Wojewoda i kurator szkolą rodziców
Kurator i wojewoda łódzki zapraszają rodziców na szkolenie. Niestety, tylko po dwóch przedstawicieli ze szkoły. Problem w tym, że chętnych jest znacznie więcej. W mojej szkole rodzice są tak aktywni, iż nie zdziwiłbym się, gdyby z zaproszenia pragnęli skorzystać wszyscy.
Na zebraniu z wychowawcą nie powiedziałem nic o zaproszeniu, ponieważ obawiałem się reakcji. Wojewodę i kuratora proszę o wybaczenie, że nie wykonałem ich polecenia (polecenie tutaj). Zresztą były też inne powody. Otóż w każdej szkole działają dwie Rady Rodziców. Jedna normalna i druga składająca się z pracowników, których dzieci tutaj pobierają naukę. Nazwijmy ją Nauczycielską Radą Rodziców.
Kiedy więc doszła do nas informacja, że wojewoda i kurator będą szkolić rodziców, najpierw spanikowaliśmy. No bo po co to komu? Potem jednak uświadomiliśmy sobie, że przecież można będzie posłać koleżankę i kolegę, których dzieci chodzą do nas do szkoły. Dowiedzieliśmy się też, że w innych szkołach mają podobne plany. Na szczęście ani wojewoda, ani kurator żadnego nauczyciela nie widzieli na oczy, więc ryzyko zdemaskowania jest zerowe. Gdyby szkoła podstawowa, do której chodzi moja córka, nie miała kogo posłać, to ja się zgłaszam na ochotnika. Gwarantuję, że nikt mnie nie rozpozna.
Komentarze
Według linku
http://www.kuratorium.lodz.pl/page/index.php?str=87&id=5870
To jest Regionalna Konferencja Rad Rodziców, na której ma być „upowszechnienie wiedzy”, „zewidencjonowanie oczekiwań” i „konsolidacja środowisk”.
Odbywa to się w Ośrodku Szkolenia Zawodowego…
Kurator nie widział nauczyciela na oczy? To skąd oni tego gościa wzięli? Poprzedni był taki porządny.
Tym razem uznanie za poczucie i wyczucie humoru. Tak, zdaje się, wygląda w Polsce działalność czynników społecznych. I spontaniczne ruchy aktywistów, w godzinach pracy za zgodą zwierzchnika. Świetne. Dobrze się to Panu udało pokazać. Warte zapamiętania.
Opresji nauczycielskich ze strony władzy ciąg dalszy.
Dlaczego, patrząc na link „tutaj”, widzimy nie polecenie dla nauczycieli, ale zaproszenie dla rodziców?
Dlaczego polonista nie zna i nie odróżnia tych dwóch dość oczywistych słów?
Czy dlatego, aby zbudować wizję towarzystwa Anonimowych Nauczycieli, jako jedyną rzeczywistość w której władza ich może do siebie dopuścić?
Czy to jest, może jednak, kolejna mowa zależna, by skompromitować karykaturalnie spiskowe grono kolegów z pokoju gogicznego?
Ech, ile pytań potrafi posatwić jeden krótki wpis, dzięki piętrowemu mnożeniu insynuacji, kłamstw i innych wygodnych figur retorycznych…powiedzmy. 😉
Na tym przecież polega filozofia stosowana w polonistyce – stawianiu pytań na które są wyłącznie mądre odpowiedzi, i dlatego nie mają dla filozofa zupełnie żadnego, ale to żadnego znaczenia.
I to jest właśnie, ten wpis najlepsze szkolenie dla rodziców, o jakie renomy szkół i belfrów pytać (choć kuratorium), zanim się własne dziec skaże na wyrok.
Ciekawe, czy w Łodzi można znaleźć łagodniejszy wymiar kary…
🙂