Nauka zdalna – co z pracownikami obsługi?

Szkoły ponadpodstawowe w strefach czerwonych przeszły na nauczanie zdalne. Dzieci zostały w domu, nauczyciele także chcą pracować na odległość. Gdy szkoła jest pusta, nie trzeba jej sprzątać. Tylko co zrobić z pracownikami, którzy zostali zatrudnieni do sprzątania, a teraz ich praca jest niepotrzebna?

Wiosną, gdy był lockdown, dyrektorzy wysłali pracowników obsługi na przymusowe urlopy. Gdy urlopy się skończyły, szorowano szkoły jak nigdy przedtem. W czasie czerwcowych matur nie poznałem swojego liceum – tak lśniło czystością. Panie woźne się postarały. Co będzie teraz?

Miasto szuka oszczędności. Nie wiadomo, ile czasu potrwa nauczanie zdalne. Jeśli do świąt, można by sporo zaoszczędzić na ludziach. Trzeba by ich wysłać do domów i płacić za gotowość (60 proc.). Tak myślą władze miasta. Po głowach urzędników chodzą jeszcze gorsze pomysły, czyli żeby ludzi zwolnić.

Jest na to sposób. Trzeba, żeby szkoły były brudne. Brudzą ludzie. Należy po nich sprzątać, odkażać. Jedynymi ludźmi w szkołach ponadpodstawowych (mówimy o strefach czerwonych) mogą być teraz pracownicy, bo dzieci muszą siedzieć w domach. Należałoby więc – dla dobra woźnych – kazać nauczycielom przychodzić do szkoły i z tego miejsca prowadzić lekcje. Ale na to znowu nie chcą zgodzić się nauczyciele. Mają swoje racje.

Praca woźnych wisi na włosku. My będziemy się kłócili, a władza zrobi, co chce. Zwolni czy się ulituje?