Zarobki nauczycieli do poprawki
Nauczyciele czekają na podwyżki, a zamiast tego dostaną coś innego: zmianę zasad wynagradzania. Co to oznacza dokładnie, nie wie nawet minister edukacji, która jest autorką pomysłu. Szczegóły mają zostać wypracowane w ramach dialogu społecznego. Czyli jak nauczyciele nie zaprotestują, mogą obudzić się z ręką w nocniku.
Do rozmów zostaną zaproszeni ci, którzy płacą, tzn. samorządy, oraz ci, którzy biorą, czyli nauczyciele, a właściwie reprezentujące ich związki zawodowe. Organizatorem dyskusji, inicjatorem proponowanych zmian oraz mediatorem ma być MEN. Zaproszenie do rozmów, ale bez zdradzania szczegółów, znalazło się w liście, jaki Anna Zalewska wysłała do samorządów. Pani minister pisze:
„Jestem przekonana, że dzięki merytorycznej dyskusji nad konkretnymi propozycjami, wspólnie wypracujemy gotowe rozwiązania” (cytuję za Głosem Nauczycielskim – zob. tutaj)
Za tymi okrągłymi słowami kryje się groźba rozwalenia obecnego systemu, który polega na wynagradzaniu wg stopnia awansu oraz jednakowo w całej Polsce. Samorządy oczekują, iż nauczyciele będą zarabiać odpowiednio do miejscowego rynku pracy, czyli gorzej niż obecnie. Dzisiaj, czy ktoś pracuje w Poznaniu lub Wrocławiu, czy w Brzozowej Wólce albo Morągu, podstawę pensji ma taką samą.
Różnicować można tylko dodatkami, np. motywacyjnym, za wychowawstwo, ale z tym żadna gmina nie szaleje. Prawie wszędzie płaci się nauczycielem tyle, ile się musi, czyli ustawowe minimum. W Brzozowej Wólce oznacza to dobrą pensję, a w Poznaniu fatalną. Teraz chodzi o to, aby płacić jeszcze mniej, aby każdy nauczyciel, bez względu na region zatrudnienia, miał poczucie, że zarabia źle. Jednym słowem, problem godny porządnego strajku.
Komentarze
Znaczy się, w Brzozowej Wólce zostawiamy pensje na starym poziomie, a w Poznaniu podnosimy. Kto za?
Pewne dopasowanie pensji do lokalnych uwarunkowań to bym nawet poparł, oczywiście nie na najniższym poziomie, bo nauczyciele (dobrzy) powinni zarabiać godnie (dobrze).
Natomiast strajk popieram bezwzględnie, czyli bez względu na wszystko. Władze okupacyjne trzeba bić, gdzie się da.
1. Pracuję w Wólce, mieszkam w Poznaniu – to pensję mam mieć jaką?
2. Wynagrodzenie na podstawie stopnia awansu to fikcja, bo nauczyciele mianowani, nie mówiąc już o dyplomowanych są niezatrudnialni, w bibilijnym tego słowa znaczeniu. Nikt nie weźmie dyplomowanego mając pod ręką stadko kontraktowych. Doświadczenie nie gra istotnej roli. Liczy się oszczędność $.
1. Pracuję w Wólce, mieszkam w Poznaniu – to pensję mam mieć jaką?
Jak w Wólce. Z pewnością jest pod samym Poznaniem i koszty pewnie jak w Poznaniu.
Z pewnością wólczańscy włodarze udowodnią, że koszty w Wólce są o wiele niższe, a poza tym niech sobie pan(i) znajdzie pracę w Poznaniu, jak się nie podoba.
Można się też przenieść do Wólki oszczędzając sobie koszty dojazdu i życia.
Koszty zwykle określają obiektywne badania statystyczne GUS-u. Politycy nie wszędzie mogą chachmęcić jak im się podoba.
No to jak zaczniemy liczyć koszt przeprowadzki….
