Przedmioty w szkole po reformie
Każde pokolenie powinno mieć edukację skrojoną na miarę czasów, w jakich przyszło mu żyć. Obecnie połowa przedmiotów w szkole jest nikomu do niczego niepotrzebna. No, może z wyjątkiem nauczycieli, którzy mają dzięki temu etaty. Z drugiej strony w szkole brakuje wielu przedmiotów, które są pilnie potrzebne obecnemu pokoleniu. Reforma mogłaby to zmienić.
Podczas niedawnej studniówki wdałem się w rozmowę z rodzicami na temat przedmiotów, których brak aż razi. Każdy rzucał swoje propozycje, ale co do jednego byliśmy zgodni. Ustaliliśmy mianowicie, że jest zapotrzebowanie na „kulinaria”. Dzieci, może pod wpływem programów telewizyjnych, chcą uczyć się gotować. Przydałoby się nie zmarnować tej pasji.
W moim ogólniaku jest nawet paru mistrzów sztuki kulinarnej, którzy zapraszają na swoje firmowe przysmaki. Działa też lokal gastronomiczny, uczniowska kawiarenka, gdzie czasem młodzież się popisuje. A jak w żartach zwróciłem uczniowi uwagę, że pewnie mama mu pomagała przygotować tę potrawę, to przez pół roku się na mnie boczył.
Inny mistrz, na razie jeszcze uczeń, ma szansę zajść wysoko w sztuce kulinarnej. Żadna w tym zasługa nauczycieli. Chłopak podkreśla, iż jest samoukiem pieczenia (info tutaj). Szkoła mu w niczym nie pomogła. I właśnie z czymś takim będziemy spotykać się coraz częściej: uczniowie na lekcjach niby czegoś się uczą, ale w sprawach naprawdę ważnych i potrzebnych są samoukami. Szkoda, że reforma tego nie zmienia.
Komentarze
No tak! Najlepsza bylaby „Szkola Gotowania na Gazie”!!!! A tymczasem padaja pytania na ktore niewiele osob moze odpowiedziec a juz napewno zaden z maturzystow. Jednym z nich bylo: „Jak zyc, panie premierze, jak zyc?”. Abstrachujac od sytuacji w ktorej to pytanie bylo zadane to moze jednak szkola dalaby podstawy do normalnego zycia w spoleczenstwie gdzie bez pieniedzy obejsc sie nie da. Umiejetnosc poslugiwania sie pieniedzmi jest i bedzie podstawa egzystencji kazdego mlodego czlowieka. Czy w panskiej szkole jest jakis przedmiot wyjasniajacy praktyczne podstawy business-u, operacji gieldowych czy bankowych, skad sie biora pieniadze? Religia zoladka sie nie napelni nawet jak sie umie gotowac. Chociaz mialem jednak „second thought” po napisaniu powyzszego zdania.
A co to za przedmiot: studniówka? I jak go opanować bez umiejętności liczenia do stu? Chyba, że raczej chodzi o przerabianie kolejnych setek, szyli o tag sfanem sety?
@Gospodarz
Są SETKI rzeczy potencjalnie potrzebnych, a gotować jedni lubią, a drudzy nie … 😉
Polskiej szkole, która m.in. dzięki skrajnym lewicowcom (czyli lewaków!) próbuje uczyć wszystkich RAZEM, TAK SAMO i TEGO SAMEGO praktycznie do matury potrzebna jest, wzorem cywilizowanych krajów, zdecydowanie bardziej rozbudowana możliwość WYBORU przez ucznia zarówno przedmiotów, jak i POZIOMU programowego, na jakim się ich uczy. To wszystko – żadna szkoła ani żaden system szkolny nie da rady uczyć WSZYSTKICH WSZYSTKIEGO co się EWENTUALNIE może(!) przydać!!!
Rodz
6 lutego o godz. 23:51 251354
” Czy w panskiej szkole jest jakis przedmiot wyjasniajacy praktyczne podstawy business-u, operacji gieldowych czy bankowych, skad sie biora pieniadze? Religia zoladka sie nie napelni nawet jak sie umie gotowac.”
