Rynek korepetycji padł

Skończyły się dochody z korepetycji. Szczęściarzom spadły, ale większość nauczycieli straciła wszystko. Padły kursy przygotowujące do egzaminów, padły szkoły językowe, gdzie też sporo nauczycieli dorabiało. Została goła pensja. Przykre.

Główna przyczyna to pandemia i związany z nią strach przed kontaktem z ludźmi. Niektórzy korepetytorzy proponowali lekcje online, ale rodzice najczęściej odmawiali. Płacić za nauczanie zdalne? Wielu osobom nie mieściło się to w głowie. No i nie ma potrzeby. Nauczyciele zmniejszyli wymagania, więc korepetycje przestały być konieczne.

Teraz każdy uczeń zda, choćby się nie uczył. Jak nauczyciel postawi komuś niedostateczny na koniec roku, będzie musiał się gęsto tłumaczyć, co zrobił, aby uczniowi pomóc. Tłumaczyć przed kontrolą, którą przyjdzie z kuratorium na wniosek wściekłego rodzica. No więc w tym roku nie będzie jedynek.

Gwóźdź do trumny wbił Przemysław Czarnek, zapowiadając zmniejszenie wymagań na maturze. Skoro nie trzeba się uczyć, aby zdać maturę, po co płacić za korepetycje? Minister zapowiedział też, że nie trzeba będzie zdawać przedmiotu dodatkowego. To kolejny cios w rynek korepetycji.

Nauczyciele są zdenerwowani. Co z kim rozmawiam, to się dziwię. Nerwy, nerwy, nerwy. Po sile zdenerwowania widzę, ile stracili na korepetycjach. Koledzy i koleżanki, wyluzujcie. Pandemia się skończy. Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie wspaniale. Znowu będziemy na tym zarabiać.