Religia plus etyka
Od nowego roku szkolnego uczeń będzie mógł mieć na świadectwie oceny i z religii, i z etyki. Obie oceny będą też liczone do średniej. Wystarczy tylko zadeklarować chęć chodzenia na lekcje obydwu przedmiotów i tak się stanie.
Do tej pory można było mieć albo jedną ocenę (bez informacji, którego przedmiotu dotyczy), albo nic. Od 1 września 2016 roku dochodzi trzecia możliwość – dwie oceny. Tak przewiduje rozporządzenie MEN (info tutaj).
Rzadko, ale zdarzali się uczniowie, którzy chodzili na jedno i drugie. Dwóch ocen nie mogli jednak mieć – wpisywana była wyższa. Teraz będzie na świadectwie tyle ocen, ile faktycznie było przedmiotów. Wydaje się to sprawiedliwe i logiczne (chociaż logiczniejsze i sprawiedliwsze byłoby wyprowadzenie religii ze szkół, ale to całkiem inna sprawa).
Na początku lipca przyjmowałem w szkole deklaracje uczniów i ich rodziców w sprawie wyboru przedmiotów. Tylko jedna osoba oświadczyła, iż będzie korzystała zarówno z religii, jak i z etyki. To pewien kłopot dla szkoły w układaniu planu, ale nie taki znowu wielki, aby nie dało się go rozwiązać. Większym problemem są pieniądze.
Organ prowadzący wymusza bowiem na dyrektorach, aby zniechęcali do etyki – wszystko w imię oszczędności. Zmusza, aby w planie organizacyjnym była przewidziana tylko jedna godzina etyki w tygodniu albo wcale, mimo że prawo zezwala na dwie (tyle, ile religii). Z etyką bowiem jest tak, że o jej istnienie trzeba walczyć jak lew. W ogóle rozporządzenie rządowe to jedno, a realia szkolne to drugie. Niestety, jeśli chodzi o przestrzeganie prawa, szkoła dobrego przykładu nie daje.
Komentarze
Dla odmiany jakaś dobra wiadomość. od dawna uważam, że etyka nie powinna być przeciwstawiana religii. To są przedmioty, które się uzupełniają a sama etyka powinna należeć do kanonów nauczania, choć może nie jako osobny przedmiot, lecz część bloku tematycznego w rodzaju „Człowiek w społeczeństwie” (czy jakoś tak). Coś w rodzaju dzisiejszego WOS, lecz w wersji bardziej humanistycznej.
Etyka to przecież tylko Koń Trojański usprawiedliwiający powszechność wprowadzenia religii oraz mający stwarzać wrażenie, że religia jest w szkołach ze względu na swoje walory etyczne. W liceach religia powinna być zamienna z czymkolwiek, np. z matematyką lub historia. Zgodnie z wolą rodziców/dorosłej młodzieży. Wcześniej zamiast etyki powinna być po prostu filozofia lub religioznawstwo.
Zniechęcić do etyki można bardzo łatwo – w szkole, w której do niedawna pracowałem, umieszczono ją w planie …. w poniedziałek na godzinie „0”, tzn. o 07.10
Ciekawe sa te noty z religii na swiadectwie szkolnym. Od razu mozna sie dowiedziec, czy jest to PPK czyli „Prawdziwy Polak Katolik ” czy jakis takiego drugiego sortu ateista, czy nie daj boze jakis „kociarz”.
Wyprowadzenie religii ze szkoly nie byłoby ani logiczniejsze, ani sprawiedliwsze.
Rodzice, którzy utrzymują szkoły ze swoich podatków, życzą sobie religii w szkole – i tyle o tym.
Z innej beczki: narzekacie, że PiS to neogomułkowcy – to skąd te tęsknoty za decyzją tow. „Wiesława” o usunięciu katechezy ze szkolnictwa?
Jedniście warci drugich.
Zaraza na oba wasze domy.
@ znafca in spe
Stosujesz jakiś „UBecki” punkt widzenia. W cywilizowanych państwach przynależność religijna nie jest powodem ani jakieś hańby, ani jakiś prześladowań lub przywilejów. To jest jedno z najbardziej elementarnych praw i wolności człowieka.
