Dyrektorzy, jaki macie plan?

Skoro minister edukacji dał dyrektorom sporo władzy, warto z niej skorzystać. I to nie tylko wtedy, gdy trzeba będzie zamknąć szkołę z powodu wykrycia przypadków zarażenia koronawirusem. Należy tak rządzić, aby zapobiegać. Choćby przez stworzenie dobrego planu lekcji.

W liceach już rok temu, z powodu kumulacji dwóch roczników, rozważano rozciągnięcie planu i pracę na dwie zmiany. W końcu jednak tak ściśnięto uczniów, wykorzystując na cele lekcyjne każde pomieszczenie, że praca na dwie zmiany najczęściej nie była potrzebna. Teraz jednak może okazać się konieczna, jeśli w ogóle chcemy pracować stacjonarnie.

Uczniowie są przyzwyczajeni do ścisku, nauczyciele też. Taki mamy kraj, że klasy są przepełnione. Nawet powstała teoria pedagogiczna, że liczba uczniów w zespole nie ma wpływu na wyniki nauczania. Może to prawda, a może nieprawda. Z Covid-19 tak jednak nie pogadasz. Tu właśnie potrzebne są grupy nieliczne. Także w budynku szkolnym nie mogą przebywać tłumy. Dlatego potrzebne jest rozciągnięcie planu na tyle, na ile to tylko możliwe.

Oczywiście, nikomu nie pasuje praca w godzinach wieczornych. Nauczyciele już się buntują, gdy trzeba pracować po 16:00. Są też tacy, którzy chcą kończyć o 14:00. Powodem może być praca w drugiej szkole albo też chęć udzielania korepetycji. Nie wnikam, sam też nieraz prosiłem o korzystne ułożenie planu, bo miałem powody. Teraz jednak sytuacja jest nieco inna. Jeśli dyrektorzy nie będą mieć pomysłu na taki plan lekcji, który zmniejszy ścisk w szkole, nic nie będzie z nauczania stacjonarnego. Szybko przejdziemy na online. I może o to chodzi. Przynajmniej niektórym.