Uczeń nieznany
Uczniowie na każdej pracy powinni podawać nie tylko imię i nazwisko, klasę oraz numer w dzienniku, ale także szkołę. Wszystko przez to, że nauczyciele pracują w kilku placówkach, niektórzy nawet w pięciu. Źle opisaną pracę łatwo zanieść nie tam, gdzie trzeba.
Przychodzę do szkoły na 9.00 i mijam się z kolegą, który o tej godzinie już kończy u nas robotę. Pędzi do następnego miejsca. Uczniowie wiedzą, którym nauczycielom nie wolno zawracać głowy, bo się spieszą. Wiedzą też, że za każdym razem muszą przypominać, jak się nazywają, z której są klasy. Gdyby do spotkania doszło na ulicy, musieliby przypomnieć, z której są szkoły, bo tego też nauczyciel nie pamięta. Niektórzy nauczyciele uczą 400 osób w pięciu szkołach, trudno więc spodziewać się, że będą każdego pamiętali.
Człowiek najbardziej lubi swoje imię. Dlatego nauczyciel powinien wymawiać imiona swoich uczniów często i przy każdej okazji. To sprawia dzieciom przyjemność, tworzy miłą atmosferę, motywuje do nauki. Niestety, wielu uczniów nigdy bądź prawie nigdy nie słyszy swojego imienia z ust nauczyciela – chyba że przy sprawdzaniu obecności. Można pół roku chodzić do szkoły i być wciąż anonimowym. Można być wychowawcą trzech klas w trzech różnych szkołach i nie pamiętać swoich wychowanków. Czas najwyższy wprowadzić obowiązek noszenia przez uczniów plakietek z imieniem i nazwiskiem, bo człowiek się głupio czuje, gdy nie ma pojęcia, kogo uczy.
Komentarze
Ja w SP miałem jednego nauczyciela od matematyki, fizyki, wf-u i śpiewu. Po lekcjach prowadził chór szkolny oraz SKS. Drugi uczył przyrody, chemii i nauki o człowieku ( strasznie się krępował mówiąc o rozmnażaniu się na przykładzie królików bo sam był chyba jeszcze prawiczkiem )
Skala problemu znacznie by się zmniejszyła, gdyby nauczyciele byli przygotowywani do nauczania kilku przedmiotów. Fizyk mógłby np. uczyć matematyki, chemii , geografii.
Czyli nie kształcić fizyków matematyków, filologów itp , z uprawnieniami do nauczania w szkołach lecz NAUCZYCIELI z uprawnieniami do nauczania kilku ( najlepiej pokrewnych) przedmiotów.
Zdaje mi się, że już kiedyś na ten temat tu dyskutowaliśmy i co ?
O co tu chodzi? Pan Gospodarz chciałby mieć takie warunki życia, jak to było w czasach tego wstrętnego PRL-u, czyli zagwarantowaną aż do emerytury pracę i zagwarantowany dochód aż do końca życia. Ale przecież Polacy, pod „światłym” przewodem Lecha Wałęsy i Leszka Balcerowicza oraz Braci Kaczyńskich i Donalda Tuska bohatersko zwalczyli ten wstrętny PRL, w którym nie znano takich zjawisk jak np. bezrobocia, skrajnej nędzy, bezdomności, głodnych dzieci czy też masowej emigracji absolwentów wyższych uczelni „na zmywak i mop”, czyli dosłownie za chlebem.
@JohnKowalsky
Skrajnej nędzy w PRL może i nie było (słabo zna pan PRL) ale na pewno była nędza powszechna. A co do masowej emigracji za chlebem – nie było jej, bo niełatwo było dostać paszport a emigracja wiązała się z kłopotami dla pozostałej w Polsce rodziny. Wśród tych, którym udało się dostać paszport i godzili się z sankcjami dla rodziny emigracja była masowa.
Gdzie szkoła, gdzie tradycje…
Tradycja szkolna nie wymaga, aby belfer niekoniecznie zainteresowany podmiotem swej pracy (przypomnę, że to uczeń), rozczłonkowanym pomiędzy różne źródła zarobkowego trudu i znoju nauczycielskiego, miał jeszcze pamiętać kogo (nie mówiąc nawet: po co) jak sądzi, uczy.
Z tym problemem nadmiaru anonimowych z imienia „gamoni, debili, kretynów…” nauczycielstwo tradycyjnie radziło sobie nieźle, co zacytowałem.
Tradycję warto połączyć jednak z nowoczesnością, trudno nadmiar uczonych łączyć z postępem nauki pamięciowej przecież, a więc niepotrzebnym obciążeniem i tak nieludzko ciężkieog losu nauczyciela, zarysowanego przecież tylko z lekka i dyskretnie humanistycznie wpisami Gospodarza.
Wypadałoby, aby ku uldze nauczycieli, uczniów oznakować nowocześnie, multimedialnie, mobilnie i zgodnie z RODO…
Aż proszą się uczniowskie opaski naramienne, albo i dziary na czole, z logo i hasłem identyfikacyjnym.
Nasuwające się przykłady z litości pominę.
Będzie i nowocześnie i tradycyjnie.
No i niezwyciężone problemy XXI wieku jakie stawiają sobie przed etatem nauczycielskim sami wyetatowani znikną z pożytkiem, jak ręką odjął.
Podobnie jak zniknęły pegieery wraz z ich identycznym palimpsestem niemożności i adekwatnie indolencyjnymi kadrami.
Przeszłość, drodzy belfrzy, ma przed sobą wielką przyszłość w naszym pięknym ogrodzie edukacji i polonizmu… 😉
Sceptyczny 2 grudnia o godz. 19:41 258439
1. W PRL-u w ogóle nie było nędzy, oczywiście poza latami bezpośrednio po wojnie, kiedy to nędza była właściwie w całej Europie poza państwami nieobjętymi działaniami wojennymi, czyli np. Szwecją i Szwajcarią. Akurat ja urodziłem się w roku 1949 i z Polski wyjechałem dopiero w roku 1981, kiedy to zorientowałem się, że tzw. demokratyczna opozycja (KSS KOR, NSZZ Solidarność etc.) jest na usługach Zachodu i nie ma żadnego programu pozytywnego, a więc że w Polsce może być tylko jeszcze gorzej na skutek jej działalności.
2. Co do emigracji, to z PRL-u można było legalne wyemigrować, wbrew temu, co dziś twierdzi obecna reżymowa propaganda. Oczywiście, że było trudniej wówczas wyemigrować z Polski niż dziś, ale to były przecież zupełnie inne czasy, czasy kiedy istniały jeszcze granice z kontrolą celną i paszportową pomiędzy Niemcami a Francją, Francją a Włochami czy też pomiędzy Hiszpanią a Portugalią. Zaś za Gierka to nie tylko, że można było bez trudu otrzymać paszport, to można było nawet otrzymać przydział dewiz na wyjazd z Polski. Jednakże emigracja wynikała wówczas nie jak dziś z powodu braku perspektyw, czyli pracy (obecna oficjalna stopa bezrobocia jest bowiem sztucznie zaniżona przez GUS, o czym będzie dalej), niskich zarobków i faktycznego braku zasiłków dla bezrobotnych, a tylko dlatego, że Polakom wydawało się wówczas, że na tzw. Zachodzie będą oni opływać w luksusy niedostępne wówczas w Polsce. Była to więc typowa emigracja ekonomiczna, wynikła z chęci poprawienia standardu życia z dobrego na jeszcze lepszy i wcale się temu nie dziwię, ale pamiętaj, że dziś emigracja jest ratunkiem dla Polski, gdyż jeśli te miliony Polaków, które dziś przebywają poza granicami Polski, wróciły by nad Wisłę, to mielibyśmy w Polsce bezrobocie na poziomie dobrze ponad 25%, jako że z powodu dewastacji przemysłu, nie ma dziś w Polsce wolnych produkcyjnych miejsc pracy, a są tylko nominalne, albo jak kto woli wirtualne posady w administracji, które jednak tylko konsumują ale niczego użytecznego przecież nie tworzą.
Sceptyczny 2 grudnia o godz. 19:41 258439
3. Co zaś do bezrobocia, to powtarzam, że oficjalna stopa bezrobocia, którą podaje GUS, jest tak niska, gdyż nie uwzględnia ona większości osób de facto bezrobotnych. Przecież te wszystkie wskaźniki ekonomiczne, takie jak wysokość i tempo zmian w PKB, deficyt budżetu czy wymiany z zagranicą, stopa inflacji i bezrobocia etc. są dziś fałszowane jeszcze bardziej bezczelnie niż to czynił GUS w czasach PRL-u. Jako przykład dam ci stopę bezrobocia. Przecież choć oficjalna stopa bezrobocia (czyli U3 według oficjalnej metodologii używanej w USA) wynosi dziś w Polsce według GUS-u tylko około 4%, to realna stopa bezrobocia czyli U6 (a więc wliczając zniechęconych pracowników, czyli tych którzy przestali szukać pracy, ponieważ obecne warunki ekonomiczne sprawiają, że uważają, iż nie ma dla nich pracy oraz marginalnie zatrudnionych i luźno związanych z pracą pracowników i tych, którzy chcieliby i są w stanie pracować, ale ostatnio nie szukali pracy z różnych powodów, np. oddalenia od miejsc pracy) oraz pracowników niepełno-etatowych, którzy chcą pracować w pełnym wymiarze godzin, ale nie mogą takiej pracy znaleźć z przyczyn ekonomicznych (niepełne zatrudnienie związane np. ze słabą koniunkturą w danym regionie), wynosi co najmniej dwa razy tyle, czyli w okolicach co najmniej 10%.
4 .Amerykańskie Biuro Statystyki Pracy oblicza bowiem sześć alternatywnych miar bezrobocia (ponieważ rząd USA jako rząd mocarstwa globalnego musi znać realny stan gospodarki państwa, którym on rządzi), od U1 (najbardziej zaniżonego) do U6 (najwyższego, a więc najbardziej prawdziwego), które mierzą różne aspekty bezrobocia:
U1: Odsetek bezrobotnych 15 tygodni lub dłużej.
U2: Procent siły roboczej, która straciła pracę lub zakończyła pracę tymczasową.
U3: Oficjalna stopa bezrobocia według definicji MOP (podawana m. in. przez GUS i Eurostat), która ma miejsce, gdy ludzie nie mają pracy i aktywnie poszukiwali pracy w ciągu ostatnich czterech tygodni.