TRad,
Katecheza może odbywać się w szkole, ale nie w ramach zajęć szkolnych. Analogicznie katecheci mogą być opłacani przez państwo, ale nie poprzez kuratoria/dyrekcje szkół, nie powinni być też członkami rad pedagogicznych. Ocena z religii może pojawić się na świadectwie, ale w rubryce „inne osiągnięcia”, tam gdzie wpisuje się wolontariat, kółka szachowe czy sukcesy w tańcach ludowych. Jeśli uważasz, że powinno być inaczej, to tak jak po edukację, po emeryturę też zgłaszaj się do biskupów.
@ Płynna rzeczywistość
Bijesz już rekordy w demagogii czyli w upłynnianiu logiki i rzeczywistości.
Jak biskupi przejmą ZUS i z podatków będzie im się przesyłać ze 100 mld rocznie, to oczywiście mogą być oni zobowiązani wypłacać emerytury. Kto wie nawet, czy wtedy emerytury nie byłyby w lepszych rękach. 2000 lat doświadczenia w zarządzaniu, również majątkowym, piechotą nie chodzi. Na pewno to pewniejsze niż OFE i giełda.
@Płynna rzeczywistość
Albowiem zaiste dlaczego?
Jestem centrystą. Akceptuję pogląd, że są rodzice, którzy nie życzą sobie, aby ich dzieci miały w szkole religię. Ale niezależnie do tego, co o tym sądzę, akceptuję również pogląd, że są tacy rodzice, którzy sobie tego życzą.
Narzucanie jakiego światopoglądu ma uczyć szkoła, to wstęp do totalitaryzmu. Domagasz się prawa do określania, jak mają być uczone cudze dzieci, w dodatku za pieniądze ich rodziców. Język polski nie zawiera wystarczająco obelżywych słów, abym był w stanie opisać, co sądzę o takim postulacie.
Co w tej dyskusji w ogóle robią jacyś biskupi??? Istotne jest tylko jedno:
– to są cudze dzieci
– szkoły są finansowane przez podatki rodzicom
– ważna jest opinia rodziców, a nie gomułkistów.
A tak w ogole jest to przykład, jakby napisał Kisiel, jak to socjalizm bohatersko zwalcza problemy w innych ustrojach niewystępujące. Sprywatyzować szkoły; zlikwidować MinEd; pracowników MinEdu skierować do obozów reedukacyjnych (albo przynajmniej dożywotnio zabronic zbliżania się do szkół bliżej niż na 100 metrów); budynki MinEdu wysadzić w powietrze, ziemię zaorac i obsypać solą.
Krótko: przestać się zajmować tym, czym państwo zajmować się nie powinno.
@ TRad
Popieram takie stanowisko w całej rozciągłości. No oprócz tych ironii o wysadzaniu. I trochę o prywatyzowaniu.
Akceptuję pogląd, że są rodzice, którzy nie życzą sobie, aby ich dzieci miały w szkole religię. Ale niezależnie do tego, co o tym sądzę, akceptuję również pogląd, że są tacy rodzice, którzy sobie tego życzą.
Ale dlaczego w szkole? Dlaczego w ramach zwyczajnych lekcji?
Narzucanie jakiego światopoglądu ma uczyć szkoła, to wstęp do totalitaryzmu.
W jaki sposób wyprowadzenie religii z zestawu regularnych, de facto obowiązkowych lekcji narzuca komukolwiek jego światopogląd? Ponadto, nigdzie na świecie nie ma i nie może być szkół neutralnych światopoglądowo – bo szkoła nie tylko uczy („wiedza”, „umiejętności”), ale i socjalizuje („wychowanie”). Przeczytaj kilka podręczników do historii najnowszej. Z żadnym się nie zgodzisz w 100%, o ile nie jesteś już w 100% zindoktrynowany zgodnie z linią światopoglądową autora podręcznika.
Co w tej dyskusji w ogóle robią jacyś biskupi???
