Zaklepanie urlopu

Do końca grudnia 2017 roku nauczyciel wręczał dyrektorowi skierowanie na urlop zdrowotny od lekarza POZ i to wszystko. Dyrektor nie mógł odmówić, chociaż wielu próbowało. W ostateczności lekarz dzwonił do szkoły i pytał dyrektora, czy skończył medycynę albo inne studia uprawniające do wydawania opinii w sprawach zdrowia. Jeśli nie, to niech nie podważa decyzji fachowca.

Takie procedury obowiązywały do końca grudnia, a potem miało być gorzej (lekarz medycyny pracy, tylko choroby zawodowe, masa papierologii). Nic więc dziwnego, że nauczyciele pod koniec roku szturmowali lekarzy rodzinnych, prosząc o wypisanie – niejako na zaś – skierowania na urlop na poratowanie zdrowia. I lekarze kierowali: albo od lutego (początek drugiego semestru), albo od września (początek roku) 2018 roku.

Dyrektorzy nie oponują, gdyż, po pierwsze, wszystko odbywa się zgodnie z przepisami (lekarz może orzec chorobę, która rozwinie się dopiero za 9 miesięcy), a po drugie, godzin nie ma dla wszystkich zatrudnionych, więc jak kilka osób odejdzie na urlop zdrowotny, ulży to pozostałym. Zresztą niejeden dyrektor potrafi sugerować pracownikom, aby skorzystali z urlopu, bo inaczej będzie musiał kogoś zwolnić. Gdyby kadra była młodsza, nakłaniałby do ciąży.

W każdej szkole ktoś, nieraz kilka osób, zaklepał sobie urlop. Dzięki temu rok szkolny 2018/2019 można będzie przetrwać. Gorzej z kolejnym rokiem. Aż tak do przodu lekarze POZ nie wypisywali urlopów. A szkoda? Nowe procedury są bardzo nieprzyjazne, więc musi upłynąć trochę czasu, aby ludzie nauczyli się z nich korzystać. Dlatego rok szkolny 2019/2020 będzie najgorszy. Jak ktoś pierwszy dostanie skierowanie na urlop zdrowotny od lekarza medycyny pracy, to proszę dać znać.