U4: U3 + „zniechęceni pracownicy” lub ci, którzy przestali szukać pracy, ponieważ obecne warunki ekonomiczne sprawiają, że uważają, iż nie ma dla nich pracy.
U5: U4 + inni „marginalnie zatrudnieni pracownicy” lub „luźno związani z pracą pracownicy” lub ci, którzy chcieliby i są w stanie pracować, ale ostatnio nie szukali pracy z różnych powodów (np. oddalenia od miejsc pracy).
U6: U5 + Pracownicy niepełno-etatowi, którzy chcą pracować w pełnym wymiarze godzin, ale nie mogą takiej pracy znaleźć z przyczyn ekonomicznych (niepełne zatrudnienie związane ze słabą koniunkturą).
4. Uwaga: Pracowników „zatrudnionych marginalnie” dodaje się do ogólnej liczby pracowników w celu obliczenia stopy bezrobocia dla U4, U5 i U6. Biuro Statystyki Pracy dokonało ostatnio rewizji badania gospodarstw domowych (CPS) w roku 1994. Oficjalna stopy bezrobocia została wtedy przemianowana na niższą U3 z wyższej U5. W roku 2013 kongresman Hunter zaproponował, aby Biuro Statystyki Pracy używało wyższej stopy U5 zamiast obecnie używanej zaniżonej stopy U3.
Sceptyczny 2 grudnia o godz. 19:41 258439
Zanim cos napiszesz, to najpierw pomyśl trochę, zajrzyj do źródeł i to nie tylko obecnych reżymowych i zastanów się, czy aby na pewno twoja pisanina ma jakikolwiek sens, poza mąceniem ludziom w głowach i uprawianiem taniej kłamliwej reżymowej propagandy POPiS-owskiej. 😉
@Sceptyczny
Szach i mat!
Optymatyk 2 grudnia o godz. 21:36 258444
No cóż, zaprawdę powiadam Ci i Wam, że nie jest sztuką dać mata zupełnemu amatorowi, który nie ma pojęcia o regułach gry i który tylko bezmyślnie powtarza puste komunały i kłamstewka obecnej reżymowej propagandy, czyli to, co powiedziały mu tzw. autorytety, też przecież niemające zielonego pojęcia o regułach gry zwanej realnym kapitalizmem i plutokracją z elementami ochlokracji. Popatrzmy bowiem np. na takiego pana Macrona, do niedawna idola naszych prozachodnich liberałów z „Polityki” i „Gazety Wyborczej”, który swą bezmyślną, neoliberalną polityką doprowadził właśnie Francję na krawędź anarchii i zapaści gospodarczej, czy też na jego amerykańskiego odpowiednika pana Trumpa, właśnie chyłkiem wycofującego się z konfrontacji gospodarczej z Chinami, którą Ameryka musiałaby przecież przegrać, jako iż jej gospodarka osłabiona jest prowadzonymi od lat i co gorsza na kredyt brudnymi a kosztownymi agresjami na nieposłuszne jej państwa, a jakość jej ludności, w tym szczególnie siły roboczej ciągle się tam pogarsza ze względu na olbrzymią a niekontrolowaną imigrację z III świata, której kontrolować się w USA od dawna już nie da, głównie ze względu na słabość tamtejszej władzy wykonawczej, sparaliżowanej przez sędziów, uzurpujących sobie pierwszeństwo przed Konstytucją i wolą wyborców. Oby stało się ostrzeżeniem dla Polski, aby nie szła ona śladem upadających na naszych oczach zachodnich imperiów, takich jak pogrążone od lat w głębokim kryzysie ekonomicznym, społecznym i kulturowym USA i UK a szczególnie zaś Francja.
Pozdrawiam,
LK.
Optymatyk 2 grudnia o godz. 21:36 258444
No cóż, zaprawdę powiadam Ci i Wam, że nie jest sztuką dać mata zupełnemu amatorowi, który nie ma pojęcia o regułach gry i który tylko bezmyślnie powtarza puste komunały i kłamstewka obecnej reżymowej propagandy, czyli to, co powiedziały mu tzw. autorytety, też przecież niemające zielonego pojęcia o regułach gry zwanej realnym kapitalizmem i plutokracją z elementami ochlokracji. Popatrzmy bowiem np. na takiego pana Macrona, do niedawna idola naszych prozachodnich liberałów z „Polityki” i „Gazety Wyborczej”, który swą bezmyślną, neoliberalną polityką doprowadził właśnie Francję na krawędź anarchii i zapaści gospodarczej, czy też na jego amerykańskiego odpowiednika pana Trumpa, właśnie chyłkiem wycofującego się z konfrontacji gospodarczej z Chinami, którą Ameryka musiałaby przecież przegrać, jako iż jej gospodarka osłabiona jest prowadzonymi od lat i co gorsza na kredyt brudnymi a kosztownymi agresjami na nieposłuszne jej państwa, a jakość jej ludności, w tym szczególnie siły roboczej, ciągle się tam pogarsza ze względu na olbrzymią a niekontrolowaną imigrację z III świata, której kontrolować się w USA od dawna już nie da, głównie ze względu na słabość tamtejszej władzy wykonawczej, sparaliżowanej przez sędziów, uzurpujących sobie pierwszeństwo przed Konstytucją i wolą wyborców. Oby stało się to ostrzeżeniem dla Polski, aby nie szła ona śladem upadających na naszych oczach zachodnich imperiów, takich jak pogrążone od lat w głębokim kryzysie ekonomicznym, społecznym i kulturowym USA i UK a szczególnie zaś Francja.
Pozdrawiam,
LK.
Sceptyczny – napisałeś także 2 grudnia o godz. 13:00 (258424), że dzisiaj w polskim rolnictwie (które przynosi nominalnie tylko 3% PKB) pracuje około 16% zatrudnionych Polaków, ale nie napisałeś, że w usługach zatrudnionych jest obecnie w Polsce już ponad 60% osób formalnie zatrudnionych, z czego jednak znaczna większość wykonuje tzw. usługi niematerialne (w tym szczególne „usługi” administracji państwowej i samorządowej), a więc nie tylko, że nic realnego nie produkuje, to konsumuje i to sporo, a więc te miliony Polaków formalnie zatrudnione obecnie w administracji państwowej i samorządowej oraz także w administracji przedsiębiorstw (zarówno państwowych jak też komunalnych oraz prywatnych) czy też np. w marketingu, jako adwokaci i radcy prawni, wszelkiego rodzaju finansiści (od prezesa NBP po kasjera w banku) nic realnego ani potrzebnego z reguły nie tworzy, a więc można śmiało powiedzieć, że co najmniej połowa Polaków (podobnie jak co najmniej połowa Niemców, Francuzów czy Anglików albo Włochów) znajdujących się na rynku pracy jest dziś co prawda formalnie zatrudniona, ale ponieważ oni nic realnego nie tworzą, to są oni de facto bezrobotni – tzw. ukryte bezrobocie, czyli osoby formalne zatrudnione, ale bez których gospodarka funkcjonowała by tak samo, jak nie lepiej. Stąd też szacuję realną stopę bezrobocia w Polsce na co najmniej 20%, czyli o wiele więcej niż te oficjalne około 4% podawane obecnie przez GUS i bezmyślnie powtarzane przez reżymową propagandę (przy czym przez reżym rozumiem tu nie tylko obecnie rządzące PiS i jego przybudówki, ale także de facto współpracujące z PiS-em PO, PSL, partie powstałe po rozpadzie Nowoczesnej, stronnictwo Kukiza czy nawet SLD, tylko przecież z nazwy będące lewicą).
Sceptyczny (2 grudnia o godz. 13:00 – 258424)
Przypominam ci też, że posługujesz się mocno już nieaktualnymi statystykami, jako iż według GUS-u, to w drugim kwartale bieżącego czyli 2018 roku w usługach zatrudnionych było w Polsce 58,8% pracujących ogółem, w przemyśle 31,4%, a w rolnictwie 9,7%, a nie jak ty napisałeś około 16%. Ponadto, to według CIA w roku 2017 rolnictwo tworzyło w Polsce 2,4% PKB, szeroko pojęty przemysł 40,2% PKB a usługi 57,4% PKB, przy czym oczywiste jest, że znakomita większość usług, w tym szczególnie niematerialnych, tworzy ów PKB tylko na papierze, a tak naprawdę, to jest tylko obciążeniem dla gospodarki. Najlepiej widać jest to na przykładzie struktury polskiego eksportu, w którym wyroby przemysłu stanowią aż 78,6% (maszyny i urządzenia transportowe 37,8%, półprodukty przemysłowe 23,7%, różne towary przemysłowe 17,1% całości polskiego eksportu) zaś produkty rolnictwa (czyli żywność i żywe zwierzęta) 7,6% (znów najnowsze dostępne dane według CIA). Tak więc znaczenie rolnictwa jest w Polsce wciąż znacznie wyższe niż wykazywane przez mało wiarygodne statystyki tworzenia nominalnego PKB. Ale aby to zrozumieć, to trzeba choć trochę znać się na ekonomii i statystyce.
Uczeń może nieznany, za to nauczyciel niezłomny!
Zupełnie jak ten w opiętej – z dobrobytu! – marynarce: https://www.youtube.com/watch?v=xHCsf3pso3g
W razie gdyby @Gospodarz zdecydował sie puścić ten wpis jeszcze w roku 2018.
Niektórzy nauczyciele uczą 400 osób w pięciu szkołach,
„Prawie 7000 uczniów będzie starało się we wrześniu 2019 o przyjęcie do pierwszych klas w liceach, technikach i szkołach branżowych we Wrocławiu. To dwa razy więcej niż zwykle.”
https://gazetawroclawska.pl/wroclaw-licea-na-dwie-zmiany-zabraknie-nauczycieli/ar/13707223
A zatem do wszystkich wrocławskich szkół średnich chodzi tylko, (w normalnym roku), 3500 uczniów? Czyli mniej niż do jednej chicagowskiej Lane Technical College Prep High School, do której chodzi około 4400 uczniów.
https://www.lanetech.org/
https://en.wikipedia.org/wiki/Lane_Technical_College_Prep_High_School
Tutaj (na tym blogu) czasami bywają wielcy zwolennicy sprywatyzowania edukacji.