W czym praca nauczyciela matematyki w Wólce jest warta mniej od pracy nauczyciela matematyki w Poznaniu? Czy uczy innej matematyki (wiejskiej, prostszej)? Czy uczy mniej dzieci? Czy nauczyciel sam w sobie jest gorszy, bo uczy w Wólce, a nie w Poznaniu?
Czym praca nauczyciela w zapadłej wiosce w Mozambiku jest mniej warta od nauczyciela matematyki w Poznaniu lub w Nowym Jorku? Niczym. Więc dlaczego nauczyciel w Poznaniu czy w NJ nie przyjmie pracy za 80 zł miesięcznie?
Zaczyna Pan demagogicznie, więc ma Pan demagogiczną odpowiedź.
Pozostańmy w granicach jednego kraju. Nie porównuję Polski ze Szwajcarią czy Kanadą.
Demagogia ograniczona do jednego kraju nie przestaje być demagogią. To co dotyczy Wólki i Poznania dotyczy również wioski w Mozambiku i Nowego Jorku, nawet gdy w nieco mniej ekstremalnej skali.
@gostek przelotem
„Pracuję w Wólce, mieszkam w Poznaniu – to pensję mam mieć jaką?”
Spróbuj do roboty w Poznaniu dolatywać z Wólki. Będzie i kasa i świeże powietrze.
„Nauczyciele czekają na podwyżki, a zamiast tego dostaną coś innego: zmianę zasad wynagradzania”.
Lekka pretensja? Tak jakby poprzednia ekipa hołubiła nauczycieli a może i pracowników budżetówki? 8 lat bez podwyżki!
Z mojego długoletniego doświadczenia. Chodzi o to, że rząd szuka oszczędności. Nauczycieli mamy ponad 350000. 350000 x 100 zł = 35 mln zł – to gdyby zmniejszyć im wynagrodzenia o 100 zł średnio miesięcznie. Daje to rocznie 35 mln x 12 = 420 mln rocznie. A gdyby przerzucić większość kosztów na samorządy, to – sam nie wiem – możliwości są nieograniczone. Pretekst jest dobry – dobra zmiana.
@kwant25
Jak urwiesz 100 zł 350 tys nauczycieli to masz 350 tys „śmiertelnych” wrogów. A jak zwolnisz 50.000 a reszcie dasz po 100 zł to oszczędzisz dużo, dużo więcej i masz w sumie 300 tys przyjaciół.
@snakeeinweb
Jacy to wrogowie ? Gdyby chodziło o górników, to może przyznałbym ci rację. Albo emerytów czy ludzi biorących zasiłki. Ale w przypadku pracowników na państwowej czy samorządowej posadzie, na którą czeka kilku innych chętnych ? Puknij ty się w czoło.
Wróg to wróg. Wróg nie koniecznie musi lecieć zaraz z kilofami i z dynamitem wysadzić Sejm. Ale zadra tkwi. I działa.
snakeinweb, 29 lipca o godz. 22:39 – strzał w dziesiątkę. A może być gorzej, bo niby z jakiej paki podwyżka? Przecież mamy deflację, a rząd zapowiedział już, że na budżetówce oszczędzi 14 mld. Więc będzie tak, że zagrozi się zwolnieniem 50 tys. nauczycieli, zwolni 20 tys i cała reszta odetchnie z ulgą, że to nie oni. O podwyżkach nie ma mowy.
Co do kosztów życia w Poznaniu i Koziej Wólce, czyli np. Puszczykowie. Koszty życia są porównywalne, ale koszty mieszkania – niekoniecznie, zwłaszcza jeżeli zamiast Puszczykowa weźmie się Sieradz, Ostrołękę albo jakąś podlaską czy podkarpacką gminę. Z drugiej strony – nauczyciel w Poznaniu ma inne możliwości dorabiania niż ten z Koziej Wólki. No dobrze, tylko czy to jest naturalne, że nauczyciele dorabiają korkami? I czy każda nauczycielska specjalność jest tu równouprawniona?
