Pojedyncza rekrutacja do liceów – gorzej niż rok temu
Kto cieszył się, że poszedł do podstawówki jako siedmiolatek, a nie sześciolatek, i w związku z tym rok temu nie uczestniczył w rekrutacji do liceów, teraz żałuje. Mimo podwójnego naboru kandydaci do szkół średnich byli wtedy w znacznie lepszej sytuacji niż obecni.
Liczba klas oferowanych przez licea jest taka sama. Rok temu oferowaliśmy cztery klasy dla absolwentów podstawówek, obecnie tak samo. Poszkodowani byli jedynie absolwenci gimnazjów, bo im oferowano zwykle mniej. Absolwenci podstawówek zeszłoroczni i obecni zostali potraktowani – jeśli chodzi o ofertę klas – tak samo.
Obecnie można wybierać tylko trzy szkoły ponadpodstawowe, rok temu dowolnie, nawet wszystkie w regionie. Kto się nie załapie do żadnej ze wskazanych trzech, nie dostanie się nigdzie. Rok temu taka sytuacja mogła się zdarzyć, ale zapobiegano jej, właśnie dając uczniom możliwość wybierania dowolnej liczby liceów. System przydzielał kandydata do pierwszego, do którego wystarczało punktów.
W zeszłym roku było mnóstwo laureatów konkursów, które dawały maksimum punktów i pierwszeństwo w przyjęciu do wybranej szkoły. W tym roku tak podniesiono poziom konkursów, że laureatów mamy znacznie mniej, nawet 10 proc. tego, co rok temu. Usunięto także z listy mnóstwo mniejszych konkursów, które dawały zwycięzcom dodatkowe punkty w naborze. Zostawiono jednak konkursy o Janie Pawle II i inne religijno-patriotyczne. Sensacją było wyrzucenie Matematycznego Kangura. Najbardziej jednak bulwersuje fakt, że zrobiono to dopiero w tym roku, czyli po ptokach. Dzieci dowiedziały się, że mogły interesować się papieżem, a nie Pitagorasem.
Swoje zrobiła też nauka online. Maturzystom być może pomogło to, że na ostatniej prostej uczyli się sami, natomiast ósmoklasistom raczej zaszkodziło. Nie każde dziecko mogło zostać dopilnowane przez rodziców, wiele popadło w marazm, sporo w depresję. Koleżanki i koledzy, którzy sprawdzają egzaminy, załamują ręce. Płaczą też dzieci, które uświadomiły sobie, że wymarzona szkoła jest poza zasięgiem. Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby dorośli – nauczyciele i rodzice – zatroszczyli się o dzieci. Dorośli mieli jednak swoje problemy.
Tegoroczny nabór do liceów odbywa się też w ciszy medialnej. Nikt nie rozdziera szat nad losem absolwentów, nikt nie lamentuje, nikt nie współczuje. Cierpi się w samotności. Nawet nauczyciele oddelegowani do pracy przy rekrutacji okazują zniecierpliwienie. No bo są wakacje, a my musimy zajmować się cudzymi dziećmi – i to aż do 20 sierpnia. Jak mi powiedziała znajoma pedagożka, zwykle w wakacje jest mniej samobójstw wśród dzieci i młodzieży. Ten rok może być jednak inny. Uważajmy!
Komentarze
Wpis społecznie zaangażowany. Takie lubię.
Proszę jednak wyjaśnić logikę stojącą za tym rozumowaniem:
„Mimo podwójnego naboru kandydaci do szkół średnich byli wtedy w znacznie lepszej sytuacji niż obecni. Liczba klas oferowanych przez licea jest taka sama. Rok temu oferowaliśmy cztery klasy dla absolwentów podstawówek, obecnie tak samo.”
Na zdrowy rozum taka sama liczba klas co rok temu oznacza takie same szanse. Ale jednak dla Pana jet jasne, że tak nie jest. Dlaczego? Czyżby obecni absolwenci podstawówek to kulminacja wyżu będącego efektem połączenia w jednej klasie edukacji sześcio- i siedmiolatków?