Tzw. charter schools są w USA jedną z form prywatyzacji. Trump i odpowiednik jego ministra edukacji, czyli idiotka (ale milionerka czy miliarderka) Betsy DeVos są wielkimi zwolennikami tego typu szkół.
I otóż na naszych oczach dzieje sie historia. Wielkimi krokami zbliża się pierwszy w historii USA strajk nauczycieli charter schools.
https://www.motherjones.com/politics/2018/11/charter-school-strike-chicago-acero/
Po nazwisku to po pysku,oto stara odzywka uczniów traktowanych przedmiotowo. Nie chodzi,aby ich upupiac kordialnymi zdrobnieniami,ale żeby okazywać im nasze zainteresowanie formą która ich nie obraża, a którą akceptują. Gekko wszystkich brlfrow wklada do.jednego worka. Czyżby w czasach szkolnych podczas każdej lekcji stał w kącie lub dostawał po łapach?
Z z a k a ł u ż y 3 grudnia o godz. 16:32 258453
Skończą jak kontrolerzy ruchu lotniczego za Re-agana. I jaką widzisz alternatywę dla sprywatyzowania edukacji?
R e a g an ma tu b a n a. 😉
@z za wielkiej wody
Te 7000 to jest błąd – powinno być 70 tys. W Warszawie przyjmą(!) 84 tys., a będzie się starało dużo więcej (z mniejszych miejscowości!)… 😉
@belferxxx 3 grudnia o godz. 22:09 258460
Te 7000 to jest błąd – powinno być 70 tys.
Też mi się wyadawało, że to nieprawdopodobnie mała liczba…
7 szkół po 500 uczniów wydawało mi się bzdurą…
Ja rozumiem, że takie molochy po 4 i więcej tysięcy generują swoje własne, równie odczłowieczające ucznia i nauczyciela problemy, ale może jednak optymalna wielkość szkoły leży gdzieś pomiędzy szkołą o kilkuset uczniach a kilku tysiącach?
Czy ja wiem, może 1tys.?
70 tys. w 600-tysięcznym mieście? No niech aglomeracja ma milion. 1000/70 = 100/7 = 14. Co czternasty mieszkaniec Wrocławia to maturzysta? Jacyś niedorozwinięci tam mieszkają czy co?
600 tys./7 tys = 600/7 = 85. To rozsądna liczba przybliżona, skoro część młodzieży słusznie odpada do ochotniczych hufców pracy twórczej.
Ale jak na dwa roczniki, to 7 tys. to za mało…
Uczeń nieznany, czyli komentator…
–
Większość przytłaczająca komentarzy do wpisów Gospodarskiego Nauczyciela Niezłomnego świadczy, że choć wszyscy tu chodzili do szkoły, niewielu zyskało w ten sposób świadomość ucznia, a co dopiero kompetencje absolwenta (czegokolwiek).
Tacy uczniowie nieznani, po wyniku edukacyjnym.
Nie dotyczy to rzecz jasna, płynnej rzeczywistości, co asocjacją i intelektem poraził (jakże trafnie) Nalberczakiem.
Ino zaś nie zauważa, że to gospodarskie wpisy sypią się z jednego worka, jak prawdy objawione w piosenkach, które lubimy, bo znamy, egro: inne nie istnieją.
Takie prawo widzenia lunetowatego, a i komentarzy z drugiej strony lornetki.
Tymczasem, nie przejmując się edukacją, głos na wszelkie tematy (sobie znane) zabiera (sensu stricto) uczeń bezskuteczny nauk nieznanych cywilizacji, czyli po prostu Kowalski, a więc każdy (po zawodniemu: everyman).
Jak widać po tem, przedmiot uczniowski nijak podmiotem, choćby pod Kowalskim – młotem.
;(
I po co tu uczyć się, by czytać, a co gorsza i pisać?
Nb polecam w tym temacie dzisiejszy felieton Krzysztofa Vargi w DF/GW. On też postuluje zaprzestanie uczenia czytania w ramach profilaktyki pisania, aż Mróz bierze.
Nie znalazłem tych 7 tys., ale wrocławskie uczelnie *publiczne* przyjmują ponad 20 tys. osób. Tyle, że zbierają cały Dolny Śląsk i okolice.
Gekko, Varga zawsze wart lektury, ale ja – nie dzisiaj.
Płynna Rzeczywistość 4 grudnia o godz. 0:26 258465
Jeżeli same tylko wrocławskie uczelnie publiczne przyjmują rocznie ponad 20 tys. osób, to jest to przecież o jakieś 19 tysięcy za dużo, gdyż przecież tylko jakieś 10%, maximum 20-25% maturzystów nadaje się na wyższe studia. Ogromna większość z nich powinna przecież kończyć technika i licea zawodowe i zaraz po maturze iść do pracy w wyuczonym zawodzie, albo też iść do techników pomaturalnych. Niestety, ale ciągle dajemy sobie wmówić, że postęp w edukacji polega na powszechności wyższego wykształcenia, a więc idziemy w sektorze szkolnictwa wyższego na ilość, zamiast na jakość, co oznacza w praktyce drastyczne obniżenie poziomu studiów wyższych i dewaluację wszelakich dyplomów wydawanych przez polskie wyższe uczelnie: od licencjata do doktora habilitowanego. Nie oszukujmy się – dzisiejszy doktor habilitowany prezentuje przecież pozom najwyżej PRL-owskiego magistra i dalej spada. (c.d.n.).
Płynna Rzeczywistość 4 grudnia o godz. 0:26 258465
Przecież dwie najlepsze polskie wyższe uczelnie czyli Uniwersytet Warszawski (UW) i Uniwersytet Jagielloński (UJ) są dopiero w piątej setce światowych rankingów, czyli na poziomie uniwersytetów stanowych z najbiedniejszych, najbardziej zacofanych i najbardziej religijnych południowych stanów USA, takich jak np. Kansas (Kansas State University), Kentucky (University of Louisville) czy też teksański Southern Methodist University. Nasze czołowe uczelnie wyższe czyli UW i UJ lokują się w dopiero w czwartej (QS World University Ranking), w piątej (ranking szanghajski) albo nawet szóstej (Times Higher Education World University Ranking) setce światowych rankingów. Oto krótki cytat z „Rzeczpospolitej”: „Polskie uczelnie coraz niżej w QS World University Ranking. Najwyżej z polskich uczelni sklasyfikowany został UW – na miejscach 411-420, razem z m.in. Uniwersytetem Zatoki Perskiej z Bahrajnu, Kazachskim Narodowym Uniwersytetem Technicznym, czy Kijowskim Uniwersytetem Narodowym im. Tarasa Szewczenki. Kolejne polskie uczelnie to UJ w Krakowie (461 miejsce, spadek o 30 pozycji), Politechnika Warszawska (601 miejsce, identycznie jak przed rokiem), oraz plasujące się ex aequo na pozycjach 801-1000: debiutujące w rankingu Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie i Politechnika Wrocławska, a także Uniwersytet Łódzki, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu i Uniwersytet Wrocławski, które zaliczyły solidarny spadek o 100 pozycji”.
Oczywiste jest, że powyższe rankingi mają ograniczenia, że nie są w stanie objąć i odzwierciedlić całej złożoności instytucji szkolnictwa wyższego, ale tak jest przecież z każdym systemem ocen postępów w nauce danej osoby czy instytucji, jako że są to oceny jakościowe, a więc z definicji arbitralne, nawet jeśli są one ujęte w postaci złożonych formuł dających wynik liczbowy, jako że ponieważ jakość jest wielowymiarowa, to sprowadzając ją do jednego, skalnego wymiaru, używamy zawsze wag, a te są przecież zawsze ustalane arbitralnie. Nie znaczy to jednak, że nie należy oceniać poziomu nauki i szkolnictwa wyższego w przekroju międzynarodowym. Nie lekceważyłbym więc tych rankingów, gdyż stały się one trwałym elementem światowego krajobrazu szkolnictwa wyższego. Cytuję z „Perspektyw” - „Międzynarodowe Rankingi Akademickie – dokąd zmierzają”): „Mimo wielu braków, stronniczości i wad rankingi cieszą się wysokim poziomem akceptacji wśród osób zainteresowanych i szerokiej społeczności ze względu na ich prostotę i ukierunkowanie na odbiorców (…). Nie każdego to może cieszyć, dlatego warto przypominać konkluzję jednego z artykułów w „Le Monde”: Rankingi mogą irytować, ale nie można ich ignorować!” (perspektywy.pl/portal/index.php?option=com_content&view=article&id=3165:miedzynarodowe-rankingi-akademickie-dokad-zmierzaja&catid=22&Itemid=119)
Płynna Rzeczywistość 4 grudnia o godz. 0:26 258465
Dalej z powyższego:
- Dla przyszłych studentów rankingi są narzędziem do dokonywania opartych na informacjach wyborów uczelni i kierunku studiów.
- Naukowcy wykorzystują rankingi, aby porównywać rezultaty swoich badań z osiągnięciami ich kolegów naukowców z innych krajów.
- Dla kierownictw uczelni rankingi są użytecznym narzędziem do wprowadzania kultury konkurencji wśród kadry. Jest to także dobre narzędzie do monitorowania postępu we wprowadzaniu reform modernizacyjnych.
- Pracodawcy oczekują, że rankingi podpowiedzą im, które uniwersytety warto odwiedzić, aby znaleźć przyszłych jak najlepszych pracowników.
- Politycy używają rankingów, aby zmniejszyć ryzyko ich decyzji inwestycyjnych. Decyzje te pociągają zwykle za sobą poważne środki finansowe.
- Rankingi odgrywają także ważną rolę w kreowaniu image’u kraju oraz jego prestiżu. W większości międzynarodowych analiz i porównań, liczba uczelni danego kraju w czołówce rankingów jest jednym z kluczowych wskaźników. Dlatego tak wiele rządów, ale nie rząd RP, podejmuje wysiłki, aby poprawić pozycje swoich uczelni w rankingach.
