Ranking egzaminatorów
Maturzyści już zostali przydzieleni do egzaminatorów. Przynajmniej w mojej szkole. Dokładnie wiedzą, u kogo będą zdawać maturę ustną. Na pewno nie u swoich nauczycieli.
Uczniowie po ujawnieniu list wpadli w panikę. Tylko nie u tej osoby, tylko nie u tamtej. Ten nauczyciel jest straszny, a tamten okropny. W szkole bowiem istnieje ranking egzaminatorów – tych, co oblewają, i tych, u kogo da się zdać bez względu na wiedzę.
Ci, którzy mieli pecha – przynajmniej wg wskazań owego rankingu – zaczęli szukać sposobu na przepisanie do innego egzaminatora. Tylko jak to zrobić? I czy w ogóle jest jakiś sposób na zmianę?
To zależy. Pamiętam, jak w czasach studenckich znalazłem się na liście u najstraszniejszego profesora. Wszyscy wiedzieli, że nie ma sensu przychodzić na egzamin – i tak nikt nie zdaje w pierwszym podejściu. W drugim zdają nieliczni, w trzecim połowa, resztę czeka egzamin komisyjny, którego się nie zdaje. Czyli koniec studiów.
Myślałem, jak odmienić swój los. I wymyśliłem, że wszystko w rękach sekretarki. Nie pomyliłem się. Jak udało mi się przekonać czcigodną sekretarkę strasznego profesora, aby zechciała przenieść mnie na listę łagodnego jak baranek doktora, pozostanie moją tajemnicą. Dżentelmeni powinni się domyślić.
Komentarze
Bardzo dobry i pożyteczny wpis pedagogiczny.
Tego właśnie uczniowie szukają w nauczycielach, których uznają za wartych autorytetu – skutecznej pomocy w przygotowaniu się do sukcesów egzaminacyjnych.
Niewątpliwie, rada poparta doświadczeniem pedagogicznym, aby o wynik uczeń zadbał inwestując w relacje z sekretarkami (mam nadzieję, że w szkołach są też na wszelki wypadek sekretarze) jest warta zaoszczędzenia wielu lat i tygodni bezpłodnej nauki.
Dobry pedagog daje się poznać także tym, że nie odkrywa naraz wszystkich kart swej kompetencji doradczej, tak jak Gospodarz.
Pozostawia pole do rywalizacji o wiedzę przedegzaminacyjną.
Ja bym radził z tej wiedzy, jak osiągnąć w szkole poziom wpływu edukacyjnego i autorytet wychowawczy sekretarek, skorzystać wszystkim nauczycielom.
Przecież proście(j) będzie zapytać na blogu, niż mierzyć się na co dzień z nienawiścią i pogardą uczniów, wyrażaną w dezaprobacie losu, skazującego na dostęp do tylko złych lub złych i złośliwych nauczycieli na egzaminie, co opisuje wpis.
Ten ranking łatwo więc obejść, drodzy szkolni profesorowie, wystarczy tylko czytać belferblog. Będzie dobrze, macie szansę na myk, po którym zdacie ten egzamin z uczniowskiej akceptacji i szacunku.
Cherchez la secretaire…
Teraz wiem skąd te gadki o polskich obozach koncentracyjnych. Pewnie mówią o polskich szkołach, w których każdemu uczniowi przydziela się na koniec osobistego egzekutora. Ciekawe jaki będzie odsiew.
Ciekawa porada.
Przyznam, że również wiedząc jakiego nauczyciela będę mian na egzaminie ustnym nie bylem zadowolony, lecz byłem pewny swojej wiedzy i nie układałem się z sekretarkami. Egzamin zdałem jako jeden z nielicznych, uzyskując ocenę mierną – to była maksymalna ocena jaką można było uzyskać u owego nauczyciela. Oczywiście, wynik mnie nie zadowolił jak i te kilka osób które zdały, więc złożyliśmy podanie o egzamin w kuratorium. Szkoła próbowała nas odwieść od tego pomysłu „bo to dla niej wstyd”, choć dyrekcja nie potrafiła tego uzasadnić merytorycznie. Na egzaminie kuratorskim najsłabszą oceną była czwórka.
Istnieją środki prawne, które mogą wykorzystać uczniowie, i dalekim byłbym od uczenia młodzieży kombinowania na starcie w dorosłe życie.
Właśnie, przyduszanie zaczyna się już w szkole średniej w myśl zasady że na „bd” zasługuje tylko PB, nauczyciel na dobrze, a uczeń najwyżej na dostatecznie. Polskie piekło jest samoobsługowe.
@observer 4 marca o godz. 7:19
„Właśnie, przyduszanie zaczyna się już w szkole średniej …”
Nieprawda, w Polsce przyduszanie dziecka zaczyna się zazwyczaj od urodzenia.
@observer 4 marca o godz. 7:19
„Właśnie, przyduszanie zaczyna się już w szkole średniej …”
Niestety, w Polsce przyduszanie zaczyna się od urodzenia, w domu. Nauczyciele i uczniowie nie biorą się z powietrza.