Jakiż to wspaniały materiał do wpisu o przygotowaniu dawnych „sześciolatków”, obecnych 15-latków, do edukacji licealnej! Widać, który uczeń jet „normalny”, a który młodszy?
@Płynna Rzeczywistość
Gdyby tylko chodziło o liczbę klas, wtedy nie ma różnicy miedzy naborem zeszłorocznym a obecnym. Licea nie zmieniły oferty. Jednak w dalszej części wpisu wyjaśniam, że trudniej tegorocznym kandydatom uzbierać punkty za sukcesy w konkursach, gdyż jedne były o niebo trudniejsze, a inne wyleciały z listy kuratora (liczą się tylko te na liście). Poza tym być może zadziałała logika, że z każdym rokiem jest w oświacie coraz gorzej. Starość nie radość (to o mnie).
Kłaniam się, dziękując za komentarz
Gospodarz
@Płynna Rzeczywistość
Rodzic myślący nie posłałby sześciolatka do szkoły razem z siedmiolatkami. W trakcie własnej edukacji szkolnej miałem kilka koleżanek i kolegów, którzy poszli o rok wcześniej do szkoły. Wszyscy radzili sobie średnio, albo słabo. Jeden wyjątek: syn nauczycielki, a studia humanistyczne. Co ciekawe: wszystkie te dzieciaki były z tzw. lepszych domów. Tak samo było i z tym rocznikiem. Proszę wspomnieć tym rodzicom, żeby w przypadku istotnych problemów z nauką, pozostawili dziecko na drugi rok: mocne wrażenia gwarantowane.
Pańska klasyfikacja: który uczeń jest „normalny”, a który młodszy jest oczywista pod każdym względem: fizjologicznym i mentalnym. Dzieci płacą za inżynierię społeczną i ambicje rodziców. Skoro nie radzą sobie z nauką to nie sa typami osobowości, których karierę determinuje szkoła (1% ogółu?).
Ja mialam kolezanke, co poszla jako sześciolatka z siedmiolatkami i radziła sobie bardzo dobrze.
Moje dzieci tez zaczełam uczyc wedlug holenderskiego programu- w szkole holenderskiej litery i czytanie w 6 r.ż, to i ja polska szkołe online w 6-tym roku życia. Gdybym przełozyła o rok później, to zaziewałyby sie z nudów i nie przeczytały kultowych czytanek:-).
Intelektualnie dają radę sześciolatki programowi. Zaczynają w Holandii od 4 roku życia obowiazkowy program przedszkolny i podchodzą tu do dzieci na spokojnie, lepiej, żeby powtórzyły klasę czy dwie jako cztero- czy pieciolatki, jeśli mają braki, nikt nie rozdziera szat . Ale tez odradzaja przeskakiwanie klas do przodu- niech idzie z rówieśnikami, bo emocjonalnie jest na ich poziomie, doda mu sie dodatkowego materiału na lekcjach , to się nie bedzie nudził. 2 razy w roku ogolnokrajowe testy dla wszystkich od 6 -go roku zycia, stresu nie ma. Stresujace moze być, ze o rodzaju szkoły średniej nie decyduje nie tak bardzo wynik testu, jak zalecenia nauczyciela uczącego dziecko w podstawówce. Tez jest tu pole do nadużyć czy dyskryminacji…
@KC
Ja miałem w klasie kolegę o rok młodszego. Nie było różnicy. Ale próbka jednoelementowa nie jest próbką istotną statystycznie i bez problemu wyobrażam sobie całą „armię” dzieci młodszych, które nie radzą sobie w klasach z dziećmi starszymi. W końcu różnica wieku, po uwzględnieniu stycznia-grudnia, może sięgać niemal dwóch lat. Niemniej, nie widzę powodu, dla którego obowiązek szkolny nie miałby być realizowany *w szkołach* od 6. roku życia. Po odpowiednim dostosowaniu programu nauczania.