@ Płynna rzeczywistość
W sumie w takich sprawach trzeba dokładnie przeanalizować dane statystyczne na poziomie lokalnym uwzględniając wszystkie istotne czynniki. Pełna równość, np. w sprawach takich jak minimalna płaca jest często absurdalna, a co gorsza szkodliwa. Ale w innych sprawach trzeba sprawdzić, czy takie rozróżnianie się w ogóle opłaca, bo zwykle jedne plusy równoważą się z innymi minusami, a zróżnicowanie ma też swoje koszty.
Co do korepetycji, to są kraje, takie jak np. Niemcy, że dawanie korepetycji przez czynnego nauczyciela jest surowo zakazane. Tyle, że tam pozycja nauczyciela jest wyższa i mocno ustabilizowana. Ale generalnie działanie nauczycieli na dwa fronty to jest układ chory i korumpujący. Dlatego w dojrzałych systemach się go stanowczo zakazuje.
„Co to oznacza dokładnie, nie wie nawet minister edukacji, która jest autorką pomysłu. „
[Głos daje pani ministra od edukacji jedwabnej oraz kieleckiej]:
„Jestem przekonana, że dzięki merytorycznej dyskusji nad konkretnymi propozycjami, wspólnie wypracujemy gotowe rozwiązania”
Jak pani ministra nie wie, jak wie? Tak nie wie, że wie, co jasno, z brzucha, stwierdza: napracujemy się i wypracujemy. Co? Jak to co? Rozwiązania. Które są już gotowe.
Te gotowe rozwiązania są rozwiązaniami religijnymi: nieważne co gadasz, ważne, żebyś się zgodził z tezą.
To jest oczywista oczywistość rządu PIS: ma być, jak zostało objawione.
Teoretycznie, istnieje druga możliwość: pani ministra od edukacji jedwabnej i kieleckiej, nie umie mówić po polsku.
Ale to tylko teoretyczna teoria. Pani ta mówi po polsku prawidłowo, co słyszeliśmy w telewizji, ponieważ na pozycji ustawił ją jej właściciel, a rząd jest rządem polskim, suwerennym i prawdziwym.
snakeinweb
29 lipca o godz. 17:25 248736
z całym należnym szacunkiem…
nie mylmy porządków kategorialnych, bo popadniemy w erystykę, pensje nauczycielskie w Mozambiku to nie jest zmartwienie rządu naszego kraju… btw. wartości wynagrodzeń nie są wartościami bezwzględnymi, jak np 1m,który ma swój wzorzec w Sèvres i wszędzie na globie jest taki sam, są względne i zależne od rozwoju danego kraju, kto wie może oni, ci nauczyciele z Mozambiku, zarabiają bardzo dobrze jak na swoje warunki ekonomiczne… (to raczej glossa, niż chęć dyskusji, pozdrawiam i przepraszam za brak natychmiastowych ripost na ewentualne polemiki)
Co jeszcze może uszczknąć pani ministra z pensji? Ja po 20 latach pracy mam netto, nie płacę żadnych kredytów, 2700. W tym roku organ prowadzący obniżył dodatki za wychowawstwo o 70 złotych, dodatki motywacyjne o 50%; odpis na nauczyciela wynosi 3% (mój dodatek wynosi 1,58%, a dyrektor przy jego przyznawaniu podniecał się tak jakby chodziło o kwotę rzędu 2000 złotych, to upokarzające). O godzinach ponadwymiarowych można zapomnieć, zastępstw płatnych nie ma; uczniowe na tym tracą, ale nikt się nie przejmuje i tak wyglada oświata z poziomu jednego z wielu miast powiatowych w Polsce.
A ja proponuje w ramach dobrej zmiany zwolnic wszystkich nauczycieli. Przyjac jedynie tych, ktorzy sa w partii, nowych uzupelnic z czlonkow partii. Przeciez kazdy potrafi dodawac to matematyki moze uczyc. Reszta przedmiotow tez jakos da sie opanowac, najwazniejsze, ze katecheza bedzie w rekach sprawdzonych . Szkola podstawowa ma nauczyc czytac i pisac oraz dodawac. Nastepnym etapem moze byc zawodowka, studia ograniczyc do szkol pod zarzadem kk, reszta niepotrzebna.
