Urlopy zdrowotne nauczycieli

Od 1 stycznia 2018 roku wchodzą w życie nowe zasady udzielania nauczycielom urlopów na poratowanie zdrowia. Mają być mniej przyjazne pracownikom. Czyli sama choroba może nie wystarczyć (info tutaj).

Do tej pory też nie choroba decydowała, a inne okoliczności. Z urlopu na poratowanie zdrowia skorzystał Adam Mickiewicz. Był nauczycielem zaledwie rok, a już nabawił się wstrętu do dzieci. Dyrektor na wniosek medyka udzielił przyszłemu wieszczowi rocznego płatnego urlopu na leczenie. Dzięki urlopowi Mickiewicz napisał Ballady i romanse, czyli powołał do życia romantyzm.

I tak od wieków nauczyciele wykorzystują urlopy zdrowotne na cele ważniejsze niż zdrowie. Traktowane są one jak przywilej, który należy się każdemu belfrowi. Po 20 latach człowiek uchodzi za dziwaka, gdy ani razu nie skorzystał z urlopu. Mnie niedługo minie ćwierć wieku nieprzerwanej pracy pod tablicą. Jetem więc dziwak do potęgi.

Teraz będzie trudniej, wręcz niewyobrażalnie trudno dostać taki urlop. Wieszczę, że część osób zwariuje, część zadręczy dzieci, a jeszcze inni staną się przekleństwem dla współpracowników. Taki urlop dawał dyrektorowi prawo odesłać trudnego pracownika na roczną bądź półroczną przerwę w świadczeniu pracy. Teraz trzeba będzie się z nim męczyć. Oby rachunek za tę mękę nie okazał się wyższy niż koszt płatnego urlopu.