@Płynna nierzeczywistość
Warszawa jest jakieś 2 z kawałkiem razy większa od Wrocławia, a przyjmie(!) 84 tysiące. Kandydatów będzie dużo więcej … 😉
Płynna Rzeczywistość 4 grudnia o godz. 0:26 258465
Obecny upadek polskiej nauki to jest też efekt „reform” Balcerowicza, i jego zwolenników, czyli tych, którzy po dziś dzień twierdzą, że państwo nie jest od tego, by tworzyć innowacje. Ale niech się oni zainteresują wreszcie przyczynami tego, że wyprzedziły nas od roku 1981 pod względem rozwoju gospodarki i nauki takie państwa jak Korea Południowa, Chiny (ChRL), Brazylia, Turcja i Tajwan. Niech się oni też zainteresują przyczynami tego, że Korea Południowa, która w roku 1981 zajmowała w rozwoju nauki dopiero 47-me miejsce, daleko za Polską, wyprzedziła Polskę już w roku 1997, a obecnie w omawianym rankingu zajmuje 9-te miejsce. Przypominam, że w Korei Południowej, odwrotnie niż u nas, postawiono na rozwój własnego przemysłu i własnej nauki, które stały się siłą napędową rozwoju gospodarczego i społecznego Korei Południowej i że w Korei Południowej religia nie odgrywa tak ważnej roli w rządzeniu państwem jak w obecnej Polsce. Znaczna większość (57%) Koreańczyków z południa (i praktycznie 100% na północy) jest bowiem areligijna, a katolicy stanowią tam tylko niecałe 8% ludności. Religia, szczególnie zaś rzymskokatolicka, jest bowiem tym, co najbardziej ciągnie Polskę i Polaków dół, w kierunku III świata i należy to sobie wreszcie jasno i otwarcie powiedzieć.
Pozdrawiam,
LK
belferxxx 4 grudnia o godz. 7:09 258470
Tragedia… 🙁
https://kultura.onet.pl/film/wiadomosci/pamela-anderson-o-protestach-w-paryzu-czym-jest-ta-przemoc-wobec-przemocy-elit/6jjx0kd
No to seksbomba pojechała równo!?
Czyżbyśmy byli u progu II Rewolucji?, tzn. dokończą tę pierwszą z 1789 roku?
@JK
„Religia, szczególnie zaś rzymskokatolicka, jest bowiem tym, co najbardziej ciągnie Polskę i Polaków dół, w kierunku III świata i należy to sobie wreszcie jasno i otwarcie powiedzieć.”
Pełna zgoda
Przypomnę część mojego wpisu z poprzedniego wątku:
Ks. Józef Tischner ten cytat uczynił mottem swojego głośnego eseju „Znicestwienie Polski”, który napisał w 1998 r.: „To nie obcy są najważniejszym zagrożeniem narodu. (…) Bywa, że swoi wprowadzają w zawartość pojęcia ojczyzna treści, które usuwają w cień jego właściwy sens. Słowo wciąż jest w obiegu, wciąż się je wykrzykuje, wciąż strzela się nim do innych, ale im głośniej brzmi, tym jest mniej substancjalne. Po jakimś czasie każdy widzi: po dokonanych obróbkach Polska nie jest polska – polska moralność jest faryzejskim przekrętem moralności, myśl polska jest pospolitą bezmyślnością, polska wiara – polską dewocją, a polski katolicyzm – sektą, którą z nicości do bytu powołała schorowana wyobraźnia”.
Nieprawda?
Co na ten temat ma do powiedzenia teraz K.Pieczyński z „Polski laickiej”?:
– Nikt tak nie skłócił i nie osłabił mentalności Polaków jak Kościół katolicki – mówi w rozmowie z Onetem Krzysztof Pieczyński. Aktor zwrócił uwagę m.in. na rolę duchowieństwa w konfederacji targowickiej, która doprowadziła do drugiego rozbioru Polski.
– Polska nie przetrwa z powodu wiary katolickiej, tylko będzie co raz bardziej skłócona i podzielona, ponieważ Kościół zagarnia sądy, wtrąca się do oświaty. Wszystkie decyzje podejmowane przez rząd są konsultowane z Kościołem – uważa Pieczyński. W jego ocenie duchowni szantażują i straszą polityków.
To zdanie identyczne co do sensu Twojego.
I „Co robić”?, mówiąc za klasykiem?
„Gdy jedna osoba cierpi na urojenia nazywa się to szaleństwem. Gdy wiele osób cierpi na urojenia nazywa się to religią.” R.M.Pirsig(1928-2017)
Czy aby nasz kraj nie jest ogarnięty SZALEŃSTWEM? , po prostu my jako naród mamy mieć lepiej dopiero ( i to o ile zasłużymy) w niebie , gdziekolwiek to jest.
„Co robić”? – powiadają ,edukacja?, a w czyich (parszywych) „ręcach” jest obecnie ta „elukubracja”?
Optymatyk 4 grudnia o godz. 9:18 258474
My to doskonale wiemy, ale niestety wciąż nie dociera to do większości Polaków, którzy ciągle nie rozumieją przyczyn zacofania Polski i bronią Konstytucji, która jawnie i otwarcie dzieli Polaków na wierzących i niewierzących oraz oficjalnie wprowadza faktyczną dominację Watykanu:
1. Preambuła: „my, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary (…)”.
Komentarz: Dlaczego Konstytucja dzieli i to na samym początku, Polaków na wierzących i niewierzących oraz wymienia wierzących przed niewierzącymi? Jak się to ma do konstytucyjnej zasady równości obywateli?
2. Art. 25.
1. Kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione.
Komentarz: a co ze związkami i organizacjami osób niewierzących? Dlaczego nie ma nic o nich w Konstytucji?
2. Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.
Komentarz: Jak się to ma do publicznego uczestnictwa władz publicznych RP w obrzędach religijnych, szczególnie zaś obrządku rzymsko-katolickiego? Dlaczego Konstytucja wyraźnie nie zabrania uczestnictwa władz RP w publicznych obrzędach religijnych?
3. Stosunki między państwem a kościołami i innymi związkami wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego.
Komentarz: A co ze stosunkami pomiędzy państwem a organizacjami osób niewierzących? Dlaczego Konstytucja je pomija?
4. Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a Kościołem katolickim określają umowa międzynarodowa zawarta ze Stolicą Apostolską i ustawy.
Komentarz: Z jakiej racji tylko jeden konkretny kościół jest wyróżniony w Konstytucji? Jak się to ma do konstytucyjnej równości i do praw obywatelki niebędących członkami tego kościoła?
5. Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a innymi kościołami oraz związkami wyznaniowymi określają ustawy uchwalone na podstawie umów zawartych przez Radę Ministrów z ich właściwymi przedstawicielami.
Komentarz: A co ze stosunkami pomiędzy państwem a organizacjami osób niewierzących? Dlaczego Konstytucja je pomija?
3.. Art. 53.
1.Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii.
Komentarz: Ale nie zapewnia się w Konstytucji prawa wolności od religii.
2. Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie. Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują.
Komentarz: Ale nie ma tu nic o wolności od religii i potrzebach osób niewierzących. Dlaczego Konstytucja je pomija?
3. Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Przepis art. 48 ust. 1 stosuje się odpowiednio.
Komentarz: Ale nie ma tu nic o tym, że rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego wolnego od jakiejkolwiek religii.
4. Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób.
Komentarz: Nie ma tu nic o wolności sumienia osób niewierzących i ich prawie do wolności od jakiejkolwiek religii, w tym prawie do wolności od religijnej indoktrynacji, szczególnie w szkole państwowej.
5. Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób.
Komentarz: Nie ma tu nic o wolności uzewnętrzniania poglądów antyreligijnych.
6. Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych.
Komentarz: Brak jest tu jakichkolwiek zabezpieczeń przed zmuszaniem np. pracowników administracji publicznej, w tym wojska i policji, w obrzędach religijnych, w których biorą udział ich przełożeni.
7. Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania.
Komentarz: Tu powinien być także zakaz publicznego ujawnienia swojej religii lub wyznania przez funkcjonariuszy publicznych. Inaczej, to mamy prezydenta, premiera, ministrów, senatorów i posłów jawnie demonstrujących swoją podległość Watykanowi.
C.D.N.
Optymatyk 4 grudnia o godz. 9:18 258474
My to doskonale wiemy, ale niestety wciąż nie dociera to do większości Polaków, którzy ciągle nie rozumieją przyczyn zacofania Polski i bronią Konstytucji, która jawnie i otwarcie dzieli Polaków na wierzących i niewierzących oraz oficjalnie wprowadza faktyczną dominację Watykanu:
I. Preambuła: „my, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary (…)”.
Komentarz: Dlaczego Konstytucja dzieli i to na samym początku, Polaków na wierzących i niewierzących oraz wymienia wierzących przed niewierzącymi? Jak się to ma do konstytucyjnej zasady równości obywateli?
II. Art. 25.
1. Kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione.
Komentarz: a co ze związkami i organizacjami osób niewierzących? Dlaczego nie ma nic o nich w Konstytucji?
2. Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.
Komentarz: Jak się to ma do publicznego uczestnictwa władz publicznych RP w obrzędach religijnych, szczególnie zaś obrządku rzymsko-katolickiego? Dlaczego Konstytucja wyraźnie nie zabrania uczestnictwa władz RP w publicznych obrzędach religijnych?
3. Stosunki między państwem a kościołami i innymi związkami wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego.
Komentarz: A co ze stosunkami pomiędzy państwem a organizacjami osób niewierzących? Dlaczego Konstytucja je pomija?
4. Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a Kościołem katolickim określają umowa międzynarodowa zawarta ze Stolicą Apostolską i ustawy.
Komentarz: Z jakiej racji tylko jeden konkretny kościół jest wyróżniony w Konstytucji? Jak się to ma do konstytucyjnej równości i do praw obywatelki niebędących członkami tego kościoła?
5. Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a innymi kościołami oraz związkami wyznaniowymi określają ustawy uchwalone na podstawie umów zawartych przez Radę Ministrów z ich właściwymi przedstawicielami.
Komentarz: A co ze stosunkami pomiędzy państwem a organizacjami osób niewierzących? Dlaczego Konstytucja je pomija?
III. Art. 53.
1.Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii.
Komentarz: Ale nie zapewnia się w Konstytucji prawa wolności od religii.
2. Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie. Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują.
Komentarz: Ale nie ma tu nic o wolności od religii i potrzebach osób niewierzących. Dlaczego Konstytucja je pomija?
3. Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Przepis art. 48 ust. 1 stosuje się odpowiednio.
Komentarz: Ale nie ma tu nic o tym, że rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego wolnego od jakiejkolwiek religii.
4. Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób.
Komentarz: Nie ma tu nic o wolności sumienia osób niewierzących i ich prawie do wolności od jakiejkolwiek religii, w tym prawie do wolności od religijnej indoktrynacji, szczególnie w szkole państwowej.
5. Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób.
Komentarz: Nie ma tu nic o wolności uzewnętrzniania poglądów antyreligijnych.
6. Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych.
Komentarz: Brak jest tu jakichkolwiek zabezpieczeń przed zmuszaniem np. pracowników administracji publicznej, w tym wojska i policji, w obrzędach religijnych, w których biorą udział ich przełożeni.
7. Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania.
Komentarz: Tu powinien być także zakaz publicznego ujawnienia swojej religii lub wyznania przez funkcjonariuszy publicznych. Inaczej, to mamy prezydenta, premiera, ministrów, senatorów i posłów jawnie demonstrujących swoją podległość Watykanowi.
C.D.N.
JohnKowalsky
A może opracowałbyś projekt konstytucji i poddał pod publiczną dyskusję.
Najlepiej jakby to była „nakładka” na obecną konstytucję pokazująca jak jest a co proponujesz – co wyrzucić, co dodać co i jak zmienić.
Możesz ograniczyć się tylko do treści podlegającym zmianom.
Optymatyk 4 grudnia o godz. 9:18 258474 – c.d.
1. Warto jest też zauważyć, że nie ma w obecnej Konstytucji RP czegoś takiego jak zasada świeckości państwa, czy też zasada neutralności światopoglądowej państwa. Władze publiczne mają jedynie „zachowywać bezstronność”, a nie zapewniać świeckość lub neutralność światopoglądową (art. 25 ust. 2) oraz a zapewniać mają one swobodę wyrażania przekonań religijnych w życiu publicznym (art. 25 ust. 2), co przecież wyraźne dyskryminuje niewierzących obywateli RP.
2. Przecież o tym czy w jakiejś sferze życia publicznego będzie obecna symbolika religijna decydują obywatele, a nie władze publiczne. W przypadku sporu między obywatelami w kwestiach obecności tej symboliki władze powinny zachowywać całkowitą bezstronność (art. 25 ust. 2). Nie powinno być bowiem tak, aby państwo zajmowało jakiekolwiek stanowisko w kwestiach światopoglądowych, czyli przestało by być ono bezstronne. Dalej – wolność religii obejmuje m.in. wolność uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii (art. 53 ust. 2), ale nie ma w Konstytucji RP nic o wolności osób niewierzących od uzewnętrzniania publicznie lub prywatnie, swojej religii przez osoby wierzące.
3. Konstytucja RP gwarantuje także rodzicom prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami (art. 53 ust. 3), w tym Konstytucja RP daje kościołom i związkom wyznaniowym prawo aby religia była przedmiotem nauczanym w szkole (art. 53 ust. 4). Nie ma jednak w Konstytucji podstaw do tego by ten przedmiot czyli religia był traktowany inaczej niż pozostałe przedmioty. Tak więc w tym przypadku trzeba zastosować zasadę, że ograniczenia co do nauczania religii w szkole mogą a nawet muszą zostać wprowadzone, gdyż są one konieczne do ochrony praw niewierzących (art. 53 ust. 4). Ponadto, to nauczanie religii w szkole państwowej nie może naruszać wolności sumienia innych osób (art. 53 ust. 3), w tym szczególnie niewierzących. Państwo zaś ma obowiązek równego traktowania wszystkich swoich obywateli (art. 32). Uważam więc, że niedopuszczalna jest zarówno sytuacja, gdy religia nie jest traktowana jako „normalny” przedmiot, jak też i taka, gdy ci którzy na nią nie chodzą byliby w gorszej sytuacji niż chodzący na nią. Alternatywne zajęcia powinny być więc wprowadzone nawet dla pojedynczego ucznia, ale najlepiej jest usnąć religię ze szkół państwowych, aby zapewnić w nich wolność uczniów od religijnej indoktrynacji.
3. Reasumując: obecna Konstytucja RP w kwestiach religijnych jest jakby odwrotnością rozwiązań zachodnich, w których osiąga się równość obywateli w ten sposób, że w przypadku jakiegokolwiek konfliktu wyrzuca się religię z życia publicznego. Z naszej Konstytucji wynika natomiast, że w razie konfliktu należy każdemu zapewnić swobodę wyrażania przekonań i uzewnętrzniania światopoglądu, ale tylko religijnego, a już nie niereligijnego czy nawet antyreligijnego, co przecież wyraźnie dyskryminuje niewierzących obywateli RP.
Optymatyk 4 grudnia o godz. 9:18 258474 – c.d.
1. Warto jest też zauważyć, że nie ma w obecnej Konstytucji RP czegoś takiego jak zasada świeckości państwa, czy też zasada neutralności światopoglądowej państwa. Władze publiczne mają jedynie „zachowywać bezstronność”, a nie zapewniać świeckość lub neutralność światopoglądową (art. 25 ust. 2) oraz a zapewniać mają one swobodę wyrażania przekonań religijnych w życiu publicznym (art. 25 ust. 2), co przecież wyraźne dyskryminuje niewierzących obywateli RP.
2. Przecież o tym czy w jakiejś sferze życia publicznego będzie obecna symbolika religijna decydują obywatele, a nie władze publiczne. W przypadku sporu między obywatelami w kwestiach obecności tej symboliki władze powinny zachowywać całkowitą bezstronność (art. 25 ust. 2). Nie powinno być bowiem tak, aby państwo zajmowało jakiekolwiek stanowisko w kwestiach światopoglądowych, czyli przestało by być ono bezstronne. Dalej – wolność religii obejmuje m.in. wolność uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii (art. 53 ust. 2), ale nie ma w Konstytucji RP nic o wolności osób niewierzących od uzewnętrzniania publicznie lub prywatnie, swojej religii przez osoby wierzące.
3. Konstytucja RP gwarantuje także rodzicom prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami (art. 53 ust. 3), w tym Konstytucja RP daje kościołom i związkom wyznaniowym prawo aby religia była przedmiotem nauczanym w szkole (art. 53 ust. 4). Nie ma jednak w Konstytucji podstaw do tego by ten przedmiot czyli religia był traktowany inaczej niż pozostałe przedmioty. Tak więc w tym przypadku trzeba zastosować zasadę, że ograniczenia co do nauczania religii w szkole mogą a nawet muszą zostać wprowadzone, gdyż są one konieczne do ochrony praw niewierzących (art. 53 ust. 4). Ponadto, to nauczanie religii w szkole państwowej nie może naruszać wolności sumienia innych osób (art. 53 ust. 3), w tym szczególnie niewierzących. Państwo zaś ma obowiązek równego traktowania wszystkich swoich obywateli (art. 32). Uważam więc, że niedopuszczalna jest zarówno sytuacja, gdy religia nie jest traktowana jako „normalny” przedmiot, jak też i taka, gdy ci którzy na nią nie chodzą byliby w gorszej sytuacji niż chodzący na nią. Alternatywne zajęcia powinny być więc wprowadzone nawet dla pojedynczego ucznia, ale najlepiej jest usnąć religię ze szkół państwowych, aby zapewnić w nich wolność uczniów od religijnej indoktrynacji.
4. Reasumując: obecna Konstytucja RP w kwestiach religijnych jest jakby odwrotnością rozwiązań zachodnich, w których osiąga się równość obywateli w ten sposób, że w przypadku jakiegokolwiek konfliktu wyrzuca się religię z życia publicznego. Z naszej Konstytucji wynika natomiast, że w razie konfliktu należy każdemu zapewnić swobodę wyrażania przekonań i uzewnętrzniania światopoglądu, ale tylko religijnego, a już nie niereligijnego czy nawet antyreligijnego, co przecież wyraźnie dyskryminuje niewierzących obywateli RP.
kaesjot 4 grudnia o godz. 12:38 258477
Dobry pomysł.
kaesjot 4 grudnia o godz. 12:38 258477
Ale pracochłonny.
Czy ‚JohnKowalsky’ to nowe wcielenie tego goscia, co sie onegdaj procesowal z kims na forum i skutecznie zastraszyl Polityke, tak, ze ujawnila dane forumowicza i publikowale jakies strzeliste akty pokutne?
turpin 4 grudnia o godz. 14:20 258482
Jak najbardziej, ale co z tego? A teraz napisz nam cosik o sobie. 😉
Kaesjot 4 grudnia o godz. 12:38 (258477) – Na początek Preambuła oraz Rozdział i i II Konstytucji RP.
I. Preambuła – usunąć w całości, jako iż ona tylko dzieli Polaków na lepszych czyli wierzących i gorszych czyli niewierzących a poza tym, to ona nic pozytywnego czy konkretnego nie wnosi.
II. Rozdział I RZECZPOSPOLITA
Art. 9. Rzeczpospolita Polska przestrzega wiążącego ją prawa międzynarodowego DODAĆ: ale tylko wtedy, kiedy jest ono w zgodzie z prawem polskim.
Art. 13. Usunąć, jako iż brak jest poprawnej, naukowej definicji nazizmu i faszyzmu, zaś komunizm jest ideą zasługującą na propagowanie, jako iż głosi ona równość wszystkich ludzi oraz zniesienie dyskryminacji nie tylko rasowej, politycznej czy wyznaniowej, ale także i ekonomicznej.
Art. 25.
1. Kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione. DODAĆ: związki osób niewierzących.
2. (Bez zmian).
3. Stosunki między państwem a kościołami i innymi związkami wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii. SKREŚLIĆ „oraz wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego” i zastąpić deklaracją o oddzieleniu kościoła od państwa.
4. Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a Kościołem katolickim określają umowa międzynarodowa zawarta ze Stolicą Apostolską i ustawy – USUNĄĆ, jako nieuzasadnione faworyzowanie jednego konkretnego wyznania, na dodatek mającego swą centralę poza Polską.
5. ZMIENIĆ NA: Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a wszystkimi kościołami oraz związkami wyznaniowymi określają ustawy uchwalone na podstawie umów zawartych przez Radę Ministrów z ich właściwymi przedstawicielami.
Art. 26. Dodać punkt o neutralności Polski i zakazie członkostwa we wszelakich paktach militarnych, jako iż takie członkostwo ogranicza suwerenność Rzeczypospolitej.