Hi hi
Od samego początku, już na Pana blogu, piszę i powtarzam, że ta cała reforma ma mało wspólnego z dziećmi. Tu chodzi o zniszczenie resztek samostanowienia jednej z ostatnich organizacji związkowych tak, aby nauczyciele stali się klientami na państwowym garnuszku. Górnicy zostali też już nieco skróceni, na razie o pół głowy. Chyba po nich będą jeszcze lekarze. I wróci socjalizm całkowity a w siłę będą rosły związki zawodowe policji i tajniaków.
Co mnie obchodzi ile będą nauczyciele zarabiać Ważna jest przyszła postawa: Na kolana i ręce pana i dobrodzieja całować. Może coś skapnie ze stołu Morawieckich zanim to odprowadzą do raju. Bo jak wiadomo obywatel jest własnością państwa a nie żeby wam się jakichś praw zachciewało. Na razie to wam się pisu zachciało. To macie.
A jak się nie podoba to przecież możecie zmienić zawód, założyć firmę i wziąć kredyt co wam różne internetowe węże tu i tam obiecują.
@Gospodarz
1.Atakuje Pan projekty rządu nie znając szczegółów czyli niecelnie. Będzie jak z gimnazjami – dużo krzyku, a na końcu się okaże, że nikt poza byłą gwiazdą PiS wielopartyjną Kluzik vel Drożdżówką nie chce za nie umierać, a ta ostatnia też wyłącznie werbalnie … 😉 Min.Zalewska zapowiedziała prace nad nowym systemem płac. Czy to źle? Zależy co konkretnie wyjdzie z tych prac – wtedy będzie pora na krytykowanie (albo i nie!) 😉
2.Obecna preferowana przez ZNP urawniłowka jest PODWÓJNIE niesprawiedliwa – na wsiach i w małych miejscowościach pieniądz ma wyższą wartość, a na dodatek klasy tam na tle wielkomiejskich ponad 30-osobowych dużo mniejsze,, więc praca łatwiejsza i mniej jej po prostu(choćby klasówek i innych prac do sprawdzania!) 🙁
@belferxxx
Właściwie szkoda komentować to, co napisałeś, ale trudno.
Odwołujesz się do stereotypów, więc powiem Ci jak jest w mieście poniżej 50 tysięcy mieszkańców, gdzieś w Polsce.
Klasy mamy średnio 36-osobowe, niedawno organ prowadzący (wybory samorządowe wygrała opcja „dobrej zmiany”;)) wprowadził – bez żadnych konsulatacji ze środowiskiem – bon organizacyjny, więc bedą jeszcze liczniejsze. Możliwości dodatkowego zarobku znikome, a pieniądz ma tę samą wartość, nie żyjemy na osobnej wyspie i nie mamy innej waluty.
Pozdrawiam.
@nick21
Czasem robię zakupy (oraz załatwiam inne usługi) w rodzinnym mieście żony zaledwie ok.100 km od stolicy i widzę różnicę. Już nie mówiąc np. o kosztach wynajęcia czy zakupu mieszkania. Więc nie wciskaj kitu z tą jednakową wartością pieniądza!!!
@belferxxx
Dlaczego nie przeprowadzisz się do tego raju 100 km od stolicy? Mieszkanie wynajmujesz tanio, zarobisz kokosy, doprawdy nie rozumiem Twojej postawy.
A jak odniesiesz się do pozostałej części wpisu wyborco PiS-u?;-)
@belferxxx
Wskaźnik inflacji są inne dla stolicy, a inne dla postałej części kraju? Jeśli mi to udowodnisz to zgodzę się z tym, ze mamy pieniądze o rożnej wartości, jeśli nie to schowaj sobie swoje teorie… Wiesz gdzie 😉
„Socjalizm bohatersko zwalcza problemy w innych ustrojach niewystępujące”.