Pieniędzmi także nie !!!
Nie najesz się nimi, w nie się nie przyodziejesz, przed deszczem i mrozem nie osłonisz ani przed napastnikiem nie obronisz.
Do tego niezbędne są odpowiednie towary i usługi, które te potrzeby zaspokajają.
Ponieważ podział pracy i specjalizacja w tym zakresie posunęły się bardzo daleko niezbędna stała się wzajemna wymiana wytwarzanych towarów i usług.
Wynalazek pieniądza tę wymianę usprawnił tak jak wynalazek koło zrewolucjonizował transport.
Ale jak koło samo nic nie przewiezie tak pieniądz sam nic nic nie wytworzy – do tego konieczna jest praca ludzka – myśl i umiejętności !
To właśnie jest rola systemu edukacji, dlatego podzielam pogląd @belferxxx
kaesjot
7 lutego o godz. 10:10 251357
Wydaje mi sie, ze zyc bez gotowania mozna ale bez umiejetnosci poslugiwania sie pieniedzmi bedzie ciezko. Poza tym samo wytwarzanie dobr przynosi tylko odciski na rekach jesli nie potrafi sie operowac tym co otrzymuje sie w zamian za prace. Nie ma to znaczenia czy te pieniadze zarobilo sie „na etacie” czy prowadzac wlasne przedsiebiorstwo.
Podzial pracy nie wyklucza tej potrzeby gdyz KAZDA praca przynosi zyski w postaci pieniadza od czasow Fenicjan. Pytanie jest – co zrobic z zyskami? Wlasnie podstawy do odpowiedzi na to pytanie moze dac (w mojej opinii) szkola srednia. Ale kazdy moze miec swoja opinie (patrz min. Zalewska).
@ oiom
Studniówka, podobnie jak religia, jest przedmiotem nieobowiązkowym. Dopóki nikt nikogo do udziału w studniówkach administracyjnie nie zmusza nie widzę w studniówkach problemu.
@Rodz
Odpowiedź na pytanie co robić z zyskami zmieniają się niezwykle często, a ludzkie emocje znajdują najczęściej jakiegoś Maddocka czy inne Amber Gold niezależnie od wykształcenia … 😉 Instytucje finansowe też dość nachalnie dbają o to, żebyśmy wiedzieli co zrobić z naszymi pieniędzmi …
„Podczas niedawnej studniówki wdałem się w rozmowę z rodzicami na temat przedmiotów, których brak aż razi.”
Z rodzicami, którzy mają jakie doświadczenia?
Tylko i wyłącznie szkoły z pszenno-buraczanej?
Czy też takimi, którzy posyłali dzieci (sami uczęszczali) do szkół w innych krajach?
Czy szkoła organizuje takie burze mózgów z rodzicami jako stały element swojego życia? Czy tylko jest to przypadkowa pogaduszka na korytarzu z okazji spotkania nauczyciel-rodzic w trakcie studniówkowych pląsów?
Wszystko co dotyczy polskiej szkoły z jednej strony jest takie znajome, takie babcine, takie niezmienne… a z drugiej strony takie nieprofesjonalne, takie pełowsko-pisowskie. Oczywiście z polską domieszką kawiorowej lewicowości i wsiowego, peeselowskiego obsadzania pociotkami wszystkiego co siem da. W oparach kadzideł, pokropione wodom swienconom, przy dobrze zastawionym stole.
Einsteinów z tego sosu nie byńdzie, ale pisać i czytać nauczom siem wszystkie.
I jeszcze angielskiego do porozumienia.
„Do porozumienia” w polonijnej prasie powtarza się w setkach ogłoszeń „pań poszukujących pracy na domkach”, które tym zwrotem opisują swoją znajomość języka angielskiego.
Rodz
7 lutego o godz. 18:06
Dla mnie każdy , kto wszedł w posiadanie pieniędzy samemu nie wytwarzając nic co mogłoby być użyteczne dla innych ( choćby rolkę papieru toaletowego ) ani nie świadczy innym potrzebnych im usług ( uczy , leczy, dostarcza towar, chroni itp. ) jest zwykłym pasożytem i oszustem.