III. Rozdział II WOLNOŚCI, PRAWA I OBOWIĄZKI CZŁOWIEKA I OBYWATELA
Art. 53.
1. Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii. DODAĆ: w tym szczególnie wolność od religii i religijnej indoktrynacji, szczególnie zaś w instytucjach państwowych takich jak urzędy, szkoły (w tym wyższe) i przedszkola, w wojsku, policji, straży pożarnej i innych formacjach paramilitarnych etc.
2. Wolność religii DODAĆ „i wolność od religii oraz religijnej indoktrynacji” obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania DODAĆ „oraz odrzucenia” religii według własnego wyboru USUNĄĆ „oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie” ZASTĘPUJĄC stwierdzeniem, ze praktyki religijne ograniczone są do pomieszczeń prywatnych. Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują -DODAĆ „o ile nie ogranicza to praw i swobód osób innego wyznania oraz osób bezwyznaniowych”.
3. USUNĄĆ, jako iż pozwala on na religijną indoktrynację młodych, naiwnych umysłów. Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania tylko w szkole prywatnej i tylko wtedy, jeśli nie narusza ona wolności sumienia, religii i wolności od religii innych osób.
4. Wolność uzewnętrzniania religii ZMIENIĆ „może” na „musi” być ograniczona gdy jest to tylko konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności a przede wszystkim wolności i praw innych osób, szczególnie zaś innego wyznania oraz osób bezwyznaniowych.
5. (Bez zmian).
6. (Bez zmian).
7. DODAĆ: funkcjonariusze państwowi, a szczególnie prezydent RP, prezes rady ministrów (premier), ministrowie, senatorowie, posłowie oraz wszyscy urzędnicy państwowi i samorządowi nie mogą brać publicznie udziału w żadnych ceremoniach o charakterze religijnym. Religia bądź jej brak jest bowiem sprawą prywatną obywateli i nie może ona w żaden sposób wpływać na wykonywanie przez obywatela obowiązków służbowych, w przypadku, gdy pełni ów obywatel jakiekolwiek funkcje publiczne.
Art. 65.
Każdemu zapewnia się DODAĆ „prawo do pracy i godnej za nią zapłaty”, wolność wyboru i wykonywania zawodu oraz wyboru miejsca pracy.
Art. 67.
Dodać punkt 3. Wysokość zabezpieczenia społecznego w razie niezdolności do pracy ze względu na chorobę lub inwalidztwo oraz po osiągnięciu wieku emerytalnego oraz zasiłku dla bezrobotnych nie może być niższa niż płaca minimalna.
To na razie tyle.
LK
@turpin
Ponieważ mam szlaban na blogu dra Kaczmarewicza podrzucam Tobie „ściągę” tutaj bo tam mogłaby do Ciebie nie dotrzeć.
turpin
4 grudnia o godz. 6:55
Tam znajdziesz artykuł Anny Kędzi z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego a na końcu bibliografia zawierająca 73 pozycje.
http://www.czytelniamedyczna.pl/3539,przeciwdrobnoustrojowe-dzialanie-czosnku-allium-sativum-l.html
kaesjot 4 grudnia o godz. 18:49 258485
Żydzi, Grecy czy Włosi wiedzą o tym od tysięcy lat…
Mówiło się kiedyś ,że Prusy to armia posiadająca państwo. Teraz u nas, Kościół to instytucja (hierarchiczna podobnie jak armia) posiadająca państwo. Jestem pesymistą (to optymista, który przejrzał na oczy) , który twierdzi ,że obecnie, po to aby mieć państwo wolne od Kościoła potrzebne będzie siłowe rozwiązanie. W inny, pokojowy sposób, będzie to nieosiągalne. Kościół=Polska=Kościół. „Szaleństwo” must go on.
„– Nikt tak nie skłócił i nie osłabił mentalności Polaków jak Kościół katolicki”
„– Polska nie przetrwa z powodu wiary katolickiej, tylko będzie coraz bardziej skłócona i podzielona, ponieważ Kościół ….” i tu każdy ma swobodne pole do popisu.
„Ponieważ Kościół” z Polski jest nieusuwalny, będzie trzeba usunąć Polskę , już to kiedyś zrobiono, bo byliśmy mocni wtedy, tak jak i teraz, w gębie.
Siły nadprzyrodzone (kwestia wiary), jakkolwiek byśmy je nazwali i im zawierzali, tak kiedyś jak i teraz, w niczym nam nie pomogły i nie pomogą. Tylko dlatego ,że „Wiara czyni człowieka głupim” a głupich się wykorzystuje i marginalizuje. Polska jest potrzebna jedynie Polakom, nikomu innemu tak naprawdę na niej nie zależy.
Kościół rozłożył ją kiedyś i rozłoży teraz. Historia się powtarza.
„…Polska nie jest polska – polska moralność jest faryzejskim przekrętem moralności, myśl polska jest pospolitą bezmyślnością, polska wiara – polską dewocją, a polski katolicyzm – sektą, którą z nicości do bytu powołała schorowana wyobraźnia”.
To napisał człowiek ze zdrową wyobraźnią, który obserwował Kościół od podszewki.
,,Największą podłością Kościoła katolickiego nie jest zniewolenie człowieka lecz uczynienie go niezdolnym do życia na wolności”
JohnKowalsky
4 grudnia o godz. 20:32
Problem w tym, że o tym „nie wiedzą” nasi lekarze a jeśli wiedzą , to nie wolno im stosować bo zostaną przez środowisko okrzyknięci „znachorami” „szamanami” lub „szarlatanami”.
Przypadek Ignaza Semmelweissa nadal aktualny.
@kaesjot
Ja znam doktora, wiesz kogo, który podobnie jak rzeczony przez Ciebie boryka/zmaga się już od 50 lat z tymi insynuacjami. Ale jest nadzieja, bo coraz więcej lekarzy staje się doktorami, którzy znają przyczyny chorób, czyli jak byśmy ich nazwali? ,czyż nie znachorami. Ten , który zna rzeczywiste przyczyny chorób, to po polsku ZNACHOR.
posłuchaj tego :https://www.youtube.com/watch?v=yX1q4M_h6iQ
i https://www.youtube.com/watch?v=_YXmwFmvOVM&t=945s
@kaesjot
Ja znam doktora, wiesz kogo, który podobnie jak rzeczony przez Ciebie boryka/zmaga się już od 50 lat z tymi insynuacjami. Ale jest nadzieja, bo coraz więcej lekarzy staje się doktorami, którzy znają przyczyny chorób, czyli jak byśmy ich nazwali? ,czyż nie znachorami. Ten , który zna rzeczywiste przyczyny chorób, to po polsku ZNACHOR.
posłuchaj tego :https://www.youtube.com/watch?v=yX1q4M_h6iQ
cd. i tego https://www.youtube.com/watch?v=_YXmwFmvOVM&t=945s
@Optymatyk
Jest ich więcej, z tym że spora ich grupa działa w konspiracji tzn popiera metody propagowane przez „znachorów” ale jakby co to „ich tu nie było”.
Boją się ostracyzmu środowiska a właściwie tej jego części skorumpowanej przez koncerny farmaceutyczne zajmującej ważne pozycje w strukturze słuzby zdrowia.
Nie rozwijajmy tego tematu – nie ten blog !
OK.
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/kuba-wojewodzki-plakalem-po-smolensku-nigdy-nie-bylem-emocjonalnie-tak-blisko/8z5e8jh
Można go nie lubić ale akurat w tym się z nim zgadzam:
„Nieposłuszeństwo jest prawdziwą podstawą wolności. Posłuszni muszą być tylko niewolnicy.
Mówisz o prawicy. My żyjemy w kraju, gdzie bardzo łatwo podpaść pod paragraf obrazy uczuć religijnych. To ja powiem bardzo wprost, że dla mnie instytucją, która najbardziej obraża uczucia religijne, jest Kościół. Nikt nie mówi o obrażaniu naszych uczuć demokratycznych. A doświadczamy tego codziennie. Jeśli próbujemy definiować pole konfliktu politycznego poprzez mapę podziału na lewicę i prawicę, to trzeba zacząć od tego, że ci ludzie z prawicą nie mają w ogóle nic wspólnego. Bo prawica to przede wszystkim szacunek do praw, organów państwa, tradycji. PiS z koleżkami to raczej moherowi bolszewicy. Słowo Prawo w ich nazwie brzmi jak rechot szydercy. Jakoś nie widzę brytyjskich konserwatystów idących pod rękę z naszymi kibol-narodowcami w kominiarkach.”
Kaesjot 4 grudnia o godz. 21:02 258488
1. Jak oceniasz moje poprawki do Konstytucji RP (4 grudnia o godz. 16:00, 258484)?
2. Lekarze mogą to stosować w swej praktyce prywatnej i często stosują. Problemem jest zaś to, że nie mogą tego stosować w praktyce finansowanej przez NFOZ, w tym szczególnie w szpitalach państwowych, gdzie wciąż leczy się poszczególne choroby („jednostki chorobowe”) a nie ludzi chorych czyli jednostki ludzkie. Winne jest tu zaś głównie lobby (wł. mafia) profesorsko-ordynatorskie, a więc jedyną droga do naprawy polskiej (i nie tylko polskiej) służby zdrowia jest pozbawienie na jakiejś 50 lat doktorów habilitowanych medycyny i profesorów belwederskich medycyny prawa do zajmowania jakichkolwiek kierowniczych stanowisk w państwowej służbie zdrowia, w tym w państwowych uczelniach medycznych.
Optymatyk
4 grudnia o godz. 20:46 258487
Pełna zgoda, ale czy to są cytaty z Kościuszki czy też raczej ze Staszica? Nie mam czasu na sprawdzenie.
