Szkoła jak kościół

Bardzo fajnie jest chodzić teraz do szkoły. Zewsząd dochodzą pobożne śpiewy. Młodzież przygotowuje się do konkursu kolęd i pastorałek.

Uczniowie proszą, abym pozwolił im poćwiczyć śpiewanie na lekcji języka polskiego. Dawniej byłby problem z wpisaniem tematu do dziennika. Teraz czasy takie, że śmiało można wpisać: „Przygotowanie do uroczystych obchodów Bożego Narodzenia”. Nie ma się czego wstydzić. W końcu jesteśmy krajem chrześcijańskim. Taki wpis nawet będzie dobrze świadczył o szkole. Kontrola pochwali dyrekcję i nauczycieli za szerzenie słusznych postaw. Lepsza pochwała niż nagana.

Jedni uczniowie pytają o z zgodę, a inni sami się zrywają z lekcji na próby. Atmosfera w szkole taka, że udział w chrześcijańskich działaniach jest oczywistością. Chyba nie ośmielę się sprzeciwić inicjatywie młodzieży. A młodzież mamy coraz bardziej chrześcijańską. Przecież nie będę pluł uczniom w twarz swoją laicką postawą. Siedzę cicho i prowadzę lekcję z tymi, którzy nie garną się do zbożnej pracy. Na razie nikt nas siłą nie wyciąga z sali, ale i to niedługo się zmieni.

Jacyś dziwni goście chodzą po szkole. Podobno organizują zajęcia patriotyczne. Jednego znam, drugiego powinienem znać, ale nie chcę. Niewiele jednak mam do powiedzenia. Nikt mnie o zgodę nie pyta. Po szkole krąży lista. Kto chce być patriotą, ten się zapisuje i chodzi na spotkania. Mnie na tej liście nie ma.