Przedmioty w szkole po reformie

Każde pokolenie powinno mieć edukację skrojoną na miarę czasów, w jakich przyszło mu żyć. Obecnie połowa przedmiotów w szkole jest nikomu do niczego niepotrzebna. No, może z wyjątkiem nauczycieli, którzy mają dzięki temu etaty. Z drugiej strony w szkole brakuje wielu przedmiotów, które są pilnie potrzebne obecnemu pokoleniu. Reforma mogłaby to zmienić.

Podczas niedawnej studniówki wdałem się w rozmowę z rodzicami na temat przedmiotów, których brak aż razi. Każdy rzucał swoje propozycje, ale co do jednego byliśmy zgodni. Ustaliliśmy mianowicie, że jest zapotrzebowanie na „kulinaria”. Dzieci, może pod wpływem programów telewizyjnych, chcą uczyć się gotować. Przydałoby się nie zmarnować tej pasji.

W moim ogólniaku jest nawet paru mistrzów sztuki kulinarnej, którzy zapraszają na swoje firmowe przysmaki. Działa też lokal gastronomiczny, uczniowska kawiarenka, gdzie czasem młodzież się popisuje. A jak w żartach zwróciłem uczniowi uwagę, że pewnie mama mu pomagała przygotować tę potrawę, to przez pół roku się na mnie boczył.

Inny mistrz, na razie jeszcze uczeń, ma szansę zajść wysoko w sztuce kulinarnej. Żadna w tym zasługa nauczycieli. Chłopak podkreśla, iż jest samoukiem pieczenia (info tutaj). Szkoła mu w niczym nie pomogła. I właśnie z czymś takim będziemy spotykać się coraz częściej: uczniowie na lekcjach niby czegoś się uczą, ale w sprawach naprawdę ważnych i potrzebnych są samoukami. Szkoda, że reforma tego nie zmienia.