Kto jest podmiotką w wierszu?

Zapomniałem przypomnieć maturzystkom i maturzystom, aby w interpretacji wiersza nie pisali „podmiotka”. Egzaminatorzy i egzaminatorki mogą nie znać tego terminu, więc
potraktują go jak błąd. Jakiej kategorii – nie mam pojęcia.

W szkole wciąż posługujemy się pojęciem „podmiotu”, jednak uczennice i uczniowie uczą się o poezji także poza szkołą. Piszą wiersze, publikują w internecie, komentują. Zdarza się, że nasiąkają innym językiem niż obowiązujący na maturze. „Podmiotka” pojawia się już w wypracowaniach szkolnych.

Język egzaminów zmienia się tak samo wolno jak język kościelny. Obydwa są niesamowicie archaiczne. Nie ma problemu, jeśli uczeń czy uczennica z literaturą albo religią ma kontakt tylko w instytucji szkolnej lub kościelnej. Jeśli jednak wejdzie do sieci, wtedy wraca z zupełnie inną mową. Zaczyna też inaczej pisać wypracowania.

Zwracam uwagę na wulgaryzmy, chociaż autorki i autorzy uważają, że to normalne słowa (np. „wkurw” zamiast zdenerwowanie, „zajebisty” zamiast „wspaniały” – bez tych lub podobnych słów właściwie nie ma dzisiaj recenzji w sieci). Nie reaguję natomiast na żeńskie formy pojęć. Przykładem jest „podmiotka”. Zwykle przypominam, że swobodnym to można być we własnej toalecie, a na egzaminie trzeba być świętszym od papieżycy, przepraszam, od papieża.