Koniec z mikołajkami w szkole

Zapomniałem o zorganizowaniu mikołajek w klasie wychowawczej. Przypomniał mi o tym Bogusław Śliwerski na swoim blogu. Niestety, przypomniał tak, że w ogóle nie będę się tym zajmował. Kończę z mikołajkami w szkole.

Do 6 grudnia zostały dwa tygodnie. Jeśli mamy wymieniać się prezentami, trzeba szybko wszystko organizować. Losowanie osób, ustalenie kwoty, za którą należy kupić prezent, latanie po sklepach w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Czasu jest nieco więcej, gdy mikołajki połączy się ze szkolną wigilią (w tym roku wypadnie 23 grudnia). Jednak profesor Śliwerski przekonuje, iż lepiej nie robić tego wcale. Bo mikołajki to przymus, oszustwo i żadna radość. Kolejne niechciane święto, jakie funduje dzieciom szkoła.

Profesor uważa, że w szkołach dochodzi do patologii: prezenty są dawane nieszczerze, uczniowie nie chcą obdarowywać przypadkowych osób, wymieniają się więc losami, kombinują i kręcą. Nie pragną też być zaskakiwani prezentami. Żaden uczeń nie chce obdarowywać nauczyciela, bo niepisaną zasadą jest, iż nauczycielowi kupuje się coś ekstra. Jednym słowem, mikołajki to dno. Lepiej więc, aby nie było takiego święta (wpis B. Śliwerskiego tutaj).

Oczywiście, nie wszystko stracone. Mikołajki mogą wrócić. Jeśli uczniom zależy, aby były, niech przekonają nauczyciela, że warto. Nie będzie łatwo. Współczesna pedagogika, w którą wierzę, jest przeciw. Czy jakaś inna nauka jest za?