Czyj to sukces?

W Złotych Szkołach 2017, wg najnowszego rankingu Perspektyw, ludzie nie tylko się cieszą, ale także dyskutują, czyj to sukces. Szczególnie przy rodzicach uczniów lepiej nie podkreślać, że to sukces placówki, bo można usłyszeć, a co niby takiego szkoła zrobiła?

Budżet szkoły publicznej jest tak ustalany, że nie przewiduje sukcesu uczniów, bo sukcesy kosztują. Kiedy dzieci wygrywają jakiś konkurs zewnętrzny (np. przechodzą do kolejnego etapu olimpiady) i trzeba z nimi jechać, to szkoła nie ma środków na taką wyprawę. Opiekun musi albo sam sfinansować tę wycieczkę, albo prosić rodziców o pieniądze lub transport.

Nic dziwnego, że kiedy rodzice słyszą, jak dyrekcja chwali się sukcesami uczniów, zgrzytają zębami. Gdyby rodzice liczyli na szkołę, nie byłoby żadnego sukcesu. To, czym dyrekcja chwali się i z czego jest niezmiernie dumna, to właściwie kolejny prezent od rodziców. Wyłożyli na naukę swoich dzieci masę pieniędzy, o trosce i osobistym zaangażowaniu nie wspominając.

Jednak to nie jest cała prawda. Pieniądze rodziców to nie wszystko, chociaż bardzo dużo. Nie byłoby sukcesu dzieci, gdyby nie nauczyciele z pasją. Niektórzy są tak zwariowani, że nie patrzą na nędzę publicznej szkoły, tylko zajmują się dziećmi, nie licząc nawet na zapłatę za ten szczególny trud. Widzę takie osoby w mojej szkole i jestem im wdzięczny, bo to dzięki pasjonatom mam luksusowe warunki pracy z dobrą młodzieżą.

Zresztą sama pasja nauczycieli i pieniądze rodziców nie wystarczą. Potrzebni są wyjątkowi uczniowie. Jak się ta układanka złoży w całość, to wtedy mamy sukces. No i musi być coś jeszcze: obojętność wobec zawiści i zazdrości. Taka postawa w stylu: jak się komuś coś nie podoba, to może mnie pocałować w d… Niestety, z tym ostatnim wśród nauczycieli najgorzej.

Ranking Szkół Ponadgimnazjalnych 2017 tutaj