5 grudnia o godz. 0:02 258494
1. Oczywiście, że instytucją, która najbardziej obraża uczucia religijne, jest kościół, jako że istnienie kościoła jest najlepszym chyba dowodem na nieistnienie boga, gdyż jeśli bóg by istniał to definicji byłby on wieczny, nieskończenie potężny (wszechpotężny), nieskończenie mądry (wszechwiedzący) i wszechobecny, a więc nie potrzebowałby on kościoła jako instytucji, a szczególnie zaś kleru, budynków kościelnych, liturgii w tym modłów etc., jako iż bóg prawdziwy kontaktowałby się z każdym człowiekiem indywidualnie i „duchowo”, czyli bez pośrednictwa materialnych nośników informacji, w tym bez pośrednictwa tzw. świętych pism (ksiąg). Niestety ale ten, jakże logiczny argument, nie trafia do wierzących w kościół, ale przecież wiadomo, że wierzyć w kościół mogą tylko umysły ułomne, których jednak z definicji jest znacznie więcej niż umysłów funkcjonujących prawidłowo, jako iż jesteśmy przecież „dziełem” bezrozumnego stochastycznego („przypadkowego”) procesu działającego „na ślepo” metodą prób i błędów a zwanego ewolucją, a nie jakiegoś idealnego kreatora, który z definicji mógłby stworzyć tylko idealny świat z idealnymi ludźmi.
Optymatyk 5 grudnia o godz. 0:02 258494
2. Prawica to jest zaś tylko szacunek dla tradycji, do niesprawiedliwych, często okrutnych praw stanowionych przez elity władzy i ślepy szacunek dla zbrodniczych organów państwa kapitalistycznego (a dawniej feudalnego) , które służy przecież do narzucenia większości ludności klasowego prawa, służącego wąskim, partykularnym interesom rządzących nami elit a wyraźnie dyskryminującego ogromną większość ludności, w tym szczególnie ludzi pracy.
3. Brytyjscy konserwatyści służą więc tylko interesom klas posiadających Wielkiej Brytami, a więc nic dziwnego, że nie jest im po drodze z polskimi patriotami. Brytyjscy konserwatyści reprezentują przecież to co jest najgorsze w Brytyjczykach, czyli zbrodnie przeciwko ludzkości popełniane przez Brytyjczyków w okupowanych przez W. Brytanię krajach (kolonach i protektoratach oraz dominiach), w tym Holocaust Tasmańczyków i Aborygenów Australijskich, liczne sztucznie wywołane epidemie głodu w Bengalu (dzisiejszy Bangla Desz), obozy koncentracyjne w Afryce Południowej czy też aranżowane przez brytyjskich kolonizatorów wojny na tle religijnym i etnicznym np. w Sudanie, Birmie czy na Malajach (niektóre z nich toczą się zresztą do dziś, np. w Birmie).
Optymatyk 5 grudnia o godz. 0:02 258494
Na koniec – doskonale pamiętam marsz brytyjskich nacjonalistów w Liverpoolu, w roku dokładnie 1996 i to był dopiero marsz prawdziwych szowinistów i faszystów, tyle że brytyjskich, a dokładniej angielskich. UE oczywiście udawała wówczas, że nic złego się wówczas w Liverpoolu nie działo… 🙁
Optymatyk 5 grudnia o godz. 0:02 258494
Marnawego guru sobie znalazłeś. 😉
Optymatyk
Ale nie bierz mojego wpisu z 5 grudnia o godz. 8:59 (258499) zbyt poważnie. 🙂
Cóż, warto by zauważyć, że JohnKowalsky to „troll” czy jak to się nazywa na internetowych forach. Podobnie „Gekko”. Dyskusja z „specjalistami” od dyskusji. Może tak właśnie wygląda aktualna wersja kolejnej wojny światowej. Wojna o umysły i sposoby myślenia. Tym się wygrywa wybory.
Może podrzucę nowy, kolejny temat : „Dlaczego rewelacje o księdzu Jankowskim ujawniono dopiero teraz ?” . Czyżby zbliżały się kolejne wybory ? Co na to JohnKowalski ? chyba nie zaniemówi.
Kwant25
5 grudnia o godz. 13:17 258501
Jak to mówią, złodziej krzyczy „łapaj złodzieja” aby odwrócić uwagę od tego, ze właśnie wyjmuje komuś portfel z kieszeni…;-)
5 grudnia o godz. 13:28 258502
Te „rewelacje” o księdzu Jankowskim to są przecież niczym w porównaniu z prawdziwie bulwersującymi rewelacjami o księdzu Wojtyle, które niebawem zostaną ujawnione. 🙁
Kwant25 5 grudnia o godz. 13:28 258502
Na początek polecam: https://www.globalresearch.ca/pedophiles-and-popes-doing-the-vatican-shuffle-protecting-the-perpetrators/19153
Cytuję początek: „Kiedy późniejszy papież Jan Paweł II urzędował jeszcze w Polsce jako kardynał Karol Wojtyła, to twierdził on , że „komunistyczna” tajna policja (czyli SB – LK) bezpodstawnie oskarża księży o molestowanie seksualne dzieci tylko po to, aby zdyskredytować owych księży wraz z całym kościołem rzymskim („New York Times”, 28 marca 2010). Dla Wojtyły oczywisty już wtedy problem pedofilii wśród polskiego kleru kościoła rzymskiego (rzymsko-katolickiego) był więc niczym innym, jak tylko „komunistyczną intrygą” wymierzoną przeciwko jego kościołowi i jego księżom. We wczesnych latach 1980-tych, ten sam Wojtyła, wówczas już urzędujący w Rzymie jako papież Jan Paweł II, traktował pogardliwie wszystkie opowieści o pedofilstwie wśród kleru kościoła rzymskiego, jako oszczerstwa skierowane przeciwko temuż kościołowi i to pozostało jego postawą aż do końca jego żywota.”
JohnKowalsky
5 grudnia o godz. 8:30
Podoba mi się, lecz w obecnie obowiązującym trybie rzecz nie do przeprowadzenia gdyż Sejm uchwala a referendum tylko zatwierdza.
Nie wierzę, że jakikolwiek sejm wyłoniony z obecnie działających partii tak brzmiącej konstytucji nie uchwali zatem referendum nie będzie miało czego zatwierdzać.
Zatem trzeba zmienić tryb jej ustalania. To społeczeństwo w referendum UCHWALA Konstytucję a Sejm ( Senat do usunięcia ) zajmuje się dostosowaniem ustaw.
Nie może w konstytucji być zapisu ” o ile ustawa nie stanowi inaczej”
ŻADNA ustawa nie może stanowić INACZEJ niż to jest zapisane w Konstytucji.
Można samo referendum konstytucyjne poprzedzić referendum wstępnym, w którym społeczeństwo wybrałoby określone rozwiązania problemów budzących kontrowersje.
Kaesjot 5 grudnia o godz. 15:41 258505
Dzięki za odpowiedz. Oczywiście, że zdaję sobie sprawę z tego, że obecnie jest to rzecz nie do przeprowadzenia, ale pytałeś się o moje zdanie, a więc ci je przedstawiłem.
Oczywiste też jest, że w prawdziwej demokracji, to całe społeczeństwo w referendum UCHWALA Konstytucję a przynajmniej wybiera Konstytuantę i zgrubny projekt Konstytucji, a owa Konstytuanta a później Sejm (zgoda, że Senat jest do usunięcia, gdyż Polska nie jest przecież państwem federacyjnym) zajmuje się dostosowaniem ustaw do Konstytucji. I zgoda, że NIE może w konstytucji być zapisu „o ile ustawa nie stanowi inaczej”, Gdyż ŻADNA ustawa nie może stanowić INACZEJ niż to jest zapisane w Konstytucji.
I też uważam, że, można by samo referendum konstytucyjne poprzedzić referendum wstępnym, w którym społeczeństwo wybrałoby określone rozwiązania problemów budzących kontrowersje, czyli że zatwierdziłoby ono jeden z przedstawionych my zgrubnych projektów Konstytucji, w której musi być jednak wyraźnie zapisane całkowite oddzielenie kościola od państwa, wyraźnie stwierdzone absolutne pierwszeństwo polskiego prawa nad unijnym i każdym innym oraz wyraźnie wymienione prawa ekonomiczne obywateli, jako iż mamy obecnie XXI wiek, a nie XVIII czy wcześniejszy. A odnoszę zbyt często wrażenie, że zarówno politycy PO, jak też oczywiście PiS czy Nowoczesnej a nawet PSL i SLD znajdują się mentalnie wciąż w XVII wieku.
Kaesjot 5 grudnia o godz. 15:41 258505
Dzięki za odpowiedz. Oczywiście, że zdaję sobie sprawę z tego, że obecnie jest to rzecz nie do przeprowadzenia, ale pytałeś się o moje zdanie, a więc ci je przedstawiłem.
Oczywiste też jest, że w prawdziwej demokracji, to całe społeczeństwo w referendum UCHWALA Konstytucję a przynajmniej wybiera Konstytuantę i zgrubny projekt Konstytucji, a owa Konstytuanta a później Sejm (zgoda, że Senat jest do usunięcia, gdyż Polska nie jest przecież państwem federacyjnym) zajmuje się dostosowaniem ustaw do Konstytucji. I zgoda, że NIE może w Konstytucji być zapisu „o ile ustawa nie stanowi inaczej”, gdyż ŻADNA ustawa nie może stanowić INACZEJ niż to jest zapisane w Konstytucji.
I też uważam, że, można by samo referendum konstytucyjne poprzedzić referendum wstępnym, w którym społeczeństwo wybrałoby określone rozwiązania problemów budzących kontrowersje, czyli że zatwierdziłoby ono jeden z przedstawionych mu zgrubnych projektów Konstytucji, w której musi być jednak wyraźnie zapisane całkowite oddzielenie kościoła od państwa, wyraźnie stwierdzone absolutne pierwszeństwo polskiego prawa nad unijnym i każdym innym (np. NATO, ONZ etc.) oraz wyraźnie wymienione prawa ekonomiczne obywateli, jako iż mamy obecnie XXI wiek, a nie XVIII czy wcześniejszy. A odnoszę zbyt często wrażenie, że zarówno politycy PO, jak też oczywiście PiS czy Nowoczesnej a nawet PSL i SLD znajdują się mentalnie wciąż w XVII wieku.
JohnKowalsky
5 grudnia o godz. 14:07 258504
Kwant25 5 grudnia o godz. 13:28 258502
Na początek polecam: https://www.globalresearch.ca/pedophiles-and-popes-doing-the-vatican-shuffle-protecting-the-perpetrators/19153
Szukałem ale tego nie można wyświetlić .
„Not found
Sorry, but you are looking for something that isn’t here.”
Wiem co to znaczy.