Dlaczego wszędzie ma być równo?
Dlaczego nie zastosować rozwiązania NORMALNEGO: że pracodawca ustala płacę z pracownikiem i NIKOMU INNEMU NIC DO TEGO.
Oczywiście aby to zadziałało konieczne byłoby odblokowanie konkurencji – czyli przede wszystkim zniesienie praktycznego monopolu szkolnictwa państwowego.
Najwyższy czas XIX-wieczne bismarckowskie rozwiązanie wywalić na śmietnik historii.
Zrobiłem ankietę wśród moich dzieci. Gdy zapytałem , czy są za likwidacją gimnazjów, odpowiedziały, że nie mają zdania. Gdy zapytałem, czy same wolałyby się uczyć w systemie 8+4, bez wahania wybrały ten sposób nauki, jaki same przeszły, czyli 6+3+3.
A co do wypowiedzi ministry, to pragnę zauważyć, że jest pewne, że oświata nie dostanie ani złamanej złotówki na jakiekolwiek reformy, bo nie pozwoli na to tempo zadłużania się budżetu państwa oraz niski priorytet oświaty w odtuskowywaniu Suwerena. No bo kto widział Tuska w jakichś szkołach? Jak w szkołach wytropić tuskowe afery? Tak więc nawet jeśli z dużym prawdopodobieństwem prawdą jest, że odpowiednie przepisy „są nieadekwatne do zmieniających się uwarunkowań ekonomicznych i demograficznych funkcjonowania szkół”, a z jeszcze większym prawdopodobieństwem – że nigdy nie były, to trudno sobie wyobrazić bezkosztową i jednocześnie bezbolesną reformę systemu płac i – prawdopodobnie – awansów zawodowych. Czyli będzie boleć.
Czy „uwarunkowania demograficzne” oznaczają, że jeśli w jakiejś szkole wiejskiej czy osiedlowej (prowadzonej np. przez lokalne stowarzyszenia) w klasach jest tylko po 20 osób, to nauczycielom należeć się będzie 20/36 ustawowej pensji?
Wynagrodzenie nauczyciela powinno składać się z miesięcznej pensji oraz z emerytury. Pensja zaś powinna być sumą części stałej oraz części zmiennej. Część stała powinna maleć wraz ze wzrostem stażu pracy. Część zmienna oraz emerytura powinny być funkcją zarobków uczniów danego nauczyciela. 😉
Np. skorelowana z wysokością podatków, jakie zapłacili oni w Polsce… 😉
@nick21
1.Po pierwsze chrzanisz, po drugie porównaj sobie średnie ceny mieszkań (najem lub kupno), średnie płace w różnych regionach, średnie koszty utrzymania, średnie ceny towarów i usług etc. Są takie badania – poszukaj sobie. Po trzecie jesteś dość wulgarny 🙁
2.W Warszawie to dyrektorzy nawet najlepszych szkół szukają nauczycieli(dobrych!) i w przypadku niektórych przedmiotów mają znaczne trudności ze znalezieniem (matematyka, fizyka informatyka, chemia np.). A już w wielu byłych(!) miastach wojewódzkich o przydziale stołka nauczyciela w najlepszych liceach decyduje wiceprezydent albo i prezydent miasta, co wiem od samych zaprzyjaźnionych dyrektorów.