Bo nauczanie religii na tym samym poziomie instytucjonalnym, co „nauki”, podważa wiarygodność tej drugiej; ponadto mechaniczne wkuwanie dogmatów i przyjmowanie na wiarę tez bardzo nieoczywistych zrównuje z metodą naukową, otwierając drogę do wiary w różnych szarlatanów, ruchów antyszczepionkowych, nieracjonalnego strachu przed GMO, energią jądrową etc. Prowadzi także do sytuacji, gdy w Polsce praktycznie nie ma wynalazców ani heretyków, czyli zarówno pod względem technicznym („oświecenie”), jak i społecznym (to też „oświecenie”) zawsze podążamy za Zachodem, zachowując stały dystans mniej więcej jednego pokolenia.
Dlatego szkoła, w której uczy się religii a raczej katechezy na tych samych zasadach, co biologii, nie może wykształcić przyszłych odkrywców ani ludzi, którzy zmienią świat. Ona wychowuje do konformizmu i naśladownictwa. Dlatego u zmierzchu życia jej absolwenci dostają podłe emerytury. I taki jest związek nauczania religii w szkole instytucjonalnej a biskupami i emeryturami.
Nie wiem, dlaczego w szkole i dlaczego na zwykłych lekcjach! Ale rodzice tego sobie życzą – i to dla mnie zamyka dyskusję. Bo to ICH dzieci i ICH pieniądze.
Zabawne, że przeszkadzają ci biskupi, a nie przeszkadzają stokroć bardziej szkodliwi biurokraci z MinEdu i innych tego typu instytucyj. Ech, nie ma to jak końskie klapy na oczach 🙂
Nie rodzice tylko biskupi.
Czy wprowadzeniu religii do szkół towarzyszył jakiś ruch społeczny rodziców?
Rodzice, którzy chcą mieć w szkołach religię, mogą swoje dzieci posyłać do szkół wyznaniowych. Problem pojawia się na wsiach. Ale w Polsce ze szkół świeckich stopniowo zrobiono szkoły quasi-wyznaniowe, bo kto na wsi podskoczy proboszczowi?
@Płynna rzeczywistość
1.Brak religii w szkole to też światopogląd:)
2.Z prawdami naukowymi doradzałbym ostrożność – nauka co kilka lat zmienia swój stosunek do „uprzednio ogłoszonych własnych prawd objawionych”-poza matematyką, np. zalecenia dietetyczne, teorie fizyków i kosmologów (Hawking, odmiany alotropowe węgla). Ludzie obawiają się szczepień z uwagi nie tylko na powszechne szwindle lub świadome bardziej lub mniej, zaniedbania koncernów farmaceutycznych, ale również ukrywane przypadki powikłań (nawet jeżeli ich prawdopodobieństwo bliskie jest wygranej w totka). Obawa przed GMO wcale nie jest równoważna z głupotą: zapewniam, że jest różnica między walorami smakowymi między żywnością „od chłopa”, a owocami i warzywami zmodyfikowanymi genetycznie, np. przez
prof. Pieniążka. Francuzi stawiają największy opór i są cyba mieszkańcami kraju zachodu? Energia jądrowa w rękach maturzystów z ostatnich lat? Ja jestem przerażony, zwłaszcza, że nepotyzm w Polsce, to statystycznie częściej niż Polak – katolik.
3.Wypraszam sobie – ja jestem heretykiem.
4.Nauczanie biologii metodami katechezy i odwrotnie? Cóż, podziwiam.
5.Wypowiedzi na blogu, w mediach,w nauce, a zwłaszcza w naukach społecznych to nic innego, tylko światopogląd: marksiści uważali, że ich światopogląd jest naukowy, w przeciwieństwie do światopoglądu burżuazyjnej, zachodniej nauki.
Przepraszam za literówki – francuskojęzyczna klawiatura. Powinno być „chyba”, a nie „cyba”.
Wolność to jest wtedy, gdy ten co chce religii dla dzieci w szkole, ten ma religię dla dzieci w szkole, a kto nie chce, to nie ma. Ale ostali się ideolodzy tolerancji z poprzedniej epoki, którzy najchętniej w imię tolerancji zakazali wszelkiej religii i wprowadzili obowiązkową tresurę tolerancji w szkole. A opornych zamknęli za drutami w obozach reedukacyjnych dla specjalnej tresury tolerancji.
