Czekamy na decyzję MEN i nic nie robimy

Dariusz Piontkowski zarzeka się, że po wakacjach uczniowie wrócą do szkół i będą się uczyć stacjonarnie. Mówi tak jednak tylko po to, aby ukryć, iż w oświacie nie ma żadnych przygotowań do nauczania online czy nauczania hybrydowego. Minęła połowa wakacji i nic. MEN wciąż szykuje przepisy – żeby zdążyło do Bożego Narodzenia.

Wydawało się, że wakacje zostaną poświęcone na budowanie strategii nauczania w warunkach pandemii. Nauczyciele zostaną przeszkoleni, szczególnie starszym jest to bardzo potrzebne, skończy się korzystanie z aplikacji od Sasa do lasa, powstanie wspólna platforma edukacyjna, wyciągnie się wnioski z chaosu, jaki zapanował po zamknięciu szkół w marcu, poprawi błędy, usprawni proces, a przede wszystkim odchudzi podstawy programowe. Czy wciąż będziemy udawać, że podstawy są realizowane?

Kiedy na przełomie czerwca i lipca nauczyciele zapytali swoich dyrektorów, co robimy, usłyszeli, że nic. Czekamy na decyzję ministra edukacji. I tak czekamy już miesiąc. Poczekamy i drugi. Potem okaże się, że Dariusz Piontkowski przestał być ministrem, a my 1 września jesteśmy kompletnie nieprzygotowani do nowego roku szkolnego. Jaki on będzie, nie ma znaczenia. Ministerstwo powinno zainicjować żwawe przygotowania – choćby na dwa fronty: do nauczania online i stacjonarnie. Zamiast tego mamy obiecanki cacanki ministra i zachowanie w stylu „jakoś to będzie” (szczegóły tutaj).

A przecież nie stałoby się nic – tu narażę się niektórym koleżankom i kolegom – gdyby wakacje dla pedagogów zostały skrócone o dwa tygodnie i nauczyciele od połowy sierpnia musieliby wrócić do pracy i zająć się przygotowaniami do nowego roku szkolnego. Nie ma sensu jednak robić coś takiego, gdyż MEN nie przygotowało nic. Wrócilibyśmy do pracy tylko po to, aby popierdzieć sobie w stołki. Skoro tak, to wypoczywajmy. Wrócimy 1 września do kompletnie nieprzygotowanych szkół i zaczniemy się organizować. A wtedy posypią nam się na głowy niezłe „joby” od społeczeństwa. No bo co to ma być? Dwa miesiące przerwy od nauczania, a nauczyciele nawet palcem nie kiwnęli. Dopiero we wrześniu ruszają z przygotowaniami? I oni chcą więcej zarabiać? A za co?