Takie jest moje zdanie ale Ty nie musisz się z tym zgadzać.
@kaesjot 7 lutego o godz. 21:27 251363
„Dla mnie każdy , kto wszedł w posiadanie pieniędzy samemu nie wytwarzając nic”
Całkowita zgoda. Moim dzieciom dawno zapowiedziałem, że odziedziczą po mnie tylko długi.
Więcej masz takich rewelacyjnych filozofii?
@zza kałuży – tak uważam ale Ty możesz mieć inny pogląd na ten temat.
W dzieciństwie Ojciec często nam powtarzał – pamiętajcie – kto się dorobił na krzywdzie ludzkiej , tego wcześniej czy później kara boska spotka.
Choć w Boga już nie wierze ale do nauk ojcowskich się stosuję i swe dzieci w tym duchu wychowuję.
@kaesjot ++
Nie wiem czy zauwazyles, ze ja nie mowilem o tym skad sie wziely u kogos pieniadze a jak je zarobic oraz co z nimi zrobic jak sie je juz ma.
Po mnie tez pewnie nic nie zostanie bo dostalem „lekkiej reki” na starosc, ale to nie o tym byla mowa. Mowa byla o tym, ze nalezy wskazac mlodym ludziom jak pracuja mechanizmy swiata a pieniadz jest takim samym towarem jak namacalne wyroby czy wytwory ludzkiego umyslu. Co ja zrobie skoro ten nasz swiat tak jest zbudowany, ze opowiesci o dorabianiu sie „na krzywdzie ludzkiej” albo „kara boska” to mniej wiecej jak opowiesc o zelaznym wilku. Bycie uczciwym nie przeszkadza w zaspokajaniu swoich ambicji zyciowych i dawaniu lepszego startu potomkom.
@Rodz
Stale walczę z określaniem spekulantów giełdowych mianem „inwestorów” i utożsamianiu kapitału z pieniędzmi.
Dla mnie kapitał to ludzka wiedza, umiejętności i chęć działania.
Przedsiębiorcę uważam za lidera grupy, który ma pomysł na przedsięwzięcie pozwalające w lepszym, wiekszym stopniu zaspokoić potrzeby grupy , potrafi skrzyknąć i zorganizować zespól ludzi, z którymi WSPÓLNIE go zrealizują. Uprawnia to go do proporcjonalnie większego udziału w podziale efektów ale nie do tytułu własności całości.
I przestańmy naszym dzieciakom wmawiać, że pieniądz jest najważniejszy bo tylko przyczyniamy się tylko do antagonizowania społeczeństwa i pogłębianie tego, z czym mamy obecnie do czynienia czyli, że bogaci robi się coraz bogatsi i jest ich coraz mniej a biedni coraz biedniejsi i jest ich coraz więcej.
W końcu pracujemy po to, by żyć a nie żyjemy po to by pracować.
Także po to, by zaspokajać swoje realne potrzeby a nie chorobliwą pazerność nielicznych.
Taki jest mój pogląd – Twój może być całkowicie odmienny.
@kaesjot 8 lutego o godz. 21:32 251378
„W dzieciństwie Ojciec często nam powtarzał – pamiętajcie – kto się dorobił na krzywdzie ludzkiej”
To twój ojciec krzywdził ludzi?
W takim razie rzeczywiście ja bym żadnego spadku po nim nie przyjmował.
Masz rację.
Całe szczęście, że mój ojciec dorobił się garażu i malucha nie krzywdząc ludzi. Z czystym sumieniem mogłem zostać spadkobiercą.
zza kałuży
9 lutego o godz. 7:45
Na jakiej podstawie tak sądzisz?
Wg mnie to rodzice przekazują swym dzieciom te zasady, do których sami się stosują.
Ojciec na 5 lat przed emeryturą dorobił się domku, przy budowie którego sam najwięcej zasuwałem jako „handlanger” majstrów. Ale to były czasy początkowego Gierka – najlepsze dla budownictwa jednorodzinnego.