Państwo powinno się kierować rachunkiem korzyści i strat, czyli policzyć, co mu się opłaca. Dotyczyć to powinno wszystkich przedmiotów wykładanych w szkole. Wprowadzając religię do szkół (bezprawnie notabene) spodziewano się zysków w postaci zwiększenia bezpieczeństwa, wspomożenie wychowania młodego człowieka itp. Nie wydaje się, aby się to udało. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że zmieniły się czasy, jest więcej pokus, rodzice są zapracowani itd. Niemniej można chyba postawić tezę, że religia niezbyt dobrze wspomaga rodziców i państwo w wychowanie młodych ludzi. Coś z tym jest nie tak. Na pewno brak kontroli państwa nad przebiegiem nauczania religii jest poważnym problemem. Pytanie jest, czy wobec tego, jeśli część rodziców pragnie religii, to należałoby ją dla nich wprowadzić. Myślę, że jeszcze więcej osób chętnie widziałoby np. kurs prawa jazdy, naukę szydełkowani, czy też naukę tańca. To państwo winno jasno określić, jakie ma cele i w jaki sposób je osiągnąć. Teraz wygląda na to, że państwo przekupuje kościół.
Chyba, że celem państwa jest zbawienie jego obywateli, ale to już chyba nie byłoby państwo świeckie.
@snakeinweb
Amen.
@b0r0
„Państwo powinno się kierować rachunkiem korzyści i strat, czyli policzyć, co mu się opłaca.”
Wszystko w państwie, nic bez państwa, nic przeciwko państwu – tego Ci się zachciewa? I jeszcze pewnie powiesz, że takie państwo byłoby światopoglądowo neutralne 🙂
Podkręcę ostrość. Państwo nie jest bytem samym dla siebie (no chyba, że dla faszystów). Jest li i jedynie środkiem realizującym cele obywateli. W przypadku szkół: jeżeli już się bierze za ich prowadzenie (a nie powinno, XIX-wieczny model bismarckowski powinien odejść na śmietnik historii), to niech patrzy na to, czego chcę rodzice. A nie na to, czego chcą biurokraci z MinEdu – bo to oni są „państwem” w szkołach. Elementarne, wydawać by się mogło, prawda?
Ocena ze sprawowania pokazuje właśnie efektywność nauczania etyki.
Wiedza nie jest po to, by ja posiadać lecz by z niej korzystać, czerpać z jej stosowania określone korzyści – dla innych oraz dla siebie. Koniecznie w tej kolejności.
„Ocena ze sprawowania pokazuje właśnie efektywność nauczania etyki.”
Oczywiście także religii !
@b0r0
” Wprowadzając religię do szkół (bezprawnie notabene) spodziewano się zysków w postaci zwiększenia bezpieczeństwa, wspomożenie wychowania młodego człowieka itp.”
Jestem zaskoczony naiwnością:
1.Prognozowano takie cele, ale zawsze w przypadku prognoz to światopogląd i zabieg marketingowy – odsyłam do publicystyki tamtych lat: była jeszcze w miarę zróżnicowana i o kilka rzędów wielkości bardziej rzetelna. „Ten uczynił, kto skorzystał” – w tym wypadku okazało się, że „cudowne dziecko lewicy” skorzystało, a jego partia i jej elektorat już nie.
2.”(bezprawnie notabene)”. O święta naiwności: to były czasy „pomroczności jasnej”, radosnej twórczości p.Balcerowicza z prawem działającym wstecz, miliona dolarów w reklamówce wywożonej za granicę państwa, etc. Teraz zresztą też jest nieźle, ale są widoki na więcej, jak zawsze w historii ludzkości.
@ kaesjot
26 lipca o godz. 7:47 248692
„Ocena ze sprawowania pokazuje właśnie efektywność nauczania etyki.”
Oczywiście także religii !