Optymatyk 5 grudnia o godz. 20:09 258508
Czarna sukienkowa mafia w akcji. 😉 A redakcja „Polityki” udaje, że nic się nie dzieje…
Ale to ciągle jest: https://325.nostate.net/tag/pope-wojtyla/
Dzięki, wyświetliło i zapoznałem się oraz zgadzam się całkowicie,że JPII to jeden z największych szkodników w historii.
Optymatyk 5 grudnia o godz. 22:13 258511
To, co dziś wiemy o Wojtyle, to jest dopiero czubek góry lodowej, ale niebawem dowiemy się przecież znacznie więcej i trzeba będzie znów burzyć pomniki i zmieniać nazwy ulic. Dziwię tylko, że nikt ze znanych intelektualistów, szczególnie zaś polskich, a stykających się często z Wojtyłą, nie miał odwagi powiedzieć publicznie, że ten „król jest nagi”. Ja miałem bowiem wątpliwą przyjemność poznać osobiście (na antypodach) tego osobnika i odniosłem nieprzezwyciężone wrażenie z rozmowy z nim, że jest on intelektualnie bardzo płytki, jak wysychająca w afrykańskim czy australijskim słońcu kałuża. Nie sądzę też, aby miał on jakieś wyjątkowe zdolności menedżerskie, a więc pytanie, dlaczego został on rzymskim papieżem? Kto za nim stal, kto go wysunął na to stanowisko? Wiem, że popierał go Reagan, ale przecież sam Reagan też był tylko kukiełką w cudzych rękach, czyli w rękach anonimowych dla nas wielkich finansistów (wiadomego pochodzenia) z Wall Street, City of London czy też Zurychu. O Macronie wiemy przynajmniej, że to jest człowiek Rotszyldów, ale jego (Macrona) legenda dawno już temu się rozsypała, zaledwie po kilku latach jego urzędowania jako prezydenta Francji. Natomiast legenda Wojtyły wciąż się jakoś trzyma, mimo iż pojawiają się już na niej wyraźne rysy. Ciekaw jestem, kiedy wreszcie runie ten gmach legendy Wojtyły, kiedy wreszcie ci jego dawni i obecni zwolennicy zobaczą wreszcie, że ten król (czyli papież, co przecież na jedno to samo wychodzi) był zawsze nagi?
Kwant25 5 grudnia o godz. 13:28 258502
Pytałeś się, o niejakiego księdza Jankowskiego, a więc usłużnie i posłusznie melduję, że za sprawą publikacji „Dużego Formatu” („Gazety Wyborczej”) wrócił właśnie temat pedofilii zmarłego w 2010 r. księdza prałata Henryka Jankowskiego, przyjaciela politycznego rodu Wałęsów, kapelana Solidarności, osobnika wielce „zasłużonego” dla tzw. antykomunistycznej opozycji w latach 1980-tych. Upamiętniono go więc w roku 2012 okazałym pomnikiem wzniesionym na skwerze, który nazwano jego imieniem. Sale teraz pod figurą tegoż zasłużonego dla obecnych elit politycznych RP księdza, a szczególnie dla PO, ktoś położył właśnie dziecięce buciki. Pojawiły się też kartki z napisem „pedofil”. Posłanka Joanna Scheuring-Wielgus zaapelowała też do popieranego przez PO prezydenta miasta Gdańska Pawła Adamowicza, który w młodości był ministrantem w kościele św. Brygidy, gdzie ów ksiądz Jankowski był proboszczem, o usunięcie pomnika, bo „zasługi niczego nie wymazują. Pedofilia to zbrodnia”.
Na stronie petycjeonline.com umieszczono więc petycję do radnych miasta Gdańska wnoszącą o likwidację pomnika i odebranie skwerowi imienia księdza prałata Jankowskiego. Prezydent Adamowicz zapowiedział w tej kwestii tylko konsultacje z mieszkańcami, ale pod publikacjami relacjonującymi treść tego reportażu pojawiły się setki opinii internautów.
Pierwszy raz o sprawie głośno zrobiło się latem roku 2004, kiedy to gdański sąd rodzinny złożył w prokuraturze doniesienie o podejrzanych kontaktach prałata z jednym z ministrantów. Prokuratura wszczęła wówczas śledztwo z artykułu 200 kodeksu karnego, który dotyczył molestowania nieletnich. Poszkodowany przez księdza Jankowskiego chłopiec miał wtedy 16 lat i był skonfliktowany z rodzicami. Zaprzeczał jednak, jakoby był molestowany, a biegły sądowy uważał, że kłamie. Cała historia była więc niejasna. Sporo mówiło się wtedy o upodobaniu duchownego nie tyle do dzieci, ile do młodych mężczyzn, że kręcą się po plebanii, zachowują nazbyt swobodnie, że ksiądz obdarowuje ich prezentami etc. Ktoś był nawet świadkiem jakiegoś powitalnego czy pożegnalnego pocałunku w usta. Był więc niesmak, ale nie było jeszcze twardych dowodów przekroczenia granic wyznaczonych przez prawo, były tylko plotki i domysły, a więc sprawa rozeszła się „po kościach”. Trudno jest dziś powiedzieć, czy prokuratura zrobiła wówczas wszystko, by dogłębnie rzecz wyjaśnić, czy wprost przeciwnie, badała sprawę tak, by nic nie znaleźć. Postępowanie skończyło się więc umorzeniem, co było oczywiście bardzo wygodne dla ówczesnych elit władz, a szczególnie dla Wałęsów i PO.
Nawiasem mówiąc, opinię publiczną (nie licząc fanklubu ks. Jankowskiego) bardziej oburzało wtedy upodobanie duchownego do luksusowych aut, strojnych szat i wystawnego życia, a także antysemickie wypowiedzi, a o seksualnym wykorzystywaniu dziewczynek na tamtym etapie w ogóle nie było mowy. Ten ostatni wątek pojawił się dopiero teraz wraz z relacją głównej bohaterki reportażu w „Dużym Formacie”. Zdecydowała się ona pod imieniem i nazwiskiem opowiedzieć o swoich traumatycznych doświadczeniach sprzed 50 lat, gdy była ona 12-letnią dziewczynką. Według publikacji katalizatorem tej decyzji było zetknięcie się ze wspomnianym na wstępie pomnikiem honorującym księdza. Ale zapewne nie bez znaczenia była też zmiana klimatu społecznego wobec tego typu spraw. W rezultacie ofiary nadużyć seksualnych ze strony duchownych mogą dziś liczyć na większe zrozumienie i wsparcie aniżeli przed laty. To zrozumienie dla pokrzywdzonych przebija w postach zamieszczanych w Internecie. Co więcej, z potępieniem nadużyć seksualnych księdza prałata Jankowskiego wystąpili znani publicyści – zarówno prawicowi, jak i lewicowi, choć oczywiście nie brak jest też osób traktujących reportaż „Dużego Formatu” jako szkalowanie, nagonkę na Kościół.
Artykuł „Dużego Formatu” wywołał więc burzę emocji. Ale emocje nie są oczywiście najlepszym filtrem tam, gdzie potrzebna jest weryfikacja faktów. Nie ma powodów, by nie wierzyć bohaterce reportażu, gdy opowiada ona o swoim osobistym doświadczeniu. Ale już zrelacjonowana przez nią historia jej starszej koleżanki Ewy, która jakoby zaszła w ciążę zgwałcona przez ks. Jankowskiego i popełniła samobójstwo, wymagałaby gruntownego sprawdzenia. Lecz przez kogo? Nie ma tu raczej szans na przeprowadzenie w Polsce uczciwego śledztwa prokuratorskiego, przynajmniej dokąd POPiS jest u władzy. Obrońcy księdza prałata powiedzą bowiem, że oskarżony nie żyje od kilku lata więc nie może się on bronić. Zdaniem zwolenników księdza prałata, te rzucane dziś słowa o zboczeńcu, odrazie, obrzydzeniu budzą niesmak, opór i wątpliwości. Nasuwa się więc pytanie: czy media powinny być tu ostateczną instancją, najwyższym sądem w tego typu sprawach? A na to się właśnie zanosi. W Polsce przyjęła się bowiem błędna zasada, aby o zmarłym mówić dobrze albo wcale, chyba że jest to komunista. Stąd sporo jest też głosów niechęci, iż oto ktoś tę „świętą” zasadę narusza i że to wszystko miałoby sens tylko wtedy, gdyby ksiądz prałat żył: „z martwymi się nie boksuje” – pisze jeden z internautów. Pojawiają się opinie, że trzeba się skupić na żywych, którzy wciąż szkodzą. Z drugiej strony wiemy już jednak, jak skomplikowane bywają konsekwencje molestowania seksualnego, zwłaszcza w przypadku nieletnich, że często trzeba wielu lat, żeby takie zdarzenia ujawnić, a więc przydałaby się tu jakaś ścieżka dla tych ofiar księży, których krzywdziciele już nie żyją, którzy przez śmierć uniknęli poniesienia odpowiedzialności za swoje zbrodnie.
Gdyby polski Kościół jako instytucja był w kwestii rozliczeń z pedofilią wiarygodny, gdyby dawał on rękojmię uczciwego zbadania każdej sprawy, to byłby on wtedy, być może, właściwą instancją. Ale wiemy przecież i to zbyt dobrze, jak polscy hierarchowie kościoła rzymskiego reagują na stanowcze deklaracje i apele papieża Franciszka. Trudno jest przecież uwierzyć, że taki np. metropolita gdański, Sławoj Leszek Głódź, stanąłby na wysokości zadania, gdyby to do niego przyszła bohaterka reportażu i opowiedziała mu swoją historię...
Więcej tu: Ryszarda Socha, „Polityka”:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1774286,2,posmiertna-infamia-pralata-jankowskiego.read
@JohnKowalsky
Czy mógłbyś napisać coś więcej i kiedy i o czym była ta Twoja z nim rozmowa?
To b. ciekawe.
Optymatyk 6 grudnia o godz. 12:01 258529
O dupie Maryni (na antypodach Mary). On potrafił tylko wygłaszać oczywiste komunały. A jego angielski był wręcz skandalicznie zły, a więc nie powinien go używać w oficjalnych wystąpieniach.
Optymatyk 6 grudnia o godz. 12:01 258529
To była nieoficjalna rozmowa w gronie kilku osób głównie z uniwersytetów Melbourne i Monash, a nie w „cztery oczy”, ale to chyba nie jest tu aż tak istotne.