolnych Odejść z Oświaty

Jak już wrócimy do szkoły, możemy jej nie poznać. Przede wszystkim z powodu zmian personalnych. W Łodzi na przykład od grudnia realizowany jest Program Dobrowolnych Odejść z Oświaty. To całkiem ładna nazwa dla bardzo brzydkiej roboty: wymuszania na pracownikach, aby sami odeszli z pracy.

Dotyczy pracowników niepedagogicznych, czyli administracji i obsługi. Najpierw wzięto się za osoby, który mają prawo do emerytury. Dyrektorzy zostali zobowiązani przez władze miasta do zwolnienia takich pracowników. Potem zabrano się za osoby młodsze. Jeśli same wypowiedzą umowę, dostaną 6 tys. zł ekstra na pożegnanie. Nie jest to kwota powalająca (górników potraktowano o niebo lepiej), ale zawsze coś.

Tym, którzy zostaną, zmniejszono o połowę premię regulaminową (ważny element wynagrodzenia pracowników niepedagogicznych). Przy okazji wzięto się też za dodatki motywacyjne nauczycieli. Teraz żeby otrzymać taki dodatek, trzeba pobić na głowę Korczaka. Tak trzeba się wykazać. Dyrekcja tuż przed świętami oznajmiła, iż w drugim semestrze większość nauczycieli musi się pożegnać z dodatkami motywacyjnymi. C’est la vie!

Kto może, odchodzi. Innym tak spada morale, że ich robota jest guzik warta. Naprawdę jak wrócimy do szkół, to ich nie poznamy. Jednych koleżanek i kolegów nie będzie, a inni będą totalnie odmienieni. Na samą myśl, co się wyprawia w szkołach w czasie naszej nieobecności, włosy stają dęba. A przecież to nie koniec deptania pracowników niepedagogicznych oraz pedagogicznych. Plany cięć mogą być znacznie większe.