Byłbym ostrożniejszy w formułowaniu takich wniosków: życie ludzi i interakcje, w które wchodzą nie są czarno-białe. proszę poszukać związku między oceną z biologii i wzrostem wagi społeczeństwa (nawyki żywieniowe, tryb życia, wartość sprzedaży paraleków,etc.). A jaki jest związek między oceną z przedsiębiorczości a aktywnością na tynku lokat, np. Amber Gold?
Notabene profesor Polskiej Akademii Nauk po raz czwarty utopił dorobek życia w takim przedsięwzięciu: jakie tu wskazywać implikacje?
@kaesjot
Znowu te literówki – do powrotu z urlopu nic nie napiszę, najwyżej repliki 🙂
@Gospodarz
Oba przedmioty są stratą CENNEGO czasu ucznia!!! 🙁
belferxxx
Podobnie jak matematyka, fizyka, język polski, historia, geografia, chemia i kilka innych przedmiotów. Nauczyć angielskiego, pracy na zmywaku – i do rrrroboty!
Cóż za dyletancko pragmatyczne podejście, dramat.
@belferxxx
Zależy od prowadzącego, przedmiot zajęć nie jest istotny:)
Krzysztof Cywiński,
„1.Brak religii w szkole to też światopogląd:)” – ależ oczywiście!
Snake, TRad,
A gdyby w Polsce znalazło się 100 tys. uchodźców z Syrii, to czy oni powinni mieć lekcje religii na obecnych zasadach, czyli z nauczycielami, którzy swoją edukację odebrali w Arabii Saudyjskiej?
Więc może problemem nie jest sam fakt nauczania religii w szkole, tylko sposób? W tym – zupełny brak kontroli państwa w tym zakresie?
I proszę nie używać fałszywego argumentu: to nie dzięki rodzicom wprowadzono religię do szkół. Gdyby tak było, w ogóle nie podnosiłbym problemu. I jak wola rodziców ma się do sposobu prowadzenia katechezy?
@Krzysztof Cywiński
Płacą podatki na szkoły? Jeśli tak, powinni decydować o tym, czego się uczą.
Nie płacą? To nie.
Elementarne.
Skąd wiemy, że rodzice chcą religii w szkole? Bo posyłają na nią dzieci. A nie muszą. Mają wolny wybór. To trzeba być zażartym gomułkistą, aby im ten wybór odbierać.
@ Płynna rzeczywistość
Jak mówię, że wolność polega na tym, że każdy ma religię, kto chce, to dlaczego niby 100.000 Syryjczyków nie mogliby mieć tego prawa? Oczywiście że mogą. Obok wolności religijnej ważną zasadą jest zasada równości. Więc i religie muszą być traktowane równo, bez żadnej dyskryminacji.
W Polsce mniejszości narodowe i religijne są niewielkie, ale tam gdzie są ich skupiska to z pewnością swoją religię też mają. Są w Polsce enklawy prawosławnych, protestanci, może nawet islamu. Tam z pewnością są klasy dla ich religii. Tak nakazuje prawo i tak powinno być.
Polska szkoła jest już tak religijna, że w ogóle przestała być etyczna.
@Tanaka
Nie można przestać być etycznym w znaczeniu tego słowa w języku polskim.
Etyka prowadzona jest chyba jednak dość rzadko…
@mpn
W kraju, którego elity pozbawione są poczucia przyzwoitości nawet „na pokaz”, nie może dziwić nikłe zainteresowanie takimi zajęciami. Mam świadomość, że to uogólnienie i że jest prawdziwe z dokładnością do naprawdę nielicznych wyjątków.
TRad
26 lipca o godz. 12:32
„Skąd wiemy, że rodzice chcą religii w szkole? Bo posyłają na nią dzieci. A nie muszą. Mają wolny wybór”.
Czy to znaczy, że kiedy w czasach PRL-u, prawie 100% uprawnionych do głosowania brało udział w wyborach – pokazywało w ten sposób, że popiera „demokrację ludową ” ? Przecież nie musieli. Też mieli wolny wybór. Jedno i drugie twierdzenie to absurd.
A kto niby odnosi jakąś korzyść z „katechezy” w szkole ? Dzieci ? A może rodzice ? Śmiechu warte.