Obecny system płac nie uwzględnia liczebności klas ( a pamiętam w roku 1991 „S” coś takiego wynegocjowała (dodatek za każdego ucznia ponad 25 w klasie) i potem od 1982 przez 2 lata to płacili, a potem na wniosek ZNP dodatek znieśli bo pono „godził w godność zawodu nauczyciela” 😉 ]. W miastach 50tys(to całkiem spore miasto, mogło być kiedyś wojewódzkim – są takie) klasy po 36 osób są możliwe. Na wsiach i w małych(!) miasteczkach są kilkunasto czy 20 osobowe. Dlatego ŚREDNIA wielkość polskiej klasy jest na poziomie kilkunastu uczniów i dlatego na nauczyciela wypada bodaj 8 czy 10 uczniów średnio. Skądś to się bierze …
@nick 21
W małych miasteczkach nauczyciel to wielka fucha i trzeba tam mieć plecy. Ja nie mam więc mieszkam, od urodzenia, w stolicy …
Ciekawe statystyki: ‚http://wartowiedziec.org/index.php/start/felietony/21965-poegnanie-z-mitem-nauczyciele-nie-rozpaczajcie-wcale-was-nie-ubywa-jest-wrcz-odwrotnie
‚http://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/850119,rekordowy-spadek-liczby-szkol-coraz-wiecej-nauczycieli-traci-prace.html
‚http://natablicy.pl/co-piaty-pracujacy-polak-jest-nauczycielem-obciazaja-budzet-panstwa,artykul.html?material_id=4f83e79116f1da3815000000
Od 1990 roku liczba uczniów spadła z 7,5 do 5 mln.
@Płynna Rzeczywistość
>niski priorytet oświaty w odtuskowywaniu Suwerena. No bo kto widział Tuska w jakichś szkołach? Jak w szkołach wytropić tuskowe afery?<
W szkołach może nie, ale w MEN i jego agend programach europejskich owszem – ewaluacja, e-podręczniki, darmowe podręczniki (btw "darmowe" podręczniki (w 3 miesiące) to były pomysły Tuska akurat!) … 😉 A każdy uczeń to 5-6 wyborców (rodzice + dziadkowie) + nauczyciele z rodzinami – oświata jest po prostu ważna w wyborach – Tusk, a jeszcze bardziej Kopacz z Misiem tego nie widzieli, zajęci dziwacznymi kombinacjami symbolicznymi, ale JK owszem widzi 😉
@belferxxx
Gdzie dostrzegasz tę wulgarność? Zwrot „chrzanisz” to – jak rozumiem – wyżyny kurtuazji ;-).
A tak poza tym – jakie są dodatki motywacyjne w Warszawie? Skądś się to średnie 5 tysięcy dyplmowanego bierze. I to jest moja odpowiedź na stwierdzenie o średniej liczbie uczniów przypadających na jednego nauczyciela w Polsce.
Jeszcze jedno – w moim mieście kasjerka w Biedronce zarabia netto 2300; ma dość długi staż pracy; jak się to ma do zarobków nauczyciela?
@ belferskie
Ps. A propos „fuchy” – ja rownież nie mam znajomosci, natomiast jest prawdą to, ze teraz trzeba mieć niezłe plecy, żeby dostać na tzw. prowincji pracę w szkole, ale to po części wynika rownież z tego, ze tu w ogóle trudniej o pracę. Patologia jeśli chodzi o zatrudnianie w oświacie zaczęła się wraz z reformą samorzadowa Buzka, coś zostało niedopracowane, albo zwyczajnie ludzie nie dojrzeli do idei samorządności. Wielu wójtów, prezydentów miast i starostów traktuje szkoły jak własne folwarki i zatrudnianie nauczycieli odbywa się na zasadzie „byle swój”. Mało tego znam osoby, które nawet nie kryją tego, ze maja tzw. plecy, są z nadania i nie do ruszenia. Obawiam się, ze obecna ekipa nie tylko nic z tym nie zrobi, ale ze doprowadzi do pogłębienia tego patlogicznego systemu zatrudniania nauczycieli.
Nauczyciele czekają na podwyżki a dostaną przysłowiową figę. Na dodatek kilkanaście tysięcy z nich, jeśli nie więcej, straci pracę z powodu reformy szkolnictwa zapowiadanej przez min. Zalewską.
@azur
Trudno się z Tobą nie zgodzić. Każdy, kto uważa ze obecnie forsowany projekt reformy zmierza w innym kierunku, niż pozbawienie pracy tysięcy nauczycieli jest po prostu naiwny.
