Ranking belfrów

Licealiści wybierają przedmioty, które będą realizowane na poziomie rozszerzonym w klasie drugiej i trzeciej, np. matematykę, polski, język obcy, geografię, fizykę czy chemię. Młodzież uzależnia swój wybór od informacji, kto będzie uczył danego przedmiotu.

Nie ma co ukrywać, nauczyciel nauczycielowi nierówny. Gdzie dwóch belfrów, tam zawsze jeden na górze, a drugi na dole. A jak przedmiotu uczy pięć osób (u mnie tak jest z polskim i angielskim), wtedy mamy prawdziwy turniej. Uczniowie patrzą, porównują, oceniają i chcą wybrać najlepszego. A jednak młodzież takiej możliwości nie ma. Przypisanie do przedmiotów jest bowiem wielką niewiadomą.

Kiedyś wydawało mi się, że wiem. Poinformowałem więc swoich wychowanków, a oni podjęli stosowną decyzję. Po wakacjach okazało się, że dyrekcja w ostatniej chwili zmieniła przydziały, aby zapewnić optymalne zatrudnienie dla swoich pracowników. Nawet jak przedmiotu uczy tylko jeden nauczyciel, nie można być pewnym, że on poprowadzi klasę. Jeśli etat zostanie przekroczony, nadwyżkę przejmie nauczyciel z innej szkoły, któremu akurat zabrakło godzin.

Uczniowie skarżą się, że celowo rozpuszcza się plotkę, kto obejmie dany przedmiot, aby ich zachęcić bądź zniechęcić. A po wakacjach i tak będzie, co będzie. Młodzież podejrzewa, że jest manipulowana. Kto wie, może ma rację. Część nauczycieli jest zdania, iż uczniowie nie powinni mieć żadnego wyboru. Wtedy skończą się pomówienia i głupie rankingi. Rozszerzenia powinny być na stałe przypisane do klas, nauczyciele ci sami od początku nauki w liceum. W końcu to szkoła publiczna, a nie prywatny folwark uczniów. Widziały gały, co brały.

PS Dodam, że w swojej 20-letniej karierze zajmowałem każde miejsce rankingu i nadal skaczę.