@Płynna Rzeczywistość
Pisze Pan o szkole idealnej, czyli takiej, której nigdy nie było, nie ma i jeszcze długo (o ile) nie będzie. Realia polskie to placówka opiekuńcza z elementami edukacji i brutalnym sprowadzeniu na ziemię w klasie 4-ej, ciągłą pauperyzacją finansową kadry, etc., etc. Piszemy o tym ciągle. Mam niedostępną większości (o ile w ogóle komukolwiek) pracy i z przedszkolakami jak również uczniami SP oraz LO: inteligentne dzieci przeżywają koszmar i udręczenie. Różnica intelektualna w klasie pierwszej SP może wynosić nawet 5-6 lat. Jak Pan chce dostosować programy? Do kogo? Równaj „w dół” czy „w górę”? Kto chwilowo zyskuje, a kto bezpowrotnie traci? Dla 90% Nil może sobie płynąć przez „oraz”, albo i nie. Sa zobojętniałe na treści programowe i uciekają w internet. Może o to chodzi?
@Gospodarz
Owszem, konkursy przedmiotowe w tym roku były mordercze, ale… nie wszystkie. Ktoś ten festiwal pobożności i czołobitności zapoczątkował. Najzabawniejsze, że dotyczy to tych samych ludzi, którzy teraz najbardziej żarliwie zwalczają KK. Tak, jak Amerykanie zbrojąc za miliardy talibów w Afganistanie przeciw ruskim 4 dekady wcześniej, wydają teraz biliony dolarów od dwóch dekad na walkę z nimi w tymże Afganistanie.
Cuius regio, eius religio obowiązuje od pięciu stuleci. Czy 30 lat temu ZNP darł szaty? Od kiedy zaczął je drzeć? Jako 12-latek przez wiele miesięcy byłem molestowany przez rówieśników o uczestnictwo w zajęciach z religii. W końcu wpadłem na pomysł by postraszyć milicją i odczepili się 🙂
Teraz mam do wyboru: poddać się terrorowi political correct z zakazem używania słowa biały, „rozpoczynanie gry w szachy białymi to przejaw rasizmu”, „Murzynek Bambo” Tuwima twórczością rasistowską, etc. albo godzić się z istnieniem KK w obecnym kształcie (czyli w odwrocie). Akceptacja KK wydaje mi się niewielką ceną do zapłacenia w porównaniu do pochodu nowoczesności, która przecież robi dopiero pierwsze kroczki. Co będzie dalej?
@KC
10/10
A już Lem w latach 50-tych ładnie opisał skutki politipoprawności (wtedy głównie jako socrealizm, choć nie tylko, funkcjonującej!) – eliminacja niesłusznych słów nie eliminuje ich realnych desygnatów. Za to trudno się rozmawia precyzyjnie o zjawiskach i problemach społecznych. Jak ktoś zechce Murzynów prześladować werbalnie to sobie znajdzie jakieś poręczne wyzwiska. Za to jak zechce precyzyjnie analizować ich sytuację w społeczeństwie, problemy, ich źródła itd. , to po wyeliminowaniu takich słów jak „Murzyn”, „rasa”, „czarny”, „religia” etc. to nie będzie miał jak. Opisywał to też dla Francji(słowo „rasa” etc. jest zakazane pod groźbą więzienia!) niesłychanie liberalnolewicowy prof. Ludwik Stomma – akurat w „Polityce” … 😉
@belferxxx
Niestety wiem. Starsza córka mieszka w Paryżu i jest lemingiem do skończonej beznadziejności 🙁
Czy aby na pewno wszędzie obowiązuje zasada trzech szkół? Chyba nie.
Druga sprawa to konkursy. Wyrzucenie Kangura to był dobry pomysł, ponieważ nieuczciwych rodziców jest więcej i dobrze wierzę w to, że cwaniactwo nie zginie dzięki nim.
W tym roku można wybrać nieograniczoną liczbę szkół. Mój syn wybrał 9.
Nie uczestniczył w żadnym konkursie ale oglądając statystyki chętnych jestem dobrej myśli. W tym roku jest dużo mniej chętnych niż w poprzednim – sprawdzam województwo śląskie. Autor się chyba nie przygotował.
@Beatnobi
A zatem co region, to inne zasady rekrutacji. W Łodzi wybiera się maksimum trzy szkoły. Rok temu było bez ograniczeń. Życzę powodzenia.
Pozdrawiam
Gospodarz