Już 20 lat temu, przedstawiciele hierarchii katolickiej oraz dziennikarze i socjolodzy oceniali stan katolicyzmu w ówczesnej Polsce. znane osobistości zdecydowanie wypowiadały się na temat wzrostu przestępczości, upadku moralnego i malejącego zainteresowania naukami Kościoła i praktykami religijnymi. Ważnym elementem w tej dyskusji było pytanie: Jaki wpływ ma zewnętrzna forma religijności katolików na ich życie codzienne?
Na przykład prymas Polski Józef Glemp, zwróciwszy uwagę na postępujące zeświecczenie wśród wiernych, oświadczył, że trzeba przeciwstawić się fali neopogaństwa.
W katolickim tygodniku społecznym Ład Wojciech Chudy opisywał tę sytuację bardziej szczegółowo i proponował, by zastanowić się nad ‛zjawiskiem, które od wielu już lat trapi duszpasterzy, socjologów i psychologów religii, a które polega na coraz częściej spostrzeganej rozbieżności pomiędzy życiem religijnym a życiem codziennym. Uczestniczy się we mszy, a zaraz po opuszczeniu kościoła całkiem dosłownie zapomina się o Bożym świecie. Wpada się w inny świat. W świat walki naszej powszedniej, w którym prowadzi się życie tak, jakby Boga nie było’.
Jeszcze dalej poszedł wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu arcybiskup Henryk Muszyński, gdy oznajmił: „Ewangelia nie zdołała nas wewnętrznie przemienić. Polacy są narodem chrześcijańskim jedynie statystycznie. (…) Trudno negować fakt, że dla wielu ludzi chrześcijaństwo staje się bardziej zwyczajem niż religią”.
Czy po upływie dwóch dekad, sytuacja się poprawiła ?
Państwo, które opłaca lekcje religii w publicznej szkole z podatków wszystkich obywateli , także niewierzących , jest państwem wyznaniowym. Dla porównania, warto wiedzieć, jak i kiedy ten problem został rozwiązany, w cywilizowanym świecie.
W USA, Sąd Najwyższy powziął w roku 1948 następującą decyzję w sprawie religii w szkołach: „Pierwsza Poprawka do Konstytucji opiera się na założeniu, że religia i rząd będą mogły najlepiej osiągać swoje wzniosłe cele, gdy żadne z nich nie będzie wkraczać w cudzą sferę działania. (…) Pierwsza Poprawka ustawiła między kościołem a państwem ścianę, która musi pozostać wysoka i nieprzebyta”
Łatwo obliczyć ile lat „jesteśmy za „Murzynami”.
Zachęcam , żeby jeszcze raz to przemyśleć: „rodzice chcą religii w szkole – bo posyłają na nią dzieci”. To to samo co: Polacy chcieli komunizmu – bo chodzili na wybory w PRL-u.
@dezerter83
A może czas już wyzbyć się kompleksów i przykrawać materię rzeczywistości kreując tradycję własną? Jeżeli Wielka Brytania nie ma konstytucji, to żeby nie być za , cyt. „Murzynami” zrezygnować z Trybunału Konstytucyjnego w Polsce tylko dlatego, że jest upolityczniony?
@TRad
I religia i etyka są w szkole(!) wyłącznie ze względów politycznych. Porównywanie ich z wymienionymi dowodzi, że zapewne bronisz etaciku nauczyciela etyki 😉
Religia jest w budynku szkoły – teraz, bo nie było tak, gdy ją tam wprowadzano – z wygodnictwa rodziców. Logistycznie im to odpowiada. Rodzice posyłają zaś dzieci na religię dlatego, że bez tego trudniej, o ile to możliwe, jest przystąpić do bierzmowania. Bierzmowanie jest konieczne do kościelnego ślubu. A ślub jest konieczny bo jest biała, taka ach prześliczna, balowa sukienka.
Kamieniem węgielnym obecności religii w polskiej szkole jest sukienka ślubna.
I jak tu nie zgodzić się z opinią, że Kościół jest rządzony przez geniuszy?
@Krzysztof Cywiński
26 lipca o godz. 11:30 248698
Ja piszę o skali masowej 😉