@nick21
>jeśli nie to schowaj sobie swoje teorie… Wiesz gdzie <
To twoje,, nieprawdaż??? 😉
@nick21
Średni (!) dodatek motywacyjny w stolicy to 600 zł miesięcznie … 😉
Chodziło mi o schowanie ich do kieszeni. A co miałeś na myśli?;-)
@Gospodarz
Dlaczego ZNP jest za totalną urawniłowką płac i pensum – tyle samo od przedszkola do liceum, niezależnie od przedmiotu,, wielkości klas/grup etc.??? 😉 Na tym tle KAŻDA propozycja różnicująca będzie OK 😉
@beleferxx
A mój dodatek motywacyjny wynosi niecałe 50 złotych brutto, jeśli do tego dodamy jeszcze płatne zastepstwa w stolicy i godziny ponadwymiarowe, to wyjaśnia skąd się bierze 5 tysięcy brutto nauczyciela dyplomowanego, dodajmy jeszcze ze z stolicy to zapewne będzie więcej, bo na tzw. prowincji większość ma czyste etaty, zerowe dodatki motywacyjne, symboliczne za wychowawstwo, a coraz więcej nauczycieli ma niepełne pensum.
I żeby było jasne, ja nauczycielom w stolicy nie zazdroszczę tego „miodu”, niech zarabiają więcej jeśli samorząd daje im taka możliwość. Nie rozumiem jednak dlaczego uważasz, ze należy pozostałym belfrom obniżyć stawki, bo tak odczytuję intencje Twojego postu. Moze powinno do Ciebie dotrzeć, ze gros samorządowców w Polsce chciałoby zatrudniać nauczycieli za przysłowiowa miskę ryżu.
Podsumowując: powinna być gwarantowana, wyższa od obecnej, stawka płacy zasadniczej, dodatkowo każdy samorząd – w miarę możliwości i środków – niech do tej (solidnej) płacy zasadniczej dokłada nauczycielom nawet drugie tyle. Mnie, podkreślam, nie przeszkadza to, ze w dużym mieście nauczyciel zarobi więcej, ale nie rozumiem dlaczego Ty, jako nauczyciel ze stolicy, chcesz żeby zarabiał mniej.
@nick21
Nie chcę żebyś akurat ty zarabiał mniej (vide choćby wpływ liczebności klas na zarobki!) – chcę ZRÓŻNICOWANIA stosownego do różnych czynników – (poziom edukacji(liceum, gimnazjum, SP, przedszkole) liczby uczniów w klasach, przedmiotu, dodatkowych obowiązków (wychowawstwo np.) sytuacji na lokalnym rynku pracy, a także, oczywiście, (dobrze mierzonych!) efektów pracy))!!!
@belferxxx
Zgadzam się co do wszystkich wymienionych czynników z wyjątkiem lokalnego rynku pracy. To akurat jest kryterium samoregulujące się, bogatszy samorząd i bardziej świadomi roli edukacji urzędnicy i tak dołożą nauczycielom pieniędzy, by dodatkowo zmotywować ich do pracy. Ja akurat podlegam ludziom, którzy ukradli nam juz prawie wszystko, a chcą ukraść jeszcze więcej, jeśli ministerstwo da zielone światło, to bardziej będzie mi się opłacała praca w Biedronce…
@nck21 2 @Gostek Przelotem
Zgoda we wszystkim. Dzięki za głosy rozsądku i cierpliwość @nicka21 do adwersarzy spoza branży.
Smutne ale prawdziwe, że podwyżek tak jak nie było, to i nie będzie.
Elokwentna pani minister, która umiejętnie udzielała się we wszystkich mediach (choć ostatnio mniej widoczna po strasznym wystąpieniu u M.Olejnik), za sukces ogłosi brak masowych zwolnień nauczycieli.
Czy tzw. dobra zmiana obiecywała wyższe wynagrodzenia? Nie. Tak więc, niczego nie trzeba spełniać.
A i umieranie za gimnazja, PO oraz pogardzające n-lami panie Hall, Szumilas i Kluzik- niczego nie polepszy w naszej coraz nędzniejszej sytuacji finansowej.