Bezrobotni nauczyciele pukają do szkół

Zbliża się połowa roku szkolnego. W tym okresie w wielu szkołach są godziny do wzięcia. Niektórzy nauczyciele biorą urlop na poratowanie zdrowia, inni odchodzą na emeryturę, wyprowadzają się, zmieniają zawód itp. Na te godziny czatują bezrobotne koleżanki i bezrobotni koledzy.

Niestety, nie tylko oni. Także zatrudnieni chcieliby je wziąć. Obecnie rzadko kto ma więcej niż goły etat i gołą pensję. Czasy, kiedy każdy miał po kilka, a nawet kilkanaście nadgodzin w tygodniu, przeminęły. Ostatnia szansa na dorobienie to właśnie połowa roku szkolnego. Może ktoś odejdzie i dyrekcja podzieli jego godziny między pracowników.

Tymczasem od szkoły do szkoły chodzą bezrobotni nauczyciele i pytają, czy jest coś do wzięcia. Najczęściej dowiadują się, że nic nie ma. To nie zawsze jest prawdą. Po prostu dobry dyrektor to taki, który daje pracownikom zarobić. Premii za dobrą robotę w szkołach nie ma. Podwyżek też nie ma. Jedyna okazja na większe zarobki to godziny po kimś, kto odszedł. Pracownicy liczą więc, że dyrektor nikogo obcego nie zaprosi do tortu, tylko podzieli go między swoich. Inaczej być nie może.